Phoenix Suns nie mieli tej nocy litości dla kiepsko dysponowanych San Antonio Spurs. Słońca zdominowały rywala niemal pod każdym względem i odniosły komfortowe zwycięstwo. Nieco więcej problemów mieli Boston Celtics, którzy musieli radzić sobie bez trzonu zespołu. Na wysokości zadania stanęli jednak Jayson Tatum i Derrick White, dzięki czemu C’s ograli Chicago Bulls. Bez liderów w osobach Nikoli Jokicia i Jamala Murraya musieli radzić sobie Denver Nuggets, ale pomimo problemów oni również zdolali dopisać do swojego konta kolejne zwycięstwo. Świetny występ zaliczyli Houston Rockets, którzy rozbili Utah Jazz.


New York Knicks – Brooklyn Nets 105:93

Statystyki na PROBASKET

  • Trzeci w tym sezonie bezpośredni pojedynek pomiędzy zespołami z Nowego Jorku nieco lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy od początku utrzymywali się na skromnym prowadzeniu. Regularnie punktowali wówczas Miles McBride oraz Jalen Brunson, którzy w pierwszej kwarcie byli łącznie 5/5 zza łuku. Goszczących w Madison Square Garden Brooklyn Nets ratowała jednak skuteczność (54,5% z gry, 57,1% za trzy), przez co to oni zamknęli tę część na prowadzeniu (28:30).
  • Po trafieniach Lonnie’ego Walkera IV przyjezdni odskoczyli na sześć „oczek”, ale straty New York Knicks momentalnie zniwelowali McBride, Alec Burks i Bojan Bogdanovic (36:36). Następnie podopieczni Toma Thibodeau ponownie utrzymywali się na skromnym prowadzeniu, ale za każdym razem Nets byli w stanie zatrzymać próby ucieczki z wynikiem (80:77).
  • O losach spotkania przesądziła ostatecznie czwarta kwarta, kiedy to gracze Brooklynu całkowicie pogubili się w swoich działaniach ofensywnych. Zawiodła przede wszystkim skuteczność Dennisa Schrodera (0/4), Mikala Bridgesa (0/3), Camerona Johnsona (0/2) oraz Nica Claxtona (0/2). Nets zdobyli wówczas zaledwie 16 punktów, przez co Knicks nie mieli żadnych problemów z powiększeniem przewagi i dowiezieniem komfortowego prowadzenia do końcowej syreny.
  • Dobre zawody rozegrał Donte DiVincenzo, dla którego był to piąty w tym sezonie mecz z dorobkiem co najmniej 30 „oczek” (31 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst). Miles McBride, który spędził na parkiecie pełne 48 minut, dołożył 26 punktów. Po 17 „oczek” odnotowali Jalen Brunson i Isaiah Hartenstein.
  • – Próbuję po prostu rozegrać odpowiednią akcję, być agresywnym. Dawali mu dużo miejsca pod koszem, więc to wykorzystywałem – komentował po meczu DiVincenzo. – Gramy teraz bardziej bezinteresowaną koszykówkę, co sprawia, że cieszę się grą. To pozwala mi robić rzeczy, dla których zostałem tutaj ściągnięty – dodał Hartenstein.
  • Po stronie Nets najlepiej wypadł Cam Thomas, zdobywca 19 punktów i sześciu asyst. Mikal Bridges dołożył 18 „oczek” i pięć asyst, z kolei 13 punktów zapisał na swoje konto Cameron Johnson. Dla Nets była to już szósta z rzędu porażka.

Orlando Magic – Sacramento Kings 107:109

Statystyki na PROBASKET

  • Pojedynek dwóch głodnych sukcesu drużyn, który rozstrzygnął się dopiero w ostatnich minutach. Przez niemal całą czwartą kwartę wynik oscylował w granicach remisu. Na dwie minuty przed końcową syreną trafienie Keona Ellisa dało Sacramento Kings pięciopunktową zaliczkę (101:106). Momentalnie odpowiedział jednak Paolo Banchero i Orlando Magic znów tracili jedynie trzy „oczka”.
  • Obie strony miały następnie doskonałe okazje na poprawienie swojej sytuacji, ale najpierw zza łuku spudłował Domantas Sabonis, a następnie swojej próby nie wykorzystał Banchero. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak Franz Wagner i Cole Anthony, których trafienia pozwoliły gospodarzom objąć prowadzenie przy 25 sekundach na zegarze (107:106).
  • Po przerwie na żądanie piłka trafiła w ręce De’Aarona Foxa, który miał być odpowiedzialny za rozegranie ostatniego ataku przyjezdnych. Rozgrywający popełnił błąd połowy, jednak zdaniem arbitrów był chwilę wcześniej faulowany przez Jalena Suggsa. Fox wykorzystał dwa osobiste i to Sacramento znów mieli przewagę.
  • Bohaterem Orlando mógł zostać Anthony, ale spudłował rzut za trzy, który mógł dać Magic zwycięstwo. Piłkę zebrał Jonathan Isaac i po chwili zza łuku szczęścia szukał Franz Wagner, ale jego próba również nie odnalazła drogi do kosza. Gospodarze popisali się kolejną zbiórką, ale raz jeszcze spudłował Anthony. Magic musieli wówczas natychmiast faulować, przez co na linię rzutów wolnych powędrował Keon Ellis. 24-latek wykorzystał tylko jeden z dwóch osobistych. Orlando mieli jeszcze dwie sekundy na rozegranie akcji ostatniej szansy, ale desperacka próba Banchero również okazała się niecelna.
  • Kings do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim De’Aaron Fox, który po raz 36. w tym sezonie był najlepszym punktującym swojego zespołu (31 „oczek”, 8 zbiórek). Kolejnym double-double popisał się Domantas Sabonis, zdobywca 21 punktów, 14 zbiórek oraz ośmiu asyst. Keegan Murray dorzucił 22 „oczka”, a Keon Ellis 19.
  • Po stronie Magic prym wiódł m.in. wchodzący z ławki rezerwowych Jonathan Isaac, który w 23 minuty spędzone na parkiecie zdobył 25 „oczek” i zebrał siedem piłek, dokładając do tego dwa bloki (10/13 z gry). Paolo Banchero dołożył 22 punkty, natomiast Franz Wagner 18. Pod względem skuteczności rozczarowali Jalen Suggs (9 punktów; 3/10 z gry) oraz Wendell Carter Jr. (3 punkty; 1/6 z gry).

Atlanta Hawks – Charlotte Hornets 132:91

Statystyki na PROBASKET

  • Jednostronny pojedynek, w którym Atlanta Hawks nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń. W pierwszej kwarcie wynik oscylował jeszcze w granicach remisu, ale już w drugiej odsłonie Jastrzębie całkowicie przejęły kontrolę nad spotkaniem i rozpoczęły ucieczkę z wynikiem (66:48). Dobrze dysponowany był wówczas Dejounte Murray. Kilka trafień dorzucili też Bruno Fernando i De’Andre Hunter, a jednocześnie Charlotte Hornets mieli nieco problemów ze skutecznością, przede wszystkim zza łuku (2/11).
  • Po trzeciej „ćwiartce” losy spotkania były już przesądzone. Obraz gry nie zmienił się po przerwie i to Hawks pod niemal każdym względem w dalszym ciągu dominowali rywala. Sytuację próbował ratować Miles Bridges, ale odpowiedź na jego trafienia regularnie znajdował Dejounte Murray (99:74). Szerszenie już do końca nie były w stanie zagrozić dużo lepiej dysponowanym gospodarzom.
  • Dejounte Murray błysnął skutecznością za trzy (7/9) i zdobył w końcowym rozrachunku double-double w postaci 28 punktów i 12 asyst, dokładając do tego pięć przechwytów i siedem zbiórek. Świetny występ zaliczył też wspomniany Bruno Fernando, autor 25 „oczek”. Dobrze wypadł także Garrison Mathews, który dorzucił 20 punktów.
  • Dwoił się i troił Miles Bridges, ale w pojedynkę nie był w stanie zdziałać wiele (27 punktów, 5 zbiórek). Double-double popisał się Nick Richards (12 punktów, 16 zbiórek). Trzecim zawodnikiem Hornets, który zakończył tę noc z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, był Brandon Miller (13 pkt).

Chicago Bulls – Boston Celtics 113:124

Statystyki na PROBASKET

  • Pod nieobecność Jaylena Browna, Kristapsa Porzingisa i Jrue Holidaya Boston Celtics mieli sporo problemów z ograniem dużo niżej notowanych Chicago Bulls. Już w pierwszych minutach Byki zdołały odskoczyć nieco z wynikiem za sprawą trafień DeMara DeRozana i Alexa Caruso (13:6). Napędzani przez Jaysona Tatuma Celtowie szybko zniwelowali jednak straty i wynik oscylował następnie w granicach remisu (31:31).
  • W drugiej odsłonie wydawało się, że przyjezdni będą w stanie przejąć inicjatywę i podporządkują sobie przebieg gry. Dwukrotnie z rzędu zza łuku trafiali Al Horford i Sam Hauser, a kiedy swoje dołożył też Tatum, przewaga Celtics wzrosła do jedenastu punktów. Trzon Bulls odpowiedział jednak w porę i za sprawą Nikoli Vucevicia oraz Coby’ego White’a gospodarze schodzili na przerwę ze stratą zaledwie sześciu „oczek” (60:66).
  • Po powrocie na parkiet rozpoczęła się kolejna wymiana ciosów, ale żadna ze stron nie była w stanie wypracować sobie znaczącej przewagi. Dopiero na początku czwartej kwarty trafienia Oshae Brissetta i Sama Hausera dały Celtics osiem punktów zaliczki. Bulls próbowali dotrzymać rywalowi kroku i kilka razy zbliżali się na jedno-dwa posiadania, ale w kluczowym momencie pojedynku na wysokości zadania stanęli Derrick White i Jayson Tatum.
  • Najpierw White trafił dwukrotnie zza łuku, po czym swój popis rozpoczął Tatum. Skrzydłowy zdobył sześć punktów w minutę i tym samym przewaga Bostonu wzrosła do 12 „oczek”. Gospodarze próbowali utrzymać się w grze i odpowiedzieli trafieniem Vucevicia, ale trójka Hausera przesądziła o losach spotkania (111:124).
  • Aż trzech zawodników Celtics przekroczyło tej nocy granicę 20 punktów. Byli to Jayson Tatum (26 punktów, 6 asyst), Sam Hauser (23 punkty, 5 zbiórek; 7/8 za trzy) oraz Al Horford (23 punkty, 8 zbiórek; 5/10 za trzy). Derrick White dołożył 17 „oczek”, z kolei wchodzący z ławki rezerwowych Payton Pritchard 15.
  • Ofensywę Bulls napędzał przede wszystkim DeMar DeRozan (28 punktów, 9 asyst, 6 zbiórek). Double-double popisał się Coby White, ale wyraźnie brakowało mu tej nocy skuteczności (11 punktów, 10 asyst; 3/11 z gry). Po 14 „oczek” dorzucili Nikola Vucević, Alex Caruso oraz Ayo Dosunmu.

Houston Rockets – Utah Jazz 147:119

Statystyki na PROBASKET

  • Houston Rockets rozpoczęli mecz z wysokiego „C” i już po pierwszej kwarcie jasne było, że to oni będą tej nocy dominować. W pierwszej kwarcie nie do zatrzymania był Fred VanVleet, który trafił wówczas pięć trójek. Świetnie dysponowany był też Jalen Green, który dorzucił 13 „oczek”. Jednocześnie po drugiej stronie parkietu Utah Jazz nie byli w stanie odnaleźć optymalnego rytmu strzeleckiego (29,6% z gry, 25% za trzy), dzięki czemu Rakiety wypracowały sobie 26-punktową przewagę (47:21).
  • Od tamtego momentu podopieczni Ime Udoki dbali jedynie o pielęgnowanie swojego prowadzenia i utrzymywanie bezpiecznego dystansu nad rywalem. W trzeciej kwarcie Jazzmani byli w stanie zbliżyć się na 22 „oczka” po tym, jak wcześniej przegrywali już różnicą nawet 32 punktów, ale nie byli już w stanie zagrozić tej nocy Rakietom.
  • Fantastyczne zawody rozegrał duet Jalen Green (41 punktów, 4 asysty, 4 zbiórki; 7/11 za trzy) – Fred VanVleet (34 punkty, 7 asyst, 2 przechwyty; 10/15 zza łuku), który poprowadził Houston do zwycięstwa. Wspierał ich przede wszystkim rezerwowy Jeff Green, autor 21 „oczek”.
  • Po stronie Jazz wyróżnili się głównie John Collins (25 punktów, 6 zbiórek) oraz Collin Sexton (20 punktów, 8 asyst). 16 punktów padło łupem debiutującego na parkietach NBA Brice’a Sensabaugha, z kolei Keyonte George odnotował 15 „oczek”.

San Antonio Spurs – Phoenix Suns 106:131

Statystyki na PROBASKET

  • Od pierwszych minut zawodnicy San Antonio Spurs mieli sporo problemów z odnalezieniem optymalnego rytmu strzeleckiego. Choć gracze Phoenix Suns również nie radzili sobie w rzutach za trzy, to pozostałe aspekty gry egzekwowali zdecydowanie skuteczniej. Świetna dyspozycja Devina Bookera pozwoliła gościom odskoczyć z wynikiem.
  • Devin Vassell i Jeremy Sochan próbowali zainicjować proces odrabiania strat, ale ofensywa Ostróg nie radziła sobie najlepiej, co gospodarze w pełni wykorzystywali (24:12). W drugiej kwarcie Spurs byli już lepiej dysponowani, ale Słońca odpowiedziały na to skutecznością z gry na poziomie ponad 76%, ani razu nie pudłując przy tym za trzy (4/4).
  • Przewaga przyjezdnych rosła z minuty na minutę, a po trafieniach Graysona Allena i Kevina Duranta osiągnęła pułap nawet 20 punktów (38:58). Przed przerwą sytuację Spurs zdołali poprawić nieznacznie Keldon Johnson i Tre Jones, ale podopiecznych Gregga Popovicha wciąż czekała pogoń za wynikiem (47:65).
  • Trzecia odsłona w dużej mierze przesądziła o losach pojedynku. Kiedy przewaga Suns wzrosła do 26 „oczek”, pięcioma punktami z rzędu odpowiedział Jeremy Sochan. Impuls ten nie był jednak wystarczający. Spurs nie poszli za ciosem i po chwili przewaga przyjezdnych z Arizony oscylowała w granicach 30 punktów (56:84).
  • Po popełnionym błędzie Sochan opuścił parkiet na 4:23 przed końcem trzeciej kwarty i już do ostatniej syreny tej nocy nie pojawił się w grze. W podobnej sytuacji znalazł się Victor Wembanyama, który na ławce rezerwowych usiadł chwilę wcześniej.
  • Kiedy rezultat spotkania był już rozstrzygnięty, zmiennicy Spurs zdołali zmniejszyć nieco rozmiary porażki. Świetnie dysponowany był wówczas Sandro Mamukelashvili, który w czwartej kwarcie zdobył 11 punktów. Z dobrej strony pokazał się też Blake Wesley, ale prowadzenie Suns pozostało nienaruszone do samego końca.
  • – Zrobili wszystko, co było w ich mocy. Nie powstrzymasz Booka i KD przed robieniem tego, co zwykle robią. Bradley [Beal] jest teraz zdrowy. To bardzo mocny tercet. [Gracze Spurs] zrobili wszystko, co w ich mocy. Idziemy dalej – podsumował krótko minioną noc Gregg Popovich.
  • Jeremy Sochan zdobył ostatecznie siedem punktów, trzy zbiórki, dwie asysty i jeden blok (3/7 z gry, 0/4 za trzy). Najlepiej punktujący zawodnik Spurs tej nocy – Keldon Johnson – zaaplikował rywalom zaledwie 14 „oczek”. Victor Wembanyama zakończył zawody z dorobkiem 13 punktów, pięciu zbiórek i czterech asyst.
  • Po stronie Suns nie do zatrzymania byli Devin Booker (32 punkty, 9 asyst, 7 zbiórek) oraz Kevin Durant (25 punktów, 4 asysty, 3 przechwyty; 12/16 z gry). Double-double popisał się Bradley Beal, autor 13 „oczek” i 12 asyst.

Washington Wizards – Toronto Raptors 112:109

Statystyki na PROBASKET

  • Na 3:34 przed końcową syreną Bruce Brown wykorzystał podanie Gary’ego Trenta Jr’a. i podwyższył tym samym prowadzenie swojego zespołu (101:104). Wydawało się wówczas, że czeka nas wyrównana końcówka, która przesądzi o losach pojedynku. Od tamtego momentu w szeregi Toronto Raptors wkradła się jednak nieskuteczność. Washington Wizards wykorzystali niemoc rywala i za sprawą trafień Jordana Poole’a oraz Kyle’a Kuzmy zaliczyli serię punktową 8:0.
  • Brown przerwał ofensywny marazm przyjezdnych dopiero na 43 sekundy przed końcową syreną. Chwilę później trafieniem za trzy odpowiedział jednak Corey Kispert i wydawało się, że Raptors nie będą już w stanie zagrozić rywalowi. Faulowany przy rzucie za trzy był jednak Trent Jr., który wykorzystał następnie wszystkie trzy próby za linii (112:109).
  • Raptors zmuszeni byli natychmiast faulować, przez co na linii rzutów wolnych stanął Deni Avdija. Skrzydłowy dwukrotnie jednak spudłował, co dało Toronto szansę na doprowadzenie do remisu. Odpowiedzialność za zespół wziął na siebie Bruce Brown, który tym razem spudłował na równi z syreną.
  • Pomimo pomyłki w końcówce Deni Avdija był tej nocy najlepiej punktującym zawodnikiem Wizards z dorobkiem 22 „oczek” i 13 zbiórek. Double-double popisali się również Jordan Poole (18 punktów, 12 asyst) oraz Richaun Holmes (15 punktów, 14 zbiórek).
  • Ofensywę Raptors napędzał przede wszystkim Gary Trent Jr., zdobywca 31 punktów. Wspierali go przede wszystkim Gradey Dick (17 punktów) oraz autor podwójnej zdobyczy Kelly Olynyk (14 punktów, 10 asyst).

Portland Trail Blazers – Denver Nuggets 111:114

Statystyki na PROBASKET

  • Denver Nuggets musieli tej nocy radzić sobie bez Nikoli Jokicia i Jamala Murraya, których miejsce w wyjściowej piątce zajęli DeAndre Jordan oraz Reggie Jackson. Nieobecność liderów była z pewnością odczuwalna, co Portland Trail Blazers próbowali wykorzystać na swoją korzyść. Gospodarze zupełnie nie radzili sobie jednak w rzutach za trzy (0/7 w 1Q) i to podopieczni Michaela Malone’a utrzymywali się na prowadzeniu (22:26).
  • Wyższy bieg wrzucił Duop Reath, który błysnął skutecznością po atakowanej stronie parkietu. Wspierać próbował go Scoot Henderson, ale nie był on równie efektywny (3/10 do przerwy). Nuggets mogli liczyć jednak na dobrze dysponowanego Christiana Brauna, a także Aarona Gordona, który jeszcze przed przerwą skompletował double-double (47:57).
  • Po przerwie Blazers wzięli się za odrabianie strat. Przez długi czas Denver było w stanie utrzymywać przewagę różnicą kilku posiadań, ale nieskuteczność w końcówce trzeciej kwarty sprawiła, że gospodarze zbliżyli się na zaledwie dwa „oczka” (83:85).
  • Portland nie poszli jednak za ciosem i w czwartej odsłonie ich braki widoczne były gołym okiem. Michael Porter Jr., Aaron Gordon i spółka wykorzystali ofensywą niemoc rywala i odskoczyli z wynikiem na bezpieczny dystans tuż przed końcówką spotkania (98:109). Nuggets nie zdołali jednak uniknąć nerwów. Blazers zaliczyli wówczas serię punktową 7:0 i przy 50 sekundach na zegarze raz jeszcze tracili tylko cztery punkty.
  • Po przerwie na żądanie Reggie Jackson podwyższył prowadzenie Nuggets. Blazers odpowiedzieli jednak momentalnie za sprawą Scoota Hendersona, po czym musieli taktycznie faulować. Goście trafili w ostatnich sekundach zaledwie trzy z sześciu rzutów osobistych, ale Portland nie byli w stanie wykorzystać tego faktu w pełni.
  • Pod nieobecność Jokicia i Murraya najlepszym punktującym Nuggets był Reggie Jackson, zdobywca 23 punktów i pięciu asyst. Tuż za jego plecami uplasował się Aaron Gordon, autor double-double w postaci 22 „oczek” i 12 zebranych piłek. Podwójną zdobycz odnotował też rezerwowy Christian Braun (17 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst).
  • Duop Reath zdobył w końcowym rozrachunku 24 punkty i osiem zbiórek. Scoot Henderson w porę odnalazł rytm strzelecki i dorzucił ostatecznie 22 „oczka” i sześć asyst. Duet ten wspierali m.in. Toumani Camara (16 punktów, 8 zbiórek, 7 asyst) oraz Jabari Walker (15 punktów, 9 zbiórek).

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    16 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments