Golden State Warriors musieli sobie radzić poprzedniej nocy bez Stephena Curry’ego, dlatego obowiązki pierwszej opcji w ataku przejął Andrew Wiggins i była to słuszna decyzja. W Denver z kolei Nuggets potrzebowali dwóch wielkich rzutów Jamala Murraya, by odprawić z kwitkiem Chicago Bulls. Dość niespodziewanie przegrali Brooklyn Nets, na których Orlando Magic przerwali serię porażek. Donovan Mitchell wygrał mecz dla Utah Jazz na linii rzutów wolnych, a C.J. McCollum zaprezentował znakomitą formę w trzecim meczu po powrocie.
BOSTON CELTICS – SACRAMENTO KINGS 96:107
- Boston Celtics ponownie w tarapatach. Poprzedniej nocy przegrali z Sacramento Kings i po raz pierwszy od 2007 roku zespół ze stolicy Kalifornii pokonał Celtów w obu rozgrywanych przez ekipy spotkaniach sezonu regularnego. Dla ekipy z Bostonu to czwarta porażka w ostatnich pięciu meczach. Ponownie spadli poniżej 50% zwycięstw.
- Kluczowa dla losów meczu okazała się czwarta kwarta, w trakcie której Kings zatrzymali rywala na zaledwie 15 punktach. – Musisz być zaangażowany, by wygrywać mecze NBA. My w tym momencie nie jesteśmy – mówił trener Brad Stevens, którego posada dość niespodziewanie stała się przedmiotem wielu rozmów. Celtics udało się w tym meczu wrócić z -15 i objąć w czwartej kwarcie prowadzenie.
- W końcówce jednak znakomicie grał Richaun Holmes, który wydatnie przyczynił się do odzyskania przez Kings przewagi pracą w obronie i blisko obręczy. Skończył mecz z dorobkiem 25 punktów, 11 zbiórek, 2 przechwytów i 3 asyst. Kolejnych 29 oczek i 5 asyst De’Aarona Foxa. Po stronie ekipy z Bostonu 19 punktów i 11 zbiórek Jaylena Browna. Zaledwie 15 oczek Jaysona Tatuma, który przyzwyczaił nas do wyższego standardu.
CLEVELAND CAVALIERS – SAN ANTONIO SPURS 110:116
MIAMI HEAT – INDIANA PACERS 110:137
- Po zaciętej pierwszej kwarcie spodziewaliśmy się po tym meczu znacznie więcej, ale w drugiej to Indiana Pacers wrzuciła wyższy bieg, a Miami Heat zostali na tym samym, w konsekwencji tracąc z rywalem kontakt. Goście nie mieli litości i wygrali wszystkie cztery kwarty budując 27-punktowe prowadzenie, z którym zakończyli granie.
- To wyraźnie nie był dzień podopiecznych trenera Erika Spoelstry. Gra Heat nie funkcjonowała ani w ataku, ani w obronie i zapewne na Florydzie będą chcieli jak najszybciej o tym, co się wydarzyło zapomnieć. Za to Pacers grali jak z nut – bardzo dobrze egzekwując swoje założenia w ofensywie i kontrolując przeciwnika szczelną defensywą.
- 27 punktów, 3 zbiórki i 4 asysty lidera obwodu, czyli Malcolma Brogdona. 13 oczek, 15 zbiórek i 4 asysty zapewnił od siebie Domantas Sabonis. Jednak największą sensacją było 15 asyst z ławki T.J.-a McConnella. Pacers w całym meczu trafiali 58% z gry. W obozie Heat 20 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst Bama Adebayo i 17 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty Jimmy’ego Butlera.
BROOKLYN NETS – ORLANDO MAGIC 113:121
- Bez wątpienia największa niespodzianka z meczów rozgrywanych poprzedniej nocy. Orlando Magic przegrali dziewięć poprzednich spotkań, więc Brooklyn Nets byli niekwestionowanym faworytem tego meczu. Jednak powrót do domu dobrze zawodnikom Steve’a Clifforda zrobił, bo zanotowali strzelecko najlepszą noc w sezonie, co wyraźnie wybiło rywala z rytmu.
- W całym meczu Magic trafiali 51,2 FG% i oddali 21 skutecznych rzutów za trzy. Poprzednie starcie przegrali jednym punktem po zepsutym pick-and-rollu z New York Knicks, dlatego potrzebowali się odkuć. Przy okazji zatrzymali sześciomeczową serię zwycięstw Nets. Magic prowadzili 103:84 na starcie finałowych 12 minut. Nets zmniejszyli straty runem 16:1. Było już 100:104, ale to wszystko, na co gracze Magic pozwolili.
- Poza swoim naturalnym rytmem był James Harden, który zanotował 19 punktów i trafił tylko 2/8 za trzy. Wózek próbował ciągnąć Kyrie Irving zdobywając 43 oczka, 6 zbiórek i 4 asysty, ale tylko 7 punktów rozgrywającego w finałowej kwarcie. W obozie Magic najlepszym graczem był Aaron Gordon. Zdobył 38 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Kolejnych 31 oczek i 6/8 za trzy Evana Fourniera. Swoje dołożył również Nikola Vucević z 22 punktami, 14 zbiórkami i 8 asystami.
TORONTO RAPTORS – UTAH JAZZ 112:115
- Jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów poprzedniej nocy. Utah Jazz chcieli się za wszelką cenę odkuć po ostatniej gorszej serii, ale Toronto Raptors wcale nie mieli zamiaru im zadania ułatwić. Ekipy przez całe spotkanie wymieniały się ciosami i żadna nie zbudowała przewagi, z którą bezpiecznie weszłaby w ostatnie fragmenty spotkania.
- Różnicę zrobił fakt, że Donovan Mitchell stawał na linii rzutów wolnych częściej niż cała drużyna z Toronto. Lider Jazz zdobył w ostatnie półtorej minuty meczu osiem punktów trafiając 4/5 z linii rzutów wolnych i w ten sposób stworzył dla swojego zespołu przewagę. W całym spotkaniu był 15/16 z linii wolnych, a Raptors 11/14 jako zespół. – Dla mnie wymuszanie fauli jest bardzo ważne. Musisz wiedzieć, jak to robić – przyznał Mitchell.
- Pascal Siakam oddał ostatni rzut meczu, ale jego trójka na remis wypadła z obręczy. Raptors przegrali po raz siódmy z rzędu. Do gry dla ekipy Nicka Nurse’a wrócił OG Anunoby, więc zespół pierwszy raz od 5 miesięcy grał w pełnym składzie. Wspomniany Siakam zanotował 27 punktów, 5 zbiórek i 9 asyst, Raptors utrzymywała w grze skuteczność za trzy (21/44). Mitchell skończył z dorobkiem 31 oczek, 5 zbiórek i 6 asyst. Z ławki 19 oczek i 5/6 za trzy Joe Inglesa.
HOUSTON ROCKETS – DETROIT PISTONS 100:113
MEMPHIS GRIZZLIES – GOLDEN STATE WARRIORS 103:116
- Andrew Wiggins postanowił przejąć lejce pod nieobecność Stephena Curry’ego i poprowadził swoją drużynę do ważnego zwycięstwa w kontekście walki o play-offy zachodniej konferencji. Dla Golden State Warriors to trzecia wygrana w ostatnich czterech meczach. Zespół Steve’a Kerra cały czas szuka swojej regularności i nie jest łatwo, gdy ktoś co chwilę wypada z rotacji.
- W obozie ekipy z San Francisco zabrakło także Jamesa Wisemana i Ericha Paschalla, którzy zostali objęci protokołem COVID-19. Mimo to po pierwszej połowie Warriors zbudowali 19-punktowe prowadzenie i skutecznie go pilnowali. W trakcie drugich 24 minut goście z Memphis w zasadzie nie byli w stanie rywalowi zagrozić i ten dowiózł zwycięstwo do końca prezentując dobry styl.
- Wiggins dwoił się i troił i zapewne takiego trener Steve Kerr chciałby go oglądać każdej nocy. Kanadyjczyk zanotował 40 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty oraz 4 przechwyty. Z dobrej strony zaprezentował się Jordan Poole, który zastąpił Curry’ego i zanotował 25 oczek. Do tego 11 zbiórek i 13 asyst Draymonda Greena. Dla Grizz po 14 punktów zanotowali Ja Morant i Grayson Allen.
DENVER NUGGETS – CHICAGO BULLS 131:127 OT
- Jedyna dogrywka poprzedniej nocy. Chicago Bulls postawili Denver naprawdę trudne warunki, ale gdy Jamal Murray zdecydował się przejąć mecz w trakcie dodatkowych pięciu minut, podopiecznym Billy’ego Donovana zabrakło skutecznych odpowiedzi. To Murray doprowadził do dogrywki trafiając wielki rzut pod koniec czwartej kwarty i podobnie bolesny cios wyprowadził już w dogrywce trafiając kluczowe punkty dla swojego zespołu.
- Dla Denver Nuggets to ósma wygrana w ostatnich dziewięciu meczach. Ale jeszcze na 8 minut przed końcem czwartej kwarty przegrywali 89:103 po trafieniu Coby’ego White’a. Bulls mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, ale pozwolili się rywalowi zaskoczyć. Gdy Nuggets zeszli do -1, trener Donovan poprosił o czas i wylał swoją frustrację na zespół, który po raz kolejny marnował pracę całego meczu.
- Już w dogrywce, Nuggets przy 2-punktowym prowadzeniu zadali ostatni cios. Murray na 10 sekund przed końcem trafił punkty, które zabezpieczyły zwycięstwo jego zespołu. Bulls mogli mieć pretensje tylko do siebie. 32 punkty i 4 asysty Zacha LaVine’a. 22 oczka z ławki Otto Portera Jr’a. Po stronie gospodarzy 34 punkty, 15 zbiórek i 9 asyst Nikoli Jokicia oraz 34 oczka, 5 asyst i 4 przechwyty Murraya.
PHOENIX SUNS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 113:101
- To wcale nie była dla Phoenix Suns łatwa przeprawa. Po porażce przeciwko Minnesocie Timberwolves z poprzedniej nocy, podopieczni Monty’ego Williamsa wiedzieli, że nie mogą zlekceważyć talentu kryjącego się w rotacji Leśnych Wilków. W ostatnim meczu Anthony Edwards i Karl-Anthony Towns zaskoczyli obronę Suns zdobywając wspólnie 83 punkty.
- Tym razem ekipa z Arizony była przygotowana, mimo że w drugiej kwarcie straciła szkoleniowca, który został przez sędziów wyrzucony z parkietu za kłótnie. Zaraz po tym, gdy Williams opuścił ławkę, Suns zrobili run 17:2. Jednak Wolves odpowiedzieli na początku trzeciej kwarty zdobywając pierwszych 15 oczek. Gospodarze otrząsnęli się po tym uderzeniu i jeszcze przed finałowymi 12 minutami odzyskali prowadzenie (83:78).
- Run 11:3 na starcie czwartej części pozwolił Suns odłożyć mecz na półkę. Wolves nie mieli więcej argumentów. 24 punkty i 9 zbiórek KAT-a oraz 21 oczek, 5 zbiórek i 10 asyst Ricky’ego Rubio. Edwards w tym meczu tylko 4/18 z gry. Po stronie Suns 20 oczek i 9 asyst Chrisa Paula. Kolejnych 16 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty Devina Bookera oraz 17 oczek, 6 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty Mikala Bridgesa.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – DALLAS MAVERICKS 125:119
- W Oregonie wiedzieli, że C.J. McCollum będzie potrzebował chwili, by złapać odpowiedni rytm po długiej przerwie spowodowanej rehabilitacją, ale pewnie sami byli zaskoczeni, że już w meczu z Dallas Mavericks zrobił tak wielką różnicę. Razem z Damianem Lillardem poprowadzili Portland Trail Blazers do zwycięstwa nad Dallas Mavericks, których prowadził osamotniony w swoich staraniach Luka Doncić.
- W duecie Lillard – McCollum wszystko funkcjonowało jak należy, ale w duecie Doncić-Porzingis tylko ten pierwszy był gotów odpowiedzieć na wyzwanie rzucone przez liderów rywala. Kristaps Porzingis zanotował 11 punktów i pierwszy skuteczny rzut oddał pod koniec trzeciej kwarty. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy chwila grozy, bo Dame zderzył się z rywalem i potrzebował chwili, by upewnić się, że z jego kolanem wszystko w porządku. Na szczęście lider PTB kontynuował grę.
- Mavs w czwartej kwarcie prowadzili 8 punktami, ale po trójce Rodneya Hooda strata Blazers zmalała do 109:110. Run 9:0 gospodarzy pozwolił im przejąć kontrolę nad grą. Na 1:17 przed końcem McCollum przymierzył za trzy nad Porzingisem i było 118:112. Z tego się już Mavs nie podnieśli. 32 punkty, 4 zbiórki i 4 asysty C.J.-a. 31 oczek i 6 asyst Lillarda. Po stronie gości 38 punktów, 9 zbiórek i 9 asyst Doncicia. 25 oczek dołożył Tim Hardaway Jr.