Koszykarze Washington Wizards nie mogą pozbierać się po ostatniej śnieżycy. W meczu z Boston Celtics wyglądali na zmęczonych odśnieżaniem przeddomowych chodników. Isaiah Thomas i spółka bez większego problemu uporali się z drużyną ze stolicy, w barwach której Marcin Gortat zanotował double-double (11 punktów, 10 zbiórek).
Mecz otworzył Avery Bradley, jednak Wizards szybko odpowiedzieli. Gra toczyła się punkt za punkt, a świetne zawody strzeleckie rozgrywał Isaiah Thomas, który trafiał rzut za rzutem. W pewnym momencie coś się jednak zatrzymało, a Wizards po punktach Gortata i Beala wyszli na pięciopunktowe prowadzenie. Na ostatnie 1,5 minuty brakło im jednak paliwa, dlatego po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał wynik 22:20 dla Celtics.
Druga część meczu była najbardziej wyrównaną ze wszystkich i właśnie w tej połowie skończyła się dobra gra koszykarzy ze stolicy Stanów Zjednoczonych. Byliśmy świadkami ciekawego pojedynku rozgrywających, a zarazem liderów swoich zespołów. John Wall miał w tym meczu spore problemy ze skutecznością, dlatego po pierwszej połowie miał na swoim koncie ledwie 3 punkty, ale i 5 asyst. Thomas z kolei wyprowadził swój zespół na prowadzanie dzięki zdobytym 14 punktom i 4 asystom. Celtics prowadzili z Czarodziejami 53:49. Nic nie zapowiadało katastrofy.
Od początku trzeciej kwarty Wizards mieli spore problemy ze skutecznością, a w pierwszych minutach tę sytuację uratował im Marcin Gortat, zbierając piłkę w ofensywie, co przełożyło się na punkty Portera. Świetny mecz kontynuował Thomas, który mógł liczyć na wsparcie kolegów – Bradleya i Sullingera. Barwach Warriors w końcu uruchomił się Wall, który w krótkim odstępie czasu rzucił 5 punktów. Słabych Czarodziejów prowadził Jared Dudley, jednak na nic się to zdawało przy dobrej grze Bostonu. Celtics prowadzili po tej części meczu bardziej zdecydowanie, 84:70.
Czwarte kwarty, ostatnie 12 minut meczu to czas, w którym drużyny zazwyczaj odrabiają swoją stratę i doprowadzają do zaciętej końcówki. Tak nie było jednak w tym meczu, bowiem przewaga Celtów nie była nawet przez moment zagrożona. Po pewnym czasie zauważył to trener stołecznych, który postanowił wprowadzić rezerwowych. Podobnie postanowił zrobić szkoleniowiec Cetlics, którzy dzięki zespołowej grze bez większego problemu przejechali się po Czarodziejach. Występ na plus dla Jarrella Eddiego, który w samej końcówce trafił dwie trójki. Wizards polegli 116:91
Najlepszym zawodnikiem Celtics był zdecydowanie Isaiah Thomas, który w 28 minut spędzonych na parkiecie zdobył 23 punkty, rozdał 9 asyst i zebrał 4 piłki. Dobre zawody wchodząc z ławki rozegrał Evan Turner, który trafiając 7/11 rzutów zaliczył 18 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty. Łącznie aż sześciu zawodników zdobyło więcej niż 10 punktów, co oddaje jak zespołowo grali wielokrotni Mistrzowie NBA – rozdali 31 asyst.
Najwięcej punktów dla Wizards zdobyli Otto Porter (15 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty) i Dudley (15 punktów, 2 zbiórki). 12 punktów z ławki dorzucił Ramon Sessionss, a John Wall spotkanie skończył z ledwie 8 punktami i 10 asystami. Marcin Gortat trafiając 3/5 rzutów z gry zanotował 10 punktów, 11 zbiórek i jeden blok. Drużyna z nim na parkiecie była jednak -24. Stołeczni zanotowali dwa razy więcej strat od Celtów (aż 20), co skreśliło ich szanse na zwycięstwo.
https://youtube.com/watch?v=R_zLwEAym30
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET