Seria finałowa potrwa jeszcze co najmniej dwa spotkania. Minionej nocy Oklahoma City Thunder zdołali wyszarpać zwycięstwo z rąk Indiana Pacers, choć pod koniec trzeciej kwarty przegrywali jeszcze różnicą dziesięciu punktów. Tym samym OKC odzyskują przewagę własnego parkietu, choć do zwycięstwa wciąż jeszcze daleka droga. Kluczową rolę tej nocy odegrał Shai Gilgeous-Alexander, autor 35 punktów, który błysnął przede wszystkim w końcówce pojedynku.
Indiana Pacers – Oklahoma City Thunder 104:111 [2-2]
- Oklahoma City Thunder znaleźli się pod ścianą i nie mogli tej nocy pozwolić sobie na wpadkę. Choć porażka wciąż nie przesądziłaby o kwestii mistrzowskiego tytułu, to dałaby ona Indiana Pacers aż trzy szanse na zamknięcie serii. Stawka była więc ogromna.
- Nieco lepiej w mecz weszli jednak gospodarze, którzy od pierwszych minut utrzymywali się na skromnym prowadzeniu. Atmosferę w hali Gainbridge Fieldhouse do czerwoności rozgrzał Tyrese Haliburton, który trafieniem za trzy z wysokości logo podwyższył prowadzenie Pacers do pięciu oczek.
- Chwilę później na parkiet runął Chet Holmgren, który przez dłuższą chwilę trzymał się za kostkę. Po jego ataku na kosz ta wygięła się w nienaturalny sposób i nie powinno dziwić, że środkowy wówczas cierpiał. Ostatecznie zdołał jednak kontynuować grę.
- Ekipa z Indianapolis cały czas trafiała jednak raz za razem, co doprowadziło do ich prowadzenia 24:17. Wówczas serią odpowiedział Jalen Williams, a po trafieniu za trzy Luguentza Dorta mieliśmy już remis (24:24). To właśnie obrońca Thunder chwilę później uderzył Haliburtona. Zaczeło robić się gorąco!
- Wynik dłuższą chwilę oscylował w granicach remisu i dopiero w drugiej kwarcie, gdy Pacers zaliczyli serię ponad trzech minut bez trafienia z gry, OKC zdołali złapać chwilę oddechu i odskoczyć na różnicę dwóch posiadań, choć nie wykorzystali pełni potencjału tej sytuacji (45:51).
- Obie strony miały wówczas spore problemy ze skutecznością. W całej drugiej części Thunder trafili tylko 38,1% prób z gry, pudłując przy tym wszystkie rzuty za trzy (0/6). Niewiele skuteczniejsi byli Pacers (41,7% z gry), którym udało się trafić zza łuku trzykrotnie (3/11). To ta skromna różnica doprowadziła jednak do tego, że to właśnie gospodarze schodzili na przerwę z nieznaczną zaliczką (60:57).
- Po powrocie na parkiet ofensywa OKC znów nie funkcjonowała prawidłowo. Dobrą zmianę dał Alex Caruso, ale jeżeli wyłączymy go, Shai Gilgeous-Alexandra oraz Jalena Williamsa, to pozostali zawodnicy przyjezdnych oddali tylko pięć rzutów w trzeciej kwarcie, trafiając dwa.
- To w połączeniu z dobrą grą m.in. Obiego Toppina (2/3 za trzy w 3Q) czy Andrew Nembharda sprawiło, że Pacers po raz pierwszy tej nocy zdołali objąć dwucyfrowe prowadzenie (86:76).
- Czwarta kwarta należała już jednak do OKC. Wyższy bieg wrzucił SGA, który w nieco ponad 11 minut spędzonych na parkiecie zdobył 15 oczek. To jednak trafienie Caruso po wcześniejszych punktach Cheta Holmgrena pozwoliło Thunder ponownie doprowadzić do remisu (89:89).
- Pacers nie składali jednak broni i cały czas odpowiadali. Najpierw dystans pomiędzy stronami do czterech oczek podwyższył Myles Turner, po chwili prowadzenie dał Haliburton, ale przez całą czwartą kwartę gospodarze trafili zaledwie 5 z 18 rzutów z gry (27,8%), w tym fatalne 0/8 za trzy.
- Mimo to przy 3:20 na zegarze zawodnicy Indiany wciąż prowadzili 103:99. Wtedy właśnie kluczowym trafieniem za trzy popisał się Gilgeous-Alexander, a po bloku Caruso na Nembhardzie dołożył kolejne trafienie i to Thunder mieli wówczas przewagę (103:104).
- Przerwa na żądanie nie przyniosła oczekiwanych efektów. Najpierw piłkę stracił Turner, w kolejnej akcji spudłował Haliburton, następnie nieskuteczny był Nembhard. Thunder dawali Pacers sporo okazji, bo sami nie byli w stanie skutecznie egzekwować swoich ataków, ale nie mylili się z linii (103:108). Przy zaledwie 20 sekundach na zegarze i po błędzie OKC groźnie wyglądający upadek zaliczył Jalen Williams, ale ostatecznie nie było to nic poważnego.
- Bennedict Mathurin wykorzystał tylko jeden rzut osobisty, po czym trzema z rzędu — w tym jeden za faul poza akcją — odpowiedział SGA i to przesądziło o końcowym rezultacie.
- Świetne zawody rozegrał Shai Gilgeous-Alexander, autor 35 punktów i trzech przechwytów (12/24 z gry, 10/10 z linii). Bezbłędny na linii rzutów wolnych był również Jalen Williams, który zapisał na sowim koncie 27 oczek i siedem zbiórek (11/11 z rzutów wolnych). Cenne double-double w postaci 14 punktów i 15 zbiórek zaliczył Chet Holmgren, z kolei wchodzący z ławki Alex Caruso dołożył 20 punktów i aż pięć przechwytów.
- Po drugiej stronie wyróżniali się przede wszystkim Pascal Siakam (20 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów), Tyrese Haliburton (18 punktów, 8 asyst, 2 przechwyty) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Obi Toppin (17 punktów, 7 zbiórek).
- Po czterech spotkaniach tej serii SGA zdobywa średnio 32,8 punktu, 5,3 zbiórki oraz 2,5 przechwytu na mecz. Możemy być więc niemal przekonani, że jeżeli to OKC sięgną ostatecznie po mistrzowski tytuł, a MVP rozgrywek zasadniczych w dalszym ciągu będzie prezentował się w ten sposób, to właśnie do niego trafi ostatecznie statuetka MVP finałów.