Lider 76ers stracił dziewięć poprzednich meczów walcząc z koronawirusem. Już w pierwszym meczu po powrocie musiał się sporo napocić, a i tak ostatecznie nie przyniosło to wygranej. Swoje szesnaste zwycięstwo z rzędu odnieśli Suns pokonując w hicie Nets. Przed nimi rywalizacja z Warriors. Bulls z kolei musieli uznać wyższość Heat, a Knicks zatrzymali serię zwycięstw Hawks. Dogrywkę oglądaliśmy w Houston, gdzie miejscowi Rockets pokonali rozpędzonych w ostatnim czasie Hornets.
PHILADELPHIA 76ERS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 120:121 2OT
- Joel Embiid już w pierwszym meczu po swojej absencji musiał zmierzyć się z bardzo konkretnym wyzwaniem. Zespoły z Filadelfii i Minnesoty potrzebowały dwóch dogrywek, by wyłonić zwycięzcę meczu. Koniec końców lider Philadelphii 76ers, po dobrym meczu w swoim wykonaniu, musiał przełknąć bardzo gorzką pigułkę i uznać wyższość młodszych kolegów z Minnesoty Timberwolves.
- Embiid wrócił do gry po opuszczeniu ostatnich dziewięciu spotkań. Zawodnik bardzo długo walczył z efektami koronawirusa. Pod jego nieobecność Sixers przegrali siedem meczów, więc sytuacja zrobiła się napięta. Z kolei Wolves mogli w tym meczu liczyć przede wszystkim na D’Angelo Russella. Karl-Anthony Towns akcję w dogrywkach oglądał z ławki, bo wcześniej przekroczył limit fauli.
- Na 2 minuty przed końcem drugiej dogrywki trafienie Embiida dało Sixers prowadzenie 120:117. Zaraz lay-upem odpowiedział Nazr Reid i było już tylko -1. W kolejnej akcji Russell przechwycił podanie Tyrese’a Maxeya i oddał piłkę Taurenowi Prince’owi, który wyprowadził Wolves na prowadzenie. Sixers mieli ostatnią szansę, ale Anthony Edwards zablokował próbę Embiida.
- Kameruńczyk w pierwszym meczu po powrocie zanotował 42 punkty, 14 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki, więc jego forma została solidnie przetestowana. Kolejnych 17 oczek, 9 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty zanotował Tobias Harris. Wolves do szóstej wygranej w ostatnich siedmiu meczach prowadził Russell z dorobkiem 35 punktów, 4 zbiórek, 8 asyst, 2 przechwytów i 2 bloków. KAT zapewnił 28 oczek i 10 zbiórek.
ATLANTA HAWKS – NEW YORK KNICKS 90:99
- Ekipa z Nowego Jorku gra w ostatnim czasie bardzo w kratkę, ale mimo to była w stanie zahamować poprzedniej nocy serię zwycięstw Atlanty Hawks. Ta zatrzymała się na siedmiu. W rotacji zespołu Toma Thibodeau zabrakło zarówno Kemby Walkera, jak i Derricka Rose’a. Obaj rozgrywający leczą urazy. To postawiło New York Knicks przed trudny wyborem w kontekście tego, kto będzie odpowiedzialny za piłkę.
- Dla obu ekip był to drugi mecz w back-to-back. – Ważne jest dla nas to, że mogliśmy się odkuć – mówił R.J. Barrett. Knicks noc wcześniej ulegli rozpędzonym Phoenix Suns. Na 10 minut przed końcem meczu Knicks prowadzili 88:76 po trójce Immanuela Quickleya. Hawks byli w stanie uciąć te prowadzenie do 9 punktów w połowie kwarty i to wszystko, na co było ich stać.
- Kluczowe okazały się trzy trójki Aleca Burksa w trzeciej kwarcie. Zanotował w niej 15 punktów i pomógł Knicks zbudować dwucyfrowe prowadzenie. Skończył mecz z dorobkiem 23 oczek, 7 zbiórek, 3 asyst i 2 przechwytów. Kolejnych 20 oczek i 4/6 za trzy Evana Fourniera. Tylko 8 punktów i 3/14 z gry Juliusa Randle’a. Po stronie Hawks 33 punkty, 4 zbiórki i 7 asyst Trae Younga oraz 16 punktów i 21 zbiórek Clinta Capeli.
BROOKLYN NETS – PHOENIX SUNS 107:113
- Zdecydowanie jeden z najlepiej zapowiadających się meczów poprzedniej nocy. Phoenix Suns wygrali po raz szesnasty z rzędu, choć po drodze mierzyli się z kilkoma naprawdę trudnymi oponentami. Zespół Monty’ego Williamsa złapał wybitną formę i cały czas goni za jedynką zachodu, czyli Golden State Warriors. Przeciwko Brooklyn Nets ekipa z Arizony nigdy nie przegrywała, a na pewnym etapie prowadziła już 22 oczkami.
- – Wiadomo, że celem jest mistrzostwo, ale co Ty tutaj robisz, jeśli nie cieszysz się z mniejszych zwycięstw – pytał po meczu wyraźnie zadowolony Chris Paul. To sprawia, że wtorkowego meczu z Golden State Warriors nie możemy się już doczekać. Rywalizacja na szczycie zachodu ściągnie na siebie oczy całej ligi. Wcześniej jednak Suns upewnili się, że przerwą serię czterech zwycięstw ekipy z Brooklynu.
- Suns wystrzelili szybko obejmując prowadzenie 21:8. W drugiej kwarcie po trójce CP3 było już 51:31. Wtedy jednak Nets odpowiedzieli runem 15:0, który wyraźnie gości zaskoczył. Kluczowe stało się to, kto po przerwie będzie miał lepszy plan. Ostatecznie Suns wygrali trzecią kwartę 34:26 i powrócili na dwucyfrowe prowadzenie, którego w trakcie finałowych 12 minut nie oddali.
- Najlepszym strzelcem zwycięskiej drużyny był Devin Booker notując 30 punktów (9/18 FG, 4/8 3PT) i 4 asysty. Chris Paul zagrał kompleksowo dokładając 22 oczka, 8 zbiórek i 5 asyst. Po stronie Nets zespół za uszy ciągnął Kevin Durant z 39 oczkami (13/28 FG, 4/7 3PT), 9 zbiórkami, 7 asystami i 4 przechwytami. Triple-double zanotował James Harden – 12 punktów, 13 zbiórek i 14 asyst, ale trafił tylko 4/15 FG.
CLEVELAND CAVALIERS – ORLANDO MAGIC 105:92
CHICAGO BULLS – MIAMI HEAT 104:107
- Spotkanie drużyn wschodu, które rozpoczęły sezon mając naprawdę spore aspiracje. Miami Heat przystąpili do gry bez Tylera Herro. Tuż przed meczem trener Erik Spoelstra poinformował, że strzelec nie czuje się najlepiej. Spotkanie miało w sobie namiastkę play-offów. Obie drużyny grały twardą defensywę i dało się czuć rosnące napięcie oraz ogromną chęć zwycięstwa.
- Czwarta trójka Gabe’a Vincenta dała Heat prowadzenie 92:87 na 5 minut przed końcem. Chicago Bulls udało się uciąć stratę do 3 oczek, ale w kolejnych minutach to Heat byli skuteczniejsi i po faulu Nikoli Vucevicia na rzucającym za trzy Maxu Strusie było +7 dla gości. DeMar DeRozan lay-upem zredukował stratę do 3 oczek, gdy na zegarze zostało 25 sekund, ale Kyle Lowry przypieczętował wygraną swojego zespołu wjeżdżając pod kosz po podaniu Vincenta.
- Bulls przegrali trzy z ostatnich czterech meczów, ale w Chicago nie są zmartwieni. DeRozan skończył zawody z dorobkiem 27 punktów i 7 zbiórek. Z ławki 22 oczka i 6 asyst zapewnił od siebie Alex Caruso. Dla Heat najwięcej punktów z ławki zanotował Gabe Vincent – 20 oczek i 4/8 za trzy rozgrywającego. Kolejnych 19 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty dołożył Kyle Lowry.
HOUSTON ROCKETS – CHARLOTTE HORNETS 146:143 OT
- Obie ekipy postanowiły odłożyć defensywę na bok i odrobinę się zabawić. Ostatecznie Houston Rockets po serii piętnastu porażek, poprzedniej nocy odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu. – Cieszę się, że w szatni pojawiła się ta świeża energia związana z wygrywaniem – mówił lider zespołu Christian Wood, który rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w karierze.
- W czwartej kwarcie gospodarze prowadzili już 110:99, ale pozwolili Charlotte Hornets zniwelować całą stratę. Do dogrywki doprowadził P.J. Washington, który dobił rzut za trzy LaMelo Balla. Było 135:135 i na zegarze pozostało 4,4 sekundy. W kolejnej akcji Rockets nie potrafili wyprowadzić rzutu, co oznaczało dogrywkę. Ekipy wymieniały się ciosami, ale w kluczowym momencie Kelly Oubre spudłował trójkę, która dałaby Hornets prowadzenie.
- To druga porażka w ostatnich dziesięciu meczach Hornets. Terry Rozier zanotował 31 punktów, 3 zbiórki i 5 asyst. Z triple-double zawody skończył LaMelo notując 19 oczek, 11 zbiórek oraz 13 asyst. Christian Wood zatrzymał swój dorobek na 33 punktach (rekord kariery), 16 zbiórkach i 3 asystach. Kolejne 23 oczka, 8 zbiórek i 12 asyst Kevina Portera Jr’a. 22 punkty i 4/7 za trzy Erica Gordona.
DALLAS MAVERICKS – WASHINGTON WIZARDS 114:120
- To druga porażka w ośmiu domowych meczach Dallas Mavericks. Washington Wizards zagrali agresywnie i wykorzystali swoje przewagi w konkretnych match-upach, co pozwoliło im przechylić szalę na swoją stronę. Dzięki tej wygranej Wizards są na 2. miejscu w tabeli mając taki sam bilans co Miami Heat. Na górze wschodu zrobiło się ostatnio bardzo ciasno.
- W drugiej połowie meczu obrona z DC zatrzymała Mavs na 34% z gry, co miało kluczowe znaczenie dla ostatecznego rezultatu. Luka Doncić stwierdził po wszystkim, że jego zespół nie zagrał najlepszego meczu i musi się lepiej przygotować. Trójka Tima Hardawaya Jr’a zredukowała stratę do 2 punktów na 49 sekund przed końcem (112:114). Odsyłani na linię rzutów wolnych Wizards się nie pomylili i prowadzenie ostatecznie utrzymali.
- Dobre spotkanie rozegrał Bradley Beal, który nadal szuka w tym sezonie swojej optymalnej dyspozycji strzeleckiej. Poprzednią noc skończył z dorobkiem 26 punktów, 5 zbiórek oraz 7 asyst. Kolejne 22 oczka, 9 zbiórek i 4 asyst dołożył aktywny Kyle Kuzma. Po stronie Mavs 33 punkty i 10 asyst Luki Doncicia. Lider Mavs nie dostał za wiele wsparcia od swoich kolegów.