Rozczarowująco sezon zakończyli Cleveland Cavaliers, którzy w meczu numer 5 przegrali z New York Knicks. Drużyna z Big Apple ponownie straciła jednak Juliusa Randle’a, który doznał kontuzji kostki. Memphis Grizzlies przedłużyli serię z Los Angeles Lakers za sprawą 64 punktów duetu Bane-Morant. Dogrywki doczekaliśmy się w Milwaukee, gdzie Bucks za wszelką cenę próbowali przedłużyć rywalizację z Heat. Ekipa z Miami pokazała jednak po raz kolejny swój niesamowity charakter i zakończyła sezon rozstawionych z „jedynką” przeciwników. Na dokładkę otrzymaliśmy wyrównany pojedynek Kings z Warriors, w którym górą byli Wojownicy z San Francisco.
Cleveland Cavaliers – New York Knicks 95:106 (1-4)
- New York Knicks odnieśli pewne zwycięstwo nad Cleveland Cavaliers i tym samym awansowali do drugiej rundy play-offów. Mecz od początku toczył się pod dyktando Nowojorczyków. Podopieczni Toma Thibodeau atakowali strefę podkoszową, grali twardo w obronie i po pierwszej połowie mieli dziesięć punktów przewagi (61-51). Pod koniec drugiej kwarty Julius Randle doznał kontuzji kostki i w drugiej połowie Knicks musieli sobie radzić bez niego.
- Brak jednego z liderów nie stanowił jednak większego problemu. Przyjezdni z Nowego Jorku kontrolowali przebieg meczu, utrzymując dwucyfrowe prowadzenie. Przed decydującą czwartą kwartą mieli 12 punktowe prowadzenie (87-75) i Cavaliers byli pod ścianą.
- W czwartej ćwiartce nie było efektownego comebacku. Przewaga gości oscylowała wokół 10 punktów i Knicks wygrali, awansując do półfinału Konferencji po raz pierwszy od 10 lat.
- Liderem Knicks był Jalen Brunson, który zagrał znakomitą serię i w tym spotkaniu również nie zawiódł. Rozgrywający zanotował 23 punkty i 4 asysty, a po meczu wspominał czasy, gdy w barwach Knicks grał jego ojciec i mówił, jak wiele to zwycięstwo dla niego znaczy.
- –Myślałem o tym dzisiaj. To naprawdę fajne doświadczenie, wiedząc, że grał tu mój tata. Nie był liderem, ale był w drużynie, która dotarła do finału. Mamy wyjątkową więź, a historia zatacza koło. To naprawdę wyjątkowe – mówił Brunson.
- Dobre zawody zagrał także RJ Barrett, który miał 21 punktów. Mitchell Robinson dołożył 13 punktów, 18 zbiórek i 3 bloki. W Cavs Donovan Mitchell zaliczył 28 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, a Darius Garland dodał 21 punktów.
Autor: Janusz Nowakowski
Memphis Grizzlies – Los Angeles Lakers 116:99 (2-3)
- Nic nie motywuje klasowej drużyny, jak must win game – pokazali dzisiaj Grizzlies, którzy wraz z porażkami w dwóch ostatnich meczach, stanęli pod ścianą.
- Bilans 35-6 w sezonie regularnym na własnym parkiecie nie bierze się znikąd, udowodnili tej nocy gospodarze. Po serii 10-0 na zakończenie pierwszej kwarty Miśki podwyższyli swoją przewagę do 14 punktów, w kolejnych minutach nadając tempo rywalizacji. Grający dziś o klasę gorzej niż w poprzednim spotkaniu Lakers zdołali odrobić straty dzięki runowi 11-0 na przełomie drugiej i trzeciej odsłony, wracając tym samym do rywalizacji o zamknięcie serii w pięciu meczach.
- Dotrzymać tempo rozpędzonym gospodarzom Jeziorowcy zdołali utrzymać jednak przez zaledwie kilka kolejnych minut. Nokautujący cios Grizzlies zadali na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, gdy dzięki runowi 26-2 wywalczyli sobie przewagę, która rozwiewała nadzieje przeciwników. Mimo prób, Lakers zdołali zmniejszyć stratę do minimalnie 12 punktów.
- Dzięki wygranej Miśki poprawiły swój bilans w meczach numer 5 na własnym parkiecie do 5-0. Wreszcie na miarę swoich możliwości zagrał niewidoczny na początku serii Desmond Bane. Obrońca zanotował dziś 33 punkty, 10 zbiórek i 5 asyst, największe wsparcie otrzymując od dunkującego nad LeBronem Jamesem Ja Moranta – autora 31 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst. 18 oczek wraz z także 10 zbiórkami dodał Jaren Jackson Jr.
- Po stronie bardziej doświadczonych Lakers widać było problemy fizyczne po ostatnim spotkaniu wygranym po dogrywce. Długo w mecz wchodził Kings James, który w Game 4 spędził na parkiecie 45 minut. Po rozpoczęciu meczu od jednego celnego rzutu na 7 oddanych LBJ zakończył rywalizację z 15 punktami (5-17 z gry), 10 zbiórkami, 5 asystami i 5 stratami na koncie. Anthony Davis zdobył 31 punktów i zebrał 19 piłek, a Austin Reaves dodał do dorobku zespołu 17 oczek.
- Teraz rywalizacja ponownie przeniesie się do Los Angeles, gdzie w nocy z piątku na sobotę Lakers otrzymają szansę na zamknięcie serii przed własną publicznością.
Milwaukee Bucks – Miami Heat 126:128 (1-4) po dogrywce
- Do rozstrzygnięcia piątego meczu, a zarazem całej serii pomiędzy zespołami z Milwaukee i Miami potrzebna była dogrywka. Doprowadził do niej genialny Jimmy Butler, który na dwie sekundy przed końcem po fantastycznym podaniu Vincenta (z linii bocznej boiska), zakończył akcję rzutem spod kosza. Mike Budenholzer nie wziął czasu i Bucks nie zdołali sensownie rozegrać następnej akcji, mając na zegarze pół sekundy.
- W doliczonym czasie gry lepsi okazali się Heat, wygrywając w dodatkowych pięciu minutach 10:8. 42 punkty, 8 zbiórek i 4 asysty zanotował Jimmy Butler. 22 punkty i 6 asyst dodał Gabe Vincent. Triple-double zaliczył Bam Adebayo (20 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst). Double-double dołożył Kevin Love (15 punktów i 12 zbiórek). -Graliśmy w tak wielu wyrównanych meczach i zaciętych czwartych kwartach. Jestem dumny z ich wytrzymałości, szczególnie w meczach o taką stawkę. Pokazaliśmy to we wszystkich wygranych meczach tej serii – powiedział Erik Spoelstra.
- W szeregach Bucks brylował Giannis Antetokounmpo, autor potężnego double-double (38 punktów i 20 zbiórek). Lider Kozłów miał też 7 strat. 33 punkty, 6 zbiórek i 6 asyst uzyskał drugi najlepszy gracz Bucks, Khris Middleton. Podwójną zdobycz zanotował też Brook Lopez (18 punktów i 10 zbiórek). 16 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst dodał Jrue Holiday.
Autor: Mateusz Malinowski
Sacramento Kings – Golden State Warriors 116:123 (2-3)
- Kłopoty zdrowotne po stronie Kings przed Game 5 postawiły Warriors na pozycji jeszcze większych faworytów. Zgodnie z zapowiedziami w spotkaniu mimo złamania palca dłoni rzucającej wystąpił De’Aaron Fox.
- Zdążyliśmy przyzwyczaić się już w tej serii do spotkań granych na wysokiej intensywności. Obie drużyny zaczęły pewnie, otwierając mecz na dobrej skuteczności. W ich grze nie widać było wagi dzisiejszego pojedynku. W całym spotkaniu zaledwie dwukrotnie byliśmy świadkami wyjścia na dwucyfrowe prowadzenie, które szybko topniały pod naporem rywali.
- W całym meczu Warriors rzucali na 52% skuteczności z gry, przy 47% po stronie Królów. 31 punktów zdobył Stephen Curry, a 25 oczek dodał Klay Thompson. 21 oczek Draymonda Greena, który ponownie nie wyszedł dziś w podstawowym składzie, sprawiło, że skrzydłowy rozegrał najbardziej udany pojedynek pod względem punktowym od ponad 5 lat.
- Wspomniany już De’Aaron Fox rozpoczął spotkanie od trzech trafionych trójek, po pierwszej kwarcie mają na koncie 10 punktów. W całym meczu uzbierał przy swoim nazwisku 24 oczka (9-25), 7 zbiórek i 9 asyst. 21 punktów wraz z 10 zbiórkami, 4 asystami i 3 przechwytami zaliczył Domantas Sabonis, a także 21 punktów dodał Malik Monk.
- Dla Warriors, którzy w sezonie regularnym wygrali zaledwie 11 spotkań na terenie rywali, to oczywiście przełomowe zwycięstwo. Dzięki niemu w nocy z piątku na sobotę staną przed szansą zamknięcia serii, dodatkowo na własnym parkiecie.