Kolejny dzień w biurze? W przypadku Stephena Curry tak to właśnie wygląda. Swoboda, fantazja, zabawa i na koniec meczu pół stówki pęka. Lider Warriors znowu zachwycił i udowodnił sceptykom, że jego prime jeszcze się nie skończył. Chapeau bas!
W wygranym 127-113 spotkaniu z Atlantą Hawks gwiazdor Golden State Warriors zapisał na swoim koncie 50 punktów, 10 asyst, 7 zbiórek, 3 przechwyty i jeden blok. Curry punktował równo przez całe spotkanie. Po pierwszych 24 minutach jego licznik zatrzymał się na 24 punktach, a w drugiej połowie do worka punktowego dorzucił kolejne 26 oczek. Mecz Dubs z Hawks był teatrem jednego aktora.
W trakcie 35 minut na boisku lider Wojowników trafił wszystkie 13 rzutów osobistych, a na 28 rzutów z pola trafił 14. Z 19 oddanych rzutów zza łuku, do kosza posłał aż 9. Najwięcej 3-punktowych trafień w obecnym sezonie miał jak dotychczas w meczu z Clippers (8).
Osiągnięcie Curry’ego to dopiero pierwszy 50-punktowy mecz w obecnym sezonie NBA i zarazem jego 10. pięćdziesiątka w karierze. W liczbie 50-punktowych meczów zrównał się tym samym z legendarnym Kareemem Abdul-Jabbarem. W tabeli wszech czasów dzielą obecnie 10. miejsce – podaje serwis StatMuse.
Dwukrotny MVP dołączył również do Ricka Barry’ego i Wilta Chamberlaina, którzy jako jedyni gracze w historii Warriors zanotowali przynajmniej 50 punktów i 10 asyst.
Po 10 rozegranych meczach Golden State legitymują się najlepszym bilansem w lidze (9-1). Jedyną porażkę w sezonie odnieśli w hali Chase Center w meczu z Memphis Grizzlies. Nastroje w drużynie z San Francisco są świetne, a najlepsze wciąż przed nimi, gdyż już wkrótce do gry wrócą James Wiseman i przede wszystkim Klay Thompson. Czy podopieczni Steve Kerra wyrastają na faworytów Zachodu?