Fani Minnesota Timberwolves mogli mieć tej nocy powody do obaw. W końcówce spotkania z Washington Wizards po wykonaniu wsadu na parkiet upadł Karl-Anthony Towns. Sytuacja wyglądała dość poważnie, jednakże pomeczowe badania napawają optymizmem.
Sytuacja miała miejsce na 2:14 minuty przed końcem decydującej odsłony meczu. Po minięciu Kentaviousa Caldwella-Pope’a Towns zapakował piłkę do kosza. Problem w tym, że źle chwycił obręcz, która w pewnym momencie wysmyknęła mu się z rąk, przez co zawodnik z całą siłą uderzył o parkiet.
Po tym, jak chwilę leżał na parkiecie, przy pomocy sztabu, zszedł z boiska i udał się do szatni.
Upadek wyglądał nieciekawie i wszyscy zastanawiali się zwłaszcza, czy nie ucierpiała kość ogonowa podkoszowego. Na szczęście przeprowadzone po spotkaniu prześwietlenie „dolnej części pleców” nie wykazało żadnych niepokojących zmian. – Czuję się lepiej, niż myślałem – przyznał KAT.
W całym spotkaniu Towns zdobył 34 punkty, a jego Timberwolves przegrali z faworyzowanymi Washington Wizards 107:115.
Czy widziałeś już najnowszy podcast PROBASKET Live?