Zawodnicy Polskiego Cukru zapewnili sobie niedawno awans do fazy play- off. Nieco inna sytuacja panuje w Dąbrowie Górniczej, gdzie podopieczni Drażena Anzulovicia wciąż walczą o miejsce pośród premiowanej ósemki. Goście musieli zmierzyć się także z nieobecnością dwóch zawodników, Witalija Kowalenko oraz Macieja Kucharka. Mimo odmiennych sytuacji obydwie drużyny stworzyły bardzo ciekawe widowisko.
Pierwsze punkty w meczu zdobyli goście po trójce Piechowicza. Chwilę później pewnie pod kosz wjechał Łukasz Wiśniewski, który także oddał celny rzut. Widać, że żaden z zespołów nie zamierza odpuszczać. Każdy zawodnik kurczowo trzyma się swojego wyznaczonego terytorium nie dopuszczając do jakiegokolwiek zagrożenia ze strony przeciwnika. Mimo wszystko coraz wyraźniej zarysowuje się przewaga Dąbrowy Górniczej. Po stosunkowo łatwej akcji 2+1 Kerrona Johnsona, MKS wysuwa się na prowadzenie 7-10. Wściekły Jacek Winnicki prosi sędziego o czas. Szkoleniowiec nie może utrzymać nerwów na wodzy- krzyczy, wymachuje tablicą, zataczając coraz większe koła ramieniem. Zaklęcia rzucane przez Winnickiego podczas timeoutu działają tylko przez chwilę. Po zmarnowanym osobistym, Dąbrowa ponownie rusza do ataku. Torunianie jakby przestraszeni zamiarami gości odsuwają się na bok, dając im tzw. pole do popisu. Jesteśmy świadkami ogromnego walca, który nie robi sobie nic ze starań Polskiego Cukru. Przyjezdni zaliczają run 6-0 konsekwentnie budując własną przewagę. Po pięciu minutach gry na tablicy widnieje wynik 7-16. Trener Winnicki chodzi wzdłuż linii. Lada moment toruński wulkan znowu eksploduje. Mbdoj nie trafia kolejnego łatwego rzutu spod kosza. Tego było już za wiele! Szkoleniowca Polskiego Cukru słyszy cała sala przy ulicy Bema- MAX! MAX! Na boisko wchodzi wezwany Maksym Sandul zmieniając zawodzącego Senegalczyka. Nikt jednak nie jest w stanie zatrzymać karuzeli MKS-u. Trójka Wesleya i mamy 11-23 dla przyjezdnych! Świetną pracę wykonuje Jakub Parzeński, którego obecność pod koszem była dla zawodników z Torunia niczym olbrzymi dwumetrowy mur nie do sforsowania. Jeszcze lepszą pracę wykonywał w ataku, gdzie niemalże perfekcyjnie zbiegał pod kosz zamieniając kolejne podania na punkty. Cierpliwość stracił Kyle Waever. Amerykanin wymownie macha głową podczas następnej akcji w ataku. Jego leniwy kozioł usypia czujność obrońcy. Skrzydłowy wychodzi w górę i idealnie, przez ręcę obrońcy, umieszcza piłkę w koszu. Był to jasny sygnał dla kolegów z drużyny by wreszcie się obudzić. Punkty po szybkim ataku zdobywa Krzysztof Sulima. Chwilę później Łukasz Wiśniewski za trzy i mamy 19-24! Toruń zaczyna się budzić.
Drugą kwartę otwiera trójka Alexa Perki. Kyle Weaver wciąż znajduje nowe pokłady energii. Amerykanin trafia obydwa osobiste i mamy 24-24. Mecz zaczyna się od nowa, a wysoka dyspozycja obydwóch zawodników nakręca resztę zespołu. Toruń coraz bardziej przypominał ekipę z początku sezonu. Kolejne akcje Polskiego Cukru doprowadziły do wyniku 40-31 dla gospodarzy. Na uwagę zasługuje przełamanie Cheikha Mbodji, który wykorzystywał swoje przewagi pod koszem, jednak cechuje go dosyć słaba skuteczność w ataku. Sama jednak dominacja po bronionej stronie parkietu tworzy kolegom z zespołu wiele okazji do stworzenia zabójczej kontry. Goście wyraźnie zaskoczeni intensywnością gry Torunia postanowili otrząsnąć się z niespodziewanej szarży. Do ataku ruszył świetny tego wieczoru Jakub Parzeński, który efektownym wsadem rozpoczął odwet swojej ekipy. Dołączyli się także Bartłomiej Wołoszyn oraz Byron Wesley doprowadzając tuż przed przerwą do remisu.
Trzecia kwarta zaczęła się od spudłowanego layupa przez Tomasza Śniega. To był tylko pierwszy kamień przed całą lawiną. Ze snu zimowego nareszcie ocknął się Piotr Pamuła wykorzystując kolejne rzuty z wypracowanych przez kolegów pozycji. MKS ponownie narzuca swoje szybkie tempo gry, na które póki co Toruń nie może znaleźć odpowiedzi. Szczególnie martwią ich luki w obronie. Zawodnicy tacy jak Pamuła czy Wołoszyn notorycznie dochodzą do łatwych sytuacji rzutowych zamieniając je po prostu na punkty. Toruń gra nieporadnie, a liderzy zespołu są absolutnie niewidoczni. W pewnym momencie goście wychodzą na 13- punktowe prowadzenie. Jacek Winnicki na pewno straci dzisiaj głos, jednak trudno dziwić się trenerowi, którego zawodnicy wyglądają jak dzieci we mgle. Głupie straty, nieprzygotowane rzuty czy po prostu nieporadność Polskiego Cukru w obronie bardzo mocno razi oczy kibica koszykówki. Mimo to, na hali wciąż jest Alex Perka, który wygląda dzisiaj jak wygłodniały wilk pomiędzy stadem owiec. Cierpliwie szuka okazji do zadania ciosu przeciwnikowi. Jego miejscem egzekucji jest dzisiaj trójka z rogu. 46-57! Małe zamieszanie pod koszem, sędzia pokazuje piłkę dla MKS-u. Na hali przy ulicy Bema słuchać głośne BUUUU. Do rozgoryczonej widowni dołączają zawodnicy Torunia i Jacek Winnicki. Po krótkiej konsultacji arbiter zmienia decyzję czym podpadł tym razem Draženowi Anzuloviciowi. Od tej pory atmosfera jest coraz bardziej nerwowa. Zawodnicy powracają do zaangażowania sprzed pół godziny, nie odpuszczając ani na moment w obronie. Trener Winnicki po raz kolejny nie zgadza się z decyzją sędziego. Jego zdaniem punkty zdobyte przed momentem przez Wilsona miały miejsce po upływie 24 sekund. Arbiter przyznaje trenerowi Torunia rację. Szkoleniowiec MKS-u jest oburzony. To kolejna zmieniona przez sędziego decyzja na korzyść Polskiego Cukru. Gospodarze wykorzystali pod koniec kwarty małe roztargnienie gości. Na tablicy widniał wynik 58-65. Przed nami decydującego 10 minut meczu.
4 kwarta to prawdziwy popis Piotra Pamuły. Zawodnika Dąbrowy można było porównać do mitycznego Midasa, czego się dotknął zamieniał w złoto. Mimo wielu starań Polskiego Cukru, Torunianie nie zmienili obrazu gry. W pewnym momencie doszli co prawda do zaledwie 5- punktowej straty, lecz MKS tylko pozornie stracił kontrolę nad tym co dzieje się na parkiecie. I tak, Polski Cukier odniósł piątą porażkę w ośmiu ostatnich meczach.
– Nie możemy sobie pozwolić na to by stracić 16 punktów na początku spotkania kiedy niby jesteśmy wypoczęci– powiedział na pomeczowej konferencji trener Jacek Winnicki– Z taką obroną naprawdę trudno będzie nam o cokolwiek powalczyć w tej lidze. Cały czas o tym rozmawiamy i staramy się nad tym ćwiczyć, jednak efektów jak widać nie ma.
W zupełnie innym humorze był Piotr Pamuła, który swoje wszystkie 24 punkty ( 8/11 z gry) zdobył podczas drugiej połowy dając prawdziwy popis umiejętności.
– Miałem ostatnio mały spadek formy i potrzebowałem przełamania- skomentował swój występ zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza– Dużo otwartych i wypracowanych pozycji, fajna gra zespołowa i to zaczęło działać. My nie mamy jednego zawodnika, który zawsze nas pociągnie dlatego gra zespołowa jest kluczem do sukcesu.
Świetny mecz zagrał także Jakub Parzeński, który zdobył 16 punktów i 8 zbiórek. To właśnie on, skupiając na sobie obrońców umożliwił liczne kanonady swoim kolegom z obwodu. O dominacji w pomalowanym Dąbrowy podczas tego spotkania świadczy chociażby fakt, że Polski Cukier pozwolił przyjezdnym na zdobycie, aż 42 punktów spod kosza ( sami rzucając tylko 26) oraz potężna różnica zbiórek ( 26-15 dla MKS).
– Wystarczy spojrzeć na nasze wyniki kiedy Kuba gra dobrze i zdobywa punkty- podkreśla Pamuła– Jest nam o niebo łatwiej i wygrywamy wtedy mecze.