Dzisiejszej nocy nie zabrakło emocji w NBA. Washington Wizards wygrali niespodziewanie z Pacers, a triple-double zaliczył Russell Westbrook. Kolejną porażkę w sezonie ponieśli gracze Celtics, co na pewno niepokoi ich fanów. Triple-double zaliczył również James Harden, który poprowadził do zwycięstwa Brooklyn Nets. W innych spotkaniach Mavericks pewnie pokonali OKC, Rockets znowu przegrali, tym razem z Grizzlies. W najlepiej zapowiadającym się starciu tego dnia Clippers zdominowali rywali z Milwaukee.
WASHINGTON WIZARDS – INDIANA PACERS 132:124
- Washington Wizards musieli sobie dziś radzić bez swojego lidera, Bradleya Beala. Jednak to nie przeszkodziło graczom Wizards w tym, aby pokonać rywali z Pacers, którzy aktualnie znajdują się na 9 miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej. Początek spotkania zapowiadał tak naprawdę całkowicie wyrównane spotkanie. Do końca trzeciej kwarty zespoły grali tak naprawdę punkt za punkt, więc dopiero ostatnia kwarta miała zadecydować o wyniku. Nie zaczęła się dobrze, ponieważ kontuzji doznał Daniel Gafford. Jednak w końcówce losy meczu wziął w swoje ręce nikt inny jak Russell Westbrook. Wizards zbudowali kilkopunktową przewagę, której nie już nie oddali.
- – Robi rzeczy, których nigdy nie widziałem – powiedział trener Wizards Scott Brooks o Westbrook, którego także wcześniej trenował w Oklahoma City. – Człowieku, on jest zwycięzcą. Walczy. Nie jest doskonały i wiele razy ludzie patrzą na rzeczy, których nie robi dobrze. Ale czasami zapominają o innych rzeczach, które wychodzą mu doskonale – podsumował. Russ pobił dziś rekord klubu jeśli chodzi o potrójne zdobycze w przeciągu jedynie 38 spotkań. Dziś na swoim koncie zgromadził 35 punktów, 14 zbiórek i aż 21 asyst.
- Rui Hachimura zdobył w tym spotkaniu 26 punktów i był drugim najpewniejszym zawodnikiem zespołu. Chandler Hutchinson rzucił nieco mniej, bo 18 „oczek”, lecz ma świadomość, że za tyle asyst od Russa będzie musiał mu się jakoś odwdzięczyć. – Russ sporo mi dziś asystował, więc zdecydowanie muszę załatwić mu jakąś kolację czy coś – powiedział Hutchinson. Źle wyglądała sytuacja z Danielem Gaffordem, który opuszczał mecz na wózku.
- Jeśli chodzi o drużynie Indiany Pacers, to najlepiej zdecydowanie zaprezentował się Domantas Sabonis, który również był bliski zdobycia triple-double. Ostatecznie zakończył to spotkanie z dorobkiem 35 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. 26 ”oczek” dołożył od siebie Malcolm Brogdom, lecz ani to nie pomogło dziś, by wygrać. Caris LeVert zakończył mecz z 8 punktami na koncie, lecz przez to, że był dziś bardzo nieskuteczny (3/14).
BOSTON CELTICS – NEW ORLEANS PELICANS 109:115
- Na hali TD Garden pojawili się kibice, oczywiście w ograniczonej ilości. Jednak nawet to nie pomogło Celtics w tym, aby powoli wrócić na zwycięską ścieżkę. W ostatnich spotkaniach grają mocno w kratkę, przez co systematycznie spadają w tabeli Konferencji Wschodniej. Aktualnie znajdują się na siódmej pozycji, lecz z taką formą, prognozy nie są obiecujące. Pelicans natomiast ostatnio złapali wiatr w żagle i teraz korzystając z dobrej formy Ingrama oraz Williamsona zdołali pokonać Celtics na ich własnym terenie.
- Po pierwszych dwóch kwartach to właśnie gracze New Orleans Pelicans byli na 8-punktowym prowadzeniu. W trzeciej odsłonie do uległo zmianie jedynie na moment, gdy Celtics wyszli na prowadzenie. Potem podopieczni Stana Van Gudny’ego momentalnie odrobili straty, a w ostatniej kwarcie prowadzili już 17 punktami. Udało im się przetrwać z tym wynikiem do końca, dzięki czemu zaliczyli swoją czwartą wygrana w ostatnich pięciu meczach.
- Najlepiej z drużyny Van Gundy’ego zaprezentowali się oczywiście Zion Williamson do spółki z Ingramem. Zdobyli kolejno 28 i 25 punktów. Ostatnio są w naprawdę znakomitej formie, z czego korzysta cały zespół. Nickeil Alexander-Walker skutecznie wspomagał swoich liderów, zdobywając 17 „oczek”. 15 ważnych punktów z ławki wniósł Josh Hart.
- W szeregach Boston Celtics zdecydowanie najskuteczniejszym graczem okazał się Jayson Tatum, który ostatecznie zdobył 34 punkty, do czego dołożył 9 zbiórek i 5 asyst. Kemba Walker rzucił 23 „oczka”, a 15 dołożył Marcus Smart, lecz w ostatnich minutach wyleciał z parkietu. W meczu zabrakło Jaylena Browna, który zmaga się z bólem biodra. Kolejna porażka Celtics nie napawa optymizmem fanów.
BROOKLYN NETS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 112:107
- Raczej nikt nie spodziewał się, że Timberwolves powalczą w tym meczu o zwycięstwo, lecz dosyć mocno zaskoczyli, walcząc do samego końca. W szeregach Nets do gry wrócił Kyrie Irving, który opuścił ostatnio trzy spotkania. Początek spotkania przebiegał pod dyktando Hardena i spółki, lecz nie było tak do samego końca gry. O ile pod koniec trzeciej kwarty prowadzili dziesięcioma punktami, tak na minutę do końca meczu Edwards zmniejszył stratę już tylko do jednego punktu. Gracze Timberwolves mieli szansę na doprowadzenie do remisu, lecz nieskutecznym rzutem popisał się Malik Beasly.
- Kolejne triple-double w tym sezonie zanotował James Harden, który złapał bardzo wysoką formę po przyjściu do Brooklyn Nets. Na pewno motywująco działają na niego ruchy transferowe wykonywane przez klub (ostatnio dołączyli Aldrige oraz Griffin). W tym spotkaniu zdobył ostatecznie 38 punktów, do czego dołożył 13 asyst oraz 11 zbiórek. 27 „oczek” zanotował wracający Kyrie Irving. Mimo tak dobrej formy obu zawodników, fani Nets do samego końca musieli drżeć o wynik tego spotkania.
- Wszystko za sprawą bardzo dobrego występu Karla-Anthony’ego Townsa. Zakończył to spotkanie z dorobkiem 31 punktów, dokładając do tego jeszcze 12 zbiórek. Kolejny dobry mecz na swoim koncie zanotował Anthony Edwards, który zdobył dziś 23 punkty oraz 10 razy zbierał piłkę spod kosza. Zaliczył również bardzo ważny przechwyt w końcówce, lecz ostatecznie gracze Timberwolves tego nie wykorzystali. Jeszcze 13 „oczek” dołożył od siebie Jaden McDaniels.
NEW YORK KNICKS – MIAMI HEAT 88:98
- W tym przypadku mieliśmy do czynienia z bardzo zaciętą i twardą rywalizacją z obu stron. Knicks, którzy zaskoczyli wszystkich swoją dyspozycją oraz że już od dłuższego czasu utrzymują się w czołowej ósemce na wschodzie. Heat powoli wracają na dobre tory po bardzo słabym starcie sezonu. Ostatnie ruchy transferowe, w których do klubu przyszedł m.in. Victor Oladipo, na pewno tchnęły jeszcze więcej motywacji w zespół.
- Pierwsza połowa należała zdecydowanie dla New York Knicks, ponieważ dzięki swojej bardzo twardej obronie zdołali zmusić rywali do słabej efektywności w ataku. Heat rzucali w pierwszej części na skuteczności 33,3% z gry oraz 21% zza łuku. Jednak w trzeciej kwarcie Heat zdobyli aż 39 punktów, w tym 14 rzucił sam Jimmy Butler. Tym samym wyszli na ponad 10 punktowe prowadzenie jeszcze w trzeciej odsłonie i utrzymali to do samego końca spotkania.
- W szeregach Knicks najlepiej prezentował się ich lider, czyli Julius Randle. Zawodnik zdobył dziś 22 punkty, do czego dołożył jeszcze 8 zbiórek. Słabo zagrał dziś RJ Barret, lecz jak sam mówił, to spotkanie było zapowiedzią tego, co będzie w play-offach. – To było jak w rozgrywkach fazy pucharowej– powiedział swingman Knicks RJ Barret. – To jest to, na co nie możemy się doczekać, gdzie chcemy się dostać. Więc dobrze było to poczuć w tym spotkaniu– podsumował. Dobrze z ławki zaprezentował się Derrick Rose, zdobywając 16 punktów. 12 „oczek” również z ławki dołożył Immanuel Quickley.
- Jimmy Butler był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w drużynie Miami Heat. Zakończył to spotkanie z dorobkiem 27 punktów (10/15 z gry), do czego dołożył również 6 asyst oraz 5 zbiórek. Double-double zaliczył Bam Adebayo, który zdobył 20 punktów, zbierając przy tym 17 razy spod kosza. 18 punktów z ławki rezerwowych wniósł Tyler Herro.
DETROIT PISTONS – TORONTO RAPTORS 118:104
- Detroit Pistons bardzo pewnie pokonali na własnym terenie rywali z Toronto. Tak naprawdę ich przewaga przez większość spotkania utrzymywała się w granicy 20 punktów. Sytuacja o tyle ciekawa, że Pistons to najsłabsza drużyna na wschodzie, więc nieco może martwić forma Toronto Raptors. Podopieczni Nicka Nurse’a będą na pewno walczyć o udział w fazie play-off, więc takie porażki jedynie podcinają im skrzydła. Szczególnie że praktycznie przez całe spotkanie Pistons byli poza ich zasięgiem.
- Najlepiej w zespole gospodarzy spisał się Hamidou Diallo, który zanotował na swoim koncie 19 punktów, dokładając do tego jeszcze 10 zbiorek. Warto wspomnieć, że był to jego drugi mecz w tych barwach, lecz już widać, że szybko wpasował się w zespół, co cieszy trenera. – Kiedy wszedł do gry, to odmienił ją. W pewnym sensie jeszcze bardziej zmotywował wszystkich dookoła – powiedział trener Detroit Dwane Casey. – Wysportowany młody człowiek, który właśnie zdaje sobie dopiero sprawę z tego, kim może być w tej lidze.
- Z dobrej strony pokazali się również Saddiq Bey, który zdobył również 19 punktów i dołożył 4 asysty. 19 „oczek” na swoim koncie zanotował także Saben Lee. Bardzo dobrze w tym meczu spisywała się ławka rezerwowych w postaci wcześniej wspomnianego Diallo, ale również w postaciach Isaiaha Stewarta (14 punktów) oraz Cory’ego Josepha (17 punktów).
- W szeregach Toronto Raptors najlepiej zaprezentował się jeden z liderów drużyny Fred VanVleet, lecz nie był to jego najlepszy występ. Zdobył ostatecznie 22 punkty, przy czym 5 razy asystował. Trafił 4 trójki na skuteczności 40%. Z gry miał również nieco problemy z dokładnością (7/20 z gry). Og Anunoby dołożył od siebie 19 punktów. W meczu ewidentnie zabrakło bardzo głośnego nazwiska w kontekście odejścia w ostatnich dniach, czyli Kyle’a Lowry’ego (10 punktów). Pascal Siakam zakończył to spotkanie z 14 „oczkami”.
HOUSTON ROCKETS – MEMPHIS GRIZZLIES 110:120
- Jonas Valanciunas rzucił 30 punktów, najwięcej w sezonie, wliczając w to osiem w decydujących fragmentach meczu. Był to zdecydowanie inny mecz niż poprzednie starciu obu ekip, kiedy to Grizzlies wygrali 133:84. Jednak znaczenie dla układu w tabeli ma takie samo. Rockets prowadzili w tym spotkaniu już 12 punktami i jeszcze przed startem ostatniej kwarty mieli „oczko” zapasu. Jednak podopieczni Stephena Silasa nie byli w stanie przetrwać naporu Grizzlies i przegrali po raz trzeci w ostatnich czterech meczach.
- Valanciunas, który miał również 15 zbiórek, trafił dwa razy z rzędu, zwiększając prowadzenie Grizzlies do ośmiu punktów. Danuel House trafił później jeden rzut osobisty, a Litwin odpowiedział kolejnym trafieniem i na tablicy wyników było już 116:107. Jae’Sean Tate, autor 24 punktów, trafił za trzy, ale potężny środkowy znów trafił, nie pozwolił Rockets na jakiekolwiek zbliżenie się do jego ekipy. – Nasza obrona była bardzo solidna w kluczowych momentach. Świetnie rotowaliśmy, nie pozwalaliśmy im na rzuty z czystych pozycji – trener Grizzlies, Tyler Jenkins.
- W swoim drugim mecz dla Rockets Kelly Olynyk rzucił 25 punktów, rekord sezonu. – Otwiera grę nie tylko tym, że potrafi trafić zza łuku, ale jest również bardzo dobry w znajdywaniu kolegów z drużyny. Jest świetny – skomplementował kolegę z drużyny Tate. Wymowne. Dla Grizzlies 23 punkty dołożył De’Anthony Melton, i jego zespół przerwał serię dwóch kolejnych porażek. – Głębokość naszego składu uwidoczniła się w dzisiejszym spotkaniu. Ci chłopcy byli głodni tego, żeby wyjść i zrobić różnicę. Potrzebowaliśmy takiej produkcji od naszych rezerwowych – dodał Jenkins.
autor: Dominik Kołodziej
OKLAHOMA CITY THUNDER – DALLAS MAVERICKS 106:127
SAN ANTONIO SPURS – SACRAMENTO KINGS 115:132
- De’Aaron Fox rzucił 24 punkty, Richaun Holmes dołożył 23 punkty i 12 zbiórek, a Kings wygrali już piąty mecz z rzędu. SacTown wciąż są na 11. miejscu w Konferencji Zachodniej, ale do miejsca gwarantującego udział w play-in tracą już naprawdę niewiele. – Naszym celem w tym sezonie jest awans do play-offów. To jest cel, który nam przyświeca, staramy się być lepsi z każdym kolejnym dniem. Skupiamy się na każdym meczu pojedynczo, nie wybiegamy w przyszłość – powiedział Holmes.
- Buddy Hield dołożył 20 punktów, a Kings są ostatnio w wyśmienitej formie, co potwierdza nagroda dla zawodnika tygodnia na Zachodzie dla Foxa. Starterzy Kings rzucili łącznie 96 punktów, każdy z nich przynajmniej 14, spędzając na parkiecie więcej niż 30 minut. Dla Spurs 23 punkty, 21 w pierwszej połowie, zdobył Dejounte Murray, Derrick White zanotował na swoim koncie 19 „oczek”. Spurs przegrali w pięć z ostatnich sześciu meczów. Zespoły zmierzą się ponownie w środę.
- – Jeśli twój przeciwnik trafia ponad 50% swoich rzutów, to z pewnością jesteś w tarapatach. Nie możesz pogarszać sprawy, pozwalając im na rzucenie 23 punktów po stratach. W środę musimy lepiej bronić w transition, musimy też lepiej troszczyć się o piłkę – przyznał trener Spurs, Gregg Popovich. Kings w trakcie ostatniej serii wygranych rzucają przeciwnikom średnio 120 punktów na mecz.
- Wygrane Kings zbiegają się w czasie z kontuzją Marvina Bagleya, którego w wyjściowej piątce zastąpił Tyrese Haliburton. Przy okazji ekipa ze stolicy Kalifornii dodała do składu kilku obiecujących zawodników, takich jak: Terence, Davis, Maurice Harkless, Delon Wright i Chris Silva. – Dodaliśmy kilku dobrych zawodników i jesteśmy podekscytowani perspektywą wspólnej gry. Ci goście są naprawdę twardzi – dodał Holmes.
autor: Dominik Kołodziej
UTAH JAZZ – CLEVELAND CAVALIERS 114:75
GOLDEN STATE WARRIORS – CHICAGO BULLS 116:102
- Chicago Bulls bardzo wzmocnili swój zespół w ostatnich dniach. Dołączył do nich Nikola Vucević, co na pewno zwiększyło ich szansę na play-offy. Jednak do składu Golden State Warriors wrócił dziś Stephen Curry, który bardzo efektownie pokazał swoja obecność. GSW znajduje się na 10 pozycji na zachodzie, a Bulls zajmują tę samą lokatę, tylko że w Konferencji Wschodniej. Obie ekipy mają chrapkę na fazę pucharową i to było widać w tym starciu.
- Mecz był bardzo wyrównany przez pierwsze dwie kwarty tego spotkania, ponieważ na przerwę Bulls schodzili ze stratą jedynie 5 punktów, więc rywale z Golden State Warriors byli jak najbardziej w zasięgu. Jednak potem Stephen Curry i spółka dali się we znaki graczom Bulls i zbudowali kilkunasto-punktową przewagę. Ostatecznie wygrali bardzo pewnie różnicą czternastu punktów i to podopieczni Steve’a Kerra umocnili swoją pozycję, która daje im na razie prawo gry w play-innach.
- Stephen Curry wrócił po 5 meczach nieobecności i od razu zanotował świetny występ. Zdobył 32 punkty, lecz jak sam przyznał, ostatnia kontuzja dała mu się we znaki. – To nie było wcale proste, ale udało mi się przez to przejść. Byłem w stanie dobrze się rozgrzać, poradzić sobie z bólem i po prostu grać. Będzie to coś, z czym będę musiał sobie poradzić w najbliższej przyszłości. Będzie spokojnie się goić, gdy będę miał więcej czasu – powiedział po meczu Curry. 21 punktów na swoim koncie zgromadził Andrew Wiggins, a 18 dołożył Kelly Oubre Jr.
- Po stronie Bulls najlepiej zaprezentował się nowy nabytek z Orlando Magic, czyli Nikola Vucević. Zdobył 21 punktów, zbierając 9 piłek spod kosza, ale również 6 razy asystując swoim kolegom. Zach LaVine zakończył ten mecz z dorobkiem tylko 12 punktów. Z dobrej strony pokazał się również Patrick Williams, zdobywając 14 „oczek”.
LOS ANGELES CLIPPERS – MILWAUKEE BUCKS 129:105
- Marcus Morris rzucił 25 punktów, a dwaj pozostali starterzy dołożyli przynajmniej po 20 punktów, a Clippers wygrali już szósty mecz z rzędu. Kawhi Leonard miał 23 „oczka” i dziewięć zbiórek, Luke Kenndard zanotował na swoim koncie 21 punktów, a Reggie Jackson 20. Clippers trafili 19 trójek, co jest jednym z ich najlepszych wyników w sezonie. W samej czwartej kwarcie rzucili ich osiem i zwiększyli przewagę z 13 na 24 punkty.
- Clippers zdecydowanie wygrali walkę w tzw. punktach drugiej szansy (25:6) oraz na tablicach (46:32). – Rzucali bardzo dobrze, a my po prostu nie byliśmy wystarczająco skupieni w obronie, szczególnie w końcówce. Pozwalaliśmy im na zdecydowanie za dużo. Łatwo dostawali się do kosza, kreowali sobie pozycje do rzutu. Musimy być lepsi – przyznał trener Bucks, Mike Budenholzer.
- Paul George nie wystąpił w dzisiejszym meczu ze względu na ból w prawej stopie. – Wszystko, nad czym pracowaliśmy na początku sezonu, cała frustracja z tym związana. Teraz możemy zobaczyć tego efekty. Mamy bardzo dobre nastawienie w obronie, tak już jest od kilkunastu meczów – powiedział szkoleniowiec Clippers, Ty Lue.
- Giannis Antetokounmpo zdobył dla Bucks 32 punkty, trafiając 10 z 12 rzutów osobistych, Jrue Holiday dołożył 24 „oczka”. Tym spotkaniem Bucks rozpoczęli sześciomeczową trasę wyjazdową, najdłuższą w drugiej części sezonu. – Udało się nam ich zatrzymać na 105 punktach, to pokazuje, jak świetnie zagraliśmy w obronie. Przykładamy ogromną wagę do detali. Gramy twardo od samego początku do końca – Kawhi Leonard. Wchodząc w ten mecz Bucks notowali średnio 119.3 punktu na mecz.
autor: Dominik Kołodziej