Portland Trail Blazers nie obronili własnego parkietu przed mistrzami NBA i ich margines błędu w następnych spotkaniach zniknął. Obrońcy tytułu, w klasyczny dla siebie sposób (czyli w trzeciej kwarcie) odjechali przeciwnikom i do wejścia do Finałów NBA dzieli ich zaledwie jeden mecz.
Portland Trail Blazers – Golden State Warriors 99:110 (0-3)
– Blazers dobrze rozpoczęli mecz i po pierwszej połowie prowadzili 66:53, a najlepszym zawodnikiem był Meyers Leonard, który po raz pierwszy w życiu wybiegł na mecz Play-off, w roli gracza pierwszej piątki. Zastąpił w niej Enesa Kantera, który skarży się na kontuzje barku. W całym meczu uzbierał 16 punktów, trafiając połowę ze swoich rzutów z gry.
– Warriors odpalili dopiero w trzeciej kwarcie, w której zdeklasowali przeciwnika 29:13, a w czwartej ćwiartce dokończyli dzieła, wygrywając ją 28:20. Zespół do zwycięstwa poprowadził Stephen Curry, który zaaplikował Blazers 36 oczek. Stephen bardzo dobrze czuje się w roli pierwszej opcji, co jest przyjemne do oglądania.
– I choć to Steph rzucił najwięcej punktów, to najlepszym zawodnikiem Warriors był Draymond Green, który uzbierał w tym meczu triple-double składające się z 20 punktów, 13 zbiórek i 12 asyst. Co ważne – zanotował je w trzy kwarty. Steve Kerr nie mógł nachwalić się Greena na konferencji pomeczowej.
„Nie wiem co mam powiedzieć o Draymondzie. Był jak stalowa kula – niszczył wszystko na swojej drodze”
– Drużyna z Portland miała ogromne problemy na linii rzutów wolnych – tylko 20 z 33 rzutów znalazło drogę do kosza. Z resztą, mieli sporo problemów z trafianiem z praktycznie każdej pozycji na boisku. Liderzy Trail Blazers trafili razem tylko 12 z 38 oddanych rzutów.
– Od trzeciej kwarty, Warriors musieli sobie radzić bez Andre Iguodali, który w trakcie gry zasygnalizował ból w nodze. Na razie nie wiadomo czy to coś poważnego, ale nie wyglądało to, na kontuzję wykluczającą go z gry na dłuższy okres czasu.
– Blazers są pod ścianą – jeszcze nigdy w historii ligi, drużyna, która przegrywała w serii 0-3 nie była w stanie jej wygrać. Niestety, po Trail Blazers wyraźnie widać zmęczenie ciężkim i długim sezonem, oraz wcale nie takimi krótkimi Play-Offami.
– Obrońcy tytułu nadal muszą sobie radzić bez Kevina Duranta, który prawdopodobnie nie wróci już na tę serię. I tak na prawdę nie musi – Warriors są o krok od 5 finałów z rzędu i nie wygląda na to, aby Blazers mieli im napsuć choć trochę krwi. Następny mecz w nocy z poniedziałku na wtorek, o godzinie 3:00 czasu Polskiego.
Śledź autora tekstu na Twitterze!
Śledź Probasket na Twitterze!