Draymond Green znany jest z ostrej gry i niecodziennych zachowań na parkiecie, co często skutkuje tym, że musi przedwcześnie opuścić spotkanie. W niedzielę wieczorem koszykarz Golden State Warriors został wyrzucony z meczu po raz 14 w karierze, ale dopiero po raz pierwszy w fazie playoff.
Po bardzo ciekawym spotkaniu i zaciętej końcówce Golden State Warriors wygrali z Memphis Grizzlies i objęli prowadzenie w serii. Podopieczni Steve’a Kerra od końcówki drugiej kwarty musieli sobie radzić bez Draymonda Greena. Na minutę przed zakończeniem pierwszej połowy podkoszowy wojowników dość ostro potraktował pod koszem Brandona Clarke’a.
Green pociągnął koszykarza Grizzlies za koszulkę, obalając go na parkiet, a drugą ręką trafiając rywala w twarz. Sędziowie uznali, że było to przewinienie niesportowe drugiego stopnia (flagrant 2) i zawodnik Warriors został wyrzucony z boiska. Faul był dosyć mocny, choć tym razem można mieć wątpliwości, czy Green rzeczywiście zasłużył, by zostać wyrzuconym.
Green jest znany z ostrej, choć czasem lekkomyślnej gry i ma bogatą historię popełniania niepotrzebnych fauli. Wystarczy przypomnieć playoffs 2016 roku, kiedy w trzecim meczu serii przeciwko Oklahoma City Thunder kopnął Stevena Adamsa między nogi. Kilka tygodni później Green dopuścił się faulu w czwartym meczu finałów NBA, za który liga zawiesiła go na jedno spotkanie.
Co ciekawe i w przypadku tego gracza dość niespodziewane, faul w meczu z Grzizzlies jest dla Greena pierwszym przewinieniem typu „flagrant 2” w playoffs. Kilka godzin później koszykarz w swoim stylu skomentował całą sytuację:
„Jestem na tyle głupi, by myśleć, że nie dostanę nawet flagrant 1. Jak chcesz nazwać kogoś idiotą, to nie musisz dalej szukać. Kiedy sprawdzali ten faul, powiedziałem sobie: dlaczego trwa to tak długo? Miałem już zacząć tańczyć do tłumu, mówiąc: wyrzucić go!”– powiedział Green, nagrywając podcast Draymond Geen show.
W 17 minut gry Green zanotował 6 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty.