Za nami bardzo ważne, 4. spotkanie Finałów Konferencji na Wschodzie. Pewnie na swoją korzyść zapisali je gospodarze, którzy zdominowali całokształt dzisiejszej rywalizacji. Po fatalnej w wykonaniu Heat pierwszej kwarcie dobili przeciwników, nie pozwalając im powrócić do tego spotkania. Celtics do remisu 2-2 w serii poprowadził Jayson Tatum, który zapisał na swoje konto 31 punktów.
BOSTON CELTICS – MIAMI HEAT 102:82 (2-2)
- Obie drużyny miały w tym spotkaniu coś do udowodnienia. Pod ścianą znaleźli się Boston Celtics, którzy aby realnie myśleć o kolejnej fazie rozgrywek byli zobligowani do zapisania na swoją korzyść drugiego meczu przed własną publicznością. Heat natomiast, mimo prowadzenia w serii, nadal nie pokazali swojego najlepszego basketu, często pozostawiając inicjatywę po stronie rywali.
- Jak poinformował kilka godzin przed meczem Erik Spoelstra, na parkiecie zabrakło Tylera Herro. Młody obrońca zmaga się z naciągnięciem pachwiny, a jego status określany jest jako day-to-day. – Chciał bardzo dzisiaj zagrać. Nasz sztab uznał jednak, że przez intensywność tej fazy rozgrywek nie jest to najlepszy pomysł – przyznał trener Heat. Na parkiecie zobaczyliśmy natomiast Jimmy’ego Butlera, który przedwcześnie został zmuszony zakończyć Game 3, z powodu urazu kolana. Po stronie Celtics nie zobaczyliśmy Marcusa Smarta.
- Wynik spotkania i jakość gry rozjechała nam się już w pierwszej kwarcie. Po jednej stronie oglądaliśmy dobrze broniących, skutecznie egzekwujących swoje posiadania Celtów, natomiast po drugiej męczącą się ze swoją własną grą drużynę Heat, wyglądającą niczym z niższej ligi. Ekipa z Miami spudłowała 15 z pierwszych 16 rzutów, w całej premierowej ćwiartce trafiając jedynie trzy próby z gry i zaliczając 11 punktów.
- W kolejnych minutach gospodarze jedynie powiększali swoją zaliczkę, która w trzeciej kwarcie dochodziła do 32 oczek. Mecz wytracił tempo, stając się brzydkim dla oka widowiskiem, którego nie osładzała nawet niezła defensywa obu drużyn. W brudnej grze lepiej odnaleźli się gospodarze, którzy trafili o 24 więcej rzutów osobistych od przeciwników i zauważalnie wygrali walkę na tablicach (60-39). Celtowie rzucili jednak jedynie 8 trójek, przy 14 po stronie rywali.
- Patrząc na całokształt spotkania, należy wrzucić przysłowiowy kamyczek do ogródka starterów Heat. Rzucili oni bowiem tej nocy łącznie jedynie 18 punktów, co jest najgorszym wynikiem w historii play-offów NBA od czasu fuzji ligi w 1949 roku. Zawiódł powracający do gry Jimmy Butler, który uzbierał na swoim koncie 6 punktów na skuteczności 3-14 z gry. 3 oczka dorzucił Kyle Lowry a 9 Bam Adebayo.
- –Wyszli na boisko i nas zdominowali – powiedział po meczu Erik Spoelstra. – Nie szukamy żadnych wymówek. Na pewno byli dziś od nas lepsi. Ani przez chwilę nie posiadaliśmy kontroli nad tym meczem – dodał. Liderem drużyny gości był tej nocy Victor Oladipo, który zapisał na swoje konto 23 punkty i 6 asyst. Z niezłej strony pokazał się wreszcie grający Duncan Robinson (14 punktów, 4 trójki) oraz Caleb Martin (12 punktów).
- –Oczywiście wiedzieliśmy, jak ważny jest ten mecz – przyznał Jayson Tatum. – Wszyscy musieliśmy po prostu podejść do niego z innym nastawieniem – dodał. Po kiepskim w swoim wykonaniu meczu numer 3 tej nocy Tatum błyszczał na parkiecie TD Garden. Lider Celtów rzucił 31 punktów, zebrał 8 piłek i rozdał 5 asyst, zaliczając wskaźnik +37. Świetne zawody, zwłaszcza w pierwszej połowie grał Derrick White (13 punktów), z ławki swoje dołożył Payton Pritchard (14 punktów), a o fantastycznie pomalowane zablokował Robert Williams (12 punktów, 9 zbiórek). Gorszy mecz w wykonaniu Jaylena Browna, który zapisał na swoim koncie 12 punktów na skuteczności 5-20.
- Mecz numer 5 odbędzie się w nocy z środy na czwartek o 2:30 czasu polskiego.