Jeremy Sochan świetnie rozpoczął mecz z Portland Trail Blazers i miał spory wpływ w pierwsze zwycięstwo San Antonio Spurs po serii pięciu kolejnych porażek. Fantastyczne zawody rozegrał Tyrese Haliburton, który jako pierwszy zawodnik od 2016 roku zdobył co najmniej 20 punktów i 20 asyst, nie tracąc przy tym piłki ani razu. Popis dał również Anthony Edwards, który pod nieobecność Kyrie’ego Irvinga i Luki Doncicia zaaplikował Dallas Mavericks aż 44 „oczka”. Równie imponujący był tej nocy Nikola Jokić, który odnotował kolejne triple-double, nie pudłując przy tym ani jednego rzutu z gry czy z linii. Wiele emocji dostarczył nam mecz Boston Celtics z Detroit Pistons. „Tłoki” prowadziły już różnicą nawet 21 punktów, by przegrać ostatecznie po dogrywce swój 28. mecz z rzędu.


Boston Celtics – Detroit Pistons 128:122 (po dogrywce)

Statystyki na PROBASKET

  • Detroit Pistons robili co mogli, żeby nie wyrównać historycznego rekordu NBA pod względem liczby porażek z rzędu. Pomimo prowadzenia różnicą nawet 21 punktów w pierwszej połowie ostatecznie doszło do dogrywki, w której goście musieli uznać wyższość Boston Celtics. Dla „Tłoków” to już 28. kolejka klęska, czym zrównali się z Philadelphia 76ers z przełomu sezonów 2014/15 i 2015/16.
  • Pistons weszły w mecz z wysokiego „C” w najlepszym tego słowa znaczeniu. Niesamowicie dysponowany był Cade Cunningham, który do przerwy miał na swoim koncie 22 punkty, a jego wskaźnik +/- wynosił +28. Jego Detroit schodziło do szatni z przewagą 19 „oczek” i choć przed nimi wciąż była jeszcze druga połowa, to goście byli w najlepszym możliwym położeniu, by przerwać niechlubną serię porażek (47:66).
  • Po powrocie na parkiet podopieczni Joe Mazzulli wzięli się za odrabianie strat. Trzecią „ćwiartkę” wygrali aż 35:16, wracając tym samym do gry (82:82). O rezultacie miała przesądzić zatem końcówka.
  • W pewnym momencie wydawało się, że doświadczenie Celtów weźmie górę. Seria 10:0 wykończona trójką Kristapsa Porzingisa dała im prowadzenie 106:100. Wówczas jednak w ich szeregi wkradła się nieskuteczność, i po zaledwie minucie Pistons doprowadzili do remisu. Odpowiedzialność spadła wówczas na Jaysona Tatuma, który na 8,1 sekundy przed syreną ponownie wyprowadził Boston na prowadzenie, ale zawodnicy Detroit nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
  • Rzutem zza łuku sytuację próbował ratować Cade Cunningham, ale piłka odbiła się od obręczy. Czujność zachował jednak Bojan Bogdanovic, który zebrał ją i natychmiast skierował do kosza, ponownie doprowadzając do remisu (108:108). Tatum miał jeszcze jedną okazję, ale spudłował z półdystansu na równi z końcową syreną.
  • Przez pierwsze minuty dogrywka była względnie wyrównana. Na 1:09 przed zakończeniem gry Derrick White podwyższył prowadzenie Celtics do czterech punktów (121:117). W kolejnych atakach przyjezdnych pudłowali jednak Bojan Bogdanović, Alec Burks oraz Isaiah Livers z linii rzutów wolnych, co przy trafieniach Porzingisa przesądziło o losach spotkania (125:117).
  • Celtów do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim Kristaps Porzingis (35 punktów, 8 zbiórek) oraz autor double-double Jayson Tatum (31 punktów, 10 asyst, 7 zbiórek, 5 przechwytów), który miał jednak sporo problemów ze skutecznością (11/31 z gry; 2/11 za trzy). Derrick White dołożył 23 „oczka”. Zabrakło Jaylena Browna.
  • Po stronie Pistons po raz kolejny dwoił się i troił Cade Cunningham, zdobywca 31 punktów, dziewięciu asyst, sześciu zbiórek, trzech przechwytów i dwóch bloków. Aż trzech zawodników „Tłoków” dołożyło podwójną zdobycz: Bojan Bogdanović (17 punktów, 12 zbiórek), Jalen Duren (15 punktów, 14 zbiórek) oraz Jaden Ivey (22 punkty, 10 zbiórek).

Chicago Bulls – Indiana Pacers 104:120

Statystyki na PROBASKET

  • Przed rozpoczęciem spotkania sympatycy Chicago Bulls usłyszeli w końcu dobre wieści. Lonzo Ball, który z uwagi na kontuzję pozostaje poza grą od stycznia 2022 roku, nie odczuwa już bólu w swoim kolanie i w styczniu ma zacząć biegać. To dobry prognostyk na jego drodze do powrotu do pełnej sprawności na – potencjalnie – rozgrywki 2024/25.
  • Zanim do tego dojdzie, Byki muszą radzić sobie nie tylko bez Balla, ale i Zacha LaVine’a, który również leczy uraz. Braki w szeregach ekipy z Wietrznego Miasta zostały wyeksponowane przez Indiana Pacers, którzy pozostają najlepszą ofensywą w lidze. Choć dobrze radził sobie Patrick Williams wspierany przez DeMara DeRozana, to jednak goście schodzili na przerwę z przewagą (52:63).
  • W pierwszej połowie Bulls trafili jedynie 4 z 13 prób za trzy, podczas gdy Pacers zasypywali ich trójkami (11/23). Nieskuteczność gospodarzy była jeszcze bardziej widoczna po rozpoczęciu trzeciej „ćwiartki”. Seria punktowa Pacers 12:1 pozwoliła Indianie na objęcie 22-punktowego prowadzenia (53:75).
  • Po trafieniach Mylesa Turnera przewaga Pacers wzrosła nawet do 25 „oczek”, ale gośnie nie zdołali utrzymać jej na długo. Wyższy bieg wrzucił DeRozan i po kilku minutach Bulls znów tracili jedynie osiem punktów (85:77), a na początku czwartej odsłony zdołali nawet objąć prowadzenie (90:93). Pacers zakończyli jednak mecz kolejną serią, tym razem w postaci 30:11, na co Byki nie miały już absolutnie żadnej odpowiedzi.
  • Tyrese Haliburton popisał się efektownym double-double w postaci 21 punktów i 20 asyst, przy czym nie odnotował ani jednej straty. To pierwszy występ na poziomie 20-20-0 w tych kategoriach od 2016 roku, kiedy to dokonał tego Chris Paul. Najlepszym punktującym Pacers był jednak Myles Turner, autor 24 „oczek”.
  • Po stronie Bulls wyróżniali się przede wszystkim Patrick Williams (22 punkty, 5 zbiórek) i DeMar DeRozan (21 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst). Dobrze na tablicach dysponowany był Andre Drummond (16 zbiórek, 7 punktów). Na wyróżnienie zasługuje też rezerwowy Dalen Terry, który po 18 minutach gry miał wskaźnik +/- na poziomie +29 (6 punktów, 3 zbiórki, 3 bloki).

Minnesota Timberwolves – Dallas Mavericks 118:110

Statystyki na PROBASKET

  • Dallas Mavericks podeszli do tego spotkania bez Luki Doncicia i Kyrie’ego Irvinga. Mimo to zawodnicy drugiego planu nie zamierzali składać broni. Świetnie dysponowany był Tim Hardaway Jr., który ze wsparciem m.in. Derricka Jonesa Jr’a czy Dante Exuma stanowił o sile gospodarzy. Po drugiej stronie nie do zatrzymania był jednak Anthony Edwards, który do przerwy skompletował 22 „oczka” (56:61).
  • O końcowym rezultacie przesądziła ostatecznie druga część trzeciej kwarty. Wcześniej wynik przez niemal cały czas oscylował w granicach remisu, ale wówczas po trafieniach wspomnianego Edwardsa, a także Mike’a Conleya, Jadena McDanielsa i Naza Reida przewaga Minnesota Timberwolves wzrosła do 11 punktów. Gospodarze nie pozwolili już Mavs zbliżyć się do siebie do ostatniej syreny.
  • Fantastyczne zawody rozegrał Anthony Edwards, autor 44 punktów, czterech asyst i trzech przechwytów (12/23 z gry, 6/11 za trzy). Rudy Gobert dołożył podwójną zdobycz w postaci 20 punktów i 11 zbiórek. Jaden McDaniels dorzucił 12 „oczek”, a Karl-Anthony Towns i Mike Conley po 10.
  • Po stronie osłabionych Mavs wyróżniał się przede wszystkim wchodzący z ławki rezerwowych Tim Hardaway Jr. (32 punkty; 5/11 za trzy). Brakowało mu jednak wsparcia dominatora, choć Jaden Hardy dorzucił 17 „oczek”, Derrick Jones Jr. 15, a Dwight Powell popisał się double-double na poziomie 12 punktów i 14 zbiórek.

New Orleans Pelicans – Utah Jazz 112:105

Statystyki na PROBASKET

  • Dwie pierwsze odsłony w wykonaniu obu zespołów były bardzo zróżnicowane. W pierwszej zarówno New Orleans Pelicans, jak i Utah Jazz prezentowali skuteczną ofensywę i szybkie tempo gry, co poskutkowało wynikiem 39:37. W drugiej odsłonie obu stronom „zabrakło paliwa”, a ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.
  • Lepiej w tej sytuacji odnaleźli się jednak gospodarze, którzy napędzani przez przede wszystkim Ziona Williamsona i CJ’a McColluma skromnie, acz stopniowo powiększali przewagę swojego zespołu, dzięki czemu NOP na przerwę schodzili z ośmiopunktową zaliczką (59:51).
  • Po powrocie na parkiet Jazzmani wzięli się za odrabianie strat. Kilka minut gry wystarczyło, by po trafieniach m.in. Collina Sextona czy Walkera Kesslera odzyskać prowadzenie (65:67). Lepszy okres Pelicans ponownie sprawił jednak, że to gospodarze kończyli kwartę na prowadzeniu (81:76).
  • W czwartej „ćwiartce” zawodnicy Utah nie byli już w stanie zniwelować strat, choć kilkukrotnie niebezpiecznie zbliżali się do remisu. Przy 1:19 na zegarze trzy trafienia z linii skutecznie wyegzekwował Markkanen, przez co przewaga Pelicans stopniała do czterech „oczek”. Odpowiedział jednak Brandon Ingram, a po kolejnych osobistych Fina trójkę dołożył Trey Murphy III. NOP trzymali rękę na pulsie i dowieźli ostatecznie prowadzenie do końca.
  • O sile Pelicans stanowił tej nocy ich trzon w osobach Brandona Ingrama (26 punktów, 5 asyst), Ziona Williamsona (21 punktów, 10 zbiórek, 8 asyst) i CJa McColluma (22 punkty, 6 asyst). Larry Nance Jr. do dziewięciu punktów i siedmiu zbiórek dołożył natomiast pięć przechwytów.
  • Jazzmanów napędzali przede wszystkim Lauri Markkanen (24 punkty, 10 zbiórek, 5 asyst) oraz Collin Sexton (26 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty). John Collins zebrał co prawda 12 piłek, ale dołożył jedynie osiem punktów (3/7 z gry). Skuteczności zabrakło Jordanowi Clarksonowi (3/11; 10 punktów, 6 asyst).

Denver Nuggets – Memphis Grizzlies 142:105

Statystyki na PROBASKET

  • Denver Nuggets nie mieli litości dla osłabionych brakiem Ja Moranta rywali i całkowicie zdominowali tej nocy Memphis Grizzlies, wygrywając każdą z kwart. W pierwszej odsłonie Niedźwiedzie utrzymywały się jeszcze w grze za sprawą Desmonda Bane’a czy Jarena Jacksona Jr’a., ale kilkanaście minut później tracili już do gospodarzy nawet 20 punktów (63:43).
  • Po przerwie ofensywa Grizzlies prezentowała się już nieco lepiej, ale tempa nie zwalniali również Nuggets, którzy w trzeciej odsłonie zaaplikowali rywalom 41 „oczek”. Po trafieniu Jamala Murraya przewaga Denver wynosiła nawet 32 punkty (100:68) i w tamtym momencie losy spotkania były już w dużej mierze rozstrzygnięte.
  • Nikola Jokić nie pojawił się na parkiecie w czwartej kwarcie, a i tak po raz kolejny popisał się triple-double (26 punktów, 14 zbiórek, 10 asyst). Należy zwrócić jednak uwagę, że Serb był tej nocy bezbłędny w swoich rzutach, trafiając wszystkie próby z gry (11/11), za trzy (1/1) oraz z linii rzutów wolnych (3/3). Jamal Murray otarł się o double-double, zdobywając 23 „oczka” i dziewięć asyst. Peyton Watson dołożył z kolei 20 punktów.
  • Desmond Bane jako jedyny zawodnik Memphis przekroczył granicę 20 „oczek” i zakończył zawody z dorobkiem 23 punktów. Marcus Smart dorzucił 17 punktów i pięć asyst, z kolei rezerwowy David Roddy odnotował 15 punktów. Dla Grizzlies jest to pierwsza porażka po czterech kolejnych zwycięstwach.

Golden State Warriors – Miami Heat 114:102

Statystyki na PROBASKET

  • Miami Heat podeszli do tego spotkania bez Jimmy’ego Butlera, więc w pierwszych minutach odpowiedzialność za zespół wzięli na siebie Bam Adebayo i Tyler Herro. Duet ten skompletował do przerwy 25 punktów i był ostroją przyjezdnych, którzy skutecznie ograniczali Stephena Curry’ego czy Klaya Thompsona. Wojownicy nie radzili sobie z rzutami zza łuku (6/18 do przerwy) i to oni musieli po przerwie gonić wynik (51:58).
  • Po powrocie na parkiet Curry w dalszym ciągu nie mógł odnaleźć swojego rytmu strzeleckiego i podobnie jak cały zespół Warriors miał on sporo problemów ze skutecznością. Heat mogli natomiast liczyć na wsparcie zawodników drugoplanowych w osobach Jamala Caina czy Nikoli Jovicia, przez co ich przewaga wzrosła (76:91).
  • W ostatniej odsłonie ofensywa Heat nieco zwolniła, ale GSW nie zdołali tego wykorzystać. Zbyt wiele elementów gry Wojowników funkcjonowało tej nocy wadliwie, by mogli oni pokusić się o comeback i powrót na zwycięską ścieżkę po świątecznej porażce z Denver Nuggets.
  • Jednym z liderów Heat był tej nocy Tyler Herro, autor 26 punktów i siedmiu zbiórek. Bam Adebayo dołożył double-double w postaci 17 punktów i 11 zbiórek. Bardzo cenne okazały się również trafienia wchodzącego z ławki Jamala Caina, który zakończył mecz z dorobkiem 18 „oczek”.
  • Po stronie Warriors najwięcej punktów – po 13, choć brzmi to wyjątkowo marnie – zdobyli Stephen Curry (3/15 z gry) i Klay Thompson. Andrew Wiggins dorzucił 11 „oczek”. Brandin Podziemski w 28 minut skompletował natomiast 10 punktów, pięć asyst i trzy zbiórki (4/9 z gry, 2/5 za trzy).

Portland Trail Blazers – San Antonio Spurs 105:118

Statystyki na PROBASKET

  • San Antonio Spurs fantastycznie rozpoczęli pierwszy z dwóch meczów przeciwko Portland Trail Blazers. Od początku dobrze dysponowany był Jeremy Sochan, który w pierwszej kwarcie był najlepszym punktującym swojego zespołu z dorobkiem 10 „oczek”, a jego „Ostrogi” prowadziły wówczas 38:14.
  • W drugiej odsłonie Blazeres poprawili już swoją skuteczność i to oni byli lepiej prezentującą się stroną. Spurs ratowały przede wszystkim bloki i trafienia Victora Wembanyamy i kilka dodatkowych punktów ze strony Keldona Johnsona, jednak na przerwę podopieczni Gregga Popovicha schodzili już z przewagą tylko 14 „oczek” (45:59), a to za sprawą Scoota Hendersona i Jeramiego Granta.
  • Po powrocie na parkiet gra stała się wyrównana. Spurs byli w stanie utrzymywać swoją przewagę, choć zawodnicy Portland nie zamierzali zdejmować nogi z gazu. Błyszczeć zaczął Malcolm Brogdon, ale nie powstrzymał on „Ostróg” na początku czwartej odsłony. Wówczas seria trafień Wembanyamy i Douga McDermotta pozwoliła San Antonio na objęcie 20-punktowego prowadzenia (78:98). Gospodarze nie byli już w stanie nawiązać realnej walki i wrócić do gry.
  • Jeremy Sochan spędził na parkiecie 31 minut i w tym czasie odnotował 16 punktów, siedem zbiórek, trzy asysty i jeden blok (+17). Polak trafił 60% wszystkich rzutów z gry (6/10), choć spudłował obie próby zza łuku. Dołożył do tego 4/5 z linii rzutów wolnych.
  • Liderem Spurs był tej nocy Victor Wembanyama, autor 30 punktów, sześciu zbiórek, sześciu asyst i aż siedmiu bloków. Devin Vassell dołożył 17 „oczek”, z kolei Malaki Branham 13.
  • Dobry mecz rozegrał tercet Malcolm Brogdon (29 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst) – Jerami Grant (29 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst) – Scoot Henderson (25 punktów, 4 asysty, 6 strat; 8/23 z gry). Pomimo tego Blazers notują swoją dziesiątą porażkę w dwunastu ostatnich meczach.

Los Angeles Lakers – Charlotte Hornets 133:112

Statystyki na PROBASKET

  • Choć Los Angeles Lakers mieli tej nocy do dyspozycji zarówno LeBrona Jamesa, jak i Anthony’ego Davisa, to w mecz lepiej weszli niżej notowani Charlotte Hornets. Raz za razem punktował Miles Bridges, a dzięki wsparciu m.in. Terry’ego Roziera czy Nicka Richardsa to właśnie Szerszenie zamknęły pierwszą odsłonę ze skromną przewagą (28:31).
  • W drugiej kwarcie obraz gry znacząco się nie zmienił. Hornets mieli swoje problemy, ale Jeziorowcy grali zdecydowanie poniżej oczekiwań i przez większość czasu to oni musieli gonić wynik. Sprawy w swoje ręce wziął jednak wspomniany Davis, który do przerwy skompletował 18 punktów i to właśnie jego trafienie na cztery sekundy przed końcem pierwszej połowy dało Lakers skromne prowadzenie (58:57).
  • Po przerwie jak dotąd kiepsko radzący sobie LeBron James zaczął prezentować się nieco lepiej, a Lakers w końcu wywiązywali się z roli faworyta meczu. W dalszym ciągu to jednak AD był kluczową postacią gospodarzy, którzy przy wsparciu m.in. Ruiego Hachimury i D’Angelo Russella trzecią kwartę zamknęli z przewagą 19 „oczek” (99:80). Hornets nie zdołali się już po tym podnieść.
  • Anthony Davis skompletował 26 punktów, osiem zbiórek, cztery bloki, dwie asysty i dwa przechwyty. LeBron James dołożył double-double w postaci 17 „oczek” i 11 asyst. 17 punktów miał też Rui Hachimura, z kolei po 16 dorzucili D’Angelo Russell i Austin Reaves.
  • Po stronie Hornets wyróżnili się przede wszystkim Miles Bridges (20 punktów, 5 asyst, 5 zbiórek), Terry Rozier (18 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek) oraz Nick Richards (11 punktów, 10 zbiórek). Drugi wybór tegorocznego Draftu Brandon Miller dorzucił 17 „oczek”.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    12 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments