Dość niespodziewanie Jared Dudley ogłosił niedawno, że od przyszłego sezonu będzie pełnił funkcję asystenta w sztabie Jasona Kidda w Dallas Mavericks. Oznacza to, że przeszedł właśnie na koszykarską emeryturę. Obrót sytuacji może dziwić, szczególnie że w sprawę zaangażowała się Wielka Trójka Lakers.
Według doniesień Billa Plaschkego z Los Angeles Timesa, Jared Dudley otwarcie deklarował chęć pozostania w Mieście Aniołów, nawet kosztem niegwarantowanego kontraktu. Organizacja Lakers jednak odrzuciła jego usługi, tłumacząc się potrzebą wlania młodej krwi do zespołu. Na wieść o decyzji za sympatycznym weteranem wstawili się LeBron James, Anthony Davis oraz Russell Westbrook.
Gwiazdorzy mieli spotkać się z najwyższymi klubowymi działaczami, aby przekonać ich do pozostawienia w zespole 36-latka. – Oczywiście drużyna chciała mnie z powrotem, ale nie byliśmy w stanie ich przekonać. – przyznał po zakończeniu rozmów sam zainteresowany. – Rozmawiałem z Kurtem (Rambisem) i Robem (Pelinką). Podziękowałem im, ale powiedziałem, że cenią młodzież bardziej niż gościa, który jest aktywny w szatni. Przyznałem 'Szanuję was za to, że to robicie, ale uważam, że się mylicie.’ – dodał.
Jedną z opcji, którą mogli wdrożyć w życie Lakers było podpisanie Dudley’a na kontrakt typu two-way. Ten ruch umożliwiłby mu udział w zbliżających się wielkimi krokami przedsezonowych przygotowaniach, w tym w obozie treningowym. To rozwiązanie z jednej strony załagodziłoby z pewnością napiętą sytuację wewnątrz zespołu, a z drugiej, po zakończeniu krótkoterminowej umowy, stworzyło wakat, na który Lakers mogliby zakontraktować perspektywicznego gracza.
Emocje obrazuje wpis LBJa w mediach społecznościowych. Przypomina on trochę reakcję na odejście z Cleveland Cavaliers Kendricka Perkinsa.
Przepraszam za użyty przeze mnie język, ale to ciągle boli. Boli z wielu powodów, których nie zrozumiecie.
Więcej o decyzji byłego już koszykarza Przeczytasz tutaj.