Już po raz czwarty przesunięto sądową rozprawę w sprawie przemocy domowej, jakiej pod koniec czerwca dopuścić miał się Miles Bridges. Sytuacja skrzydłowego pozostaje więc cały czas niewyjaśniona, a jego przyszłość w NBA wciąż stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Miał podpisać jeden z największych tego lata kontraktów. Tak się jednak nie stało, gdyż na kilka dni przed rozpoczęciem okienka dla wolnych agentów Miles Bridges został aresztowany i oskarżony o pobicie swojej dziewczyny na oczach dwójki ich dzieci. Skrzydłowy usłyszał łącznie trzy zarzuty (do żadnego się nie przyznał) i grozi mu nawet 12 lat więzienia.
Na razie jednak do sądu Bridges się nie wybiera.
Rozprawa w tej sprawie została właśnie po raz czwarty przesunięta. Teraz ma odbyć się 7 października, choć nie ma żadnej pewności, że rzeczywiście dojdzie do niej w tym terminie. Tymczasem na rozwiązanie tej sytuacji czekają przede wszystkim Charlotte Hornets, czyli klub 24-letniego zawodnika. W tej chwili pozostaje on zresztą zastrzeżonym wolnym agentem, bo Szerszenie nie wycofały wartej prawie 8 milionów dolarów oferty kwalifikacyjnej.
Trudno jednak spekulować, jak dalej będzie wyglądała przyszłość skrzydłowego w NBA. Wiele zależy od tego, jak potoczy się jego sprawa w sądzie, natomiast także sama liga z pewnością wymierzy zawodnikowi karę zawieszenia. Bridges był w ostatnich latach świetnie rozwijającym się graczem i dużą nadzieją Hornets. W poprzednich rozgrywkach wystąpił w 80 spotkaniach, notując średnio 20,2 punktu na mecz. – Mam nadzieję, że wróci do drużyny – stwierdził LaMelo Ball podczas media day.