Tej nocy na brak emocji w TD Garden nikt nie mógł narzekać. Po końcówce pełnej emocji i kontrowersji związanych z decyzjami sędziowskimi Miami Heat pokonują Boston Celtics w ich własnej hali i doprowadzają tym samym do siódmego spotkania. Wielkie zawody rozegrał Jimmy Butler, który zakończył mecz z dorobkiem 47 punktów.
Boston Celtics – Miami Heat 103:111 (3-3)
- Miami Heat lepiej weszli w mecz i przez niemal całą pierwszą kwartę utrzymywali się na prowadzeniu. Od początku fantastycznie prezentował się Jimmy Butler (14 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty w 1Q), który nie mylił się zza łuku (2/2), dzięki czemu przyjezdni odskoczyli na 10 „oczek”. Boston Celtics odpowiedzieli serią 7:0 autorstwa Jaylena Browna i Derricka White’a, ale mieli problemy z odnalezieniem drogi do kosza (6/17 z gry).
- W drugiej kwarcie zawodnicy Ime Udoki byli nieco skuteczniejsi z gry, ale wciąż nie mogli wstrzelić się za trzy (1/6). 11 punktów od Jaysona Tatuma i Jaylena Browna wystarczyło jednak, by objąć prowadzenie (46:42), które Heat za sprawą Bama Adebayo i Butlera momentalnie odzyskali i to oni schodzili na przerwę z nieznaczną zaliczką (46:48). Po powrocie na parkiet gracze Miami znów lepiej egzekwowali swoje założenia i po trafieniach Butlera, Kyle’a Lowry’ego oraz Victora Oladipo powiększyli swoją przewagę do 13 „oczek” (66:79). W porę przebudził się jednak Robert Williams III, który z pomocą White’a zmniejszył straty przed rozpoczęciem ostatnich 12 minut (75:82).
- Na początku czwartej odsłony przyjezdnym znów udało się odskoczyć, ale wówczas sprawy w swoje ręce wziął Derrick White. Rozgrywający najpierw trafił zza łuku (w pozostałych spotkaniach tej serii był 1/11 za trzy), a następnie wypracował akcję 2+1, choć spudłował z linii (85:89). Przez kolejne dwie minuty obie strony miały problem z odnalezieniem drogi do kosza z gry, co trójką przełamał dopiero Butler. Jego wkład zniwelował jednak Al Horford, który najpierw doprowadził za trzy do remisu, a następnie po świetnej pracy bez piłki dograł do znajdującego się na czystej pozycji White’a. Ten trafił zza łuku i wyprowadził Celtów na pierwsze prowadzenie od stanu 46:44 (97:94).
- Boston nie cieszył się jednak długo takim stanem rzeczy, bo w identyczny sposób odpowiedział Lowry, który chwilę później dorzucił jeszcze dwa osobiste (97:99). Ciężar gry na swoje barki wzięli następnie Butler i Tucker. Pierwszy z nich najpierw wykończył akcję 2+1, a po dwóch nieskutecznych atakach gospodarzy trzy trafienia z linii dołożył drugi z wymienionych (99:105). Sytuację próbował ratować jeszcze Tatum, który po ataku na kosz zmniejszył stratę swojego zespołu, ale Butler nie miał zamiaru odpuszczać i skutecznie odpowiadał na wszystko, co Boston miał do zaoferowania w ofensywie. Heat „dowieźli” przewagę do ostatniej syreny i o tym, kto zostanie mistrzem konferencji wschodniej, zadecyduje mecz nr 7.
- Niekwestionowanym liderem Heat tej nocy był Jimmy Butler, autor 47 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst i 4 przechwytów w 46 minut (16/29 z gry, 4/8 za trzy, 11/11 z linii). Kyle Lowry dołożył double-double w postaci 18 „oczek” i 10 asyst. Max Strus odnotował 13 punktów, a P.J. Tucker 11.
- – Mój zespół we mnie wierzył, trenerzy we mnie wierzą. Dają mi pewność siebie, by wyjść na parkiet i grać w koszykówkę we właściwy sposób. Jestem im za to wdzięczny. […] Otrzymałem wcześniej telefon i wiadomość od Dwyane’a Wade’a, w których mówił, że jestem w stanie to zrobić – komentował „na gorąco” po meczu Butler.
- Jimmy Butler jest dopiero drugim zawodnikiem od 1988 roku, który w jednej serii zaliczył więcej niż jeden mecz z dorobkiem 40 punktów i 4 przechwytów. Jako ostatni w pierwszej rundzie play-offów dokonał tego Michael Jordan.
- Po stronie Celtics najwięcej punktów zdobył Jayson Tatum. Skrzydłowy Bostonu odnotował 30 „oczek”, 9 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty, ale popełnił aż 7 strat. Świetny mecz zagrał wchodzący z ławki rezerwowych Derrick White (22 punkty, 5 asyst, 3 przechwyty; 4/7 za trzy). Jaylen Brown dorzucił 20 punktów, a Marcus Smart 14.
- Wg ESPN dla Ala Horforda był to 140. mecz w karierze play-offs bez występu w finałach. To największy wynik w historii ligi.
- Mecz numer siedem odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 03:00 czasu polskiego. Na zwycięzcę zarówno tego pojedynku, jak i całej serii w finale NBA czekają już Golden State Warriors.