W bardzo mocnych słowach o sytuacji Brittney Griner wypowiedziała się trenerka Phoenix Mercury. Jej opinia sugeruje, że administracja Stanów Zjednoczonych nie kwapi się do pomocy koszykarce, bo ta nie ma “znaczącego statusu”. Został nawet użyty przykład LeBrona Jamesa, co wcale zawodnikowi Lakers nie musi się podobać.
Informowaliśmy ostatnio, że znajdująca się w dramatycznej sytuacji Brittney Griner napisała do prezydenta Stanów Zjednoczonych – Joe Bidena, by ten pomógł sprowadzić ją z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Koszykarka oczekuje na proces w rosyjskim areszcie po tym, jak w lutym tego roku została zatrzymana pod zarzutem przemytu. Rzekomo dowody w jej sprawie są jednoznaczne i grozi jej nawet do 10 lat pozbawienia wolności. W walkę o jej sprowadzenie do USA włączyła się trenera jej drużyny.
Vanessa Nygaard prowadzi Phoenix Mercury, czyli zespół, w którym Griner występuje w lidze WNBA. Griner była także związana umową z rosyjskim drużyną z Jekaterynburga, gdzie zarabiała większe pieniądze niż w WNBA. W Rosji jednak nikt dotąd nie stanął w jej obronie. Zwyczajnie brakuje jej sojuszników. – Gdyby chodziło o LeBrona, już dawno byłby w domu, prawda? Te słowa mają pokazać, jaka jest wartość kobiety; jaka jest wartość czarnoskórej i lesbijki. Doskonale o tym wiemy i to wszystko z tego powodu boli jeszcze bardziej – mówiła.
Nygaard postanowiła uderzyć w czuły punkt i najwyraźniej jest to jej strategia na załatwienie sprawy. Griner może liczyć na wsparcie amerykańskich dyplomatów, którzy doglądają tego, jak jest przez Rosjan traktowana, lecz do tej pory wszelkie próby negocjacji jej uwolnienia kończyły się fiaskiem. Niewykluczone, że Rosja będzie chciała odzyskać w zamian jednego z więźniów politycznych. Wiele mówiło się m.in. o wymianie za Wiktora Buta, czyli człowieka, który pod przykrywką linii lotniczych handlował bronią.
Na ten moment nic nie wskazuje na to, by w sprawie Griner wkrótce nastąpił przełom. Ta czeka na proces. Może zostać skazana i trafić do więzienia. To rzecz jasna nie zakończy kwestii walki o jej powrót do domu, bowiem Amerykanie nadal mogą negocjować. Jednak wiele osób obawia się, że gdy zapadnie wyrok to amerykańska dyplomacja nie będzie czuła na sobie żadnej presji i negocjować może przez kolejnych kilka lat. Ze strony środowisk sportowych widzimy coraz więcej nacisków na prezydenta Bidena i jego gabinet.