Dzisiejsza noc w NBA dostarczyła fanom wielu emocji. Najpierw rozegrany został pierwszy mecz półfinałów konferencji, w którym Cleveland Cavaliers podjęli Indiana Pacers i ku zaskoczeniu wielu ulegli rywalom w pierwszym meczu. Chwilę później na Zachodzie miał miejsce ostatni mecz pierwszej rundy, w którym Golden State Warriors i Houston Rockets walczyli o awans do drugiej rundy play-offów, mierząc się w siódmym meczu. Zwycięsko z tego starcia wyszli Wojownicy, prowadzeni przez Stepha Curry’ego, na których w następnej rundzie czekają już Minnesota Timberwolves.



Cleveland Cavaliers – Indiana Pacers 112:121 (0-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Nie trzeba być wybitnym analitykiem sportowym, żeby zdawać sobie sprawę ze znaczenia pierwszego meczu w serii. Właśnie z tego powodu dzisiejsza spotkanie było tak istotne: Cleveland Cavaliers już na wstępie mieli zamiar narzucić swoje warunki i zaznaczyć dominację, zaś Indiana Pacers chcieli wykorzystać nieobecność Dariusa Garlanda i odnieść niezwykle cenne zwycięstwo na wyjeździe.
  • Obie drużyny weszły w mecz z wysokiego „C”. Pacers w swoim stylu – szybkim ruchem piłki – stwarzali sobie sytuacje, które w tym fragmencie, bez większych problemów, zamieniali na punkty. Cavaliers najbardziej we znaki dawał się Pascal Siakam. W ekipie gospodarzy dobrze spisywał się Donovan Mitchell, lecz to drużyna z Indiany nieznacznie przeważała.
  • Gdy w połowie pierwszej odsłony na parkiecie pojawił się drugi garnitur zawodników gra jeszcze bardziej przyspieszyła. Początkowo zespół z Ohio na tym korzystał, jednak po chwili, dzięki świetnej postawie T.J. McConella, który napędzał grę Pacers, drużyna z Indiany odskoczyła na kilkupunktową przewagę, ostatecznie wygrywając ten fragment meczu 36:25. Kluczem do sukcesu była skuteczność, ponieważ zawodnicy przyjezdnej ekipy trafili 14/21 prób z gry, w tym 6/9 zza łuku.
  • Od początku drugiej kwarty rezerwowi Pacers starali się utrzymać szybkie tempo konsekwentnie punktując. Nie mogli znaleźć jednak recepty na bardzo dobrze spisującego się Evana Mobleya. Po przerwie na żądanie w Cavaliers wstąpiła nowa energia i prowadzeni przez Ty Jerome’a gospodarze zbliżyli się do rywali na kilka punktów.
  • Po stronie zespołu z Indiany przewagę starał się ratować, świetny w tym fragmencie, Andrew Nembhard, z kolei w drużynie Cavs zniwelować stratę próbował Mitchell. Gdy wydawało się, że ekipa z Cleveland zrówna się z rywalami, Pacers przebudzili się i ponownie odskoczyli, kończąc pierwszą połowę z wynikiem 64:58. Podobnie jak po pierwszej kwarcie, trudno doszukiwać się skomplikowanych przyczyn tego prowadzenia: zawodnicy z Indiany zwyczajnie trafiali więcej rzutów, również tych trzypunktowych.
  • Po powrocie na parkiet obie drużyny nieco zwolniły, jednak nie złożyły broni. Cavaliers zebrali kilka piłek w ataku i niesieni wsparciem trybun zdobywali kolejne punkty, jednak nie byli w stanie na dłużej zmniejszyć straty. Pacers byli zbyt skuteczni zza łuku, w czym swój udział miał m.in. Aaron Nesmith, który był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu w tym fragmencie. Cavs w grze utrzymywał duet Mitchell – Jarrett Allen. W pewnym momencie zawodników z Indianapolis dopadła niemoc strzelecka, którą gospodarze, prowadzeni właśnie przez Donovana Mitchella, wykorzystali i notując spektakularną serię objęli prowadzenie. 
  • Pacers w porę zdążyli się jednak otrząsnąć i ostatecznie, dzięki trójce Mylesa Turnera równo z syreną, zakończyli tę kwartę prowadząc (92:90). Od tego momentu mecz przybrał formę pojedynku, drużyny na zmianę punktowały. Przez dłuższą chwilę żadna nie była w stanie odskoczyć, udało się to dopiero Pacers na nieco ponad cztery i pół minuty do końca, za sprawą dwóch rzutów trzypunktowych w stylu Stepha Curry’ego, których autorem był Nembhard (110:104). Przyjezdni poczuli wiatr w żaglach i w przeciągu trzech minut doprowadzili do stanu 116:106, który zagwarantował im nieoczekiwane i niesamowicie istotne zwycięstwo.
  • Tym, co zadecydowało o sukcesie Pacers była fenomenalna skuteczność, w szczególności prób zza łuku. Drużyna z Indiany trafiła 19 z 36 rzutów trzypunktowych. Czynnik ten nabrał dodatkowej wagi, ponieważ Cavaliers mieli dziś spore problemy ze znalezieniem drogi do kosza (9/38 celnych prób za trzy punkty).
  • W zwycięskiej ekipie wyróżniły się głównie dwie postacie. Pierwszą z nich jest Andrew Nembhard, który zdobył 23  punkty i sześć asyst, trafiając 5/6 trójek i odnotowując najlepszy w zespole wskaźnik +/- (+21). Popis swoich umiejętności dał także Tyrese Haliburton, autor double-double (22 “oczka” i 13 asyst). Pascal Siakam dołożył solidne 17 punktów, osiem zbiórek i cztery asysty, lecz trafił tylko 6/15 prób. Aaron Nesmith również odnotował 17 “oczek”, w których zawierają się cztery trafione trójki. Warto dodać jeszcze, że podwójną zdobyczą pochwalić się może Myles Turner (13 punktów i 11 zbiórek), dołożył do nich trzy przechwyty i dwa bloki.
  • Po stronie Cavaliers oczywistym liderem był Donovan Mitchell, który uzbierał na swoim koncie 33 punkty, pięć zbiórek i cztery asysty. Gwiazdor trafił jednak tylko 13/30 rzutów i jedną z 11 prób trzypunktowych. Wspierał go Evan Mobley, autor podwójnej zdobyczy (20 “oczek” i 10 zbiórek). Kolejny raz bardzo cenne minuty z ławki rozegrał Ty Jerome, który odnotował 21 punktów i osiem asyst, co przełożyło się na najlepsze w zespole (+10). 

Houston Rockets – Golden State Warriors 89:103 (3-4)

Statystyki na PROBASKET

  • Przed spotkaniem trudno było wskazać jednoznacznego faworyta. Golden State Warriors mogli pochwalić się ogromnym doświadczeniem play-offowym i plejadą gwiazd, stworzonych właśnie na takie momenty. Z drugiej strony Houston Rockets mieli młodość, siłę i energię, tak niezbędną w walce o najwyższe cele.
  • W mecz z dużo większym impetem weszli Warriors. Szybko zdobyli kilka punktów, w czym duży udział miał Draymond Green. Prowadzeni przez Alperena Senguna Rockets błyskawicznie odpowiedzieli, lecz chwilę później swój moment miał Jimmy Butler i Wojownicy skutecznie odskoczyli na kilka punktów. 
  • Warto zaznaczyć, że już otwierająca odsłona była niezwykle wymagająca fizycznie. Zawodnicy obydwu drużyn mieli problemy z seryjnym zdobywaniem punktów, każda okazja była wymęczona, co tylko potęgowało wartość każdego trafionego rzutu. Takiego jak ten Jalena Greena:
  • Końcówka pierwszej kwarty i początek drugiej należał do Buddy’ego Hielda. Najpierw trafił niełatwą trójkę z rogu, chwilę później równo z syreną końcową drogę do kosza znalazł oddany przez niego rzut, który zapewnił Warrios czteropunktowe prowadzenie (23:19). Po przerwie uzbierał jeszcze kilka celnych trafień, które jeszcze powiększyły prowadzenie.
  • Omawiając ten fragment meczu trzeba wspomnieć o postawie Stepha Curry’ego, który nie zdobył żadnego punktu przez większość pierwszej połowy. Rockets skutecznie i na granicy przepisów odcinali go od piłki, a gdy rozgrywający oddawał rzuty były one dość trudne. Swoje pierwsze punkty zdobył oddając niesamowity rzut, niemalże z połowy. 
  • Wobec trudności lider Wojowników pełnił rolę rozdającego piłki, ale co ważniejsze jego boiskowa grawitacja jest tak silna, że koledzy z drużyny mieli otwarte pozycje rzutowe. Najlepiej uwidacznia to jego wskaźnik (+/-), który w pierwszej połowie wyniósł +16. Z niekrytego miejsca na obwodzie najbardziej skorzystał wspominany już Buddy Hield, który pierwszą połowę zakończył z 22 punktami, na skuteczności 6/7 zza łuku.
  • W międzyczasie Rockets podjęli próbę pogoni za rywalami, która do przerwy poskutkowała tylko wynikiem 39:51. W drużynie z Teksasu najlepiej prezentował się Amen Thompson, który popisał się m.in. takim zagraniem:
  • Po przerwie Warriors nie uzyskali płynność w zdobywaniu punktów, przez co Rakiety prowadzone przez Senguna i Thompsona konsekwentnie zmniejszały stratę. Zapobiegać temu próbował m.in. Curry, który zdobył kilka efektownych punktów. Na niecałe trzy minuty do końca trzeciej odsłony na tablicy widniał wynik 63:60 dla ekipy Steve’a Kerra, a widmo porażki krążyło nad graczami Wojowników. Dzięki świetnej postawie Draymonda i Butlera prowadzenie na koniec trzeciej odsłony, urosło nawet do ośmiu punktów (70:62).
  • W ostatniej kwarcie Rockets próbowali złapać kontakt z rywalami, co jednak skutecznie utrudniał im Steph Curry, który świetnie spisał się w tej odsłonie. Wyraźnie wsparł go Buddy Hield, którego cenne rzuty przypieczętowały awans Warriors do następnej rundy. W ekipie z Houston o korzystny rezultat starał sie VanVleet i Sengun, jednak brakło im „amunicji”, by konkurować ze Stephem i rozpędzonym Buddym. W związku z tym kolejny raz, tak jak w 2018 roku, musieli uznać wyższość Warriors i Curry’ego.
  • Golden State Warriors do zwycięstwa poprowadził Buddy Hield, który uzbierał dziś 33 punkty, trafiając 12 z 15 rzutów, w tym 8/10 zza łuku. Ważnym ogniwem Wojowników był również Jimmy Butler, autor 20 „oczek”, ośmiu zbiórek i siedmiu asyst. Solidnie spisał się także Draymond Green, który zanotował 16 punktów, zebrał sześć piłek i rozdał pięć asyst. Jak zawsze kluczowy dla przebiegu spotkania okazał się Stephen Curry. Gwiazdor zatrzymał się dziś na 22 „oczkach”, 10 zbiórkach i siedmiu asystach. Warto podkreślić jednak, że większość rzuconych dziś punktów uzbierał w ostatniej odsłonie, co tylko potwierdza, że Curry potrafi włączyć wyższy bieg, gdy jest to potrzebne.
  • Po stronie Rockets dobrze spisał się Amen Thompson, który zanotował 24 punkty i dziewięć zbiórek. Wspierał go Alperen Sengun, autor 21 „oczek”, 14 zbiórek i pięciu asyst. Solidne spotkanie ma za sobą również Fred VanVleet, którzy rzucił 17 punktów i zebrał siedem piłek.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    21 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments