W ten absolutnie wyjątkowy dzień z koszykówką NBA, Warriors i Cavaliers dostarczyli nam rywalizacji, za którą się stęskniliśmy. Ostatnie słowo raz jeszcze należało do Kyriego Irvinga. W pozostałych meczach już znacznie mniej fajerwerków, choć Lakers pokonali w Staples Center Clippers przerywając 11-meczową serię porażek przeciwko ekipie zza miedzy. Interesująco było również w Madison Square Garden, gdzie miejscowi Knicks uparcie gonili Celtics, którzy dzielnie bronili swojego prowadzenia. Wyjazdowe porażki Bulls w San Antonio i Timberwolves w Oklahomie były prognozowane. Ekipa z Chicago ma problemy z własną tożsamością, a młodzi Wolves nie byli w stanie zatrzymać Russella Westbrooka, który skończył z 31 punktami i 15 asystami.

GOLDEN STATE WARRIORS – CLEVELAND CAVALIERS 108:109

STATYSTYKI

Czy mogliśmy prosić o lepszy prezent na Święta od tych dwóch drużyn? 186 dni po ostatnim meczu finałów NBA, Golden State Warriors ponownie zmierzyli się z Cleveland Cavaliers, obecnymi mistrzami ligi. I choć niemal przez cały mecz ekipa z Oakland utrzymywała większą lub mniejszą przewagę, ostatnie słowo należało do gospodarzy, mówiąc ściślej – do Kyriego Irvinga, który tym razem kryty przez Klaya Thompsona rzucił mu nad jego rękoma z półdystansu. Zakończenie bolesne dla Warriors, ale godne tej rywalizacji.

W czwartej kwarcie podopieczni Steve’a Kerra prowadzili 14 punktami. Pozwolili jednak gospodarzom na pogoń, która doprowadziła do crunch-time’u. Pisaliśmy o tym, we wczorajszym tekście na temat rywalizacji pomiędzy tymi dwoma ekipami. Wspominaliśmy wówczas, że aby Cavs vs. GSW mogło kiedykolwiek dorównać wielkim Celtom i Jeziorowcowm, ekipy muszą stoczyć między sobą jeszcze wiele dramatycznych rywalizacji. Poprzedniej nocy dostaliśmy doskonały przykład tego, jak mogą wyglądać kolejne pojedynki pomiędzy finalistami.

Wielki powrót Cavs (ostatecznie byli na prowadzeniu przez niecałą minutę) przypomniał wszystkim wydarzenia z czerwca, gdy ekipa z Oakland straciła prowadzenie 3-1 w finałach NBA. Wiele z wczorajszej rywalizacji sprowadziło się do dwóch zawodników – LeBrona Jamesa i Kevina Duranta. To ci panowie napędzali starcie przez wszystkie minuty, jakie spędzili na parkiecie. LBJ skończył z dorobkiem 31 punktów (12/22 FG, 4/8 3PT), 13 zbiórek, 4 asyst, 2 przechwytów i bloku, natomiast KD zapewnił od siebie 36 punktów (11/23 FG, 2/8 3PT), 15 zbiórek, 3 asyst, przechwyt, blok.

GSW mieli 3,4 sekundy na egzekucję dobrej zagrywki po trafieniu Irvinga, ale Durant złapał piłkę i przewrócił się z nią na parkiet. W ten sposób tracąc szansę na oddanie rzutu. – Chciałem wykonać ruch. Sam na pewno się nie przewróciłem – mówił po wszystkim. Tuż za nim biegł Richard Jefferson, który chwilę wcześniej wsadził piłkę z impetem nad głową Klaya Thompsona. To był ten sam Rich, który skakał po ludziach w New Jersey. – Trzymałem się blisko niego, a on nagle stracił swój balans. Starał się go odzyskać, ale gdy widziałem, że się przewraca, chciałem być jak najdalej od tego – tłumaczy gracz Cavs.

W czwartej kwarcie przebudził się ten, który mecz zakończył. Przez trzy odsłony Irving szukał swojego rytmu. Gdy już go znalazł, okazał się dla obrony Warriors największym koszmarem. Zaczął kontrolować spotkanie swoją gra na koźle i szukaniem dziur w ciągle docierającej się defensywie Warriors. W samej finałowej odsłonie rozgrywający miejscowych zanotował 14 punktów, 2 asysty, 3 przechwyty i piękny game-winner nad głową Klaya. W całym meczu 25 oczek z 27 rzutów, 10 asyst i aż 7 przechwytów wychowanka Duke. Efektywny mecz rozegrał także Kevin Love – 20 punktów (5/13 FG, 3/7 3PT, 7/8 FT), 6 zbiórek, 3 asysty, przechwyt.

Warriors przegrali 18:5 w ofensywnych zbiórkach, przez co oddali sporo punktów z drugiej szansy. Poza tym goście popełnili 20 strat, co tym razem okazało się nie do przejścia. Obecność Stephena Curry’ego została ograniczona do minimum. Rozgrywający skończył mecz z 15 punktami (4/11 FG, 2/7 3PT), 3 zbiórkami, 3 asystami i 3 przechwytami. Klay Thompson zapewnił od siebie 24 oczka (9/16 FG, 5/11 3PT), 2 zbiórki, asystę, przechwyt i blok. Spotkanie pozwoliło wprowadzić do rywalizacji Kevina Duranta. Już zacieramy ręce na kolejną odsłonę wielkiego pojedynku.

[ot-video][/ot-video]

LOS ANGELES CLIPPERS – LOS ANGELES LAKERS 102:111

STATYSTYKI

Na tym etapie zespół Doca Riversa walczy z dużymi problemami kadrowymi. Brak zarówno Blake’a Griffina, jak i Chrisa Paula, mocno odbił się na sile rażenia Los Angeles Clippers. Poprzedniej nocy ekipa we własnej hali, ale nie na własnym parkiecie przegrała niespodziewanie z Los Angeles Lakers. Młodzi gracze Luke’a Waltona wykorzystali dogodną dla siebie sytuację i przerwali serię jedenastu kolejnych porażek z ekipą swojego obecnie największego rywala.

To była najdłuższa seria wygranych Clippers przeciwko komukolwiek i także najdłuższa seria porażek Lakers. Jednak na parkiecie tej nocy nie pojawił się ani Griffin, który leczy drobne problemy z kolanem, ani najlepszy generał NBA – CP3. Rozgrywający naciągnął ścięgno podkolanowe i zespół ostatecznie postanowił w jego sprawie nie ryzykować. Jednak mimo absencji tych dwóch zawodników, Clippers już w pierwszej kwarcie prowadzili z młodszym rywalem 11 punktami po lay-upie ofensywnego lidera – J.J. Redicka.

Mimo to do szatni gracze Riversa schodzili już z tylko 3-punktami przewagi. W tzw. kwarcie trenerów, czyli trzeciej odsłonie pojedynku – Clippers nie byli przygotowani na intensywność zarówno ataku, jak i obrony przeciwnika. Luke Walton musiał mieć bardzo skuteczny komunikat, bowiem pobudził swoich podopiecznych i ci wygrali trzecią 12-stkę 34:16, obejmując prowadzenie i budując przy okazji aż 18-punktową przewagę nad wyraźnie zdekoncentrowanymi zawodnikami Clippers. I choć na 6 minut przed końcem starcia różnica między drużynami stopniała do 4 oczek, run 13:4 zakończony punktami D’Angelo Russell przesądził o wygranej Jeziorowców.

Redick skończył ten mecz notując 22 punkty (8/16 FG), 2 zbiórki, 3 asysty i przechwyt. Tylko on z graczy pierwszej piątki Clippers miał dwucyfrowy wynik. Z ławki kolejne 22 oczka (7/17 FG, 1/5 3PT), 3 asysty i przechwyt zapewnił Jamal Crawford. 15 punktów (3/7 FG, 3/5 3PT, 6/6 FT), 4 zbiórki, asystę i przechwyt dostarczył weteran Marreese Speights. Clippers nie wykorzystali potknięcia Warriors i nie zredukowali straty do mistrzów zachodu w tabeli zachodniej konferencji.

Natomiast liderami punktowymi zwycięzców byli Timofiej Mozgow – 19 oczek (8/11 FG), 3 zbiórki oraz Nick Young – 19 punktów (6/9 FG, 5/7 3PT), 2 zbiórki, 2 asysty i przechwyt. Każdy z graczy pierwszej piątki gospodarzy meczu miał dwucyfrowy wynik. Po 14 punktów dodali D’Angelo Russell oraz Lou Williams, który na początku tego sezonu uczynił się mocnym kandydatem do nagrody dla najlepszego rezerwowego. 13 oczek (4/9 FG, 5/7 FT), 12 zbiórek, 2 asysty, 2 przechwyty, 2 bloki Luola Denga.

[ot-video][/ot-video]

BOSTON CELTICS – NEW YORK KNICKS 119:114

STATYSTYKI

[ot-video][/ot-video]

CHICAGO BULLS – SAN ANTONIO SPURS 100:119

STATYSTYKI

[ot-video][/ot-video]

MINNESOTA TIMBERWOLVES – OKLAHOMA CITY THUNDER 100:112

STATYSTYKI

[ot-video][/ot-video]


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    50 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments