Za nami kolejne rozstrzygnięcia w pierwszej rundzie tegorocznych play-offów. Indiana Pacers potrzebowali aż dogrywki, efektownego powrotu i zwycięskiego rzutu Tyrese’a Haliburtona tuż przed końcową syreną, by wyeliminować osłabionych Milwaukee Bucks. Pomimo porażki świetne zawody rozegrał Giannis Antetokounmpo, ale jego triple-double nie odwróciło losów rywalizacji. Emocji nie zabrakło też w Madison Square Garden, gdzie Detroit Pistons pokonali NY Knicks i przedłużyli tym samym swoje szansę na awans do kolejnego etapu. Zdecydowanie mniej emocji było w Bostonie, gdzie po trzeciej kwarcie losy pojedynku były już rozstrzygnięte, a Celtics wyeliminowali ostatecznie Orlando Magic. Na zakończenie zmagań tej nocy Denver Nuggets ograli LA Clippers i są już tylko o jedno zwycięstwo od gry w drugiej rundzie.



Indiana Pacers – Milwaukee Bucks 119:118 [po dogrywce] (4-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Poważna kontuzja Damiana Lillarda sprawiła, że znakomita większość skreśliła już wcześniej radzących sobie kiepsko Milwaukee Bucks jeszcze przed rozegraniem tego spotkania. Tymczasem podopieczni Doca Riversa kapitalnie weszli w to spotkanie, wykorzystując 63,2% swoich rzutów z gry i 57,1% prób zza łuku. Indiana Pacers kompletnie nie radzili sobie z kolei w egzekucji swoich ataków (4/17 z gry, 1/8 za trzy), przez co po pierwszej kwarcie znacznie przegrywali (13:30).
  • W drugiej odsłonie gospodarze byli w stanie ograniczyć ofensywę rywala do 17 oczek i rozpocząć tym samym proces odrabiania strat. Cenne trafienia za trzy zaliczył Aaron Nesmith, swoje dołożyli Tyrese Haliburton i Myles Turner, dzięki czemu do przerwy strata Pacers wynosiła już tylko sześć punktów (41:47).
  • Po przerwie Bucks zdołali się przebudzić, ale mimo to nie byli w stanie przejąć inicjatywy. Gracze z Indianapolis znów byli zdecydowanie bardziej skuteczni (61,1% do 37,5%), a wynik przez całą trzecią kwartę oscylował w granicach remisu (75:75).
  • Decydująca miała okazać się ostatnia część gry. Na 53 sekundy przed końcową syreną Giannis Antetokounmpo wyprowadził Milwaukee na czteropunktowe prowadzenie (99:103). Najpierw Haliburton odpowiedział dwoma osobistymi, a po pudle Kevina Portera Jr’a. trafił jeszcze z gry i doprowadził tym samym do dogrywki.
  • W dogrywce początkowo wiele wskazywało na Bucks, co miało przełożenie na wynik. Przy 40 sekundach na zegarze przyjezdni mieli siedem punktów zaliczki. Najpierw zza łuku odpowiedział jednak Nembhard, następnie akcję 2+1 dołożył Haliburton, a kiedy goście zmarnowali kolejny ze swoich ataków, to raz jeszcze wziął na siebie odpowiedzialność. W ostatnim ataku Tyrese minął Giannisa, zaatakował kosz i tuż przed końcową syreną wyprowadził Pacers na prowadzenie, co przesądziło o losach zarówno tego meczu, jak i całej serii.
  • Bohaterem pojedynku został zatem Tyrese Haliburton, autor 26 punktów, dziewięciu asyst, pięciu zbiórek, trzech przechwytów i trzech bloków. Myles Turner dorzucił 21 oczek i dziewięć zebranych piłek, z kolei double-double w postaci 19 punktów i 12 zbiórek popisał się Aaron Nesmith.
  • Po drugiej stronie dwoił się i troił Giannis Antetokounmpo, autor potrójnej zdobyczy (30 punktów, 20 zbiórek, 13 asyst). Świetny występ zaliczył też Gary Trent Jr., który zapisał na swoim koncie aż 33 oczka (8/17 za trzy). Wchodzący z ławki Kyle Kuzma zagrał tylko 13 minut i zdobył pięć punktów.
  • Warto zwrócić uwagę na sytuację, która miała miejsce tuż po zakończeniu spotkania. Ojciec Tyrese’a Haliburtona był wyjątkowo aktywny za linią końcową, a po meczu rozpoczął swoją celebrację kilka kroków przed Giannisem Antetokounmpo. Chwilę później wyprowadzony z równowagi Grek stanął z nim twarzą w twarz.
  • Giannis wyjaśnił całą sytuację na pomeczowej konferencji prasowej. — Jedna rzecz, którą powiem, jest to, że wierzę w bycie pokornym po zwycięstwie. Wiele ludzie powie, że kiedy wygrywasz, musisz mówić różne g***o, masz zielone światło, by okazywać innym brak szacunku. Nie zgadzam się z tym — mówił Giannis, którego wypowiedź trwała kilka minut. Tyrese Haliburton również nie pochwalił zachowania swojego ojca.

New York Knicks – Detroit Pistons 103:106 (3-2)

Statystyki na PROBASKET

  • Detroit Pistons znaleźli się na skraju eliminacji i jeżeli chcieli zachować szansę na awans i rozegrać kolejny mecz przed własną publicznością, to tej nocy musieli znaleźć sposób, by zaskoczyć New York Knicks. Pierwsza połowa pojedynku była niezwykle wyrównana i żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy. Obie ekipy miały spore problemy ze skutecznością, trafiając około 40% z gry i 25% zza łuku. Wyróżniali się przede wszystkim OG Anunoby i Karl-Anthony Towns, a także Tobias Harris i Ausar Thompson (50:49).
  • W trzeciej kwarcie wciąż nie przebudził się Cade Cunningham, który do przerwy miał na swoim koncie zaledwie cztery oczka (2/8 z gry), po czym w kolejnej części dorzucił tylko jedno trafienie z gry. Na wysokości zadania stanął jednak wspomniany Thompson. Pistons nie zdołali w pełni wykorzystać problemów Knicks, ale objęli przynajmniej prowadzenie (74:77).
  • Wszystko miało ostatecznie sprowadzić się do ostatnich minut. Na 27 sekund przed ostatnią syreną Ausar podwyższył prowadzenie Pistons aż do sześciu oczek (97:103). Wydawało się, że losy spotkania mogą być już przesądzone, ale Mikal Bridges potrzebował jedynie dwóch sekund, by przy kolejnym posiadaniu trafić zza łuku i znów narzucić ogromną presję na swojego rywala.
  • W kolejnym ataku faulowany był Dennis Schroder. Rozgrywający wykorzystał jednak tylko jeden rzut osobisty, więc kiedy przy siedmiu sekundach na zegarze kolejną trójkę dorzucił OG Anunoby, sytuacja zrobiła się naprawdę gorąca (103:104). Na linii rzutów wolnych stanął następnie Cade Cunningham, który zachował zimną krew i wyegzekwował obie próby. Kolejne trafienie za trzy mogło doprowadzić do dogrywki, ale goście przytomnie faulowali Milesa McBride’a, przez co ten musiał rzucać osobiste. W ten sposób Knicks nie zdołali już nawet oddać rzutu zza linii 7,24m.
  • — Nie jestem zaskoczony. To jest właśnie osobowość i charakter tego zespołu. Zawsze pokazywali, że właśnie tacy są i tego się od nich dziś spodziewaliśmy — mówił o solidnej postawie swoich podopiecznych trener J.B. Bickerstaff.  
  • Pomimo problemów ze skutecznością Cade Cunnigham skompletował ostatecznie 24 punkty, osiem zbiórek i osiem asyst (6/17 z gry). Ausar Thompson dorzucił 22 oczka, z kolei Jalen Duren był o krok od double-double (9 punktów, 14 zbiórek, 6 asyst).
  • Po stronie Knicks żaden z zawodników nie przekroczył bariery 20 oczek. Najwięcej skompletował OG Anunoby, autor 19 punktów i ośmiu zbiórek. Podwójną zdobyczą błysnął Karl-Anthony Towns (17 punktów, 11 zbiórek; 5/14 z gry). Pod względem skuteczności zawiódł też Jalen Brunson (16 punktów, 7 asyst; 4/16 z gry).

Boston Celtics – Orlando Magic 120:89 (4-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Mecz, który minionej nocy dostarczył nam najmniejszą dawkę emocji. Boston Celtics byli zdecydowanym faworytem tego pojedynku i mogli zamknąć serię przed własną publicznością w pięciu meczach, ale fantastyczna trzecia kwarta w wykonaniu podopiecznych Joe Mazzulli pozbawiła nas wyrównanej walki w ostatnich minutach.
  • Do przerwy sytuacja Orlando Magic nie była jeszcze przesądzona. Świetnie radził sobie Franz Wagner, który miał wówczas na swoim koncie 17 oczek i napędzał on ofensywne działania przyjezdnych. Zgubna dla gości okazała się jednak trzecia odsłona, w której trafili oni tylko 6 z 22 rzutów z gry, w tym fatalne 0/11 za trzy. Celtowie odpowiedzieli aż 64,7% z gry i 62,5% zza łuku, wygrali tę część 36:13 i objęli prowadzenie 83:62.
  • W ostatniej części Magic nie mieli nawet szansy na rozpoczęcie procesu odrabiania strat, bo Celtowie znajdowali odpowiedź na każde z ich trafień i w dodatku to oni powiększali swoją przewagę. Ostatecznie gospodarze wygrali tę część 37:27, a cały mecz różnicą 31 oczek.
  • Prym w ekipie Bostonu wiódł tej nocy Jayson Tatum, autor 35 punktów, 10 asyst i ośmiu zbiórek. Wspierał go przede wszystkim Jaylen Brown, który dorzucił 23 oczka. Dwucyfrowe zdobycze zapisali na swoim koncie również rezerwowi Sam Hauser i Payton Pritchard (po 10 punktów).
  • Po drugiej stronie zabrakło nieco Paolo Banchero, który w końcowym rozrachunku odnotował 19 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst (6/15 z gry). Franz Wagner skompletował 25 oczek, a Wendell Carter Jr. dorzucił double-double w postaci 12 punktów i 10 zbiórek.

Denver Nuggets – Los Angeles Clippers 131:115 (3-2)

Statystyki na PROBASKET

  • To jedyna seria tych play-offów, której dotychczasowy wynik był remisowy. Piąte spotkanie było zatem kluczowe, bo przy stanie 2-2 stawia ono jeden z zespołów zaledwie o krok od kolejnego etapu i pozwala na wpadkę w kolejnej rywalizacji. Od początku gry to Denver Nuggets byli stroną przeważającą, co po trafieniach Aarona Gordona i Jamala Murraya szybko przerodziło się w dwucyfrowe prowadzenie (17:6).
  • Przebudził się w końcu James Harden, który zaczął odpowiadać przy pomocy m.in. Derricka Jonesa Jr’a, ale cały czas to gospodarze utrzymywali prowadzenie różnicą kilku posiadań. Kluczową zmianę dał również Russell Westbrook i to po jego trafieniach Nuggets wrócili do dwucyfrowej przewagi (35:23).
  • W drugiej odsłonie Los Angeles Clippers wyglądali już zdecydowanie lepiej. W pewnym momencie przyjezdni z Miasta Aniołów zdołali nawet zbliżyć się na sześć oczek, ale ostatecznie do szatni musieli schodzić z ośmiopunktową stratą (67:59). Dyspozycja Ivicy Zubaca czy Bogdana Bogdanovicia dawała jednak nadzieję na nieco bardziej udaną drugą połowę.
  • Po kilku minutach rywalizacji w trzeciej kwarcie wydawało się, że podopieczni Tyronna Lue są w stanie nawiązać kontakt z rywalem i powalczyć o pozytywny rezultat w ostatniej odsłonie. Ich plany pokrzyżowały jednak trzy kolejne trafienia za trzy Murraya, Russella Westbrooka oraz Christiana Brauna, po których przewaga Nuggets z ośmiu punktów wzrosła do 16 (99:83).
  • Denver lepiej weszli również w czwartą część, gdzie po serii trafień Michaela Portera Jr’a. i ponownie Murraya ich przewaga wzrosła nawet do 22 oczek. Gospodarze spuścili jednak z tonu i po chwili nieuwagi pozwolili LAC ponownie zbliżyć się z wynikiem, tym razem za sprawą serii punktowej Hardena, Zubaca i Kawhia Leonarda (116:107). Brakowało przede wszystkim Jokicia, który do tamtego momentu nie oddał ani jednego rzutu w czwartej kwarcie, ale na wysokości zdania stanął Jamal Murray, który znów powiększył różnicę (121:107). Kiedy trójkę dorzucił jeszcze Aaron Gordon, losy spotkania były już w dużej mierze rozstrzygnięte.
  • Świetny występ zaliczył Jamal Murray, autor 43 punktów, siedmiu asyst, pięciu zbiórek i trzech przechwytów. Skromne triple-double w postaci 13 punktów, 12 asyst i 10 zbiórek odnotował Nikola Jokić. Świetnie spisali się również Aaron Gordon (23 punkty) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Russell Westbrook (21 punktów; 3/6 za trzy).
  • Po drugiej stronie z dobrej strony zaprezentowali się Ivica Zubac (27 punktów, 5 zbiórek) oraz Kawhi Leonard, który otarł się o triple-double (20 punktów, 11 asyst, 9 zbiórek, 2 bloki). James Harden dorzucił 11 oczek, osiem zbiórek i pięć asyst, ale nie mógł tej nocy się wstrzelić (3/9 z gry).

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    17 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments