Koszykarze z Houston wiedzieli, jak trudno będzie podnieść się z 1-3 wracają na własny parkiet. Mimo że w czwartej kwarcie przegrywali już 12 punktami, wrócili do gry i wyrwali mecz w Oakland, dzięki czemu doprowadzili w serii do remisu 2-2. W końcu dostaliśmy zacięty mecz finałów konferencji.
HOUSTON ROCKETS – GOLDEN STATE WARRIORS 95:92 (2-2)
– Mecz rozpoczął się tak, jakby był kontynuacja starcia nr 3. Golden State Warriors zrobili run 12:0, a Houston Rockets nie trafili do kosza przez blisko 5 minut. Mike D’Antoni musiał bardzo szybko interweniować. Pierwsze punkty zapewnił gościom James Harden wykorzystując kontratak. Gospodarze grali w tym meczu bez Andre Iguodali, który w poprzednich meczach serii odgrywał dla Steve’a Kerra kluczową rolę po obu stronach parkietu.
– Po pierwszej kwarcie Warriors prowadzili 28:19. Rockets zakończyli kwartę buzzer-beaterem Erica Gordona, gdy na zegarze pozostawało 0,4 sekundy. Goście w pierwszej połowie mieli spore problemy ze znalezieniem rytmu w swojej grze, ale po spektakularnym wsadzie w akcji 2+1 Hardena i 8 oczkach z rzędu lidera, goście zeszli do -2 (34:36). Pierwsze prowadzenie zapewnił Rox Chris Paul trafiając trójkę w kontrze na 2 minuty przed końcem drugiej kwarty.
– Końcówka pierwszych 24 minut należała do Rockets. Warriors zaskoczyła intensywność narzucona przez Jamesa Hardena w ataku. Gospodarzom uleciała cała koncentracja i łatwe punkty gości, w tym wielka trójka w kontrze CP3, zbudowały dla Rockets dwucyfrowe prowadzenie jeszcze przed przerwą. Ekipa Steve’a Kerra momentami była mocno niezdyscyplinowana, popełniając bardzo proste błędy w ataku. Ale to Mike D’Antoni musiał wziąć czas, gdy run 8:0, w tym dwie szalone trójki Curry’ego, pozwolił GSW już po przerwie wrócić na jednopunktowe prowadzenie.
– Warriors powrócili do koszykówki z pierwszej kwarty, zwłaszcza Curry, który pociągnął run swoimi trójkami. Rockets w czwartej kwarcie mieli 10 punktów do odrobienia (70:80). Pomocny okazał się run 9:0, który w 4 minuty ostatniej kwarty zredukował dla Rockets stratę do 3 oczek. To oznaczało pierwszą zaciętą końcówkę w tej serii i w finałach konferencji w ogóle. Rockets grali z nożem na gardle. Nie mogli sobie pozwolić na 1-3 po powrocie do Houston.
– Na dwie minuty przed końcem, Eric Gordon zapewnił swojej drużynie 5-punktową przewagę (94:89) trafiając wielką trójkę ze szczytu. Warriors dostali swoje szanse na doprowadzenie do remisu. Pudło Hardena na 11 sekund przed końcem przy stanie 94:92 dla gości, dało GSW kontrę, ale wykreowali jedynie trudny przez to niecelny rzut Klaya Thompsona. Jeszcze przed upływem czasu, Shaun Livingston faulował CP3, który trafił jedną z dwóch prób z linii, dając Warriors kolejną okazję. Na 0,5 sekundy przed końcem, Curry nie trafił trójki z rogu.
– Rockets zrobili to na czym bardzo im zależało. Udało im się wyrwać mecz w Oakland. Do zwycięstwa poprowadzili ich Harden (30 punktów z 26 rzutów) i Paul (27 punktów z 20 rzutów). Jednak równie wiele koledzy zawdzięczali Ericowi Gordonowi, który z ławki dołożył 14 punktów. Po stronie Warriors 28 punktów z 26 rzutów Curry’ego i 11 oczek, 14 zbiórek i 8 asyst Draymonda Greena. Mecz nr 5 na parkiecie Toyota Center.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET