Jimmy Butler zanotował kolejny wielki mecz. W czwartkową noc lider Heat poprowadził swoją drużynę do ważnego zwycięstwa nad Washington Wizards. To już drugi z kolei imponujący mecz gwiazdora. Jak widać, do rotacji Miami po krótkiej przerwie spowodowanej urazem powrócił Jimmy „Buckets” w swoim najlepszym wydaniu.
Butler w meczu z Washington Wizards zanotował 32 punkty, trzy zbiórki, pięć asyst i cztery przechwyty i w dużej mierze dzięki niemu, Heat odnotowali 11. zwycięstwo w sezonie. Występ Butlera z Czarodziejami był solidną kontynuacją formy, zaprezentowanej w środowym starciu z Pelicans. Jimmy zaliczył wówczas triple-double, na które złożyło się 31-punktow, 10 zbiórek i 10 asyst.
Lider Heat śmiało wyrasta na jednego z kandydatów do tegorocznej nagrody MVP. Rywali ma jednak zacnych. Wybitną formę osiągnął Stephen Curry, a niewiele gorsi na obecnym etapie rozgrywek są również Kevin Durant i zeszłoroczny zwycięzcy plebiscytu Nikola Jokic. Co o prestiżowym tytule myśli sam Butler? Odpowiedź raczej nikogo nie zdziwi.
„Nie potrzebuję tego. Jedyną rzeczą, na jakiej nam zależy to tytuł mistrzowski. Tylko o tym myślimy. Wszystkie indywidualne wyróżnienia, mogą nam jedynie zaszkodzić. Oczywiście słyszę okrzyki kibiców [MVP], jednak nie robi to na mnie wrażenia” – przyznał z nieukrywaną szczerością Butler.
Takim rozsądnym stwierdzeniem Jimmy na pewno uradował wszystkich zagorzałych fanów Miami. 32-latek nie szuka poklasku i indywidualnych laurów, gdyż jego główną motywacją jest niezmiennie walka o mistrzostwo. Fakt, że przed dwoma sezonami Heat otarli się o mistrzostwo (przegrany 2-4 finał z Los Angeles Lakers), na pewno wpłynął na zwiększenie apetytu tego słynącego z waleczności zawodnika.
Po nieco słabszym poprzednim sezonie Heat znowu wyglądają bardzo solidnie, a dodatkowej jakości z pewnością dodali im weterani Kyle Lowry i P.J. Tucker. Podopieczni Erika Spoelstry wyglądają na mocno zmotywowanych, by po raz kolejny wygrać rywalizację w Konferencji Wschodniej.