Co prawda Phoenix Suns prowadzą z Milwaukee Bucks w wielkim finale NBA 2-1, ale najlepszym zawodnikiem jest Giannis Antetokounmpo – w dwóch ostatnich meczach przekraczał granicę 40 punktów. Wszystko dzięki temu, że starał się grać blisko kosza i wykorzystywać swoją przewagę fizyczną, wzrostu oraz sprawności nad rywalami. W trzecim meczu wykorzystał problemy z faulami Deandre Aytona, ale czy pójdzie za ciosem i nadal będzie dominował jak Shaq, a nie jak Kobe?
Giannis przyznał ostatnio, że we wcześniejszych latach w play-offach bił głową w mur. Próbował go przebić za wszelką cenę, ale bez powodzenia. Rok temu w bańce mówiło się nawet, że Bucks grają lepiej bez niego, niż z nim. W tym sezonie też świetnie sobie radzili w dwóch ostatnich spotkaniach przeciwko Hawks, ale nikt nie ma wątpliwości, że nie byłoby drużyny z Milwaukee w wielkim finale, gdyby nie znakomita gra Giannisa zarówno w sezonie zasadniczym, jak i w play-offach.
Trzeba też pamiętać, że niespełna dwa tygodnie temu Giannis myślał, że nie tylko ma ten sezon z głowy, ale że czeka go jeszcze rok przerwy z powodu urazu kolana. Dzięki temu patrzy inaczej na te finały. Twierdzi, że docenia sam fakt, że w nich gra, a to wbrew pozorom może mu dawać większy komfort psychiczny, więcej luzu.
Porównanie statystyk Giannisa z obecnego sezonu zasadniczego i z play-offów:
Statystyki Giannisa z play-offów:
Ciekawą rzecz przypomniała Cassidy Hubbarth z ESPN. Giannis zdecydował się na podpisanie maksymalnej umowy rok temu, ponieważ nie chciał wywierać presji na swoich kolegach z zespołu. Nie chciał, żeby myśleli, że jak coś pójdzie nie tak, to on odejdzie. To pokazuje jak silnie jest zmotywowany, jak bardzo zależy mu na mistrzostwie, ale czasem silna motywacja bywa destrukcyjna.
– Powtórzę to, co kiedyś powiedziałem o Giannisie i jest to dziwne, jeśli mówimy o zawodowym sportowcu. Giannis tak bardzo pragnie mistrzostwa, tak bardzo chce wygrać, że może mu się to nigdy nie udać. Mam na myśli to, że on tak bardzo się stara, tak bardzo próbuje, że jest wszędzie i chce być zaangażowany w każdą akcję. On chce też kończyć mecze, zdobywać punkty na zwycięstwo, tak jak to robią inne gwiazdy NBA, ale to nie jest jego mocna strona. Jeśli to zaakceptuje, to nie ma na niego odpowiedzi. Nikt nie jest w stanie go zatrzymać, ale jak daje się sprowokować i rzuca z dystansu czy półdystansu, a reszta stoi w ataku, to obrona może odetchnąć z ulgą – powiedział Tim Legler, jeden z najlepszych ekspertów ESPN od NBA.
25 maja pisałem o „nowej wersji Giannisa„. Zwróciłem tam właśnie uwagę, jak w serii z Heat niepotrzebnie próbował być bohaterem, a jak pozwolił Khrisowi Middletonowi w dogrywce oddać zwycięski rzut, to Bucks wygrali.
Kluczem do zwycięstwa Bucks nad Suns może okazać się nie tylko oddanie piłki w najważniejszym momencie w ręce Middletona, ale to, że Giannis chyba rzeczywiście zrozumiał kim jest, w czym jest dobry i nie próbuje być kimś, kim nie jest. A nie jest strzelcem. To wiemy, ale często zdarzało się, że kiedy rywale go odpuszczali, to ten chciał im pokazać, że popełniają błąd. Jak słusznie zauważyła Cassidy Hubbarth z ESPN: kiedy Giannis zrozumiał, że musi grać bardziej jak Shaq, a nie jak Kobe, to wtedy uwalniają się jego supermoce. Z tym porównaniem „musi być jak Shaq, nie jak Kobe” zgadza się też Legler, a Kendrick Perkins uważa, że Giannis jest obecnie najbardziej dominującym zawodnikiem w NBA. – W pierwszych dwóch meczach tylko dziewięć razy grał jako center, w trzecim meczu zrobił to 10 razy. Musi grać na centerze. Pchać się pod kosz. Nie na obwodzie, gdzie dostaje piłkę i cała obrona ustawia się przeciwko niemu – stwierdził Perkins.
Ayton najważniejszym graczem Suns
Wygląda na to, że to Deandre Ayton jest kluczem do zwycięstwa Suns. Dokładnie jego postawa w obronie. W trzecim meczu miał problemy z faulami i to otworzyło drogę Giannisowi do dominacji w strefie podkoszowej.
Wystarczy spojrzeć na tę grafikę, która pokazuje jaką Giannis miał skuteczność przeciwko Aytonowi, a jaką przeciwko pozostałym rywalom – 46% do 75%, to ogromna różnica.
Giannis wykorzystał nieobecność Aytona w trzecim meczu. Grał na centrze i nikt nie był w stanie go zatrzymać, ale taka sytuacja może się już jednak nie powtórzyć i Bucks będą wtedy mieli problem. Jak wtedy zachowa się lider drużyny z Milwaukee? Czy znajdzie dla siebie sposób, aby wciąż dominować blisko kosza? Czy uda mu się wygrywać pojedynki z Aytonem? A może wtedy otwory się droga dla Khrisa Middletona i Jrue Holidaya, aby zagrali tak jak przeciwko Hawks bez Giannisa?
Zarówno Suns, jak i Bucks mieli dwa dni przerwy, żeby przemyśleć swoją taktykę na mecz numer 4. Bucks będą zapewne znów próbowali atakować strefę podkoszową i szukać fauli Aytona. Suns natomiast muszą pomyśleć, jak uniknąć przewinień ich środkowego. A może wcześniej spróbują wprowadzać zmiany w defensywie? Zmiana samego obrońcy może nie przynieść efektu, bo jak do tej pory tylko Ayton był w stanie ograniczyć poczynania Giannisa.
Czy Giannis znów będzie „bardziej jak Shaq, a nie jak Kobe” i Bucks wygrają z Suns?
Przekonamy się już dziś w nocy, bo czwarty mecz finału NBA już dzisiaj, czyli w nocy z środy na czwartek o godz. 3:00.
Więcej moich tekstów na PROBASKET znajdziesz tutaj>>
Zapraszam na najbliższy podcast PROBASKET LIVE w środę 21 lipca na YouTube – start o godz. 21:00.
Mój profil na Twitterze znajduje się tutaj>>
PROBASKET na Twitterze znajdziecie tutaj>>
Grupa dyskusyjna PROBASKET – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/
PROBASKET na Facebooku – https://www.facebook.com/probasketpl/
PROBASKET na YouTube – https://www.youtube.com/channel/UCxy7qIlBzpQpkFL9dEQDMHw/videos
PROBASKET na Spotify – https://open.spotify.com/show/4DCmBkGAIDqNKc2gvJhnrx