Pomimo nieobecności Luki Doncicia i Kyrie’ego Irvinga Dallas Mavericks postawili się Memphis Grizzlies, choć ostatecznie musieli uznać wyższość Niedźwiadków. Po emocjonującej końcówce meczu i dogrywce Golden State Warriors ograli Milwaukee Bucks. Ciekawie było też w Arizonie, gdzie Phoenix Suns bez kontuzjowanego Kevina Duranta przegrali z Sacramento Kings. Dużo wcześniej w pobliskiej Kalifornii Los Angeles Clippers ograli New York Knicks po świetnym występie Kawhia Leonarda. W bezpośrednim pojedynku dwóch ekip z Florydy również doszło do dogrywki, po której Orlando Magic pokonali Miami Heat.
Los Angeles Clippers – New York Knicks 106:95
- Po kilku nieudanych występach z rzędu Los Angeles Clippers wracają na odpowiednie tory. Minionej nocy podopieczni Tyronna Lue ograli New York Knicks i zaliczyli swoje trzecie kolejne zwycięstwo.
- Przez większość spotkania żadna ze stron nie była w stanie wypracować sobie znaczącej przewagi. W drugiej kwarcie świetnie prezentował się Paul George, autor 13 punktów, ale przyjezdni z Wielkiego Jabłka odpowiedzieli trafieniami m.in. Juliusa Randle’a czy Obiego Toppina i na przerwę schodzili ze skromną zaliczką (47:49).
- Trzecia odsłona to już przedstawienie Kawhia Leonarda. Skrzydłowy LAC zaaplikował wówczas rywalom 19 „oczek”, jednak wynik cały czas oscylował w granicach remisu. Dopiero czwarta część przesądziła o losach pojedynku. Zadecydowała wówczas skuteczność Knicks, którzy trafili jedynie 27,8% swoich rzutów z gry, w tym fatalne 14,3% zza łuku (1/7). Gospodarze wykorzystali niemoc rywala, odskoczyli z wynikiem i dowieźli prowadzenie do ostatniej syreny.
- Kawhi Leonard zakończył mecz z dorobkiem 38 puntów i czterech zbiórek. Największym +/- w zespole Clippers mógł pochwalić się jednak Paul George (+21), autor 22 „oczek”, ośmiu asyst i ośmiu zbiórek. Marcus Morris dołożył 11 punktów i pięć zbiórek, z kolei Russell Westbrook odnotował siedem punktów, pięć zbiórek i trzy asysty.
- Po stronie Knicks brylował przede wszystkim Immanuel Quickley, zdobywca 26 punktów i 10 zbiórek. Wspierać go próbował Julius Randle, ale trafił on jedynie pięć z 24 rzutów z gry (19 punktów, 8 zbiórek). RJ Barrett dołożył 11 punktów, z kolei Mitchell Robinson 6 punktów i 14 zbiórek.
Charlotte Hornets – Utah Jazz 111:119
- Faworyzowani Utah Jazz zgodnie z planem wywieźli z Karoliny Północnej zwycięstwo, choć mało brakowało, a w czwartej kwarcie zrobiłoby się naprawdę gorąco. Kilka minut wcześniej – jeszcze w trzeciej odsłonie – po punktach Walkera Kesslera przewaga przyjezdnych wzrosła do 23 „oczek” i wydawało się, że losy spotkania są już przesądzone (68:91).
- W ostatniej części gry Jazzmanów zawodziła skuteczność (w szczególności za trzy – 1/8). Charlotte Hornets radzili sobie z kolei świetnie i trafiali 70% swoich prób zza łuku. Świetnie dysponowany był P.J. Washington, trójki dorzucili też Kelly Oubre Jr., Dennis Smith Jr. oraz Svi Mykhailiuk i przewaga Utah szybko stopniała (93:101). Od tamtego momentu Jazz byli już w stanie utrzymywać bezpieczny dystans i dowieźć prowadzenie do końca.
- Aż trzech zawodników zespołu z Salt Lake City odnotowało tej nocy double-double, ale najefektowniej zaprezentował się Talen Horton-Tucker, autor 37 „oczek” i 10 asyst, a także ośmiu zbiórek. Podwójne zdobycze wypracowali też Lauri Markkanen (13 punktów, 13 zbiórek) oraz Walker Kessler (17 punktów, 16 zbiórek). Co ciekawe, wszyscy starterzy Jazz zakończyli mecz ze wskaźnikiem +/- na poziomie dokładnie +17.
- Po stronie Hornets najlepiej wypadli Terry Rozier (22 punkty, 8 asyst, 5 zbiórek), Kelly Oubre Jr. (23 punkty, 5 zbiórek; 6/12 za trzy) oraz P.J. Washington (18 punktów, 7 zbiórek). Szerszenie zdecydowali gorzej prezentowali się na tablicach (43-60), ale skutecznie blokowali rzuty rywali (14-4).
Detroit Pistons – Indiana Pacers 115:121
- Indiana Pacers nie powinni mieć ogromnych problemów z pokonaniem dużo niżej notowanych Detroit Pistons, a jednak ich sympatycy do samego końca musieli drżeć o wynik. Przyjezdni dobrze prezentowali się w pierwszej połowie i dzięki solidnej postawie Isaiaha Jacksona i Andrew Nembharda zbudowali 12-punktową przewagę (57:69).
- Trzecia „ćwiartka” przebiegła pod dyktando „Tłoków”, którzy nie tylko zniwelowali straty, ale po trafieniu Eugene’a Omoruyiego objęli nawet chwilowe prowadzenie (89:88). W ostatniej części Pacers stanęli jednak na wysokości zadania i wywalczyli zwycięstwo, a spora w tym zasługa Jalena Smitha, który w niespełna pięć minut zdobył 11 punktów.
- Najlepiej punktującym zawodnikiem Pacers był tej nocy rezerwowy Jalen Smith, który otarł się o double-double (20 punktów, 9 zbiórek). Podwójną zdobycz wypracował za to Isaiah Jackson, autor 19 „oczek” i 11 zebranych piłek. Tyle samo punktów dołożył Andrew Nembhward, z kolei Buddy Hield dorzucił 17 „oczek” i osiem zbiórek.
- Po stronie Pistons aż siedmiu zawodników zakończyło necz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, ale żaden z nich nie osiągnął 20 „oczek”. Isaiah Livers odnotował 18 punktów, Killian Hayes 17 (do tego 13 asyst), z kolei James Wiseman i rezerwowy Jalen Duren po 16.
- Dla Pistons była to już 11. porażka z rzędu. Ich obecny bilans 15-53 sprawia, że są najniżej notowanym zespołem w całej NBA. W nocy z poniedziałku na wtorek Detroit ponownie zmierzą się u siebie z Pacers.
Orlando Magic – Miami Heat 126:114 (po dogrywce)
- Do rozstrzygnięcia meczu potrzebna była dogrywka, do której w ostatniej sekundzie, celną trójką, doprowadził Jimmy Butler. W dodatkowych pięciu minutach lepsi okazali się gospodarze, wygrywając 18:6, a w całym meczu różnica wyniosła 12 oczek (126:114).
- W szeregach Magików aż siedmiu graczy zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najbardziej wyróżniał się Wendell Carter Jr., autor double-double (27 punktów, 11 zbiórek). 23-letni środkowy trafił 12 z 17 rzutów z gry, co daje 71% (najwięcej w zespole). Tylko jednej asysty do triple-double zabrakło najlepszemu debiutantowi sezonu, 20-letniemu Paolo Banchero. Amerykańsko-włoski koszykarz zdobył 17 punktów, 10 zbiórek i dziewięć asyst. Nieco gorzej wyglądała u niego skuteczność w rzutach z gry 5/14 (36%).
- Bardzo dobre zawody rozegrał Franz Wagner, który zanotował 17 punktów (7/10 z gry, 70%), osiem zbiórek i sześć asyst. 42 punkty zdobyli gracze rezerwowi Orlando Magic, a wśród nich brylowali Cole Anthony (16 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty) oraz Jalen Suggs (16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty). – Jestem bardzo dumny z faktu, że byliśmy dokładnie w tym samym miejscu, kiedy graliśmy z nimi ostatnim razem i nie spasowaliśmy – powiedział trener Magic, Jamahl Mosley. – Wygraliśmy i wyciągnęliśmy wnioski z doświadczenia z ostatniego razu. Widać rozwój tego młodego zespołu – dodał.
- Po stronie Heat pierwsze skrzypce grał Jimmy Butler, który zdobył 38 punktów i pięć zbiórek, trafiając 14 z 25 rzutów (56%). Gwiazdor Żaru z Miami zaliczył 15 punktów w ostatnich sześciu minutach czwartej kwarty. Co było istotnym zrywem w pogoni za dogrywką. 14 punktów i siedem zbiórek dołożył Bam Adebayo, zaś 14 oczek i 5 zbiórek padło łupem Tylera Herro.
- Po ponad miesięcznej przerwie do gry powrócił Kyle Lowry, który zmagał się z kontuzją kolana. 36-letni rozgrywający Miami Heat zagrał przez 36 minut, zdobywając 12 punktów, dwie zbiórki, cztery asysty i dwa przechwyty. – Wspaniale było wrócić do drużyny – dodał po meczu.
Autor: Mateusz Malinowski
Atlanta Hawks – Boston Celtics 125:134
- Atlanta Hawks nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na świetnie dysponowany dziś duet liderów Celtics w postaci Browna i Tatuma oraz 20 celnych trójek koszykarzy z Bostonu. 34 punkty, 15 zbiórek i 6 asyst zanotował Jayson Tatum, trafiając 12 z 25 rzutów (48%), w tym 5 trójek (5/14, 36%). – Zagraliśmy na poziomie, na którym powinniśmy grać – powiedział lider Celtics. – Reagowaliśmy, kiedy trzeba – dodał. 24 punkty, pięć zbiórek i siedem asyst zdobył Jaylen Brown, który w meczu z Hawks wypadł lepiej od Tatuma w skuteczności rzutów z gry (10/18, 56%).
- Poza dwójką liderów znakomite zawody rozegrali Derrick White oraz Malcolm Brogdon. White zaliczył 18 punktów, cztery zbiórki i siedem asyst. 28-latek trafił siedem z 10 rzutów z gry (70%), w tym 2 trójki. Natomiast Brogdon uzyskał 18 oczek, 4 zbiórki i 5 asyst. Jeden z najlepszych rezerwowych w lidze trafił 8 z 12 rzutów z gry (67%), w tym dwa celne rzuty trzypunktowe. Najlepiej zza łuku zaprezentował się Sam Hauser, trafiając 4 z 5 prób (80%). – Byliśmy świadomi tego co chcieliśmy osiągnąć – powiedział trener Boston Celtics, Joe Mazzulla.
- Po stronie Jastrzębi brylował Trae Young, autor 35 punktów i 13 asyst. Lider Hawks trafił 12 z 27 rzutów (44%). 17 oczek i pięć zbiórek dołożył Saddiq Bey, zaś 16 punktów dodał De’Andre Hunter. 14 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty zgarnął Dejounte Murray. 12 oczek i dziewięć zbiórek uzyskał Clint Capela.
- Obie ekipy zagrały w osłabieniu. Po stronie Celtics zabrakło Roberta Williamsa, który z powodu naciągniętego lewego ścięgna podkolanowego opuścił już czwarty mecz z rzędu. W bostońskiej ekipie zabrakło również Paytona Pritcharda, który zmaga się z kontuzją lewej pięty. W szeregach Hawks nie wystąpił Bogdan Bogdanović, który ma problemy z plecami.
- Dla Celtics była to druga wygrana z rzędu i z bilansem 47-21 zajmują drugie miejsce w Konferencji Wschodniej, tuż za Milwaukee Bucks. Atlanta Hawks z bilansem 34-34 plasują się ósmym miejscu na Wschodzie.
Autor: Mateusz Malinowski
Houston Rockets – Chicago Bulls 111:119
- Nietrudno doszukać się w tym sezonie problemów Chicago Bulls. Widoczne były one rownież w tym spotkaniu. W drugiej kwarcie Byki odrobiły straty z pierwszej, ale po przerwie znów to Houston Rockets byli stroną dominującą (95:87), głównie za sprawą Alperena Senguna i Jabariego Smitha Jr’a.
- Sytuację przyjezdnych z Wietrznego Miasta uratowała czwarta kwarta i fatalna postawa zawondników trenera Stephena Silasa. Rakiety trafiły wówczas zaledwie pięć z 23 rzutów z gry (21,7%), w tym 1/11 za trzy (9,1%). Pierwsza piątka Bulls wykorzystała kiepską grę rywala, dzięki czemu goście wygrali tę część 32:16 i odnieśli ostatecznie drugie z rzędu zwycięstwo.
- Kluczem do zwycięstwa Chicago była postawa Zacha LaVine’a, który otarł się o double-double z dorobkiem 36 punktów i dziewięciu zbiórek (oraz pięciu asyst). DeMar DeRozan dołożył 27 punktów, sześć zbiórek i pięć asyst, z kolei podwójną zdobyczą popisali się Nikola Vucević (18 punktów, 12 zbiórek, 6 asyst) oraz Patrick Beverley (16 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst; 4/5 za trzy).
- Po stronie Houston siedmiu zawodników odnotowało dwucyfrową zdobycz punktową, w tym każdy z zawodników wyjściowej piątki, ale najlepiej wypadł autor double-double Jabari Smith Jr. (20 punktów, 10 zbiórek). Jalen Green dołożył 18 „oczek” i siedem asyst, z kolei Kenyon Martin Jr. zaliczył 16 punktów.
Memphis Grizzlies – Dallas Mavericks 112:108
- Na papierze jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów tej nocy, w którym ostatecznie udziału nie wzięli jedank Luka Doncić i Kyrie Irving. Pomimo nieobecności swoich dwóch liderów Dallas Mavericks zaprezentowali się z dobrej strony i do końca walczyli o pozytywny rezultat.
- Pierwsza połowa to wyrównany pojedynek z lekkim wskazaniem na Memphis Grizzlies, którzy do szatni schodzili z przewagą sześciu „oczek” (56:50). W trzeciej kwarcie ciężar gry na swoje barki wzięli jednak Tim Hardaway Jr. i Josh Green, a Mavs zdołali zniwelować przewagę i odskoczyć na osiem punktów (73:81).
- W ostatniej odsłonie gospodarze raz jeszcze doszli do głosu i przechylili szalę na swoją stronę, a to wszystko za sprawą niespodziewanego bohatera. David Roddy, debiutant wybrany z 23. numerem zeszłorocznego Draftu, zdobył 17 punktów w 12 minut (7/8 z gry) i poprowadził tym samym Niedźwiadki do zwycięstwa.
- Liderami ofensywy Grizzlies byli tej nocy Desmond Bane (25 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek) oraz David Roddy (24 punkty; 10/13 z gry, 4/7 za trzy). Skuteczności zabrakło Jarenowi Jacksonowi Jr., który trafił jedynie trzy z 12 rzutów z gry (0/5 za trzy; 14 punktów, 7 zbiórek). Desmond Bane po przedmeczowych wypowiedziach zaadresowanych w kierunku m.in. Kyrie’ego Irvinga odnotował osiem punktów i pięć zbiórek (1/6 za trzy).
- Trzech zawodników Mavs przekroczyło tej nocy granicę 20 punktów. Byli to Tim Hardaway Jr. (23 punkty, 6 zbiórek), Jaden Hardy (22 punkty) oraz Josh Green (21 punktów, 10 zbiórek). Wchodzący z ławki Christian Wood dołożył 14 „oczek”.
- Zespół z Teksasu w dalszym ciągu próbuje odnaleźć swój rytm po pozyskaniu Irvinga. Dallas przegrali osiem z ostatnich 11 spotkań i wypadli poza czołową szóstkę Konferencji Zachodniej. Szansę na rewanż z Memphis będą mieli już w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego.
Golden State Warriors – Milwaukee Bucks 125:116 (po dogrywce)
- Kozły osłabione brakiem swojego gwiazdora, Giannisa Antetokounmpo, dzielnie walczyli z aktualnymi mistrzami NBA, doprowadzając do dogrywki. W dodatkowych 5 minutach lepsi okazali się jednak gospodarze, wygrywając 14:5. Wojownicy przerwali passę trzech zwycięstw z rzędu podopiecznych trenera Mike’a Budenholzera.
- Świetną końcówkę regulaminowego czasu gry zaliczył lider Wojowników, Stephen Curry. W niespełna 50 sekund czasu gry rozgrywający trafił trzy trójki, pierwszą z nich przy 1:08 na zegarze. W kluczowym momencie – na dwie sekundy przed końcem – zaliczył on również blok przy próbie Jrue Holidaya, która mogła dać Milwaukee Bucks zwycięstwo.
- W spotkaniu brylował Stephen Curry, autor 36 punktów i 6 zbiórek. Lider GSW trafił 6 z 15 trójek (40%). 22 punkty dołożył Klay Thompson, zaś double-double uzyskał Donte DiVincenzo (20 punktów i 10 zbiórek). Skrzydłowy Golden State Warriors trafił 6 z 12 (50%) zza linii 7,24m. 18 punktów i 6 zbiórek dodał JaMychal Green, a 13 oczek zapisał na swoje konto Jordan Poole. Wśród punktujących mało widoczny był Draymond Green, który zdobył 5 oczek (2/10 z gry, 20%), ale ceniony defensor zanotował 13 zbiórek i 9 asyst. – Uwielbiam tę grę. Rywalizacja przez cały czas była bardzo wyrównana – powiedział Steve Kerr. – Byliśmy solidni przez większość meczu – dodał.
- W ekipie Bucks po 19 punktów zdobyli Khris Middleton (5 asyst) i Brook Lopez (7 zbiórek). Bliski triple-double był Jrue Holiday, autor 18 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst, ale też 6 strat. Double-double zanotował Bobby Portis (15 punktów i 13 zbiórek). 15 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst dołożył Joe Ingles. – Dogrywka i czwarta kwarta trochę na uciekły – powiedział Mike Budenholzer. – Graliśmy solidnie przez większą część meczu – dodał .
Autor: Mateusz Malinowski
New Orleans Pelicans – Oklahoma City Thunder 96:110
- Dla obu zespołów był to niezwykle istotny pojedynek w perspektywie walki o miejsce w turnieju play-in. New Orleans Pelicans próbują walczyć o czołową dziesiątkę bez Ziona Williamsona, ale minionej nocy musieli uznać wyższość Oklahoma City Thunder.
- Po raz kolejny błysnął Shai Gilgeous-Alexander, którego 35 punktów, sześć zbiórek i cztery przechwyty okazały się kluczowe. Rozgrywający mógł liczyć na wsparcie Josha Giddey’ego, który odnotował 19 „oczek”, siedem zbiórek i cztery asysty (8/12 z gry). Jalen Williams dołożył natomiast 17 punktów i trzy przechwyty.
- Interesów Pelicans bronić próbował CJ McCollum, który zdobył ostatecznie 26 punktów, osiem asyst i siedem zbiórek. Grupę wspierającą stanowili Naji Marshall (15 punktów, 8 zbiórek) oraz Trey Murphy III (15 punktów).
- Obie ekipy mają obecnie bilans 32-35, ale Grzmoty wciąż muszą oglądać plecy zajmujących 11. pozycję Pelikanów. Zarówno Thunder, jak i NOP tracą do dziesiątych Los Angeles Lakers jedno zwycięstwo, choć mają jeden mecz rozegrany mniej.
Phoenix Suns – Sacramento Kings 119:128
- Phoenix Suns muszą radzić sobie bez kontuzjowanego Kevina Duranta, którego obecność na parkiecie mogłaby dziś odwrócić losy pojedynku. Po wyrównanej pierwszej odsłonie Sacramento Kings zdołali zbudować skromną przewagę m.in. dzięki trafieniom zza łuku Treya Lylesa oraz De’Aarona Foxa (59:67).
- Po przerwie to Słońca były przez dłuższą chwilę drużyną przeważającą. Regularnie punktowali Chris Paul, Terrence Ross i Josh Okogie, którzy byli razem 6/8 za trzy. Wszystko wskazywało na wyrównaną walkę do ostatniej syreny, ale w kluczowym momencie, na 45 sekund przed końcem i po ofensywnym przewinieniu Devina Bookera, za trzy trafił Kessler Edwards, który powiększył tym samym przewagę Kings do sześciu „oczek”. Gospodarze nie zdołali już zbliżyć się z wynikiem.
- Harrison Barnes zdobył 19 punktów, De’Aaron Fox 18, a Domantas Sabonis odnotował 17 „oczek”, osiem zbiórek i cztery asysty, ale to postawa rezerwowych była kluczem do zwycięstwa Sacramento. Malik Monk wypracował 18 punktów (4/6 za trzy), a Trey Lyles oraz Davion Mitchell po 13.
- W Suns prym wiódł tercet gwiazd w osobach Devina Bookera (28 punktów, 8 asyst, 3 przechwyty), Chrisa Paula (16 punktów, 16 asyst) oraz Deandre Aytona (22 punkty, 12 zbiórek). Dobrze wypadł też wchodzący z ławki Terrance Ross, który dołożył 18 „oczek”.
- Dla Kings jest to już ósme zwycięstwo w dziewięciu ostatnich meczach. Ekipa z Kalifornii zajmuje obecnie 2. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej z bilansem 40-26, czyli identycznym z Memphis Grizzlies. Ich kolejnym rywalem będą Milwaukee Bucks.