Niedzielny wieczór z NBA rozpoczęliśmy już o godzinie 19:00 spotkaniem Boston Celtics z New York Knicks. Obrońcy tytułu już po raz trzeci w tym sezonie pokonali rywala z Wielkiego Jabłka, a w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą 27 punktów. Przyjezdni zdołali zmniejszyć stratę do siedmiu „oczek”, ale ostatecznie i tak musieli uznać wyższość rywala. Drugie starcie rozstrzygnęło się na długo przed jego zakończeniem. Golden State Warriors nie pozostawili żadnych szans osłabionym Dallas Mavericks w noc zastrzeżenia numeru Andre Iguodali. To jednak nie koniec wrażeń, które czekają nas tej nocy.
Boston Celtics – New York Knicks 118:105
- New York Knicks mierzą się obecnie z wyjątkowo wymagającym terminarzem. W piątek podopieczni Toma Thibodeau musieli uznać wyższość Cleveland Cavaliers, z kolei w niedzielny wieczór stanęli w szranki z Boston Celtics, którzy wygrali osiem z dziewięciu ostatnich spotkań. W najbliższych dniach czekają ich natomiast starcia m.in. z Memphis Grizzlies, Miami Heat czy Los Angeles Lakers.
- Przyjezdni z Wielkiego Jabłka zaczęli kiepsko, bo od skuteczności 1/7 z gry, przez co szybko musieli gonić wynik (13:3). Gospodarze bezlitośnie wykorzystywali ofensywną niemoc rywala i za sprawą skuteczności m.in. Jrue Holidaya i Kristapsa Porzingisa byli w stanie zbudować sobie znaczną przewagę (38:19).
- W drugiej odsłonie sprawy w swoje ręce próbował wziąć Landry Shamet, który zdecydowanie poprawił sytuację Knicks (43:32). Celtics szybko odzyskali jednak inicjatywę i to oni schodzili na przerwę z komfortową zaliczką i Jaysonem Tatumem w roli lidera ataku (64:43)
- Po powrocie na parkiet kolejny impuls do odrabiania strat próbowali wysłać Karl-Anthony Towns i OG Anunoby, ale zakusy nowojorczyków zostały poskromione równie szybko. Wyższy bieg wrzucił Jaylen Brown, a przewaga gospodarzy stopniowo rosła, osiągając pułap nawet 27 “oczek”. Knicks nie zamierzali jednak odpuszczać i seria trafień przede wszystkim Townsa i Jalena Brunsona znów przywróciła ich do rywalizacji (89:82).
- Ponownie do głosu doszli jednak Celtowie, a do tego urazu kolana nabawił się Towns, przez co musiał na chwilę opuścić parkiet. Knicks przez prawie siedem pierwszych minut czwartej kwarty zdobyli jedynie dziewięć punktów i w dużej mierze sami pozbawili siebie szans na zwycięstwo tego wieczoru (108:91).
- Boston do zwycięstwa poprowadził głównie duet Jayson Tatum (25 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst) — Jaylen Brown (24 punkty, 8 zbiórek, 2 przechwyty). Po stronie Knicks wyróżnili się przede wszystkim Karl-Anthony Towns (24 punkty, 18 zbiórek) i Josh Hart (20 punktów, 11 zbiórek, 9 asyst).
- Co ciekawe, był to pierwszy od 1973 roku mecz, do którego obie te drużyny przystąpiły z co najmniej 65-procentowym bilansem zwycięstw i po przerwie na All-Star Game. W bieżących rozgrywkach Celtics wygrali wszystkie trzy dotychczasowe starcia z Knicks. Ostatni z bezpośrednich pojedynków zostanie rozegrany 8 kwietnia.
Golden State Warriors – Dallas Mavericks 126:102
- Dla Jimmy’ego Butlera był to pierwszy mecz przed własną publicznością od momentu transferu do Golden State Warriors. Skrzydłowy po raz kolejny rozpoczął spotkanie jako najwyższy zawodnik w pierwszej piątce Wojowników. Pomimo wolnego początku to właśnie jego trafienie wyprowadziło gospodarzy na pierwsze prowadzenie tego wieczoru, po czym rozpoczęli oni budowę swojej przewagi (20:9).
- Goście zdołali chwilowo odpowiedzieć, ale na koniec pierwszej kwarty przewaga GSW wzrosła aż do 15 “oczek” (33:18). Podopieczni Steve’a Kerra również drugą odsłonę rozpoczęli z wysokiego “C”. Błysnął wówczas Quinten Post, a w międzyczasie — ku uciesze publiczności — przewinienie techniczne odgwizdano Klayowi Thompsonowi (41:20).
- Zarówno wspomniany Klay (0/3 z gry), jak i Kyrie Irving (2/10) kompletnie nie mogli się wstrzelić, przez co Dallas Mavericks schodzili na przerwę z 17-punktową stratą (61:44). Po powrocie na parkiet szybkie ciosy wyprowadzone przez Stephena Curry’ego, Mosesa Moody’ego i Brandina Podziemskiego powiększyły przewagę Warriors do 22 punktów i wówczas przyjezdni koniecznie potrzebowali impulsu do pogoni za wynikiem (69:47).
- Takowego impulsu jednak ostatecznie zabrakło. Przewaga GSW nieustannie oscylowała w podobnych granicach, a kiedy po stanowczym początku ostatniej “ćwiartki” wzrosła do 30-punktowego pułapu, wówczas losy pojedynku były już przesądzone.
- Świetne zawody rozegrał Stephen Curry, który zaaplikował rywalom 30 „oczek”, dokładając do tego siedem asyst (12/20 z gry). Double-double w postaci 17 punktów i 13 zbiórek popisał się Brandin Podziemski (7/15 z gry). W ekipie z Teksasu wyróżnili się przede wszystkim P.J. Washington i Kyrie Irving (po 17 punktów), choć o tym występie Mavs będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.
- Dzięki wygranej Wojownicy (30-27) umocnili się na 9. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej, a do Dallas (31-27) tracą obecnie zaledwie jedno zwycięstwo.
Pozostałe mecze tej nocy:
[23:00] Indiana Pacers – Los Angeles Clippers
[00:00] Atlanta Hawks – Detroit Pistons
[00:00] Milwaukee Bucks – Detroit Pistons
[00:00] Orlando Magic – Washington Wizards
[00:00] Toronto Raptors – Phoenix Suns
[01:00] Cleveland Cavaliers – Memphis Grizzlies
[01:00] New Orleans Pelicans – San Antonio Spurs
[03:30] Minnesota Timberwolves – Oklahoma City Thunder
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!