Koszykarze Milwaukee Bucks dopiero po dogrywce uznali wyższość zawodników Boston Celtics. Prawdziwą jazdę rollercoasterem przeżyli ponownie kibice Charlotte Hornets. Niestety, ich ulubieńcy ulegli Sacramento Kings. Siódme zwycięstwo z rzędu zanotowali zawodnicy Miami Heat, tym razem ich ofiarą padli Detroit Pistons (Andre Drummond 17 punktów, 20 zbiórek). Golden State Warriors nie mieli najmniejszych problemów z pokonaniem Los Angeles Clippers (Stephen Curry 43 punkty (25 w trzeciej kwarcie), 9 zbiórek, 5 asyst). Suchej nitki nie zostawili na Netsach Leśne Wilki z Minnesoty. Planowe zwycięstwo odnieśli również Denver Nuggets. Małą niespodziankę sprawili Memphis Grizzlies, którzy na wyjeździe ograli Utah Jazz.
MILWAUKEE BUCKS – BOSTON CELTICS 108:112 OT
Był to pierwszy pojedynek obydwu ekip w tym sezonie. Niewyglądający w ostatnich meczach najlepiej – Milwaukee Bucks – przegrali na własnym parkiecie z ekipą Boston Celtics i po bardzo dobrym początku sezonu, ekipa z Wisconsin zaczyna zahaczać o dno tabeli konferencji wschodniej.
Idealnie w spotkanie weszli podopieczni Brada Stevensa, którzy już w pierwszych minutach spotkania osiągnęli dwucyfrowe prowadzenie. Każdy rzut znajdował drogę do sitaki, nie mieli problemów z rzutami z dystansu. Po drugiej stronie popis nieskuteczności oraz dobra defensywa Celtics sprawiły, że zawodnicy Jasona Kidda nie byli w stanie się przełamać. Świetną kwartę zaliczyli Jae Crowder (20 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty) oraz Isaiah Thomas (37/3/8), którzy rzucili aż połowę wszystkich punktów swojej ekipy. 42 oczka Celtów w 12 minut, tragiczna kwarta Bucks.
W drugiej wcale nie było lepiej. Co prawda przyjezdni rzucili zaledwie 22 punkty, ale Bucks nie byli od nich dużo lepsi, rzucając zaledwie cztery więcej. Wynik dla swojej drużyny starał utrzymywać się Michael Beasley (17/8/1), ale na niewiele się to zdawało – Celtowie byli praktycznie bezbłędni. Dodatkowo dobre minuty z ławki dawał Kelly Olynyk (17/7/3). Bucks musieli zacieśnić szyki i liczyć, że to przyniesie pożądane efekty.
Początek trzeciej odsłony to małe przedstawienie Thona Makera (4 punktów, 2 zbiórik, 1 blok), który kilkoma swoimi akcjami wprowadził znaczne ożywienie w szeregach Bucks. Jego linijka może nie wygląda imponująco, ale jego udane zagrania napędzały kolegów oraz stawiały na nogi całą Bradley Center. Na dobre zaczął budzić się również mało widoczny w pierwszej połowie Giannis Antetokounmpo (21/6/6). Prawdziwe odrabianie rozpoczęło się dopiero w ostatniej odsłonie, na którą Celtowie wychodzili z 8-punktową przewagą.
Szybka seria Kozłów pozwoliła zbliżyć się im na dystans jednego punktu. Od tego momentu, głównie za sprawą Grega Monroe’a (14/13/1), gra oscylowała w granicach remisu. W końcu drużyny zaczęły grać na swoim normalnym poziomie. Szansę na rzut dający zwycięstwo miał Thomas, ale wyraźnie przestrzelił. Bucks udało się doprowadzić do dogrywki, ale było to wszystko, na co było ich dzisiaj stać. Celtics zdominowali dodatkowe pięć minut. Nie pomogły nawet dwie celne trójki Tony’ego Snella (12 punktów, 3 zbiórki). Celtics odnieśli kolejne, ważne, wyjazdowe zwycięstwo.
Następny mecz Celtowie rozegrają we własnej hali w poniedziałek. Ich przeciwnikiem będą koszykarze Detroit Pistons. Więcej odpoczynku z kolei będą mieć zawodnicy Milwaukee Bucks, którzy w środę zagrają na wyjeździe z Utah Jazz.
https://www.youtube.com/watch?v=03PpnYFlty4
CHARLOTTE HORNETS – SACRAMENTO KINGS 106:109
Pierwszy pojedynek tych drużyn w tym sezonie, dość niespodziewania, na swoja korzyść rozstrzygnęli przyjezdni. W Sacramento wszyscy marzą o playoffach i widać, że nie zamierzają oddawać żadnego spotkania. Z kolei dla Hornets była to czwarta porażka z rzędu. Nie wygląda to najlepiej dla klubu Michaela Jordana.
Spotkanie w Charlotte, już po raz kolejny, przyniosło nam prawdziwy rollercoaster emocjonalny. Coś na kształt naszych piłkarzy ręcznych, oczywiście tych sprzed kilku lat. Szerszenie przyzwyczaili, że lubią w tym sezonie zagrać dwie kompletnie różne połowy i dokładnie tak było i w tym przypadku. Chodź tutaj wystarczyła jedynie czwarta, ostatnia kwarta.
Hornets źle weszli w mecz, nie trafiali, słabo bronili. Szczególnie duże problemy sprawiał im nie kto inny jak DeMarcus Cousins (35 punktów, 18 zbiórek, 4 asysty), który był głównych architektem sukcesu Kings. Wyglądali gorzej z każdą kolejna minutą spotkania. Na przerwę schodzili z 8-punktową stratą. W pewnym momencie trzeciej kwarty strata wynosiła już 15 punktów, ale szybki run w końcówce pozwolił im na skrócenie dystansu do ośmiu punktów.
Zapowiadało to wielki comeback Hornets i przez większą część drugiej połowy tak to wyglądało. Gospodarze wstrzelili się z dystansu, zaczęli bronić i wymuszać starty. Sami limitowali ryzyko do minimum. Sukcesywnie, dzięki Nicolasowi Batumowi (19/7/7) oraz Kembie Walkerowi (26/3/7) sukcesywnie odrabiali straty. Dzięki celnej trójce Marvina Williamsa (14/2/1) udało im się nawet wyjść na prowadzenie, ale od tego momentu wynik spotkania wziął w swoje ręce Cousins – w ostatnich dwóch minutach rzucił 6 punktów oraz zebrał 4 piłki. To było za dużo dla Szerszeni.
Kolejny pojedynek zwycięzcy dzisiejszego meczu stoczą w poniedziałek w Filadelfii z tamtejszymi 76ers. Natomiast Hornets, dopiero w czwartek spróbują na wyjeździe ograć ekipę Golden State Warriors.
https://www.youtube.com/watch?v=aDYdgSx0WNY
MIAMI HEAT – DETROIT PISTONS 116:103
https://www.youtube.com/watch?v=dYqsYwEjnsM
GOLDEN STATE WARRIORS – LOS ANGELES CLIPPERS 144:98
https://www.youtube.com/watch?v=Qgf_ShDyMRU
UTAH JAZZ – MEMPHIS GRIZZLIES 95:102
[ot-video][/ot-video]
MINNESOTA TIMBERWOLVES – BROOKLYN NETS 129:109
[ot-video][/ot-video]
PHOENIX SUNS – DENVER NUGGETS 112:123
[ot-video][/ot-video]
[social title=”Obserwuj autora” subtitle=”” link=”https://twitter.com/DominikKoldziej” icon=”fa-twitter”]
[social title=”Obserwuj PROBASKET” subtitle=”” link=”https://twitter.com/probasketpl” icon=”fa-twitter”]