Kolejna noc z NBA za nami, a za tym idą kolejne emocje. W najważniejszym meczu tego wieczoru Denver Nuggets pokonali Minnesotę Timberwolves, a Nikola Jokić zdobył 35 punktów. Nieskuteczny dziś Luka Doncić w starciu ze Spurs był w stanie zanotować kolejne tripple-double, a Mavs, nie bez problemów, pokonali drużynę Popovicha. Jeremy Sochan zdobył w tym starciu 13 punktów, lecz tak jak w przypadku Wembanyamy, nie dopisywała skuteczność. Rockets pokonali natomiast Wizards, a Jalen Green rzucił aż 42 punkty, prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa.

ORLANDO MAGIC – CHARLOTTE HORNETS 112:92

Statystyki

  • Spotkanie, które miało być dość jednostronne i tak też było. Charlotte Hornets przed tym meczem przegrało 9 z 11 ostatnich starć, co stawiało bardzo dobrze spisujących się Magic w roli wielkiego faworyta. Od pierwszego gwizdka tak naprawdę było to widać, a po pierwszej kwarcie gospodarze byli już na 10-punktowum prowadzeniu. Druga kwarta to przez większość czasu bardzo duża niemoc w ofensywie Hornets, co sprawiło, że z 10 oczek nagle zrobiło się 41 punktów przewagi. W dodatku na 4 minuty i 40 sekund do końca połowy z parkietu wyleciał Bertans.
  • Po zmianie stron obraz gry wcale się nie zmienił, a Orlando kontynuowało swoją bardzo solidną grę, na co Hornets nie mieli jak odpowiedzieć. W Magic punkty rozkładały się bardzo równomiernie, ponieważ najlepszym zawodnikiem był Cole Anthony, który zdobył 21 punktów. 16 oczek dorzucił Jalen Suggs, a po 13 Paolo Banchero oraz Moritz Wagner. Trener Orlando nie ukrywa, że spodziewał się takiej formy – Zakładaliśmy, że będziemy grać naszą najlepszą koszykówkę w marcu i kwietniu, i to właśnie będziemy kontynuować w następnych spotkaniach – podkreślił Jamahl Mosley
  • Po stronie Charlotte Hornets dobrze prezentował się duet, Brandon Miller oraz Vasilije Micić. Pierwszy z nich rzucił w tym meczu 21 punktów i zanotował 7 zbiórek, natomiast Micić na skuteczności 80% zdobył 20 oczek. W tym przypadku jeszcze można wymienić Milesa Bridgesa (16 punktów).

WASHINGTON WIZARDS – HOUSTON ROCKETS 114:137

Statystyki

  • Po pięciu wygranych z rzędu, mimo że na terenie rywala, to Houston Rockets byli w tym pojedynku faworytem do zwycięstwa. W tym momencie stają się bezpośrednim rywalem Golden State Warriors w walce o 10. miejsce w lidze, dające prawo gry w fazie play-in. Mało wskazywało na to, iż Wizards będą w stanie w jakikolwiek sposób się przeciwstawić, zważając też na fakt, iż w tym sezonie wygrali jedynie 4 mecze na własnym terenie. W gospodarzy brakowało dodatkowo Kuzmy, Avidji, czy Jonesa.
  • Pomimo wszystkich nieobecności oraz formy, jaką prezentują Wizards w tym sezonie, potrafili bardzo dobrze trzymać się wyniku w tym spotkaniu. Pierwszą kwartę rzutem niemalże z połowy zakończył Justin Champagnie (2/6 z dystansu w tym meczu). Po upływie pierwszej części tego meczu wynik na tablicy pokazywał 57:60, co wskazywało na to, iż Wizards chcą dziś powalczyć. Wszystko do momentu remisu w trzeciej kwarcie, mianowicie 76:76. Wówczas Jalen Green, ale przede wszystkim cała drużyna Rockets wkroczyła do akcji, bardzo szybko budując sobie 19 punktów przewagi. Do końca nie uległo to już zbyt wielkiej zmianie i to drużyna z Houston wygrała ostatecznie różnicą 23 oczek.
  • Bez wątpienia najważniejszą postacią zwycięskiej ekipy był Jalen Green, który łącznie rzucił dziś aż 42 punkty, dokładając do tego 10 zbiórek – Moim głównym celem było budowanie się na takich seriach, chciałem wpływać na grę w różny sposób, nawet jak nie trafiałem do kosza – powiedział po meczu Green. 25 oczek i również 10 zbiórek zanotował dziś Amen Thompson, a 18 dołożył Jabari Smith Jr.
  • Po stronie Washington Wizards jeśli chodzi o zdobycze punktowe, to rozłożyły się one zdecydowanie na cały zespół. Ośmiu zawodników było wstanie zdobyć 12 lub więcej punktów. Po 16 oczek zanotowali Kispert, Champagnie, czy Bernard. Mimo starań przez dwie i pół kwarty gospodarze nie byli w stanie przeciwstawić się Rockets. Znów słaba skuteczność Jordana Poole’a (5/18) nie pomogła w walce.

BROOKLYN NETS – NEW ORLEANS PELICANS 91:104

Statystyki

  • New Orleans Pelicans są w ostatnim czasie bardzo dobrze dysponowani, co potwierdziło się również w tym spotkaniu. W tym momencie Pelicans są tuż za Los Angeles Clippers, ale ich zwyżkowa forma może zapowiadać ciekawe roszady na zachodzie. Mecz, który rozpoczął się dość spokojnie, ponieważ po pierwszej kwarcie Pelicans co prawda prowadzili, lecz tylko sześcioma oczkami, a Nets byli w stanie odpierać ataki. Sytuacja diametralnie zmieniła się w następnej odsłonie, co ustawiło to spotkanie. Koniec pierwszej połowy i Pelicans mają przewagę 19 oczek, której nie dają sobie odebrać do samego końca. Nets próbowali wrócić w końcówce, ale różnica punktowa ani razu nie spadła poniżej 12 punktów. Po tym zwycięstwie Pelicans zrównali się liczbą zwycięstw z Clippers, dlatego następne tygodnie mogą być kluczowe w walce o 4 pozycję.
  • Zion Williamson zanotował kolejny bardzo dobry występ, ponieważ zdobył dziś 28 punktów, a do tego zanotował 7 zbiórek oraz 4 asysty (69% skuteczności z gry). 16 oczek dorzucił CJ McCollum, a 13 Larry Nance Jr. Po stronie Nets najlepiej radził sobie Cam Thomas (25 punktów), natomiast nieco brakowało skuteczności u Bridgesa (15 punktów, 4/11 z gry). Drużyna z Brooklynu w tym momencie jest na 11. miejscu w tabeli, tuż za Atlantą Hawks.

SAN ANTONIO SPURS – DALLAS MAVERICKS 107:113

Statystyki

  • wtorkowej nocy drużyna z San Antonio podejmowała na własnym parkiecie Dallas MavericksSpurs po raz czwarty w trwającym sezonie ulegli przeciwnikom z Teksasu, tym razem 107:111.
  • Jeremy Sochan spędził na parkiecie 30 minut, w trakcie których zanotował 13 punktów. Reprezentant Polski swój dorobek uzupełnił o 10 zbiórek i sześć asyst.
  • Sochan rozpoczął mecz trafionym rzutem zza łuku, który otworzył worek z punktami Spurs. Była to jedna z jego trzech jego trójek w meczu. Taką liczbę trafień z dystansu Jeremy notował do tej pory dziewięć razy w karierze – po raz ostatni 29 lutego przeciwko Oklahoma City Thunder.
  • Chwilę później Sochan dobrym podaniem obsłużył Victora Wembanyamę, który po otrzymaniu piłki na wysokości linii rzutów osobistych zakończył akcję wsadem. 
  • Na początku drugiej kwarty Mavericks wyszli na 10-punktowe prowadzenie. Za sprawą dobrej postawy rezerwowych na czele z Malaki Branhamem Spurs szybko odrobili straty do rywali. Kilka minut później goście ponownie wyszli na dwucyfrowe prowadzenie, na przerwę schodząc z dziewięcioma punktami zaliczki.
  • W drugiej połowie Sochan dołożył do swojego dorobku kolejne pięć punktów. W decydującej odsłonie spędził na parkiecie blisko dziewięć minut, notując w tym czasie dwa “oczka”, trzy zbiórki i dwie asysty. 
  • Dzięki serii 11-1 drużyna z San Antonio odrobiła straty do rywali, na 6:34 przed syreną doprowadzając do remisu. Końcówka meczu należała jednak do Mavericks. Po sześciu kolejnych punktach Kyriego Irvinga drużyna gości wyszła na pięciopunktowe prowadzenie (było 1:46 do końca). W ten sposób ekipa z Dallas zapewniła sobie szóste zwycięstwo na przestrzeni siedmiu ostatnich spotkań.
  • Warto też zwrócić uwagę na to, że Sochan znów zaprezentował się z bardzo dobrej strony, jeśli chodzi o defensywę. Odczuł to najbardziej Luka Doncić. Słoweniec tej nocy trafił zaledwie sześć z 27 oddanych rzutów, co stanowi najgorszy rezultat na przestrzeni jego kariery przy tylu wykonanych próbach.
  • – Popełniliśmy wiele błędów, ale oni też je popełniali. Różnica pomiędzy nami jest taka, że oni chcą wygrać mistrzostwo. Naszym celem natomiast jest stawanie się lepszym w każdym meczu, indywidualnie i zespołowo. Jestem naprawdę dumny z tego, co zrobił dziś mój zespół – przyznał na konferencji trener Gregg Popovich.
  • – Czy wygrywasz 20 punktami, czy przegrywasz, to nie ma takiego znaczenia. To jest gra niuansów – dodał szkoleniowiec Spurs.
  • Dallas Mavericks do samego końca będą walczyć z Sacramento Kings o bezpośredni udział w fazie play-off. Na szali 6. miejsce na zachodzie, a bezpośrednia walka zapowiada się znakomicie. Można było przypuszczać, że starcie z San Antonio Spurs będzie jedynie formalnością, natomiast wbrew takim oczekiwaniom gospodarze sprawili sporo problemów Luce i spółce.

MINNESOTA TIMBERWOLVES – DENVER NUGGETS 112:115

Statystyki

  • Gdy spotykają się drużyny ze ścisłego topu konferencji zachodniej, emocje mamy gwarantowane i tak też było w tym przypadku. Na pewno ten mecz byłby jeszcze ciekawszy, gdyby Timberwolves mieli w składzie kontuzjowanych Karla-Anthony’ego Townsa, czy też Rudy’ego Goberta. Natomiast kibice zgromadzeni w Target Center nie mogli narzekać na emocje. Gracze Minnesoty wrócili do domu po ponad dwóch tygodniach gry na wyjazdach, lecz z marszu przyszło im się mierzyć z Nuggets, którzy po ostatniej porażce z Mavs, chcieli szybko odkuć się w oczach swoich fanów.
  • Początek tego meczu zdecydowanie należał do gości, ponieważ Jokić i spółka skutecznie trafiali z dystansu, ale również wykorzystywali inne opcje z gry i po 12 minutach na parkiecie oglądaliśmy wynik 26:35. Obraz gry nie zmienił się zbytnio do przerwy i to Nuggets kontrolowali doskonale to, co działo się na parkiecie, a Joker miał już double-double na koncie (22 punkty i 10 zbiórek). Sytuacja bardzo mocno zaczęła się odwracać po przerwie, kiedy to Timberwolves szybko niwelowali stratę, by pod koniec trzeciej kwarty Nuggets prowadzili już jedynie trzema oczkami. W ostatniej kwarcie działo się naprawdę wiele, ponieważ gospodarze rozpoczęli szaloną pogoń za wynikiem, a trafiane trójki z każdej pozycji niosły ich do prawie samego końca.
  • Sama końcówka to wymiana cios za cios, lecz skuteczniejsi okazali się przyjezdni z Denver. Anthony Edwards miał szansę na wyrównanie, kiedy wywalczył sobie miejsce do rzutu w ostatnich sekundach, lecz spudłował. Wcześniej rzuty z bardzo sytuacyjnych pozycji trafiali Conley, czy McDaniels. W całym spotkaniu najwięcej oczek po stronie Minnesoty rzucił Anthony Edwards, 30 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst. McDaniels popisał się 26 punktami na 70% skuteczności.
  • W przypadku Nuggets kolejny znakomity mecz zanotował Jokić, do czego już kibiców przyzwyczaił. 35 punktów i 16 zbiórek na 64% z gry, ale przede wszystkim trafiał w kluczowych momentach z dystansu (3/4 zza łuku). 26 oczek dołożył również Michael Porter Jr (13 punktów w samej czwartej kwarcie), natomiast Jamal Murray rzucił 18 punktów i rozdał 11 asyst.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    10 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments