James Harden po kilku meczach, w których grał bardzo neutralnie, postanowił odpalić w starciu z Filadelfią notując triple-double z 51 punktami! W starciu pomiędzy Kings i Pacers zespoły potrzebowały dodatkowych pięciu minut, podczas których górą byli gospodarze. 33 punkty zanotował Paul George. Cavaliers prowadzeni przez LeBrona Jamesa ograli u siebie Nets 124:116, natomiast Celtics rozbili Magic budując aż 30-punktową przewagę. Na zwycięstwa swoich rywali odpowiedzieli także Raptors pokonując u siebie Bucks. Ciągle bez DeMare DeRozana, ale z Kylem Lowrym notującym 32 oczka. Knicks w międzyczasie obronili Madison Square Garden mimo 31 punktów Kemby Walkera. Będący w poważnym kryzysie Bulls potwierdzili, że w tym momencie trudno powiedzieć o nich cokolwiek dobrego przegrywając u siebie 88:100 z Heat. Niespodzianką na pewno jest wygrana Pelicans ze Spurs. Podopieczni Gregga Popovicha nie mieli odpowiedzi na duet Holiday – Davis. Z kolei Wizards nie zawiedli w bardzo ważnym starciu z Hawks, którzy są tuż przed nimi w tabeli wschodniej konferencji. Marcin Gortat skończył z dorobkiem 15 oczek i 12 zbiórek. Na koniec dnia Blazers pokonali Grizzlies po 33 punktach Damiana Lillarda.
SACRAMENTO KINGS – INDIANA PACERS 111:115 OT
Jedyne spotkanie poprzedniej 10-meczowej nocy, do którego rozstrzygnięcia drużyny potrzebowały dodatkowych pięciu minut. Po połowie sezonu ani w Sacramento, ani w Indianie nie mogą być usatysfakcjonowani tym, jak potoczyła się dla nich miniona część rozgrywek. W Sac-Town po raz kolejny nie udało sie zbudować wokół DeMarcusa Cousinsa drużyny na play-off, z kolei w Indianapolis liczyli na znacznie więcej niż walka o miejsca 5-8. Poprzedniej nocy stworzyli mimo wszystko ciekawe koszykarskie widowisko.
Można odnieść wrażenie, że Paul George nadal nie odnalazł swojej optymalnej formy i ciągle może być lepszym graczem. Jego Indiana Pacers w trzeciej kwarcie meczu z Sacramento Kings przegrywała już 16 punktami. Wtedy gospodarze wzięli się do pracy. Jeszcze przed finałowymi 12 minutami ucięli prowadzenie gości do 6 oczek, co otworzyło im drogę do walki w czwartej kwarcie. Do dogrywki doprowadził run 17:5 miejscowych. George zdobył 6 ostatnich punktów doprowadzając do remisu, którego Kings nie byli w stanie przełamać.
Dogrywkę PG 13 otworzył trafiając lay-up. To było pierwsze prowadzenie Pacers od drugiej kwarty meczu. W kolejnych posiadaniach zespoły wymieniały się koszami, aż na 35 sekund przed końcem, George raz jeszcze wpakował piłkę do kosza zapewniając Pacers prowadzenie 113:111. Gwoździem do trumny Kings były dwa trafione wolne Jeffa Teague’a. – Jestem dumny z moich kolegów, że pozostali skupieni i ciągle walczyli bez względu na sytuację – mówił po meczu Paul George.
DeMarcus Cousins miał szansę zakończyć tę rywalizację wcześniej, ale w ostatnich 60 sekundach czwartej kwarty spudłował trzy rzuty, w tym jeden spod obręczy. To szósta porażka z ostatnich ośmiu meczów drużyny Dave’a Joergera. Środkowy zanotował na swoje konto 26 punktów (8/17 FG, 1/5 3PT, 9/14 FT), 16 zbiórek oraz 5 asyst. Kolejnych 26 oczek (10/17 FG, 4/6 3PT), 4 zbiórki, 5 asyst i 4 przechwyty zapisał na swoje konto Darren Collison. To bodaj najlepszy mecz w sezonie zawodnika. Z ławki 16 oczek i 6 asyst zapewnił od siebie Ty Lawson.
To drugie zwycięstwo z rzędu drużyny Nate’a McMillana. George skończył z dorobkiem 33 punktów (8/18 FG, 1/5 3PT, 16/17 FT), 4 zbiórek, 3 asyst, 2 przechwytów. Bardzo blisko triple-double był rozgrywający drużyny – Jeff Teague. Zanotował na swoje konto 17 oczek (5/11 FG, 1/3 3PT, 6/6 FT), 8 zbiórek, 8 asyst i przechwyt. Kolejnych 18 punktów (6/9 3PT) zapewnił C.J. Miles oddając wszystkie swoje próby zza linii trzech punktów. Pacers w kolejnym meczu będą gościć Houston Rockets. Kings jadą do Charlotte.
[ot-video][/ot-video]
HOUSTON ROCKETS – PHILADELPHIA 76ERS 123:118
To był prawdziwy spektaktl – pokaz ofensywnego talentu jednego z najlepszych zawodników ligi. Oglądanie takich rzeczy na żywo musi być imponującym doznaniem. James Harden raz jeszcze wyprodukował jedną z największych linijek sezonu i poprowadził Houston Rockets do ważnego wyjazdowego zwycięstwa z Philadelphią 76ers. Ważnego, bo ekipy z Miasta Braterskiej Miłości absolutnie nie można lekceważyć. Zwłaszcza, gdy do gry wraca zmotywowany i świetnie grający Joel Embiid.
Po problemach z kolanem wysokiego nie zostało ani śladu, przynajmniej takie można odnieść wrażenie przyglądając się jego grze w starciu z Rockets. Gospodarze wyszli na ten mecz ze strategią, która miała zmusić Hardena do pracy, jednocześnie odcinając wszystkie pozostałe opcje, jakimi ekipa gości dysponowała. Jak to się skończyło? James był dwa punkty od wyrównania swojego życiowego rekordu. W samej trzeciej kwarcie zanotował 19 oczek, niemalże samodzielnie rozbijając dobrą defensywę Szóstek.
– Zagrał tak dobrze, jak tylko mógł – mówił po meczu trener Mike D’Antoni. – Towarzyszyłem wielu zawodnikom, ale nie widziałem czegoś tak dobrego – dodał. – Dobrze kryli naszych strzelców, więc musieliśmy znaleźć inny sposób. Udało nam się w drugiej połowie – przyznał Harden. W trzeciej i czwartej kwarcie lider Rox zanotował 36 oczek. Na przerwę ekipy schodziły z remisem 61:61. Goście z Teksasu drugą połowę rozpoczęli od ucieczki 12:0. Wypracowali wówczas przewagę, której nie oddali do końca, mimo iż Sixers po dobrym momencie Embiida zredukowali stratę do 4 oczek w finałowej odsłonie.
Wygrana pozwoliła Rockets przerwać serię dwóch porażek. Natomiast w przypadku Sixers była to zaledwie trzecia porażka w ostatnich jedenastu spotkaniach. Dopiero na 45 minut przed meczem Embiid dostał zielone światło. W 28 minut zanotował 32 punkty (11/20 FG, 4/6 3PT, 6/6 FT), 7 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty oraz 2 bloki. Kolejnych 13 oczek (4/5 FG, 5/7 FT), 8 asyst i 2 przechwyty zapewnił od siebie T.J. McConnell. W całym meczu Szóstki rzucały na 54% skuteczności z gry.
Linijka James Hardena zatrzymała się na 51 punktach (16/28 FG, 6/11 3PT, 13/14 FT), 13 zbiórkach, 13 asystach, 2 przechwytach i bloku. Po raz kolejny w tym sezonie lider Rox zanotował triple-double przekraczając granicę 50 oczek. Kolejnych 21 punktów (10/13 FG), 6 zbiórek, 2 asysty i blok dołożył świetnie dysponowany i zdrowy Nene Hilario. Z ławki 17 punktów (7/11 FG), 6 zbiórek, 2 przechwyty i blok Clinta Capeli. Rockets grali bez Erica Gordona. Na kolejny mecz jadą do Indiany, natomiast Sixers zmierzą się z Bulls na wyjeździe.
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS – CLEVELAND CAVALIERS 116:124
[ot-video][/ot-video]
ORLANDO MAGIC – BOSTON CELTICS 98:128
[ot-video][/ot-video]
MILWAUKEE BUCKS – TORONTO RAPTORS 86:102
[ot-video][/ot-video]
CHARLOTTE HORNETS – NEW YORK KNICKS 107:110
[ot-video][/ot-video]
MIAMI HEAT – CHICAGO BULLS 100:88
[ot-video][/ot-video]
SAN ANTONIO SPURS – NEW ORLEANS PELICANS 103:119
[ot-video][/ot-video]
WASHINGTON WIZARDS – ATLANTA HAWKS 112:86
[ot-video][/ot-video]
MEMPHIS GRIZZLIES – PORTLAND TRAIL BLAZERS 109:112
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET