Trzeci mecz serii pomiędzy Toronto Raptors a Miami Heat znów obfitował w wielkie emocje. Tym razem jednak obyło się bez dogrywki, a w samej końcówce skuteczniejsi okazali się koszykarze ekipy z Kanady, dzięki czemu objęli prowadzenie 2-1. Portland Trail Blazers wrócili do domu i tam pokonali Golden State Warriors, grających bez Stephena Curry’ego. 40 punktów dla zwycięzców rzucił Damian Lillard.
Toronto Raptors – Miami Heat 95:91
Dwa pierwsze mecze serii rozgrywane w Toronto przyniosły nam mnóstwo emocji, bo oba zakończyły się dogrywką. Mimo wszystko w lepszej sytuacji znaleźli się Miami Heat, którzy wywieźli z Kanady jedno zwycięstwo, zdobyli tym samym przewagę parkietu i nieco większym komfortem przystępowali do dalszej rywalizacji. Trzecie starcie pomiędzy nimi również rozstrzygało się do ostatnich sekund, choć tym razem dogrywka nie była potrzebna.
Przed znaczną część pojedynku to goście kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. W trzeciej kwarcie prowadzili już nawet różnicą 12 punktów, ale Heat napędzani przez Dwayne’a Wade’a na przestrzeni trzeciej i czwartej odsłony zaliczyli serial, dzięki któremu odrobili wszystkie straty i doprowadzili do remisu. Przy stanie 82:82 Kyle Lowry zdobył pięć kolejnych oczek dla swojego zespołu, rywale odpowiedzieli dochodząc na jeden punkt, a chwilę później znów skutecznym rzutem popisał się Lowry. Kluczowa okazała się jednak przestrzelona trójka Joe Johnsona na niespełna 24 sekundy przed końcem, po której Dinozaury zamknęły ten mecz na linii rzutów osobistych.
Lowry zdobył ostatecznie 33 punkty (11-19 FG, 5-8 3PT) – a przypomnijmy, że łącznie w dwóch pierwszych spotkaniach uzbierał 25 oczek. – Czułem, że to po prostu kwestia czasu – mówił po meczu. 19 punktów dla zwycięzców dołożył DeRozan (6-17 FG), a 16 punktów i 12 zbiórek dodał Jonas Valanciunas. Center jednak w trzeciej kwarcie opuścił parkiet ze względu na kontuzję kostki – nie wiadomo jeszcze, czy będzie gotowy do gry w czwartej potyczce.
Przedwcześnie udział w tym spotkaniu zakończył również Hassan Whiteside. Środkowy Heat od dłuższego czasu zmaga się z problemami z kolanem, ale mimo tego nie chce osłabiać swojej drużyny. W niedzielę przejdzie badania, które określą jego status na dalszą część play-offów. Tymczasem minionej nocy aż 38 punktów dla ekipy z Florydy rzucił Dwyane Wade (13-25 FG, 4-6 3PT). Zabrakło jednak wystarczającego wsparcia ze strony kolegów: Goran Dragić zapisał 12 oczek (5-14 FG), a Joe Johnson 10 (4-11 FG).
– Przyjechaliśmy tutaj i wygraliśmy jeden mecz. Ale nie przyjechaliśmy tu, by wygrać tylko jeden – zapowiada Kyle Lowry. Czwarty mecz tej serii w nocy z poniedziałku na wtorek.
[ot-video][/ot-video]
Golden State Warriors – Portland Trail Blazers 108:120
Golden State Warriors zwyciężyli dwa pierwsze mecze rywalizacji z Portland Trail Blazers przed własną publicznością, ale w Oregonie czekało ich o wiele trudniejsze zadanie. Obrońcy tytułu wciąż muszą radzić sobie bez najlepszego gracza, Stephena Curry’ego, a tym razem nie zdołali tego zrobić. Damian Lillard po słabszym meczu wziął się w garść i zaprezentował pełnię swoich możliwości zdobywając 40 punktów i prowadząc do zwycięstwa na 2-1 w tej serii.
Kluczowe dla gospodarzy było to, aby nie popełnić błędów, które pozbawiły ich wygranej w poprzednim spotkaniu, rozgrywanym jeszcze w Oracle Center. Wówczas Blazers weszli w czwartą kwartę z 11-punktową przewagą, ale zostali zdominowani zupełnie w ostatnich 12 minutach, zdobyli w tej części tylko 12 oczek i oddali wygraną Wojownikom. Tym razem zapas wypracowany przede wszystkim na przestrzeni drugiej odsłony (36:18), nie został zmarnowany przez PTB, których prowadzenie ani przez moment nie było w ostatnich minutach zagrożone. Tym razem Warriors nie potrafili przejąć spotkania i zdobyć kilku punktów z rzędu.
Wielki tej nocy Damian Lillard przypieczętował swój znakomity występ i zwycięstwo Blazers rzucając dwie trójki w ciągu 30 sekund pod koniec rywalizacji. Ostatecznie Dame uzbierał aż 40 punktów (14-27 FG, 8-13 3PT), miał też 10 asyst oraz 5 zbiórek. Z tych asyst bardzo często korzystał niemal nieomylny tej nocy Al-Farouq Aminu – autor 23 punktów (8-9 FG, 4-5 3PT). 22 punkty dołożył C.J. McCollum, a PTB w całym spotkaniu nadzwyczaj często trafiali z dystansu – 56.7% 3PT (17-30).
Warriors opierali swoją grę przede wszystkim na duecie Draymond Green – Klay Thompson. Ten pierwszy znów popisał się swoją wszechstronnością i nie tylko zdobył 37 punktów (13-23 FG, 8-12 3 PT), ale miał też 9 zbiórek i 8 asyst. Klay dołożył 35 oczek (14-28 FG, 5-9 3PT), ale zabrakło wsparcia ze strony pozostałych. Andre Iguodala wchodząc z ławki spędził na parkiecie 30 minut, jednak w tym czasie spudłował wszystkie pięć prób.
– Rywale poczuli, że mogą to zrobić – mówił po porażce Draymond Green. – Ale my jesteśmy innego zdania. Możesz spodziewać się wielkiej walki w czwartym meczu – dodał. Kolejna potyczka już w nocy z poniedziałku na wtorek, również w Moda Center.
[ot-video][/ot-video]