Miniona noc należała do niżej notowanych zespołów gości. W pierwszym z pojedynków Indiana Pacers zdołali odrobić 20-punktową stratę, a bohaterski rzut Tyrese’a Haliburtona niemal na równi z końcową syreną podwyższył ich prowadzenie w serii. Dwoił się i troił Donovan Mitchell, ale jego 48 punktów nie wystarczyło, by wygrać przynajmniej jeden mecz przed własną publicznością. Świetnie w wyjazdowym starciu wypadli też Golden State Warriors. Ekipa z Kalifornii już od drugiej kwarty musiała radzić sobie bez Stephena Curry’ego, który nabawił się urazu, ale mimo to zdołała rozpocząć serię z Minnesota Timberwolves od zwycięstwa.



Cleveland Cavaliers – Indiana Pacers 119:120 (0-2)

Statystyki na PROBASKET

  • Kolejny mecz tej serii, kolejne starcie w Cleveland i kolejny popis Tyrese’a Haliburtona, ale zacznijmy od początku. To Cleveland Cavaliers fantastycznie weszli w to spotkanie i po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą aż 17 oczek (32:15). Ofensywę gospodarzy napędzał Donovan Mitchell, a doskonałe wsparcie zza łuku (3/3) zapewnił Sam Merrill. Jednocześnie gracze Indiana Pacers nie byli w stanie wykorzystać swoich ataków, trafiając tylko 5 z 16 prób z gry.
  • Impuls do odrabiania strat dali T.J. McConnell i Bennedict Mathurin. Następnie regularnie punktować zaczęli Haliburton i Myles Turner, ale to Aaron Nesmith był w stanie zmniejszyć stratę ekipy z Indianapolis do jednocyfrowego pułapu (52:43). Cavs w porę złapali jednak rytm i już do przerwy utrzymywali rywala mniej więcej na ten dystans (61:50).
  • W trzeciej odsłonie ofensywa Pacers znów wrzuciła wyższy bieg. Duet Mathurin – Aaron Nesmith zaaplikował rywalom 18 oczek, a cały zespół Indiany zdobył ich 34, ale Cavs, pomimo kiepskiej skuteczności zza łuku w trzeciej kwarcie (2/10), był w stanie odpowiedzieć aż 37 punktami. To zasługa przede wszystkim Mitchella i Jarretta Allena (98:84).
  • Pacers udowodnili już w pierwszym meczu, że nie należy ich skreślać aż do końcowej syreny i minionej nocy wysłali tej sygnał ponownie. Pomogła fatalna skuteczność Cavaliers (5/18 z gry, 1/6 za trzy w Q4), ale po trwającej całą czwartą część pogoni przyjezdnym udało się złapać dystans na 1:24 przed końcem po trafieniu Haliburtona (114:110).
  • Max Struss i Donovan Mitchell odpowiedzieli i kiedy Nesmith wsadził piłkę do kosza przy 47,2s na zegarze, Cavs wciąż cieszyli się pięciopunktową zaliczką (119:114). Wówczas jednak gospodarze stracili piłkę i choć Jarrett Allen zdołał początkowo zablokować Haliburtona, to dobitki Pascala Siakama nie był w stanie zatrzymać już nikt.
  • Po przerwie na żądanie Cavs mieli kolejną szansę, by odskoczyć, ale znów stracili piłkę, tym razem na rzecz Andrew Nembharda. Faulowany był następnie Haliburton, którego czekały dwa rzuty osobiste. Trafił pierwszy, spudłował drugi i udało mu się następnie zaliczyć ofensywną zbiórkę. Co zrobił potem? Uciekł na linię rzutów za trzy i trafił z dystansu, zapewniając Pacers drugie zwycięstwo w szalonych okolicznościach.
  • — Ufam tego typu momentom. Mam całkowitą pewność, że trafię tego typu rzuty. Jak utrzymać swoją głowę w grze, kiedy na 40 sekund przed końcem przegrywa się siedmioma punktami? To jest NBA, tu dzieją się szalone rzeczy! To właśnie jest koszykówka — mówił po meczu autor zwycięskiego trafienia.
  • Tyrese Haliburton zakończył zawody z dorobkiem 19 punktów i dziewięciu zbiórek. Po 23 oczka zapisali na swoich kontach Aaron Nesmith i Myles Turner. Kluczowe było również wsparcie Andrew Nembharda (13 punktów, 13 asyst) oraz rezerwowego Bennedicta Mathurina (19 punktów). Pacers byli dziś wyraźnie lepsi pod względem punktów zdobytych po kontratakach (12:2 w tym aspekcie).
  • Fenomenalne zawody rozegrał Donovan Mitchell, autor aż 48 punktów, dziewięciu asyst, pięciu zbiórek i czterech przechwytów (15/30 z gry, 17/21 z linii). Wspierali go przede wszystkim Max Strus (23 punkty, 8 zbiórek; 5/12 za trzy) oraz Jarrett Allen (22 punkty, 12 zbiórek). Cavs musieli radzić sobie bez kontuzjowanych Darius Garlanda, Evana Mobleya oraz De’Andre Huntera.

Minnesota Timberwolves – Golden State Warriors 88:99 (0-1)

Statystyki na PROBASKET

  • Jedna z najhuczniej zapowiadanych rywalizacji drugiej rundy rozpoczęła się od wymiany ciosów z delikatnym wskazaniem na Golden State Warriors. Stephen Curry i Brandin Podziemski wykorzystali potknięcia rywala w ofensywie, by odskoczyć nieznacznie z wynikiem, ale po chwili to oni nie byli w stanie się wstrzelić, dzięki czemu to Jaden McDaniels i Donte DiVincenzo wyprowadzili Minnesota Timberwolves na skromne prowadzenie.
  • Wymiana ciosów w pierwszej odsłonie zakończyła się nieznacznym prowadzeniem gospodarzy (20:18), ale nie był to koniec złych wiadomości dla kibiców GSW. Po zaledwie kilku minutach gry w drugiej kwarcie kontuzji nabawił się Stephen Curry. Rozgrywający ucierpiał po jednym ze swoich ataków, przez co musiał opuścić parkiet. W przerwie meczu Shams Charania poinformował, że lider przyjezdnych nie wróci już tej nocy do gry.
  • Na wysokości zadania stanął wówczas Draymond Green. Skrzydłowy trafił zza łuku dwa razy na początku drugiej części gry jeszcze z Currym na parkiecie, ale kiedy rozgrywający opuścił grę, dorzucił on dwie kolejne trójki (22:36). Ofensywną niemoc Timberwolves przerwali Naz Reid i McDaniels, ale gospodarzom brakowało przede wszystkim Anthony’ego Edwardsa, który do przerwy miał na koncie… zaledwie 1 punkt (0/8 z gry). Pomimo nieobecności Curry’ego goście wykorzystali ten fakt i na przerwę schodzili z dwucyfrową zaliczką (31:44).
  • Po powrocie na parkiet znów lepszy fragment zaliczyli GSW. Trzy trafienia zza łuku zaliczyli Gary Payton II i Buddy Hield, dzięki czemu przewaga podopiecznych Steve’a Kerra wzrosła do 20 punktów (35:55). W odpowiedzi trójką popisał się wspomniany już Naz Reid i co ciekawe, była to pierwsza trójka Timberwolves tej nocy. Wcześniej gospodarze spudłowali 16 kolejnych prób z dystansu.
  • W ataku obie strony funkcjonowały zdecydowanie lepiej, ale Warriors cały czas utrzymywali komfortowe prowadzenie (60:80). Dopiero w ostatniej odsłonie gospodarze zaliczyli serię 13:2 autorstwa m.in. Reida i Edwardsa, po której zredukowali straty do zaledwie dziewięciu oczek. Wydawało się wówczas, że w takim tempie losy spotkania mogą nawet rozstrzygnąć się dopiero w ostatnich sekundach.
  • W kluczowym momencie rywalizacji zimną krew zachowali Gary Payton II i Buddy Hield, którzy zaliczyli dwa cenne trafienia zza łuku. Po pudle w wykonaniu Timberwolves i cenym rzucie osobistym Jimmy’ego Butlera stało się jasne, że gospodarze nie będą dziś już w stanie wyszarpać tego zwycięstwa z rąk GSW.
  • — Chcemy powrotu Stepha, bez niego gra się piekielnie trudno. Udało nam się jednak wygrać na wyjeździe — mówił tuż po końcowej syrenie Jimmy Butler III, autor 20 punktów, 11 zbiórek i ośmiu asyst. Świetnie wypadł też Buddy Hield, który zapisał na swoim koncie 24 oczka i osiem zbiórek (5/8 za trzy). Na wyróżnienie zapracował także Draymond Green (18 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst, 2 przechwyty).
  • Po fatalnej pierwszej połowie Anthony Edwards nadrobił nieco w drugiej, notując ostatecznie 23 punkty, 14 zbiórek i trzy przechwyty. Wchodzący z ławki Naz Reid dorzucił 19 oczek. Co ciekawe, był on 3/7 zza łuku, z kolei reszta jego partnerów 2/22. Julius Randle dorzucił 18 punktów, z czego aż 10 z linii rzutów wolnych.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    31 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments