Niedzielną rywalizację na parkietach NBA rozpoczął bezpośredni pojedynek dwóch ekip z Florydy. Pomimo poważnych braków kadrowych Miami Heat pokonali niżej notowanych Orlando Magic. W kolejnych spotkaniach Cleveland Cavaliers i San Antonio Spurs zdemolowali swoich przeciwników, zdobywając po 144 punkty. Dobrze wypadli też Philadelphia 76ers. Szóstki bez większych problemów pokonały Washington Wizards. W Chicago na wysokości zadania stanął Zach Lavine, który ze wsparciem DeMara DeRozana poprowadził Bulls do zwycięstwa nad Indianą Pacers. Noc zamknął pojedynek Los Angeles Clippers z Denver Nuggets.

Miami Heat – Orlando Magic 93:83

Statystyki na PROBASKET

  • Miami Heat wciąż muszą radzić sobie w mocno okrojonym zestawieniu. Do składu powrócił co prawda Jimmy Butler, dla którego był to pierwszy mecz od 6 grudnia, ale do nieobecnego Bama Adebayo dołączył m.in. Kyle Lowry, który został wczoraj objęty protokołem zdrowotnym.
  • Mecz rozpoczął się od wymiany ciosów, ale skuteczniejsi byli jednak goście z Orlando. Gospodarze mieli bowiem problemy z odnalezieniem drogi do kosza zza łuku (0/6), dzięki czemu Magic szybko odskoczyli na 9 oczek (12:21). Świetnie prezentował się podpisany na 10 dni Hassani Gravett, który w pierwszej odsłonie zdobył 9 punktów i wraz z Garym Harrisem napędzał ofensywę przyjezdnych.
  • W drugiej kwarcie do głosu doszli jednak Heat. Na wysokości zadania stanął Omer Yurtseven, który wspierał Jimmy’ego Butlera i walnie przyczynił się do serii punktowej 9:2 gospodarzy. Magic próbowali odpowiedzieć punktami Robina Lopeza czy Admirala Schofielda, ale zespół Erika Spoelstry dowiózł skromne prowadzenie do przerwy (42:39).
  • Po kilku minutach gry w trzeciej kwarcie wydawało się, że losy mogą się wkrótce rozstrzygnąć. Heat rozpoczęli bowiem od trafień zza łuku Maxa Strusa, Duncana Robinsona oraz Gabe’a Vincenta, które przełożyły się na serię 18:7 i aż 14-punktowe prowadzenie (60:46). Magic nie składali jednak broni. O pozytywny wynik dla Magików wciąż walczyli R.J. Hampton, Freddie Gillespie czy Franz Wagner, ale w międzyczasie wyższy bieg wrzucił też Caleb Martin. Sytuację Heat skomplikował jednak Tyler Herro, który po drugim przewinieniu technicznym został odesłany do szatni. Decyzja sędziego wywołała jednak ogromne kontrowersje.
  • Mimo osłabienia Heat kontrolowali przebieg gry, a kolejna seria punktowa, tym razem w postaci 10:0, na którą zapracował trzon zespołu, przesądziła o losach spotkania. Goście próbowali raz jeszcze odpowiedzieć, ale zabrakło im czasu na nawiązanie kontaktu.
  • Heat do zwycięstwa poprowadził tercet w osobach Jimmy’ego Butlera (17 punktów, 11 zbiórek; 5/14 z gry), Omer Yurtseven (16 punktów, 15 zbiórek; 8/15 z gry) i Caleb Martin (17 pkt). Na wyróżnienie zasłużyli również Gabe Vincent (13 punktów, 8 asyst) i Max Strus (12 pkt).
  • Pomimo porażki kilku zawodników Orlando Magic zaprezentowało się z dobrej strony, choć zabrakło im przede wszystkim skuteczności. Gary Harris skompletował 20 oczek, R.J. Hamtpon 14, z kolei Franz Wagner 13. Bliski double-double był natomiast Wendell Carter Jr., który zakończył pojedynek z dorobkiem 8 punktów i 14 zebranych piłek.
  • Dla Miami Heat jest to już piąte zwycięstwo w sześciu ostatnich meczach. Dobra forma podopiecznych Erika Spoelstry pozwoliła im na wywalczenie 4. miejsca w tabeli konferencji wschodniej z bilansem 21-13, choć tuż za ich plecami plasują się Cleveland Cavaliers. Orlando Magic (7-27) wyprzedzają z kolei jedynie Detroit Pistons.

Cleveland Cavaliers – Toronto Raptors 144:99

Statystyki na PROBASKET

  • To był całkowity popis Cleveland Cavaliers. Po wyrównanej pierwszej „ćwiartce” podopieczni J.B. Bickerstaffa całkowicie przejęli inicjatywę i zdominowali osłabionych kadrowo rywali w niemal każdym aspekcie. W drugiej kwarcie (37:21) świetnie spisywał się m.in. Lauri Markkanen, ale to trzecia odsłona przesądziła o losach spotkania. Gospodarze rozpoczęli ją od serii 20:3, głównie za sprawą świetnie dysponowanych Ricky’ego Rubio i Kevina Love. Od tamtej pory Cavs kontrolowali tempo gry i pielęgnowali swoją przewagę aż do końcowej syreny. W szczytowym momencie gospodarze prowadzili różnicą nawet 47 oczek.
  • Sześciu zawodników Cavaliers zakończyło ten mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Najwięcej skompletowali Darius Garland (22 punkty, 8 asyst) oraz Kevin Love (22 punkty, 9 zbiórek), który po raz pierwszy w tym sezonie wskoczył do wyjściowej piątki. Lauri Markkanen dołożył 20 oczek. Po 17 zdobyli natomiast Dean Wade i wchodzący z ławki rezerwowych Denzel Valentine, z kolei Ricky Rubio do 16 oczek dodał jeszcze 6 asyst i 3 przechwyty.
  • – Nie byliśmy zadowoleni z naszej gry na początku spotkania. […] Nawet jeśli to nie jest czyjaś noc, co oczywiście zdarza się w sezonie składającym się z 82 meczów, wiemy, że możemy liczyć na resztę zespołu, to świetne uczucie – mówił po meczu Lauri Markkanen.
  • Po stronie Raptors pozytywnie zaskoczył przede wszystkim Yuta Watabane. Japończyk ustanowił rekord swojej kariery, zdobywając aż 26 punktów, do czego dołożył jeszcze 13 zbiórek. Nie najgorzej wypadł też Chris Boucher (21 pkt), ale miał on spore problemy ze skutecznością (6/19 z gry). D.J. Wilson dołożył 15 oczek i 8 zbiórek. W składzie Toronto zabrakło m.in. Pascala Siakama, Gary’ego Trenta, OG Anunoby’ego czy Freda VanVleeta.

Sacramento Kings – Memphis Grizzlies 102:127

Statystyki na PROBASKET

  • Po pierwszej połowie trudno było wskazać stronę, która może być w stanie zdominować resztę spotkania. Choć świetnie prezentowali się Desmond Bane (15 pkt) i Jaren Jackson Jr. (11 pkt), to Sacramento Kings schodzili do szatni na prowadzeniu (50:49). Świetnie dysponowany był Damian Jones, zza łuku wspierał go przede wszystkim Harrison Barnes.
  • W trzeciej „ćwiartce” przebudził się jednak Ja Morant. Lider Memphis Grizzlies dwoił się i troił, punktował i asystował swoim partnerom, a przewaga Niedźwiadków w mgnieniu oka wzrosła do 22 punktów (63:85). Gospodarze nie mieli co prawda większych problemów z odnalezieniem drogi do kosza (47,1% z gry, 50% za trzy), ale podopieczni Taylora Jenkinsa byli piekielnie skuteczni (65,2%), co pozwoliło im na ucieczkę. Gospodarze szybko się jednak pozbierali i za sprawą Maurice’a Harklessa, Tyrese Haliburtona i Terence Davisa zamknęli kwartę serią 8:0 (77:89).
  • W ostatniej części gry raz jeszcze inicjatywę przejęli przyjezdni. Na wysokości zadania stanął Brandon Clarke, swoje dorzucili Tyus Jones i John Konchar, a przewaga Grizzlies raz jeszcze wzrosła do ponad 20 oczek. Tym razem jednak Niedźwiedzie nie wypuściły prowadzenia z rąk i dowiozły je do ostatniej syreny.
  • Ofensywę Memphis napędzał dziś przede wszystkim Desmon Bane, zdobywca 28 punktów. Bliscy potrójnej zdobyczy byli Ja Morant (18 punktów, 9 asyst, 7 zbiórek) i Steven Adams (10 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst). Double-double zdobył natomiast John Konchar, który zakończył mecz z dorobkiem 11 oczek i 14 zebranych piłek. Na wyróżnienie zasłużyli również wchodzący z ławki Kyle Anderson i Brandon Clarke, którzy dołożyli po 14 punktów.
  • Po stronie Kings wszyscy zawodnicy wyjściowej piątki zakończyli mecz z ujemnym wskaźnikiem +/-. Najgorzej w tej kategorii wypadł Harrison Barnes (-36), który zdobył tej nocy 12 punktów i 7 zbiórek. Nieco lepiej punktowali Tyrese Haliburton (18 oczek, 7 asyst, 3 przechwyty), Damian Jones i Terence Davis (po 15 pkt).

Washington Wizards – Philadelphia 76ers 96:117

Statystyki na PROBASKET

  • W mecz nieco lepiej weszli zawodnicy Washington Wizards. Od początku świetnie dysponowany był Montrezl Harrell i choć Joel Embiid odpowiedział 13 punktami, to gospodarze utrzymywali skromne prowadzenie (31:25). Od tamtego momentu inicjatywę przejęli jednak Philadelphia 76ers. Lepszy fragment zaliczył Tobias Harris, co przy wsparciu Furkana Korkmaza i Georgesa Nianga pozwoliło Szóstkom odzyskać przewagę przed przerwą (55:63). Losy spotkania rozstrzygnęły już w trzeciej „ćwiartce”. Wizards trafiali jedynie 26,1% rzutów z gry, w tym 14,3% zza łuku, dzięki czemu przyjezdni bez większych problemów zbudowali bezpieczne prowadzenie (68:90).
  • Pod koniec trzeciej odsłony atmosfera na parkiecie zaostrzyła się. Joel Embiid próbował zaatakować strefę podkoszową rywala, ale w sposób nieprzepisowy powstrzymywał go Montrezl Harrell. Środkowemu Sixers nie spodobał się sposób obrony rywala, przez co doszło do przepychanki. Obu panów momentalnie rozdzielili jednakpartnerzy z zespołów, ale nie obyło się bez obustronnego przewinienia technicznego.
  • Sytuacja ta nie zmieniła wiele w obrazie gry. Wciąż przeważali zawodnicy Sixers, a w czwartej odsłonie szansę na występ po obu stronach otrzymali zawodnicy drugiego garnituru. Goście bez większych problemów dowieźli zwycięstwo do końcowej syreny.
  • 76ers do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim fantastyczny Joel Embiid. Środkowy skompletował double-double w postaci 36 punktów i 13 zbiórek (12/17 z gry). Wspierał go Tobias Harris, który dołożył 23 oczka i 7 zbiórek. Dobrze zaprezentowali się również Furkan Korkmaz (14 pkt), Tyrexe Maxey (13 pkt) i Seth Curry (11 pkt).
  • Po drugiej stronie żaden z zawodników nie był w stanie przekroczyć bariery 20 punktów, natomiast każdy z wyjściowej piątki zakończył mecz ze wskaźnikiem +/- wynoszącym co najmniej -20. Spencer Dinwiddie zdobył 17 punktów i 6 asyst, Kyle Kuzma dołożył double-double w postaci 12 oczek i 10 zbiórek, a wchodzący z ławki Montrezl Harrell dorzucił 15 punktów. O podwójną zdobycz otarł się Deni Avdija (9 punktów, 9 zbiórek).

Oklahoma City Thunder – New Orleans Pelicans 117:112

Statystyki na PROBASKET

  • Podopieczni Marka Daigneaulta już w pierwszej kwarcie narzucili swoje tempo gry, prowadząc po pierwszych 12 minutach czternastoma punktami (32:18). Po pierwszej połowie różnica wynosiła osiem punktów na korzyść Grzmotów (57:49).
  • W trzeciej kwarcie Pelicans stopniowo odrabiali straty i po celnej trójce Jonesa na 10:29 prowadzenie Oklahoma City Thunder zmalało do dwóch punktów (60:58). Jednak fantastyczna dyspozycja zawodników pierwszej piątki OKC (Gilgeous-Alexander, Wiggins, Robinson-Earl) nie pozwoliła na wyrównanie wyniku i po 36 minutach gracze ze stanu Oklahoma odskoczyli na osiem punktów (89:81).
  • Pelikanom do zwycięstwa nie wystarczyła dobra gra w czwartej kwarcie, którą wygrali trzema punktami (31:28). Shai Gilgeous-Alexander dokończył dzieła, trafiając jeden rzut wolny, ustalając wynik spotkania 117:112. Dla OKC było to czwarte zwycięstwo na przestrzeni ośmiu dni (4 z 5 wygranych spotkań).
  • W meczu brylował wspomniany wcześniej Gilgeous-Alexander, który trafił 11 z 20 rzutów z gry (55%), notując 31 punktów. Lider Oklahomy miał też 5 asyst. Dla 23-latka jest to już trzeci sezon w barwach Thunder i w dzisiejszym meczu na liście najlepiej punktujących w historii klubu wyprzedził Jamesa Hardena, który grał w OKC w latach 2009-2012. Gilgeous-Alexander ma w tym momencie 2779 punktów. Liderem pozostaje Russell Westbrook z liczbą 18 859 zdobytych punktów.
  • Na wyróżnienie zasługuje również Aaron Wiggins, autor 24 punktów (8/10 z gry, 80%) i 6 zbiórek. 15 oczek i 7 zbiórek dołożył Jeremiah Robinson-Earl. 13 punktów zapisał na swoje konto Luguentz Dort, zaś nietypową linijką statystyczną popisał się Josh Giddey. Młodziutki gracz Thunder spudłował wszystkie osiem rzutów z gry, nie zdobywając żadnego punktu, ale odnotował double-double, zdobywając 10 zbiórek i 10 asyst. 12 oczek i 5 zbiórek dodał Theo Maledon.
  • Najlepszym graczem po stronie New Orleans Pelicans był zdecydowanie Josh Hart, autor 29 punktów i 10 zbiórek. Obrońca klubu z Nowego Orleanu trafił 10 z 17 rzutów (59%). 22 oczka i 6 zbiórek dołożył Garrett Temple. Po 15 punktów zdobyło aż trzech koszykarzy: Herbert Jones, Devonte’ Graham i Jaxson Hayes.

Autor: Mateusz Malinowski

San Antonio Spurs – Detroit Pistons 144:109

Statystyki na PROBASKET

  • Ostrogi mimo braku Dejounte Murraya (protokoły covidowe) nie mieli żadnych problemów w rozgromieniu osłabionych Detroit Pistons. Wśród Tłoków zabrakło pięciu zawodników, w tym trzech najważniejszych z nich (Grant, Cunningham i Olynyk). Oni również, jak w przypadku lidera Spurs, znaleźli się w protokołach covidowych.
  • Spotkanie rozstrzygnęło się w pierwszej połowie. Podopieczni Gregga Popovicha po 24 minutach prowadzili różnicą 24 punktów (78:54). Na wzmiankę zasługuje tutaj Derrick White, który już w pierwszej połowie zanotował 9 asyst, co jest piątym najlepszym wynikiem klubu z Teksasu. Rekordzistą asyst na tym etapie gry pozostaje Tony Parker, który odnotował ich 12. W dalszej kolejności z liczbą 10 skutecznych podań pozostają Manu Ginobili, George Hill i Dejounte Murray.
  • Najwięcej punktów po stronie zwycięzców zdobył Keldon Johnson (27). Skrzydłowy San Antonio Spurs trafił 10 z 12 rzutów (83%) i miał 5 zbiórek. Bardzo dobre spotkanie rozegrał również Australijczyk, Jock Landale, autor 18 punktów i 5 zbiórek. Środkowy SAS trafił 7 z 9 rzutów (78%), a to wszystko w niespełna 17 minut gry. 14 oczek uzyskał Jakob Poeltl, a 13 punktów dołożył Doug McDermott. 7 punktów i 10 asyst zanotował wspomniany wcześniej Derrick White.
  • Moi zawodnicy wyszli do meczu agresywnie i utrzymali to przez większość meczu. Miło było to zobaczyć – powiedział Gregg Popovich. –Zdaję sobie sprawę, że nie była to uczciwa walka. Pistons są teraz w trudnej sytuacji w związku z brakującymi graczami – dodał.
  • Najlepszym graczem po stronie Pistons był Hamidou Diallo, autor 28 punktów (13/19 z gry, 68%). 23 punkty i 8 zbiórek zapisał na swoje konto Saddiq Bey. 20 punktów i 6 zbiórek dodał Luke Garza, zaś 17 punktów uzyskał Frank Jackson.

Autor: Mateusz Malinowski

Chicago Bulls – Indiana Pacers 113:105

Statystyki na PROBASKET

  • Chicago Bulls wciąż borykają się z problemami kadrowymi. Dziś w nocy Billy Donovan nie mógł skorzystać z usług m.in. Lonzo Balla. Poza rotacją z powodu kontuzji pozostaje również Alex Caruso. Indiana Pacers, którzy wciąż nie poczynili żadnych ruchów w kierunku zapowiadanej przebudowy, nie mogli z kolei liczyć na pomoc Malcolma Brogdona.
  • Od początku spotkania Byki był stroną przeważającą, choć trafienia Domantasa Sabonisa, Carisa LeVerta i Mylesa Turnera utrzymywały przyjezdnych w grze. Zawodnicy Chicago byli jednak nieco skuteczniejsi od gości i trafiali ponad 60% swoich wszystkich prób, co stanowiło solidną podstawę przed drugą odsłoną (33:27). Wówczas bowiem Bulls rozkręcili się jeszcze bardziej, podczas gdy ofensywa Pacers nieco się posypała. Rzut za rzutem pudłował Sabonis, gubił się Brad Wanamaker, z kolei gospodarze z DeMarem DeRozanem i Cobym Whitem na czele odskoczyli na 18 oczek (54:36).
  • Po przerwie Bulls nie byli jednak w stanie całkowicie zdominować spotkania. Indiana miała swoje momenty i kilkukrotnie wydawało się, że mogą zbliżyć się na 1-2 posiadania. Świetnie spisywał się m.in. Chris Duarte, który w trzeciej odsłonie zdobył 12 punktów. Kiedy w ostatniej części gry DeRozan zaczął pudłować, na wysokości zadania stanął Zach Lavine (5/6), który wspólnie z Javonte Greenem upewnił się, że Byki dowiozą przewagę do końcowej syreny.
  • To właśnie Lavine był dziś liderem ekipy z Chicago. Obrońca skompletował 32 punkty, 5 asyst i 4 zbiórki, trafiając 12 z 18 rzutów z gry, w tym 5 na 9 zza łuku. Wspierający go DeMar DeRozan dołożył 24 oczka. Nikola Vucević skompletował natomiast double-double w postaci 16 punktów i 15 zbiórek.
  • – Każdy jest gotowy. Kiedy ich imię jest wywoływane, nikt się nie waha. Wszyscy wiedzą dokładnie, co mają robić, odgrywają swoją rolę. Jesteśmy dobrym zespołem nawet bez kilku zawodników – mówił po meczu Zach Lavine, zwracając uwagę na osłabienia kadrowe Bulls.
  • Po stronie Pacers ofensywę napędzał przede wszystkim Caris LeVert, który zakończył mecz z dorobkiem 27 punktów i 9 asyst. Myles Turner dorzucił 19 oczek, z kolei double-double w postaci 14 punktów i 16 zbiórek skompletował Domantas Sabonis, który miał jednak problemy ze skutecznością (5/17).

Los Angeles Clippers – Denver Nuggets 100:103

Statystyki na PROBASKET

  • Przez najbliższe tygodnie Los Angeles Clippers będą musieli radzić sobie bez swojego lidera. Paul George naderwał więzadło w łokciu, przez co opuści co najmniej miesiąc gry. Z problemami kadrowymi borykają się również Denver Nuggets, którzy już od dłuższego czasu nie mogą korzystać z usług Jamala Murraya i Michaela Portera Jr’a.
  • Od pierwszej syreny spotkanie było bardzo wyrównane. LAC byli jednak skuteczniejsi z gry (65%), co pozwoliło im na objęcie skromnego prowadzenia (26:19). Natychmiast odpowiedzieli jednak Facundo Campazzo i Nikola Jokić, przez co wynik oscylował w granicach remisu (30:32). W drugiej kwarcie rozkręcił się Davon Reed, który przy wsparciu Jokicia i Willa Bartona pozwolił Denver odskoczyć na 12 punktów (37:49). Ich przewaga stopniała jednak po przerwie, przez co losy spotkania miały rozstrzygnąć się w ostatnich minutach.
  • Na 19 sekund przed końcową syreną kapitalną trójką pod presją popisał się Luke Kennard (101:100). Nikola Jokić odpowiedział jednak dwoma celnymi osobistymi, przez co Clippers znaleźli się pod ścianą. Piłka znalazła się w rękach Brandona Bostona Jr’a., ale rozegranie akcji skutecznie uniemożliwiał mu Davon Reed. Obrońca gospodarzy zdołał oddać ostatecznie rzut „rozpaczy”, który nie odnalazł jednak drogi do kosza.
  • Nikola Jokić był dziś niekwestionowanym liderem przyjezdnych. Serbski środkowy zakończył mecz z dorobkiem 26 punktów, 22 zbiórek, 8 asyst, 2 przechwytów i 2 bloków. Co ciekawe, wskaźnik +/- Jokicia był mimo wszystko ujemny (-7). Wspierali go jednak Will Barton (17 pkt), Davon Reed (15 pkt), Monte Morris i Austin Rivers (po 12 pkt).
  • Pod nieobecność swoich największych gwiazd ciężar zdobywania punktów w Clippers rozłożył się równomiernie na kilku zawodników. Po 18 oczek zdobyli Brandon Boston Jr. i Eric Bledsoe (do tego 10 asyst, 5 przechwytów). Double-double skompletował również Ivica Zubac, który zakończył mecz z dorobkiem 17 punktów i 11 zbiórek. Terance Mann dołożył 11 punktów, 8 asyst i 7 zbiórek.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    5 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments