Pomimo braku LeBrona Jamesa, Anthony’ego Davisa i Andre Drummonda, Los Angeles Lakers byli w stanie niemal całkowicie kontrolować przebieg spotkania z Sacramento Kings. Z dobrej strony pokazał się Giannis Antetokounmpo, który poprowadził Milwaukee Bucks do wyjazdowej wygranej w Oregonie. Tymczasem Utah Jazz pobiła rekord serii domowych zwycięstw pokonując Chicago Bulls. Po dwóch porażkach z rzędu odkuli się także Boston Celtics.
TORONTO RAPTORS – GOLDEN STATE WARRIORS 130:77
BOSTON CELTICS – HOUSTON ROCKETS 118:102
- Boston Celtics potrzebowali, by ktoś wyrwał ich z niemocy i mało kto przypuszczał, że będzie to właśnie Robert Williams. Młody gracz okazał się uderzeniem, którego w ostatnim czasie ekipie Brada Stevensa brakowało. To dla Celtics sezon pełen wzlotów i upadków, ale zespół nadal ma nadzieję, że w play-offach narobi szumu.
- Domowym zwycięstwem z Houston Rockets ekipa z Bostonu przerwała serię dwóch porażek z rzędu. Goście po raz kolejny grali bez Johna Walla, który narzekał na obolałe kolano. Jeszcze w pierwszej połowie Rockets utrzymywali się w grze, ale w drugiej zaczęli notorycznie tracić piłkę. Z ich błędów Celtics zrobili 36 punktów i zbudowali przewagę na zwycięstwo.
- Gra Celtics wyglądała płynniej zarówno w obronie, jak i w ataku. Zaprezentowali styl, w jakim zapewne chcieliby grać regularnie. Najlepszym strzelcem był Jayson Tatum kończąc z 26 punktami i 9 zbiórkami. Kolejne 22 oczka i 11 zbiórek Jaylena Browna oraz 20 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst Robeta Williamsa. Siedem trójek i 23 oczka zanotował Evan Fournier. Po stronie Rockets 19 punktów Christiana Wooda.
NEW YORK KNICKS – DALLAS MAVERICKS 86:99
- Dla Dallas Mavericks to już trzecie zwycięstwo z rzędu. Według Kristapsa Porzingisa, kluczowa dla jego zespołu okazała się defensywa i to ona pomogła im pokonać w Madison Square Garden New York Knicks. Dla podopiecznych Toma Thibodeau to z kolei trzecia porażka z rzędu. Na ławce trenerskiej Mavs zabrakło Ricka Carlisle’a, który z samego rana otrzymał pozytywny test na COVID-19. Co ciekawe – Carlisle jest już po szczepieniach.
- To był pierwszy mecz pomiędzy drużynami w tym sezonie. Wygrana długo pozostawała w zasięgu obu drużyn. Finałowe 12 minut Mavs rozpoczynali z zaledwie 3-punktową przewagą. Po serii punktów Jaylena Brunsona było 85:75 dla gości i ten moment wystarczył im, by stworzyć przewagę, na którą gospodarze nie mieli już odpowiedzi.
- Pięciu graczy Mavs zanotowało dwucyfrowe wyniki. Luka Doncić skończył spotkanie z dorobkiem 26 punktów, 8 zbiórek oraz 7 asyst. Kolejnych 14 oczek i 8 zbiórek byłego gracza Knicks – Kristapsa Porzingisa. Poza swoim naturalnym ofensywnym rytmem był Julius Randle trafiając tylko 5/20 z gry. Skończył z 14 punktami, 8 zbiórkami i 11 asystami. Z ławki 20 oczek z 11 rzutów Aleca Burksa.
INDIANA PACERS – CHARLOTTE HORNETS 97:114
- James Borrego przyznał, że jest niezwykle dumny ze swojej drużyny, bowiem ta radzi sobie bez względu na okoliczności. Poprzedniej nocy Charlotte Hornets grali bez kilku ważnych dla całej układanki zawodników, a na domiar złego stracili Gordona Haywarda, który nabawił się kontuzji kostki. Mimo to byli w stanie na wyjeździe pokonać Indianę Pacers bez większego kłopotu.
- Hornets wygrali pięć z ostatnich siedmiu meczów i mają ambicję rozpoczęcia play-offów wschodniej konferencji z przewagą parkietu. Dzięki dobrej grze Haywarda ekipa Szerszeni narzuciła tempo gry w pierwszej kwarcie spotkania i wyszła na prowadzenie, które w kolejnych odsłonach konsekwentnie powiększała.
- Dla Pacers największym problemem ewidentnie była absencja Malcolma Brogdona, który reguluje grę swojego zespołu. 16 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst Carisa LeVerta, ale to niewiele Pacers dało. Po stronie Hornets 23 punkty i 10 zbiórek z ławki Milesa Bridgesa. Kolejnych 15 oczek, 6 zbiórek i 3 asysty zapewnił od siebie Terry Rozier.
MEMPHIS GRIZZLIES – MINNESOTA TIMBERWOLVES 120:108
- Po zaciętej pierwszej połowie, w drugiej Memphis Grizzlies wrzucili wyższy bieg i na to Minnesota Timberwolves nie miała już odpowiedzi. Dziewięciu graczy z Memphis zapisało na swoje konto trafienie za trzy punkty. W całym spotkaniu zespół trafiał na 49% skuteczności z dystansu, co zrobiło kluczową różnicę w starciu z Leśnymi Wilkami.
- W trzeciej kwarcie Wolves przez 5-minutowy fragment meczu nie potrafili zdobyć punktu. Grizzlies zamknęli tą część meczu runem 12:3 i w czwartą kwartę weszli z prowadzeniem 92:84. – Kluczowa była nasza postawa w obronie. Dzięki niej graliśmy skuteczniej w ataku – mówił trener Taylor Jenkins, chwaląc swój zespół za pracę wykonaną w ataku i w obronie.
- Grizzlies na starcie czwartej kwarty powiększyli przewagę do 16 punktów i nie dali rywalowi wrócić do gry. Wolves skupili się na obronie pomalowanego, tymczasem rywal zaatakował z dystansu. 30 punktów, 16 zbiórek Karla-Anthony’ego Townsa i 22 oczka, 6 asyst Anthony’ego Edwardsa. Po stronie Grizzlies 19 punktów i 11 zbiórek Jonasa Valanciunasa i 15 punktów Graysona Allena.
NEW ORLEANS PELICANS – ATLANTA HAWKS 103:126
- W obu ekipach brakowało kilku podstawowych graczy z powodu urazów, ale kluczowa dla losów meczu okazała się trzecia kwarta, którą goście z Atlanty wygrali 39:25 i zbudowali prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania. Brak w rotacji Ziona Williamsona (uraz kciuka) i Brandona Ingrama (uraz palca) skutecznie utrudniał Pels funkcjonowanie w ataku.
- Przez pierwsze 4,5 minuty trzeciej kwarty Pels nie zdobyli punktu, co bardzo sprawnie Hawks wykorzystali. Dla gości z dobrej strony pokazał się Lou Williams, który w drugim meczu po powrocie do ekipy z Atlanty zanotował 19 punktów. Może okazać się kluczowym wsparciem w kontekście walki Hawks w play-offach.
- Sporo ofensywnych obowiązków w drużynie Pels wziął na siebie pierwszoroczniak Kira Lewis Jr, który zanotował 21 punktów. O tym meczu Pels będą chcieli jednak jak najszybciej zapomnieć. 26 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst Bogdana Bogdanovicia. Kolejne 24 oczka Kevina Huertera. Goście grali bez Trae Younga, Johna Collinsa i Danilo Gallinariego – wszyscy wykluczeni przez urazy.
UTAH JAZZ – CHICAGO BULLS 113:106
- To już 21. zwycięstwo z rzędu Utah Jazz na własnym parkiecie. Mówimy zatem o nowym rekordzie drużyny z Salt Lake City, która pewnie zmierza po przewagę parkietu we wszystkich rundach play-offów, jakie przyjdzie jej rozegrać. Jednak starcie z Chicago Bulls wcale nie było łatwą przeprawą. Jazz przegrali pomalowane 40:68 i swojej przewagi musieli szukać gdzie indziej.
- Dla Bulls to szósta porażka z rzędu. Zaraz na starcie trzeciej kwarty udało im się doprowadzić do remisu 62:62 po lay-upie Zacha LaVine’a. Jednak Jazz na serię rywala odpowiedzieli własną i po chwili zespół gospodarzy odzyskał 12-punktowe prowadzenie. Byki nie odpuszczały. Po trójce Nikoli Vucevicia w końcówce spotkania było tylko 109:106. Ostatecznie Donovna Mitchell i Royce O’Neal przypieczętowali wygraną swojej drużyny na linii rzutów wolnych.
- Bulls szukali przewagi w środku, ale gdy Jazz zaczęli trafiać z dystansu, gościom zabrakło konkretnych argumentów. 25 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty Thaddeusa Younga. 23 oczka, 5 zbiórek i 3 asysty LaVine’a, który wrócił po jednomeczowej absencji. Po stronie Jazz 26 punktów, 3 zbiórki i 5 asyst Mitchella, który trafił tylko 7/21 z gry. Po 19 oczek dołożyli Rudy Gobert oraz Jordan Clarkson.
PHOENIX SUNS – OKLAHOMA CITY THUNDER 140:103
PORTLAND TRAIL BLAZERS – MILWAUKEE BUCKS 107:129
- Giannis Antetokounmpo nie przejął się szczególnie serią zwycięstw Portland Trail Blazers i absolutnie przejechał się po obronie przeciwnika przedstawiając własne argumenty w rywalizacji o MVP sezonu regularnego. Ekipa z Oregonu broniła własnego parkietu i próbowała zapisać piątą kolejną wygraną. Nie byli jednak gotowi na to, czym uderzył w nich rywal z Wisconsin.
- W trzeciej kwarcie przewaga gości urosła już do 24 punktów. Trójka Damiana Lillarda na starcie trzeciej odsłony pozwoliła Blazers zbliżyć się na dwa punkty, ale to była cała krzywda, jaką Blazers mogli rywalowi zrobić w drugiej połowie tego meczu. Kolejne serie Bucks konsekwentnie powiększały przewagę gości i gracze Terry’ego Stottsa bezradnie rozkładali ręce.
- Antetokounmpo był zjawiskowy i rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w sezonie notując 47 punktów oraz 12 zbiórek. Trafił 18 ze swoich 21 rzutów z gry. Kolejnych 22 punktów oraz 10 asyst dołożył od siebie Jrue Holiday. Lillard skończył noc z 32 oczkami i 5 asystami. Po 18 punktów zapewnili od siebie C.J. McCollum i Robert Covington, ale to nie wystarczyło.
SACRAMENTO KINGS – LOS ANGELES LAKERS 94:115
- Pozbawieni swoich podstawowych graczy, Los Angeles Lakers raz jeszcze udowodnili, że nawet bez LeBrona Jamesa, Anthony’ego Davisa i Andre Drummonda są zespołem gotowym utrzymać drużynę w walce o przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-offów. Poprzedniej nocy to Kyle Kuzma przejął ofensywne obowiązki i poprowadził ekipę do wygranej.
- Lakers udało się odkuć po porażce z Milwaukee Bucks, którą ponieśli dwa dni wcześniej. Zadanie dla gości stało się jeszcze trudniejsze, gdy w pierwszej kwarcie z powodu urazu gry nie mógł kontynuować Wesley Matthews. To jednak podziałało na Lakers motywująco. Prowadzenie graczy Franka Vogela szybko urosło do dwóch cyfr i gospodarze do końca meczu nie byli w stanie zamknąć straty.
- Lakers zdobyli 24 punkty z 15 strat rywala, co miało kluczowe znaczenie. Kuzma 10 ze swoich 30 punktów zanotował w czwartej kwarcie. Trafił 11/18 z gry i 4/7 z dystansu. Kolejnych 17 oczek, 4 zbiórki, 8 asyst i 4 przechwyty zapewnił od siebie Dennis Schroder. 26 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst Harrisona Barnesa. Był jedynym wyróżniającym się graczem swojego zespołu.