Za nami bardzo interesująca noc z koszykówką NBA. Do gry dla Pistons wrócił Reggie Jackson, nie był jednak w stanie zrobić różnicy swoimi 18 punktami. 21 oczek dla zwycięzców z Orlando zanotował za to Serge Ibaka. Piąte z rzędu triple-double Russella Westbrooka (28 punktów, 17 zbiórek, 12 asyst) przyczyniło się także do wygranej Thunder z Pelicans na własnym parkiecie. Nikt od czasów Michaela Jordana nie miał takiej serii. Z kolei Kings rozegrali kolejny mecz, w którym DeMarcus Cousins oddaje 30 rzutów i nie ma to większego znaczenia. O tym spotkaniu więcej w opisie. Na koniec dnia niespodzianka w Los Angeles. Miejscowi Clippers nie sprostali gościom z Indiany, których prowadził wracający do gry Paul George.
SACRAMENTO KINGS – NEW YORK KNICKS 98:106
Koszykówka New York Knicks zaczyna wyglądać coraz ciekawiej. Rzekomo Phil Jackson nie wtrąca się tak, jak wtrącał się do tej pory i zespół w końcu skupia się wyłącznie na poleceniach trenera Jeffa Hornacka. Poprzedniej nocy zatrzymali w Madison Square Garden Sacramento Kings. Ekipa ze stolicy Kalifornii z ofensywnych opcji miała forsującego DeMarcusa Cousinsa, który zdobył 1/3 punktów całej drużyny. Natomiast defensywa, której oczekuje trener Dave Joerger, jeszcze się nie stawiła.
To ósme zwycięstwo Knicks w ostatnich jedenastu meczach drużyny. Nie obyło się jednak bez dramatu, bowiem na pewnym etapie spotkania Kings byli w stanie zdobyć 18 punktów z rzędu. Prawdą jest, że to nie był to ładny mecz. Obie drużyny wspinały się bardzo mozolnie, tak jakby od samego początku zawodnicy byli naprawdę zmęczeni. W pierwszej połowie gospodarze wyszli na 21-punktowe prowadzenie, ale goście po wyjściu z szatni nabrali wiatru w żagle i zrobili run 18:0 przywracając sobie szansę na zwycięstwo.
Podopieczni Hornacka potrzebowali mocnej czwartej kwarty. Ostatecznie wygrali ją 25:21 i stworzyli dystans, z którym Kings nie potrafili sobie poradzić. Do wygranej Knicks poprowadzili coraz lepiej się rozumiejący Carmelo Anthony i Derrick Rose. Lider rotacji z Big Apple zanotował 20 punktów (8/20 FG, 3/8 3PT) i 4 zbiórki, natomiast rozgrywający dołożych kolejnych 20 oczek (9/14 FG), 6 zbiórek i 6 asyst. Rose sprawia wrażenie, jakby coraz pewniej czuł się w ofensywie Hornacka, zwłaszcza, że bez przykazań triangle może napędzać grę i kreować po pick-and-rollach.
– Co prawda jeszcze nie zrobiliśmy w tym sezonie blow-outu, ale mam nadzieję, że się uda, gdy pozostali wrócą do gry – stwierdził po meczu zadowolony z wygranej, a nie ze stylu – Brandon Jennings. Z ławki zapewnił 19 cennych oczek. Double-double 15 punktów, 14 zbiórek i 4 bloki zapewnił także Kristaps Porzingis. Na 5 minut przed końcem NYK prowadzili tylko dwoma punktami. Jednak trójka Anthony’ego zapoczątkowała run 7:2, który odstawił spotkanie na półkę.
– […] Staraliśmy się i walczyliśmy, trzeba to docenić – mówił po spotkaniu DeMarcus Cousins. Środkowy skończył mecz z dorobkiem 36 punktów (9/30 FG, 4/10 3PT, 14/16 FT), 12 zbiórek, 4 asyst i 3 bloków. Oddał aż 30 rzutów z gry! Można się zastanowić, jaki faktycznie miało to wpływ na skuteczność ekipy z Sacramento. 22 oczka (7/18 FG), 9 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty Rudy’ego Gaya. Kings zagrali na 32% skuteczności z gry. W kolejnym meczu zmierzą się z Dallas Mavericks. Knicerbockers czeka wizyta w Miami.
[ot-video][/ot-video]
INDIANA PACERS – LOS ANGELES CLIPPERS 111:102
Podopieczni Nate’a McMillana zanotowali drugie z rzędu zwycięstwo na wyjeździe. Przegrywali z Los Angeles Clippers już 15 punktami, ale w najważniejszym momencie spotkania byli w stanie pozbierać swoją grę w całość i odeprzeć zarówno mocną ofensywę rywala, jak i przedrzeć się przez jedną z najlepszych defensyw w lidze. To dobry znak dla Indiany Pacers, ponieważ początek rozgrywek 2016/2017 pozostawia wiele do życzenia w kontekście regularności i jakości gry zespołu.
Pacers otworzyli to spotkanie pudłując 15 z pierwszych 22 rzutów. Właśnie wtedy Clippers wypracowali 15-punktową przewagę, która miała pociągnąć gospodarzy do zwycięstwa. Jednak gracze z Indianapolis nie odpuścili. Odzyskali na ten mecz swojego lidera – Paula George’a, który miał problemy z grą z powodu kontuzowanej kostki. Tymczasem najbardziej interesujące rzeczy miały miejsce w czwartej kwarcie. Goście wyszli już na 20-punktowe prowadzenie, ale szalona pogoń gospodarzy zredukowała stratę Clippers do 4 oczek (100:104).
W kolejnych posiadaniach George trafił z dystansu, a Thaddeus Young nie pomylił się z linii rzutów wolnych, co ostatecznie przypieczętowało wygraną Pacers. PG13 skończył mecz mając na koncie 16 punktów (6/13 FG, 3/6 3PT), 7 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty. Wspomniany Young zapewnił od siebie 17 oczek (7/13 FG), 7 zbiórek, 2 asysty i blok. Każdy z zawodników pierwszej piątki gości miał dwucyfrową zdobycz. Z ławki 16 oczek z 10 rzutów zanotował weteran – Rodney Stuckey.
To szósta porażka w sezonie podopiecznych Doca Riversa. Trzy z nich ekipa zanotowała na własnym parkiecie. Trener nie mógł być zadowolony z tego, jak jego zawodnicy wyszli na drugą połowę. Pozwolili na run 19:2, który miał duże przełożenie na pozostałą część spotkania. Mówi się, że trzecia kwarta to 12-stka trenerów, bowiem wtedy obserwujemy ich wpływ na drużynę – tuż po wyjściu z szatni. Tym razem lepiej poradził sobie Nate McMillan. 20 start do 19 asyst Clippers przedstawia kolejny problem. Tej nocy kreowanie gry nie wychodziło im tak dobrze, jak wychodzi zazwyczaj.
24 punkty (10/21 FG), 16 zbiórek, 5 asyst i 2 bloki silnego skrzydłowego – Blake’a Griffina. Double-double zanotował na swoje konto również Chris Paul – 18 punktów (5/9 FG, 2/5 3PT), 11 asyst, ale także 5 strat play-makera. Kolejnych 15 oczek z 15 rzutów dołożył J.J. Redick. Kolejny mecz Clippers zapowiada się na hit kolejki, bo goszczą na własnym parkiecie Golden State Warriors. Pojedynek z tą samą drużyną czeka Pacers.
[ot-video][/ot-video]
ORLANDO MAGIC – DETROIT PISTONS 98:92
[ot-video][/ot-video]
NEW ORLEANS PELICANS – OKLAHOMA CITY THUNDER 92:101
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
