Minionej nocy działo się naprawdę sporo. W bezpośrednim starciu dwóch nowojorskich ekip lepsi okazali się Brooklyn Nets, którzy ograli New York Knicks. W Bostonie losy spotkania ważyły się do ostatniej syreny, ale ostatecznie Detroit Pistons pokonali Celtów. Niespodziankę sprawili również Portland Trail Blazers, którzy wygrali z Memphis Grizzlies na ich terenie. Problemy mieli też Phoenix Suns, ale po wyrównanej końcówce zdołali pokonać Houston Rockets. Emocji nie brakowało również na zachodnim wybrzeżu. Golden State Warriors przegrali z Denver Nuggets po game-winnerze Monte Morrisa, z kolei w Mieście Aniołów Los Angeles Lakers odrobili 14-punktową stratę i ograli Utah Jazz.
Orlando Magic – Atlanta Hawks 109:130
- Podopieczni Nate’a McMillana dzięki fantastycznej pierwszej połowie, wygranej 19 punktami (53:72), wyrobili sobie przewagę, którą utrzymywali i kontrolowali do końca spotkania. Druga połowa była również zwycięska dla Jastrzębi. Gracze ze stanu Georgia kolejne 24 minuty wygrali różnicą dwóch oczek (56:58), a cały mecz 21-punktami (109:130).
- Siedmiu koszykarzy Atlanta Hawks zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy. Najwięcej punktów (23) uzyskał Bogdan Bogdanović (9/13 z gry, 69%), który miał też 6 asyst. Serbski rzucający obrońca w meczu z Orlando Magic trafił cztery trójki (4/6, 67%). Jedno oczko mniej zdobył Trae Young (22). 23-letni lider klubu z Atlanty dodał również 6 asyst i 4 celne rzuty (4/5, 80%) zza linii 7,24. – Za każdym razem, gdy możesz odpocząć w tej lidze, jest to wspaniałe, ponieważ grasz tak wiele meczów – powiedział Young. – To było wspaniałe, że udało nam się zakończyć mecz w trzech kwartach, czy trzech i pół kwartach. Nasza ławka była dziś świetna – dodał.
- 15 punktów dołożył Kevin Huerter, zaś 14 dorzucił De’Andre Hunter. 12 oczek i 6 zbiórek zapisał na swoje konto Onyeka Okongwu, a 10 punktów i 6 zbiórek zaliczył Delon Wright. – Dokładnie rozumiemy, gdzie jesteśmy i co musimy zrobić – powiedział trener Nate McMillan. – Wciąż jesteśmy w wyścigu o play-offy, ale musimy być lepsi, ale musimy być lepsi, aby tam się znaleźć – dodał.
- Po stronie Magic wyróżniał się Cole Anthony, autor 23 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. 19 oczek odnotował Jalen Suggs. 12 punktów dorzucił Franz Wagner, zaś 11 oczek i 9 zbiórek padło łupem Mo Bamby. Double-double (10 punktów i 10 zbiórek) uzyskał Wendell Carter Jr., który dodał też 6 asyst.
Autor: Mateusz Malinowski
Boston Celtics – Detroit Pistons 111:112
- Do wielkiej sensacji doszło w TD Garden. Koszykarze Boston Celtics na własnym parkiecie minimalnie przegrali z Detroit Pistons. Tym samym gracze z Motor City przerwali serię 9. wygranych z rzędu w wykonaniu ekipy z Beantown.
- Spotkanie było wyrównane do ostatnich sekund, a zwycięskie punkty dla Pistons zdobył Jerami Grant, trafiając za dwa punkty na 19,6 sekundy przed końcem. Celtics mieli jeszcze okazję na odwrócenie wyniku, ale dwa ostatnie rzuty były niecelne.
- Najwięcej punktów dla Pistons zdobył wspomniany wyżej Grant, który zdobył 24 punkty (w tym 11 oczek w ostatnich 5 minutach meczu), trafiając 8 z 13 rzutów (62%). – Jerami był tym facetem, który poprowadził nas do zwycięstwa. To był jego wielki występ – powiedział po meczu trener Dwane Casey. Bardzo dobre spotkanie rozegrali również Saddiq Bey i Cade Cunningham. Bey uzyskał 20 punktów, trafiając 7 z 13 rzutów z gry (54%), w tym 5 trójek (5/8, 63%). Skrzydłowy Tłoków miał też 11 zbiórek i 6 asyst, zaś Cunningham zanotował 20 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. 12 punktów i 6 zbiórek dołożył Isaiah Stewart. Ważnym graczem z ławki był Kelly Olynyk, który przeciwko swojemu byłemu klubowi zdobył 15 punktów i 6 zbiórek w niemal 17 minut.
- Kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrał Jaylen Brown, autor 31 punktów i 6 asyst. – Pistons dobrze dzisiaj grali. Byli bardziej zasłużoną drużyną – powiedział. 22 punkty i 5 asyst, ale też i 7 strat odnotował Jayson Tatum. Wśród podkoszowych najlepiej prezentował się Al Horford, który dołożył 19 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst, trafiając 8 z 10 rzutów z gry (80%). 17 punktów dorzucił Grant Williams, a 9 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst zapisał na swoje konto Derrick White.
Autor: Mateusz Malinowski
Indiana Pacers – Washington Wizards 113:108
- Podopieczni Ricka Carlisle’a przerwali serię siedmiu porażek z rzędu, wygrywając z zespołem ze stolicy Stanów Zjednoczonych. Do zwycięstwa nad Czarodziejami poprowadził Tyrese Haliburton, autor 21 punktów i 14 asyst. Łącznie 6 graczy Indiana Pacers odnotowało dwucyfrowy wynik punktowy.
- Bardzo dobre zawody rozegrał Terry Taylor, który zdobył 18 punktów i 9 zbiórek. Obrońca klubu z Indianapolis trafił 9 z 11 rzutów z gry (82%). Znakomite spotkanie rozegrał również Tristan Thompson, autor 17 punktów i 6 zbiórek. Środkowy Pacers trafił 8 z 9 rzutów z gry (89%). 17 punktów zdobył też Oshae Brissett, który miał też 6 zbiórek. 15 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst dołożył Buddy Hield, zaś 11 oczek i 6 zbiórek dodał Lance Stephenson.
- Po stronie Washington Wizards brylował Kyle Kuzma, autor 26 punktów, 15 zbiórek i 6 asyst, choć jeden punkt więcej w meczu z Pacers zdobył Kentavious Caldwell-Pope (27). 14 punktów i 7 zbiórek odnotował Deni Avdija, a 10 punktów i 6 asyst dopisał na swoje konto Raul Neto. – Nigdy nie chcesz upaść. Zawsze chcesz walczyć i dać sobie szansę – powiedział trener Wes Unseld Jr. – Nie graliśmy świetnie, ale zagraliśmy wystarczająco, aby wygrać to spotkanie – dodał.
Autor: Mateusz Malinowski
New York Knicks – Brooklyn Nets 106:111
- Koszykarze z Brooklynu odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo, pokonując nowojorskich Knicks w Madison Square Garden. Po trzech kwartach podopieczni Steve’a Nasha przegrywali czternastoma punktami (87:73), ale dzięki fantastycznej pogoni i znakomitej grze w ostatniej odsłonie meczu, graczom Nets udało się odnieść końcowe zwycięstwo. Brooklyn Nets wygrali czwartą kwartę różnicą aż 19 punktów (19:38).
- Najwięcej punktów dla Nets zdobył 20-letni Cam Thomas (21). – Myślę, że głęboko wierzy w swoje umiejętności i szuka tych momentów – powiedział o swoim pierwszoroczniaku Steve Nash. – To jest coś, co jest w nim, co jest rzadkie – dodał. 20 punktów (7/14 z gry, 50%) i 6 asyst uzyskał Seth Curry. Obrońca klubu z Brooklynu trafił 6 trójek (najwięcej w zespole). Double-double odnotowali Andre Drummond (11 punktów i 19 zbiórek) oraz LaMarcus Aldridge (18 punktów i 10 zbiórek). 14 oczek, 7 zbiórek i 5 asyst dołożył James Johnson.
- Po stronie New York Knicks wyróżniał się Julius Randle, autor double-double (31 punktów i 10 zbiórek). 18 punktów i 6 zbiórek dodał Immanuel Quickley, natomiast 16 oczek zapisał na swoje konto Evan Fournier. – Gdy masz dużą przewagę, musisz grać ostro, żeby ją utrzymać – powiedział trener Tom Thibodeau. – Musisz zrozumieć, jak grać z liderem, a my tego nie zrobiliśmy. Nie zrobiliśmy tego dobrze. Nie wykonaliśmy zadania – dodał.
Autor: Mateusz Malinowski
Chicago Bulls – Sacramento Kings 125:118
- Kolejne spotkanie, w którym Chicago Bulls musieli radzić sobie w mocno okrojonym zestawieniu. Poza składem w dalszym ciągu znajdują się Alex Caruso, Lonzo Ball i Patrick Williams. Z urazem boryka się również Zach LaVine, który potrzebował nawet wizyty u specjalisty w Los Angeles. Pomimo ich nieobecności Byki odnotowały już piąte z rzędu zwycięstwo.
- Nie wszystko od początku układało się jednak po myśli gospodarzy. W mecz lepiej weszli Sacramento Kings (4:12), ale w porę przebudzili się Javonte Green i Nikola Vucević. Byki przejęły inicjatywę i odzyskały prowadzenie (17:16), a wynik przez dłuższy czas oscylował w granicach remisu. W drugiej odsłonie popisy kontynuowali Coby White i DeMar DeRozan, ale po drugiej stronie odpowiadali Justin Holiday, Harrison Barnes czy De’Aaron Fox (65:59).
- Po przerwie obraz gry prezentował się podobnie, ale seria punktowa autorstwa Donte DiVincenzo, Chimezie Metu i Maurice’a Harklessa pozwoliła Kings na doprowadzenie do remisu (88:88). O losach spotkania miała rozstrzygnąć zatem ostatnia odsłona, w której wyższy bieg wrzucili DeRozan i White. Duet ten zdobył wówczas łącznie 25 punktów. Domantas Sabonis i Fox do końca walczyli o pozytywny rezultat, jednak na 1:41 dwa celne osobiste White’a wyprowadziły Byki na 10-punktowe prowadzenie (121:111). Przyjezdni nie wykorzystali dwóch kolejnych ataków, co w głównej mierze przesądziło o końcowym rezultacie.
- Tempa nie zwalnia DeMar DeRozan, który w siódmym kolejnym spotkaniu zdobywa co najmniej 35 punktów. Tym razem skrzydłowy Bulls zakończył mecz z dorobkiem 38 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. Świetny występ zaliczył też Coby White, który dorzucił 31 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst. Double-double w postaci 21 oczek i 10 zbiórek dołożył Nikola Vucević. Javonte Green dołożył 15 punktów, z kolei Ayo Dosunmu 12.
- Ofensywę Kings napędzał przede wszystkim De’Aaron Fox, zdobywca 33 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst. O triple-double otarł się Domantas Sabonis (22 punkty, 12 zbiórek, 8 asyst), Justin Holiday dorzucił 18 punktów, a Harrison Barnes 17.
Memphis Grizzlies – Portland Trail Blazers 119:123
- Portland Trail Blazers nie przestają zaskakiwać. Minionej nocy podopieczni Chauncey’ego Billupsa ograli faworyzowanych Memphis Grizzlies i odnieśli tym samym czwarte z rzędu zwycięstwo. Jeszcze w pierwszej połowie przyjezdni objęli 14-punktowe prowadzenie i to Niedźwiedzie musiały gonić wynik.
- Na nieco ponad pięć minut przed końcową syreną trafienie Desmonda Bane’a doprowadziło do remisu 108:108. Chwilę później ten sam zawodnik wyprowadził Grizzlies na prowadzenie, które w kolejnych minutach odzyskiwali dla Memphis kolejno Ja Morant i Brandon Clarke. W końcówce skuteczniejsi byli jednak Blazers. Najpierw dwa osobiste wyegzekwował Jusuf Nurkić, a po stracie Bane’a zza łuku trafił Anfernee Simons. Przewaga gości wzrosła do pięciu punktów (117:122) i choć Morant był skuteczny na linii, to Grizzlies zabrakło już czasu, by powalczyć o zwycięstwo.
- Świetne zawody rozegrał duet Anfernee Simons (31 punktów, 6 asyst) – Jusuf Nurkić (32 punkty, 8 zbiórek). Josh Hart dołożył 22 punkty, 7 zbiórek i 6 asyst, z kolei Justiste Winslow dorzucił 16 oczek i 7 zebranych piłek.
- Po stronie Grizzlies dwoił się i troił Ja Morant, który ostatecznie zakończył mecz z dorobkiem 44 punktów, 11 asyst i 5 zbiórek. Desmond Bane dołożył aż 30 punktów, a double-double skompletował wchodzący z ławki rezerwowych Brandon Clarke (12 punktów, 10 zbiórek).
Minnesota Timberwolves – Toronto Raptors 91:103
Oklahoma City Thunder – San Antonio Spurs 106:114
- Minionej nocy Josh Giddey z Oklahoma City Thunder zapisał się na kartach historii NBA. Australijczyk dołączył do Oscara Robertsona jako jedyni debiutanci, którzy zdołali odnotować triple-double w trzech kolejnych spotkaniach. Mecz z San Antonio Spurs 19-latek zakończył z dorobkiem 17 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst.
- Goście byli jednak lepiej dysponowani tej nocy, co udowodnili jeszcze w pierwszej połowie. Na przerwę podopieczni Gregga Popovicha schodzili bowiem z 15-punktową zaliczką (58:73). Dobre zawody rozgrywali już wówczas Keldon Johnson (15 pkt), Dejounte Murray (14 pkt) i Lonnie Walker IV (14 pkt).
- W drugiej połowie Spurs wciąż byli stroną przeważającą, ale w czwartej odsłonie zrobiło się naprawdę gorąco. Seria punktowa 9:0 w wykonaniu Thunder pozwoliła im na zmniejszenie straty do zaledwie pięciu oczek na 24 sekundy przed końcową syreną. Gospodarze byli zmuszeni taktycznie faulować przyjezdnych i choć raz z linii pomylił się Doug McDermott, to przyjezdnym udało się dowieźć prowadzenie do końcowej syreny.
- Aż sześciu zawodników Spurs zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Najwięcej uzyskał Keldon Johnson, autor 22 oczek i 7 zbiórek. Jakob Poeltl dołożył efektowne double-double w postaci 20 punktów i 17 zbiórek. Dejounte Murray dołożył 18 punktów, 7 zbiórek i 8 asyst, z kolei wchodzący z ławki Lonnie Walker IV 17 punktów i 5 zbiórek. Listę uzupełnili Devin Vassell (15 pkt) i Doug McDermott (16 pkt).
- Oprócz wspomnianego na początku Giddy’ego dobre występi zaliczyli również Terance Mann (24 punkty, 6 zbiórek), Isaiah Roby (17 punktów, 12 zbiórek), Theo Maldeon (22 punkty, 2 przechwyty) i Aleksiej Pokusevski (10 punktów, 10 zbiórek, 2 bloki). Thunder notują jednak szóstą porażkę w siedmiu ostatnich występach i kontynuują walkę o wysoki wybór w tegorocznym drafcie.
Phoenix Suns – Houston Rockets 124:121
- Od początku spotkania Phoenix Suns mieli poważne problemy z przejęciem inicjatywy. Nie pomógł fakt, że na początku trzeciej odsłony z gry za kontakt z sędzią wyrzucony został Chris Paul. Houston Rockets radzili sobie świetnie i w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą 12 punktów. Słońca zdołały odrobić straty, a o końcowym rezultacie miała przesądzić końcówka.
- Na nieco ponad trzy minuty przed końcem kontrolę nad piłką stracił Deandre Ayton, dzięki czemu po chwili Alperen Sengun był w stanie doprowadzić do remisu (111:111). Słońca straciły również posiadanie w kolejnym ataku, chwilę później zza łuku spudłował Devin Booker i choć Rockets wykorzystali ten prezent i trafili za trzy, to momentalnie zza łuku odpowiedział Mikal Bridges. SKrzydłowy dołożył również kolejne punkty i wyprowadził Phoenix na skromne prowadzenie (116:114).
- Kluczowy okazał się błąd Jae’Seana Tate’a. Na 52,9 sekundy przed ostatnią syreną skrzydłowy Rakiet otrzymał podanie do rogu, gdzie znajdował się na czystej pozycji. Nie zdołał on jednak opanować piłki, która wypadła za linię końcową. Po drugiej stronie parkietu zza łuku ponownie spudłował Booker, ale sytuację uratował Bridges, który nie tylko popisał się ofensywną zbiórką, ale i dołożył kolejne trafienie. Houston nie wykorzystali kolejnego ze swoich ataków i musieli ratować się taktycznymi przewinieniami.
- Najpierw jeden z rzutów z linii spudłował Cam Johnson, chwilę później również tylko jedno trafienie dołożył Jae Crowder. W międzyczasie po drugiej stronie punkty zdobywali Dennis Schroder i Eric Gordon, dzięki czemu strata Rakiet stopniała do zaledwie jednego oczka (122:121). W najważniejszym momencie zimną krew zachował jednak Devin Booker, który skutecznie wyegzekwował dwa osobiste. Rzut na remis na równi z syreną oddał Gordon, ale tym razem był on nieskuteczny.
- Devin Booker miał problemy ze skutecznością (7/22), ale w końcowym rozrachunku zdobył 24 punkty, 8 asyst, 3 przechwyty i 2 bloki. Deandre Ayton dołożył 23 punkty i 9 zbiórek. Kluczowa okazała się również postawa Mikala Bridgesa (17 punktów, 7 zbiórek) i Cama Johnsona (14 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty). Przed opuszczeniem gry Chris Paul odnotował 11 punktów i 6 asyst.
- Po stronie Rockets świetny mecz rozegrał każdy ze starterów. Double-double skompletowali Alperen Sengun (19 punktów, 14 zbiórek) i Jae’Sean Tate (22 punkty, 10 zbiórek). Dennis Schroder otarł się o podwójną zdobycz z dorobkiem 23 oczek, 9 asyst i 6 zbiórek. Eric Gordon dołożył 20 punktów, a Jalen Green 17.
Golden State Warriors – Denver Nuggets 116:117
- Od początku spotkania tercet Golden State Warriors – Stephen Curry (2/5), Klay Thompson (2/6), Andrew Wiggins (1/4) – miał drobne problemy ze skutecznością. Wojownicy byli jednak stroną przeważającą, świetnie prezentowali się Jonathan Kuminga i Jordan Poole, ale jednocześnie szalony mecz rozgrywał Nikola Jokić, który na przerwę schodził z dorobkiem 16 punktów i 15 zbiórek. Serbski środkowy mógł z kolei liczyć na wsparcie Bryna Forbesa, który w pierwszej połowie zdobył kilka cennych trafień, w tym niezwykle istotne trójki. To jednak GSW schodzili do szatni z zaliczką (63:54).
- W trzeciej kwarcie wydawało się, że Warriors na dobre odskoczą z wynikiem. Po trafieniach Gary’ego Paytona II, Curry’ego i Thompsona przewaga Wojowników wzrosła do 16 oczek. Denver Nuggets robili jednak swoje i zniwelowali straty, co zwiastowało niezwykle interesującą końcówkę.
- Seria punktów Aarona Gordona, Monte Morrisa i Jokicia wyprowadziła Nuggets na skromne prowadzenie na 14,9 sekundy przed ostatnią syreną (113:114). W najlepszy możliwy sposób odpowiedział jednak Stephen Curry, który wykończył akcję 2+1. Po przerwie na żądanie Denver na zegarze pozostało jedynie niespełna 6 sekund. Kevon Looney skutecznie powstrzymywał Nikolę Jokicia, który zauważył wybiegającego na czystą pozycję Morrisa. Rozgrywający Nuggets zapewnił swojej drużynie zwycięstwo efektownym buzzer-beaterem.
- Kolejny fantastyczny występ zaliczył Nikola Jokić, autor 35 punktów, 17 zbiórek i 8 asyst. Kluczową rolę odegrał wchodzący z ławki rezerwowych Bryn Forbes, który dorzucił 22 oczka (4/7 za trzy). Autor zwycięskiego rzutu – Monte Morris – skompletował 13 punktów i 6 asyst. O double-double otarł się Aaron Gordon (10 punktów, 9 zbiórek).
- Po stronie Warriors najwięcej punktów zdobył Stephen Curry (25 punktów, 6 asyst; 1/7 za trzy). Klay Thompson dołożył 16 oczek, a Jordan Poole 15. Gary Payton II oprócz 12 zdobytych oczek popisał się aż 6 przechwytami.
Los Angeles Lakers – Utah Jazz 106:101
- Los Angeles Lakers przegrali 7 z 9 poprzednich pojedynków, wobec czego w starciu z Utah Jazz koniecznie potrzebowali zwycięstwa. Rozpoczynająca mecz seria 11:0 zapowiadała się obiecująco, a w międzyczasie świetnie radził sobie Anthony Davis (15 pkt). Przyjezdni odpowiedzieli jednak własną serią 25:10, choć przez całą pierwszą kwartę punktowali wyłącznie Donovan Mitchell (15 pkt), Bojan Bogdanović (8 pkt) i Jordan Clarkson (4 pkt).
- Drugą kwartę rozpoczęła zacięta wymiana ciosów, ale po chwili Jazzmani bezlitośnie wykorzystali moment słabości gospodarzy. Ofensywa Lakers przez kilka minut nie była w stanie trafić, podczas gdy kilka razy z rzędu punktowali Clarkson, Mitchell i Trent Forrest (33:39). Jeziorowcy odpowiedzieli, choć kolejne trafienia Mitchella znów pozwoliły Utah odskoczyć (46:53).
- Na 3 minuty przed końcem drugiej odsłony serca kibiców Los Angeles Lakers stanęły. Anthony Davis upadł na parkiet i przez długi czas zwijał się z bólu, trzymając się jednocześnie za kostkę. Jeszcze w trakcie spotkania media poinformowały, że 28-latek doznał jej skręcenia i będzie leczony przez przerwę na Weekend Gwiazd.
- W trzeciej kwarcie przewaga Jazzmanów stale utrzymywała się w granicach dziesięciu punktów. Jeziorowcy musieli gonić wynik, ale lepsze momenty przeplatali tymi gorszymi, a tempa nie zwalniał m.in. Donovan Mitchell. Trafienia LeBrona Jamesa i pozwoliły zmniejszyć stratę do 5 oczek (74:79), ale Utah znów odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób. Lakers nie składali jednak broni. Impuls do odrabiania strat dał Austin Reaves, który najpierw asystował Russellowi Westbrookowi, po czym sam dołożył akcję 2+1. Dwa kolejne trafienia Westbrooka i punkty LeBrona zmniejszyły stratę LAL do zaledwie trzech punktów (91:94).
- Po przerwie na żądanie Jazz zza łuku spudłował Bogdanović, co bezlitośnie wykorzystał LeBron, dokładając trafienie za trzy i doprowadzając tym samym do remisu. W kolejnej akcji Jeziorowców ofensywną zbiórką popisał się Westbrook, a James wyprowadził swój zespół na prowadzenie efektownym wsadem (96:94). To nie był jednak koniec jego popisów. Po dwóch celnych osobistych Mitchella lider Lakers po raz kolejny trafił zza łuku, a chwilę później niezwykle ważnym przechwytem popisał się Malik Monk, który wyegzekwował tylko jeden osobisty (100:96). Momentalnie zza łuku odpowiedział Bogdanovic, ale dokładnie tym samym na 17,4 sekundy przed końcem odpłacił się Reaves (103:99).
- To nie był jednak koniec emocji. Bogdanović dołożył punkty z gry, a po chwili na linii rzutów wolnych stanął Westbrook. Rozgrywający Lakers zachował zimną krew i trafił obie próby, a gospodarze znów odskoczyli na 4 punkty. Piłka trafiła następnie w ręce Mitchella, ale ten spudłował zza łuku, co przesądziło o losach spotkania.
- Bohaterem Jeziorowców został nie kto inny, jak LeBron James, autor 33 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Przed opuszczeniem parkietu z kontuzją świetnie prezentował się Anthony Davis, który zakończył swój udział w grze z dorobkiem 17 punktów. Tyle samo oczek zdobył Russell Westbrook, który dołożył jeszcze 7 zbiórek i 6 asyst. Cenne trafienia dołożyli Malik Monk (13 pkt) i Austin Reaves (9 pkt).
- Po stronie Jazz prym wiódł Donovan Mitchell, zdobywca 37 punktów, 5 asyst i 4 przechwytów. Jego partnerzy nie stanęli jednak na wysokości zadania. Bojan Bogdanović dołożył 15 punktów, Jordan Clarkson 13, a Rudy Gobert do 5 oczek dołożył 11 zbiórek i 3 bloki.
Specjalna promocja z okazji urodzin Michaela Jordana!
- W SK Store, czyli Sklepie Koszykarza tylko przez 3 dni bardzo dobra promocja!
- Mamy kod rabatowy, który daje dodatkowe 20% rabatu na wybrane produkty.
- Jeśli to jest dodatkowy rabat, to znaczy, że w sumie od pierwszej ceny można wyłapać nawet 50-60% zniżki!
- Link do sklepu: https://tidd.ly/3oRXz4H
- Kod rabatowy: MJ20OFF
- Zwróćcie uwagę, 20 – czyli dwadzieścia, a potem jest słowo OFF – czyli zero i O obok siebie, a nie dwa zera lub dwa OO 🙂
- Promocja trwa do soboty do godz. 23:59!