Aż osiemnaście zespołów rozegrało dziś swoje spotkania. W najciekawszych pojedynkach Detroit Pistons niespodziewanie pokonali Philadelphię 76ers, Los Angeles Lakers wygrali z Cleveland Cavaliers po fantastycznym występie LeBrona Jamesa, a Denver Nuggets okazali się lepsi od Dallas Mavericks pomimo triple-double Luki Doncicia. Kolejne zwycięstwa na swoje konto zapisali także między innymi Brooklyn Nets czy Golden State Warriors.
DETROIT PISTONS – PHILADELPHIA 76ERS 119:104
- Starcie najlepszego (12-5) z najsłabszym (3-13) zespołem konferencji wschodniej. Sixers podeszli jednak do tego spotkania osłabieni nieobecnością Joela Embiida, którego miejsce w wyjściowej piątce zajął Dwight Howard.
- Brak Embiida dawał się Philadelphii we znaki od samego początku. Pistons rozpoczęli mecz od serii punktowej 17:4 i kilku istotnych zbiórek w ofensywie. Sixers mieli problemy z nawiązaniem kontaktu, a w grze w głównej mierze utrzymywały ich trafienia Tobiasa Harrisa (25 pkt). Do przerwy gospodarze prowadzili 62:50.
- W trzeciej kwarcie obraz gry nie uległ większej zmianie. Pistons stale utrzymywali bezpieczną przewagę, a podopieczni Doca Riversa nie wykorzystywali swoich szans na zniwelowanie strat. Świetnie spisał się duet Jerami Grant (25 punktów, 10 zbiórek) – Delon Wright (28 punktów, 9 asyst, 7 zbiórek). 20 „oczek” dorzucił także Wayne Ellington (6/9 zza łuku). „Tłoki” bez większych problemów dowiozły zwycięstwo do końcowej syreny.
- Po stronie Sixers zawiedli przede wszystkim Ben Simmons (11 pkt) i Seth Curry (7 pkt, 2/10 z gry). Solidnie zaprezentował się z kolei Tony Bradley, autor 12 punktów i 9 zbiórek. 17 „oczek” dołożył Tyrese Maxey.
INDIANA PACERS – TORONTO RAPTORS 129:114
- Koszykarze Indiana Pacers zrewanżowali się Kanadyjczykom za ostatnią niechlubną porażkę. Podopieczni Nate’a Bjorkgrena mimo prowadzenia po pierwszej połowie 10 punktami (70:60), nie mieli zbytnio powodów do radości. Domantas Sabonis z powodu stłuczenia lewego kolana zmuszony był opuścić parkiet już w pierwszej kwarcie. Litwin na parkiecie spędził prawie 11 minut, zdobywając 11 punktów.
- W trzeciej kwarcie zawodnicy Nicka Nurse’a m.in. trafiając sześciokrotnie zza linii 7,24 zmniejszyli straty i po 36 minutach zespół ze stanu Indiana prowadził już tylko jednym punktem (98:97). W czwartej kwarcie na 9:46, koszykarzom z Kanady udało się objąć prowadzenie, jednak skuteczna postawa Turnera i Brogdona uniemożliwiła pogoń ekipy z Toronto. Pacers wygrali zdecydowanie ostatnią odsłonę spotkania 14 punktami (31:17).
- Bardzo dobre spotkanie rozegrał mało efektywny w ostatnim spotkaniu – Malcolm Brogdon – autor 36 punktów (10/17 z gry, 59%), 7 zbiórek i 9 asyst. Swój punktowy rekord sezonu osiągnął Jeremy Lamb, autor 22 oczek i 7 zbiórek. Double-double zanotował Myles Turner (21 punktów i 10 zbiórek). Trzeci raz w sezonie 2020/2021, na parkiecie pojawił się Goga Bitadze. Gruzin w niespełna 12 minut zdobył 10 punktów.
- W ekipie Raptors najskuteczniejszy okazał się Fred VanVleet, autor 25 punktów (11/21 z gry, 52%) i 6 asyst. Drugim najlepszym strzelcem został Norman Powell, autor 24 oczek, 6 zbiórek i asyst. Słabsze spotkanie rozegrał powracający po dwumeczowej przerwie, Kyle Lowry. Rozgrywający Raptors trafił zaledwie 2 z 11 rzutów z gry (18%).
- Dla Pacers było 10 zwycięstwo w sezonie. Z bilansem 10-7 zajmują 4 miejsce w konferencji wschodniej. Następnym rywalem ekipy z Indianapolis będą Charlotte Hornets. Przegrana z Indianą była 10. porażką podopiecznych Nicka Nurse’a. Raptors z bilansem 7-10 zajmują 10. miejsce na Wschodzie. Kolejnym przeciwnikiem Kanadyjczyków będą Milwaukee Bucks.
Autor: Mateusz Malinowski
ORLANDO MAGIC – CHARLOTTE HORNETS 117:108
- Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy już w pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 15 punktów. Magic przebudzili się jednak jeszcze przed przerwą i po dwóch odsłonach wygrywali różnicą jednego „oczka” (55:54).
- Kluczowa dla końcowego rezultatu okazała się trzecia odsłona. Gospodarze wypracowali sobie wówczas 20-punktową przewagę, której nie oddali już do końcowej syreny.
- Liderem ekipy z Orlando był dziś Nikola Vucevic, zdobywca 28 punktów, 12 zbiórek i 7 asyst. Bliski triple-double był również Aaron Gordon (12 punktów, 11 zbiórek, 7 asyst). Debiuntat Cole Anthony rzucił z kolei 21 „oczek” (rekord kariery).
- W szeregach Hornets prym wiedli Gordon Hayward i Terry Rozier III. Obaj zdobyli po 24 punkty. Devonte’ Graham dorzucił 21 punktów.
BROOKLYN NETS – MIAMI HEAT 98:85
- Podopieczni Steve’a Nasha od samego początku spotkania mieli poważne problemy ze skutecznością w ataku. Po pierwszej kwarcie gracze Nets zdobyli zaledwie 15 punktów, przegrywając w tej części spotkania sześcioma punktami (21:15). Sytuacja nie poprawiła się w drugiej kwarcie i po pierwszych 24 minutach goście z Miami prowadzili czteroma punktami (45:41).
- Sytuacja na korzyść faworyzowanych nowojorczyków zmieniła się dopiero w czwartej kwarcie. Po trójce Hardena na 4:59 przed końcem spotkania (80:84), gracze Nets stopniowo zaczęli odskakiwać, kontrolując wydarzenia na parkiecie.
- Double-double (20 punktów i 13 zbiórek) zanotował Kevin Durant. Niepokojąco wyglądała jednak skuteczność największej gwiazdy Brooklyn Nets. KD trafił zaledwie 6 z 21 rzutów z gry (29%), w tym 3 3 z 12 rzutów za trzy punkty (25%). Dużo skuteczniej wypadł James Harden, który zdobył 20 punktów, trafiając 7 z 10 rzutów z gry. Obrońca Nets miał też 8 asyst. 16 punktów i 8 zbiórek zapisał na swoje konto Kyrie Irving.
- Po stronie Heat kolejne świetne spotkanie rozegrał Bam Adebayo, notując double-double (26 punktów i 10 zbiórek). Środkowy Heat zagrał na bardzo dobrej skuteczności z gry (10/19, 53%) i miał też 5 asyst. Drugi najlepszy wynik punktowy osiągnął Goran Dragić, zdobywając 21 punktów 6 zbiórek i 5 asyst. Słoweniec zagrał na znakomitej skuteczności z gry (7/13 z gry, 54%), trafiając 6-krotnie zza łuku. Zawiedli natomiast bardzo ważni gracze w rotacji Erika Spoelstry. Duncan Robinson trafił zaledwie jeden z 10 rzutów za trzy punkty, a skuteczność Kendricka Nunna również pozostawiała wiele do życzenia 5/17 (29%).
- Dla Nets było to 11. zwycięstwo w sezonie (bilans 11-8). Podopieczni Steve’a Nasha zajmują 5. miejsce w konferencji wschodniej. Dla Heat była to trzecia porażka z rzędu. Ekipa z Florydy z bilansem 6-10 zajmuje 13. miejsce na Wschodzie.
Autor: Mateusz Malinowski
CLEVELAND CAVALIERS – LOS ANGELES LAKERS 108:115
- Cavaliers podeszli do tego spotkania po serii trzech zwycięstw z rzędu, ale to Lakers byli dziś zdecydowanym faworytem. Podopieczni Franka Vogela rozpoczęli pojedynek z wysokiego „C”, a do przerwy prowadzili 65:58.
- W czwartej kwarcie gospodarze zdołali objąć skromne prowadzenie (98:97). Wyższy bieg wrzucił wówczas LeBron James, który trafiał rzut za rzutem. 36-latek był nie do zatrzymania i zakończył mecz z dorobkiem 46 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst (19/26 z gry, 7/11 za trzy). Lakers ponownie odskoczyli z wynikiem i utrzymali prowadzenie do końcowej syreny.
- Anthony Davis zanotował dziś kolejne double-double, tym razem w postaci 17 punktów i 10 zbiórek. Po 10 „oczek” dorzucili Dennis Schroder i Kentavious Caldwell-Pope. 15 punktów i 6 zbiórek z ławki dołożył Montrezl Harrell.
- Po stronie Cavaliers kolejnym efektownym double-double popisał się Andre Drummond. Środkowy Cleveland zdobył 25 punktów i zebrał 17 piłek. Cedi Osman dorzucił 20 punktów, a Collin Sexton 17.
- Tym samym Lakers umacniają się na pierwszej pozycji w konferencji zachodniej, a także poprawiają perfekcyjny jak dotąd bilans spotkań wyjazdowych (10-0).
MEMPHIS GRIZZLIES – SACRAMENTO KINGS – PRZEŁOŻONY
DALLAS MAVERICKS – DENVER NUGGETS 113:117
- Napędzeni trzema z rzędu zwycięstwami Nuggets lepiej rozpoczęli to spotkanie i w drugiej kwarcie prowadzili różnicą 13 „oczek”. Świetnie prezentował się dziś wchodzący z ławki Michael Porter Jr. 22-latek zdobył 30 punktów i 8 zbiórek, do czego dorzucił również 6 trafień zza łuku.
- Po przerwie podopieczni Ricka Carlisle’a zdołali zniwelować straty, a wszystko sprowadziło się do czwartej kwarty. Na około minutę przed końcową syreną Mavericks przegrywali różnicą jedynie czterech punktów (107:111). Kristaps Porzingis (16 pkt, 6/18 z gry, 1/8 zza łuku) stracił jednak piłkę, a po chwili zza łuku trafił Porter Jr, przypieczętowując tym samym zwycięstwo Nuggets. Dallas zdołali co prawda jeszcze odpowiedzieć, ale Denver nie dali odebrać sobie zwycięstwa na ostatniej prostej.
- Pomimo porażki triple-double w postaci 35 punktów, 16 asyst i 11 zbiórek zanotował dziś Luka Doncić. 21-latek trafił 11 z 23 rzutów z gry i 3 na 8 zza łuku. Po drugiej stronie double-double wywalczył Nikola Jokić (20 punktów, 10 zbiórek).
- Dla Mavericks jest to już piąta porażka na przełomie siedmiu ostatnich spotkań. Nuggets z kolei notują czwarte z rzędu zwycięstwo i wspinają się w tabeli konferencji zachodniej.
CHICAGO BULLS – BOSTON CELTICS 103:119
- Podopieczni Brada Stevensa bez żadnych problemów pokonali ekipę Chicago Bulls, kontrolując wydarzenia na parkiecie już w pierwszej połowie tego spotkania. Celtics wygrali wszystkie cztery kwarty, a w całym spotkaniu pokonali rywali 16 punktami (119:103). Trener gospodarzy po raz kolejny dał szansę gry zawodnikom głębokich rezerw.
- Mimo powrotu do gry Jaysona Taytuma, najskuteczniejszym graczem Celtics po raz kolejny został Jaylen Brown. Tym razem skrzydłowy Bostonu zdobył 26 punktów (10 na 21 z gry, 48%) i 5 zbiórek. Dwa oczka mniej zanotował powracający po dłuższej przerwie, Jayson Tatum. 19 punktów dołożył Daniel Theis, a double-double (13 punktów i 11 asyst) zapisał na swoje konto Marcus Smart.
- Najskuteczniejszym graczem Bulls został Zach LaVine, autor 30 punktów (11/19 z gry, 58%, w tym 6/10 zza łuku) i 6 zbiórek. Lider Byków miał też 6 strat. 18 oczek (7/12 z gry, 58%) i 6 zbiórek dołożył Lauri Markkanen. Bardzo bliski zanotowania triple-double był Thaddeus Young, który zdobył 16 punktów (8/11 z gry, 73%), 9 zbiórek i asyst.
- Dla Celtics było to 10. zwycięstwo w sezonie. Z bilansem 10-6 zajmują 3. miejsce w konferencji wschodniej. Przegrana z Bostonem była drugą z rzędu porażką podopiecznych Billy’ego Donovana. Bulls z bilansem 7-10 zajmują 13. lokatę na Wschodzie.
Autor: Mateusz Malinowski
NEW ORLEANS PELICANS – SAN ANTONIO SPURS – PRZEŁOŻONY
GOLDEN STATE WARRIORS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 130:108
- Początek meczu od razu sugerował, że będzie to zdecydowanie jednostronny pojedynek. Warriors bardzo szybko odskoczyli z wynikiem i jeszcze przed przerwą prowadzili nawet 19 punktami.
- Najlepszym punktującym w ekipie Steve’a Kerra był dziś Stephen Curry, autor 36 punktów (7/12 zza łuku). Swoje dorzucili również Andrew Wiggins (23 pkt) i Kelly Oubre Jr. (14 pkt). Wchodzący z ławki debiutant James Wiseman zdobył 13 punktów.
- W czwartej „ćwiartce” Timberwolves zdołali zniwelować stratę do 7 punktów. Pod nieobecność Karla-Anthony’ego Townsa i D’Angelo Russella prym w ekipie Minnesoty wiódł Malik Beasley. 24-latek zdobył dziś 30 punktów i 7 zbiórek, a po 15 „oczek” z ławki dorzucili Anthony Edwards i Jordan McLaughlin.
- Double-double w postaci 11 punktów i 10 zbiórek zdobył Nez Reid. To głównie dzięki 21-latkowi Wolves skromnie wygrali walkę na tablicach (47-46).
- Warriors do samego końca zachowali jednak zimną krew i pomimo drobnych problemów ponownie wypracowali sobie wysoką przewagę. Tym samym „Wojownicy” wracają na zwycięską ścieżkę po dwóch z rzędu porażkach, z kolei Minnesota w dalszym ciągu okupuje ostatnią pozycję na zachodzie.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – OKLAHOMA CITY THUNDER 122:125
- Thunder zaskoczyli Blazers i już w pierwszej kwarcie objęli 17-punktowe prowadzenie. Gospodarze odpowiedzieli serią 17:2 i choć Oklahoma ponownie zdołała odskoczyć z wynikiem, to przewaga nie była już tak bardzo widoczna.
- Od początku dobrze spisywał się wchodzący z ławki Mike Muscala, autor 23 punktów. Świetny mecz rozegrał również Shai Gilgeous-Alexander (24 punkty, 6 asyst, 9 zbiórek, 3/4 za trzy). Cenne punkty dostarczył również Darius Bazley (19 pkt, 3/6 zza łuku).
- Portland w dalszym ciągu musieli radzić sobie bez C.J. McColluma. Damian Lillard miał dziś problemy ze skutecznością i zdobył 26 punktów, trafiając 8 z 23 rzutów z gry. Rozgrywający dorzucił do tego 10 asyst. Anfernee Simmons również zdobył 26 punktów, a Gary Trent Jr. i Carmelo Anthony (9/21 z gry, 1/4 zza łuku) dorzucili po 22.
- Na wyróżnienie zasłużył także Enes Kanter. Środkowy Blazers zdobył 13 punktów i zebrał aż 22 piłki, w tym 7 pod atakowanym koszem. To głównie dzięki jego postawie Portland wygrali walkę na tablicach (49-43).
- O końcowym rezultacie zadecydował przebieg czwartej kwarty. Na nieco ponad 20 sekund przed syreną Oklahoma prowadziła 123:117. Sędziowie odgwizdali wówczas faul na Lillardzie podczas rzutu za trzy, ale po „challengu” ze strony szkoleniowca Thunder, Marka Daigneaulta arbiter zmienił decyzję. Lillard zdołał jeszcze dwukrotnie trafić, ale Blazers zabrakło czasu na doprowadzenie do remisu.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: To tam powinien trafić Jimmy Butler? Intrygujący kierunek
- NBA: Wsadził nad Giannisem! Ale ten się zemścił!
- NBA: Poważne osłabienie Toronto Raptors. Kilka tygodni przerwy jednego z liderów!
- NBA: Jak wyglądają relacje pomiędzy Greenem a Durantem. Gracz Warriors komentuje
- NBA: Przełom w sprawie Kawhiego Leonarda?
- NBA: Do niedawna opuszczał wiele meczów. Teraz jest okazem zdrowia!
- NBA: Liga zrobiła nową wersję jednej z najlepszych reklam w historii
- Wyniki NBA: 39 punktów Shaia, Mavs odpadają z NBA Cup! Bucks z awansem
- NBA: Utah Jazz zadecydowali w sprawie przyszłości Walkera Kesslera
- Kosz w TV (11.12 – 17.12)