Po niesamowitej końcówce w Oklahoma City, gospodarze musieli uznać wyższość przyjezdnych Dallas Mavericks. Toronto Raptors wzięli przykład z zespołu z Dallas i wyrównali serię. Golden State Warriors z kolei po świetnej czwartej kwarcie pokonali Houston Rockets. W meczu nie wystąpił Stephen Curry.
Dallas Mavericks 85:84 Oklahoma City Thunder
Fatalna skuteczność duetu Westbrook – Durant była widoczna już od pierwszych minut. Koszykarze z Dallas bardzo dobrze sobie radzili, a skutecznością z dystansu błyszczał Williams. Po pierwszej kwarcie Mavs prowadzili 24:20.
W drugiej kwarcie gospodarze złapali więcej luzu, choć nie świadczą o tym na pewno aż cztery straty Kevina Duranta. Dzięki doświadczonemu Niemcowi, Dirkowi Nowitzkiemu Mavericks nie stracili prowadzenia i po pierwszej połowie prowadzili 45:43.
Trzecia ćwiartka to prawdziwy popis nieskuteczności z obu stron. Mimo wszystko po stronie przyjezdnych świetną formą imponował Raymond Felton, który w tym meczu był najjaśniejszą postacią zespołu. Po nudnej końcówce, w przeciwieństwie do czwartej kwarty, Thunder objęli prowadzenie 62:59.
Już na początku ostatnich 12 minut Mavs odzyskali prowadzenie po punktach świetnie dysponowanego Mejri’ego, jednak gra wciąż była na styku. Po kilku dobrych akcjach OKC wyszli już na prowadzenie 76:69 i zdawałoby się, że już rozstrzygnęli mecz. Nic bardziej mylnego! O zwycięzcy zadecydowała decyzja sędziów, którzy w pierwszej chwili uznali „put-back” Adamsa, który dawałby wygraną OKC, po czym po obejrzeniu powtórki zmienili decyzję i odebrali dwa punkty OKC.
Najlepszym strzelcem, a zarazem zawodnikiem Mavs był zdecydowanie Raymond Felton z 21 punktami, 11 zbiórkami i 3 asystami. 17 „oczek” i 4 zbiórki skompletował na swoim koncie Dirk Nowitzki. 13 punktów dorzucił Matthews, a 12 dobrze dysponowany Mejri. Devin Harris wchodzący z ławki zapisał na swoim koncie 8 punktów oraz 7 zbiórek.
Czynnikiem, który wpłynął na porażkę OKC była na pewno skuteczność duetu Durant – Westbrook. Trafili oni łącznie 15/55 rzutów z gry, oraz zaliczyli aż 11 strat. Łącznie rzucili 40 punktów i jak się okazuje – to nie wystarczyło. 12 punktów i 8 zbiórek zdobył Ibaka, a 9 punktów dorzucił startujący w pierwszej piątce Steven Adams.
[ot-video][/ot-video]
Indiana Pacers 87:98 Toronto Raptors
Pierwsza kwarta tego meczu tak naprawdę go ustawiła. O ile przez pierwsze 90 sekund żadna z ekip nie zdobyła punktów, to chwilę potem ekipa z Kanady rozwiązała worek z punktami. Świetnie dysponowany był Valanciunas, który w pierwszej kwarcie zanotował 13 punktów dając swojej ekipie prowadzenie 27:16.
W drugiej części meczu przyjezdni wrócili do gry, jednak to wciąż Raptors prowadzili w tym spotkaniu. W końcu do gry włączył się Paul George, jednak na 17 punktów i 10 zbiórek (już w drugiej kwarcie!) Valanciunasa Pacers nie mogli znaleźć odpowiedzi. Po pierwszej połowie George i spółka przegrywali 53:48.
Trzecia ćwiartka pokazała, że Raptors nie stracili woli walki w Play Offach, jak to zwykle bywało. Zespół dołożył do swojego świetnego w tym meczu ataku dobrą obronę, lecz wciąż nie uruchomił DeRoznana, u którego gra w Play Offach przywołuje chyba gorączkę. Gospodarze prowadzili 74:66.
W ostatniej kwarcie koszykarze z Kanady kontynuowali tylko swoją dobrą grę, świetnie zatrzymując lidera zespołu z Indiany, Paula George’a. Na ostatnie 3 minuty szkoleniowiec Pacers zdecydował się wpuścić rezerwowych, bowiem wiedział, że jest już po meczu. Ostatecznie Raptors byli górą 98:67.
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był zdecydowanie Valanciunas, który zanotował potężne double-double w postaci 23 punktów i 15 zbiórek. O podwójną zdobycz otarł się Kyle Lowry z 18 punktami i 9 asystami. 16 „oczek” zdobył Joseph, 14 Patterson, a ledwie 10 punktów (5/18 z gry) zanotował DeMar DeRoznan.
[ot-video][/ot-video]
Golden State Warriors 115:106 Houston Rockets
Kostka Stephena Curry’ego nie była w wystarczająco dobrym stanie, aby Golden State Warriors podejmowali ryzyko. Steve Kerr zdecydował się odsunąć swojego najlepszego zawodnika od meczu, co zaprezentowało szansę Houston Rockets. Szansę, której ostatecznie drużyna z Teksasu nie była w stanie wykorzystać.
Do Teksasu mistrzowie NBA jadą z dwumeczową nadwyżką. Starcie nr 2 aż do czwartej kwarty było wyrównane, ale Rockets nie potrafili przejąć inicjatywy, oddając mecz w końcówce. Najlepszym graczem drużyny J.B. Bickerstaffa był James Harden notując 28 punktów z 19 rzutów oraz 11 asyst. Lider nie otrzymał jednak wsparcia. Tylko 6/20 dwójki skrzydłowych – Trevora Arizy i Donatasa Motiejunasa.
Pomóc nie był w stanie także Dwight Howard. Center opuścił parkiet przedwcześnie z powodu sześciu fauli. Gdy grał, Rakiety były z nim -20! Kibice oglądający te spotkanie byli świadkami wielu momentów, które dobitnie pokazywały, jak zdezorganizowany jest atak ekipy z Houston. Wszystko wskazuje na to, że nie wrócą już do Oakland na spotkanie nr 5.
Najlepszym zawodnikiem Warriors był Klay Thompson przejmując na siebie część obowiązków związanych z rozgrywaniem. Skończył spotkanie z dorobkiem 34 punktów (8/20 FG, 3/8 3PT, 15/16 FT). Natomiast Draymond Green był bliski triple-double. Silny skrzydłowy zanotował 12 punktów, 14 zbiórek i 8 asyst. Z ławki dobrym wsparciem okazał się Andre Iguodala – 18 punktów (7/10 FG, 4/6 3PT), 3 zbiórki, 3 asysty i 2 przechwyty.
Nie mamy pewności czy na spotkanie nr 3 do gry wróci Stephen Curry. Zespół podejmie decyzje na podstawie tego, jak na dalsze leczenie zareaguje kontuzjowana kostka zawodnika. Kerr musi myśleć już o rywalizacji w drugiej rundzie play-offów.
Michał Kajzerek
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET