A to niespodzianka! Celtowie po raz kolejny udowodnili, że należy się z nimi liczyć. Zawodnicy Brada Stevensa zatrzymali Giannisa Antetokounmpo i wygrali pierwsze spotkanie ogrywając Kozły na obcym terenie różnicą ponad 20 punktów. W drugim spotkaniu Golden State po zaciętej końcówce ograli Houston Rockets.


MILWAUKEE BUCKS- BOSTON CELTICS 90:112 (0-1)

Statystyki

– Boston zaskoczył chyba wszystkich. Mało kto spodziewał się, że Celtowie zdominują spotkanie na tak trudnym terenie jakim jest Fiserv Forum. Przypomnijmy, że przed dzisiejszym meczem Milwaukee notowało przed własną publicznością bilans 33 zwycięstw i zaledwie 8 porażek.

– Kluczowe dla przebiegu całego spotkania okazało się zatrzymanie głównego motoru  napędowego Milwaukee czyli Giannisa Antetokounmpo. Tutaj na uznanie zasługuje przede wszystkim Al Horford, który wykonał dobrą robotę nie tylko w ataku, ale przede wszystkim po bronionej stronie parkietu, gdzie raz po raz bezbłędnie hamował wjazdy Greek Freaka pod kosz. Lider Bucks nie zdołał się ostatecznie przełamać, a jego postawa udzieliła się reszcie drużyny, która poza kilkoma zrywami nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu. Skrzydłowy zakończył może i spotkanie z 22 punktami na koncie, lecz zawodnik przyzwyczaił nas do znacznie lepszej skuteczności z gry (7/21 FG).

Celtics trzymali poziom po obu stronach parkietu. Bardzo dobre minuty zagrali Kyrie Irving oraz Gordon Hayward czyli wielcy nieobecni sprzed roku. Zawodnicy nie tylko sami byli zagrożeniem dla Kozłów, ale także w umiejętny sposób uruchamiali pozostałych kolegów. Dzięki temu, Boston już na początku drugiej kwarty wyszedł na 15-punktowe prowadzenie.
– Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Khris Middleton, który poderwał zespół do ataku, uruchamiając rezerwowych (Mirotić, Ilyasova). Kilka celnych rzutów pozwoliło Milwaukee zaliczyć run 15-0 i wyrównać tym samym stan meczu. Spotkanie zaczęło się więc na nowo. Ostatnie trzy minuty to tzw. wymiana punkt za punkt, z której do szatni z dwoma oczkami przewagi ostatecznie schodzili goście.

– Po przerwie Milwaukee starało się utrzymać tempo sprzed przerwy, lecz po kilku minutach zabrakło im paliwa, a goście błyskawicznie zbudowali dwucyfrową przewagę. Zawodnicy Mike’a Budenholzera kilkukrotnie się budzili, lecz w pewnym momencie różnica pomiędzy zespołami wynosiła aż 24 punkty. Bucks nie byli w stanie odrobić tych strat.

– Wśród zwycięzców warto wyróżnić Kyrie Irvinga (26 punktów, 12/21 FG, 11 asyst) oraz Al Horforda (20 punktów, 11 zbiórek, 3 bloki), którzy w odróżnieniu od Giannisa zagrali na swoim poziomie. Po stronie Milwaukee nie zawiedli jedynie Khris Middleton (16 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst) oraz Nikola Mirotić. Hiszpan wniósł dużo dobrej energii z ławki rezerwowych trafiając 5 z 9 oddanych prób i notując na swoim koncie łącznie 13 punktów.

GOLDEN STATE WARRIORS- HOUSTON ROCKETS 104:100 (1-0)

Statystyki

– Przed meczem pod znakiem zapytania stały występy obu Splash Brothers, którzy podkręcili kostki w trakcie szóstego meczu przeciwko Clippers. Lekarze dali im jednak zielone światło i obaj zawodnicy wyszli na parkiet od pierwszych minut. Pomimo słabej pracy sędziów obie drużyny zadbały o naprawdę wyrównane i emocjonujące widowisko.

– Obie drużyny na samym początku wyglądały na trochę pogubione. Nieskuteczność Hardena (2/9 FG) udzieliła się reszcie zespołu. Goście chybili pierwsze 9 prób zza łuku wywołując w w kibicach Warriors swego rodzaju nostalgię. Golden State rzutowo nie mieli sobie nic do zarzucenia, brakowało im natomiast koncentracji czego dowodem było 8 strat popełnionych w trakcie samej tylko pierwszej kwarty. Warriors ostatecznie obudzili się pod koniec tej odsłony i dzięki trójkom Curry’ego oraz Duranta wyszli na 9-punktowe prowadzenie. Rockets nie zdołali się wybudzić z letargu. Ich statystyki rzutowe po premierowych 12 minutach? 5/21 FG i 1/14 3PT.

– W następnej kwarcie zawodnicy Mike’a D’Antoniego zdołali się otrząsnąć i wrócić na właściwe tory. Poprawiona skuteczność (11/19 FG, 8/14 3PT)zaowocowała nawiązaniem wyrównanej wymiany ognia z Wojownikami. Przede wszystkim obudzili się Eric Gordon i Chris Paul, którzy wykorzystali swobodę w ataku podyktowaną skupieniem przeciwnika na heroicznych próbach Jamesa Hardena. Pod koniec pierwszej połowy Rockets zaliczyli run 8-0 i tym samym doprowadzili do wyrównania stanu meczu.

– Po przerwie obie ekipy nie dawały za wygraną. Rockets w pewnym momencie złapali zadyszkę, za którą zostali ukarani odskoczeniem przeciwnika na 10 punktów przewagi. Rakiety po chwili wróciły do gry i do samego końca starły się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Na 40 sekund przed ostatnim gwizdkiem po akcji 2+1 Hardena, goście zmniejszyli deficyt do zaledwie 2 punktów (100:98). Wtedy ciężar gry wziął na siebie Curry. Zawodnik, wyraźnie sfrustrowany dzisiejszymi gwizdkami sędziów, z zimną krwią trafił za trzy przez ręce Nene powiększając prowadzenie zespołu.

Rockets nie zdążyli już odrobić strat. Harden spudłował następny rzut, a chwilę potem z boiska wyleciał Chris Paul. Rozgrywający zebrał piłkę po próbie Hardena, lecz kilka sekund później zderzył się z Klayem Thompsonem. Sędzia odgwizdał faul playmakera Rakiet, co nie spodobało się samemu zainteresowanemu. CP3 momentalnie doskoczył do arbitra z pretensjami. Za impulsywną reakcję zawodnikowi odgwizdano drugie przewinienie techniczne.

– Dobra passa Duranta nadal trwa. Zawodnik zaaplikował rywalom 35 punktów (11/25 FG). Po pierwszym trafionym rzucie KD wyprzedził Wilta Chamberlaina na liście najlepszych strzelców Warriors w historii play-offs. Skrzydłowy zajmuje obecnie 4. lokatę. Bliski zanotowania triple-double był Draymond Green z ( 14 punktów, 9 zbiórek, 9 asyst).

,, Zakładasz, że umiesz go kryć”– mówił o KD w pomeczowym wywiadzie, Mike D’Antoni,, Mało kto wie jednak jak to robić”.

– U Jamesa Hardena po raz kolejny było widać poważne oznaki zmęczenia. Zawodnik w trakcie całego spotkania miał olbrzymie problemy z rozregulowanym celownikiem, niemal zupełnie paraliżując w niektórych momentach atak swojego zespołu. Broda znalazł jednak na to sposób po raz kolejny sięgając po swoje sztuczki związane z wymuszaniem fauli. Magiczne zaklęcia teksańskiego czarodzieja sprawiły, że arbitrzy podczas meczu odesłali go na linię 14-krotnie. Harden pomylił się tam tylko raz notując ogólnie 35 punktów i 6 asyst. Z bardzo dobrej strony pokazał się niewidoczny na samym początku Eric Gordon ( 27 pkt, 10/19 FG).

Wszystkie najważniejsze informacje na temat tegorocznych play-offów NBA znajdziecie pod specjalnym tagiem: NBA playoffs 2019.

Tylko dla wtajemniczonych i czytających uważnie 🙂 Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET.

Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    37 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments