Była gwiazda Philadelphii 76ers najwyraźniej ma organizacji za złe, że do tej pory nie zaproponowała mu żadnej pracy w charakterze szkoleniowca. Czy apel Allena Iversona spotka się z reakcją zarządu Szóstek? Czy to akt desperacji byłego zawodnika?
Ostatni raz Allen Iverson występował na parkietach NBA w 2010 roku. Od tamtego czasu nie ma z NBA nic wspólnego, choć od czasu do czasu pojawiał się na meczach w Filadelfii. W trakcie swojej kariery reprezentował różne drużyny, ale jego serce bez cienia wątpliwości bije najmocniej dla Philadelphii 76ers. Zespół wybrał go z “jedynką” w drafcie 1996 roku i obserwował, jak Allen wyrasta na gracza o potencjale MVP. W 2001 roku poprowadził zespół do finałów NBA.
Tymczasem w ostatniej rozmowie z Taylor Rooks z Bleacher Report, Iverson przyznał, że jest zaskoczony faktem, iż przez te wszystkie lata, gdy był na emeryturze, nikt w Philly nie wpadł na pomysł dołączenia go do sztabu szkoleniowego. – Jestem na emeryturze od 11 lat. Nie wiem, jakim cudem nigdy nie stałem się częścią tego zespołu – mówił w rozmowie. Iverson rzekomo nie chciał poruszać tego tematu, ale w końcu się przełamał.
Jak na to zareagują w Filadelfii? Niewykluczone, że pojawi się presja społeczna, bo AI jest dla kibiców legendą. – Wszyscy wiedzą, że chce pomóc tej drużynie. Nawet gdyby zaproponowali rolę konsultanta to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tu w ogóle nie chodzi o pieniądze. Ja po prostu chcę pomóc Sixers. Nie wiem dlaczego niczego nie potrafią dla mnie znaleźć. Nie zrozumcie mnie źle – nie mam pretensji. Po prostu tego nie rozumiem – dodaje.
Zatem Iverson nie apeluje do zespołu po to, by znaleźć źródło utrzymania, lecz po to, by kontynuować swoją przygodę z drużyną, w której budował wielką karierę. Na przestrzeni ostatnich lat w zespole często się coś zmieniało. Obecnie funkcję generalnego menadżera pełni Daryl Morey i niewykluczone, że spróbuje zainicjować temat ściągnięcia Iversona, chociażby ze względów wizerunkowych. Ostatnie komentarze mimo wszystko w Klub uderzają.