Dogrywka w Nowym Jorku i 44 punkty Kevina Duranta to główna historia minionej nocy w NBA. Niezwykle zacięte pojedynki również w Indianie oraz Dallas, gdzie wynik do ostatnich sekund nie był pewny.
NEW YORK KNICKS (22-25) – (34-13) OKLAHOMA CITY THUNDER 122:128
Bez jednego ze swoich liderów, Carmelo Anthony’ego musieli radzić sobie koszykarze Knicks w starciu z Thunder. Jego nie był jednak na tyle widoczny w grze gospodarzy. Koszykarze radzili sobie przyzwoicie, sukcesywnie odpierając ataki rywali. Gra w pierwszej części była bardzo wyrównana a wynik cały czas oscylował w granicach remisu.
Trudny do upilnowania był Kevin Durant, który już w pierwszej części zdobył jedenaście oczek dla swojej drużyny. Po drugiej stronie natomiast wiele dawał z siebie zastępujący Anthony’ego w pierwszej piątce Lance Thomas, zdobywca ośmiu punktów.
Druga część spotkania niewiele różniła się od pierwszej. Żadna z ekip nie potrafiła odskoczyć przeciwnikowi cały czas odpowiadając na ataki rywala. Potwierdzeniem tego było najwyższe prowadzenie na jakie było stać obie drużyny, które wynosiło ledwie trzy punkty.
Trzecia część rozpoczęła się lepiej dla gospodarzy, którzy wydawać by się mogło, że łapią wiatr w żagle, skutecznie broniąc ataki gości. Jednak dwie straty popełnione w kolejnych akcjach pozwoliły graczom Thunder wyprowadzić skuteczne kontry i w efekcie znów na tablicy świetlnej pojawił się wynik remisowy. Ponownie bardzo skutecznie grał Durant, który po trzech kwartach miał już na swoim koncie 24 punkty. Dobrze wspierał go także Russell Westbrook, który miał dwa punkty mniej.
To, co tak naprawdę nie udało się w trzeciej kwarcie, udało się w ostatniej. Gracze Knicks, dzięki swojej skutecznej grze odskoczyli przyjezdnym na jedenaście punktów już na samym początku kwarty. Tak wysokie prowadzenie nie trwało jednak zbyt długo. Po przerwie na żądanie, goście wrócili na parkiet bardziej zmotywowani, a ich gra była już bardziej skuteczna.
W przeciągu pięciu minut cała przewaga została odrobiona i po raz kolejny na tablicy oba zespoły miały tyle samo punktów. W samej końcówce po zdobyczach Kristapsa Porzignisa i Derricka Williamsa gospodarze wyszli na prowadzenie 113:109 i byli na dobrej drodze, aby zwyciężyć, bo na zegarze pozostawała jedynie minuta do końca. W decydujących akcjach punkty zdobywali już tylko gracze Thunder, a rzut Duranta na szesnaście sekund przed końcem dał nie tylko remis, ale również dogrywkę.
W dodatkowych pięciu minutach gospodarze już w pierwszej akcji wyszli na prowadzenie, którego jak się później okazało nie oddali już do końca, triumfując ostatecznie 128:122. Swój tegoroczny rekord punktowy ustanowił Kevin Durant, autor 44 punktów. Dobrze wspierał go także Westbrook, zdobywca 30 punktów i 10 asyst. Po stronie gospodarzy, sześciu graczy zdobyło co najmniej 10 punktów, a najskuteczniejszy z tej stawki był Langston Galloway, zdobywca 21 oczek.
Relacja: Ignacy Sławiński
[ot-video][/ot-video]
LOS ANGELES LAKERS (9-38) – (26-21) DALLAS MAVERICKS 90:92
Dirk Nowitzki wraz ze swoim zespołem przyjechał do Los Angeles, by po raz 50. i ostatni w karierze zmierzyć się w meczu koszykówki z Kobe Bryantem. Niestety, lider Jeziorowców nie był w stanie zagrać w tym pojedynku, ponieważ znów odezwało się ramię, które dokucza mu od dłuższego już czasu. Niemniej nawet bez Black Mamby, Lakers bili się o wygraną do samego końca.
Rywalizujące drużyny w czwartą kwartę weszły niemal przy remisowym wyniku i przez ostatnie 12 minut rywalizacji, choć nie była to koszykówka najwyższych lotów, walczyły o zwycięstwo. Zarówno Mavericks, jak i Lakers w kluczowych momentach spudłowali mnóstwo otwartych, wydawałoby się prostych rzutów. W jednym z ostatnich posiadań, odpowiedzialność na siebie postanowił wziąć Lou Williams i trafił floater, ale wcześniej popełnił faul w ofensywie.
O ile Nowitzki miał mnóstwo problemów podczas rywalizacji – wszedł na czwartą kwartę z dorobkiem tylko pięciu punktów, ale też pięciu przewinień. Zrehabilitował się w decydujących 12 minutach, gdzie dołożył osiem oczek do swojego dorobku, w tym trafił kluczowy rzut z półdystansu (na 2,1 sekundy przed końcem), który wyprowadził Mavs na prowadzenie. Szansę na odwrócenie losów spotkania miał jeszcze Julius Randle, jednak spudłował trudną próbę z dystansu.
Dla zwycięzców 18 punktów z ławki zdobył J.J. Barea, 17 oczek i 9 zbiórek dołożył Chandler Parsons, natomiast łącznie 13 punktów zapisał wspomniany już Dirk. – Stoczyliśmy wiele emocjonujących pojedynków, ale jeszcze sporo przed nami. Wypijemy piwo czy dwa i zagramy przeciwko sobie jeden na jednego – powiedział po meczu Kobe Bryant.
W ekipie Jeziorowców 18 punktów i 7 asyst zapisał Jordan Clarkson, double-double na poziomie 16 punktów i 11 zbiórek zaliczył Julius Randle, a 14 oczek dołożył Louis Williams (4-13 FG). – Zamieniłbym każdy rzut na ten jeden. Jestem bardzo zdenerwowany – skomentował swoją ostatnią akcję Randle.
Mavericks swój kolejny mecz rozegrają również na wyjeździe – w środę czeka ich bardzo trudne zadanie w starciu z Golden State Warriors. Lakers natomiast w czwartek podejmą Chicago Bulls.
Relacja:Piotr Szarwark
INDIANA PACERS (23-22) – (29-16) LOS ANGELES CLIPPERS 89:91
https://www.youtube.com/watch?v=T7JCszKID1I
PHILADELPHIA 76ERS (7-39) – (14-32) PHOENIX SUNS 113:103
https://www.youtube.com/watch?v=FCMQ1lIthgE
BROOKLYN NETS (12-34) – (25-21) MIAMI HEAT 98:102
https://www.youtube.com/watch?v=Lu9oyrYY1jU
MILWAUKEE BUCKS (20-27) – (20-24) ORLANDO MAGIC 107:100
https://www.youtube.com/watch?v=oIDqsCCmebE
PORTLAND TRAIL BLAZERS (21-26) – (20-25) SACRAMENTO KINGS 112:97
https://youtu.be/kBeHY83Tt-A