Trudno wyobrazić sobie lepsze otwarcie sezonu zasadniczego w Madison Square Garden. New York Knicks pokonują Boston Celtics, ale potrzebowali do tego aż dwóch dogrywek. Fantastyczne zawody rozegrali liderzy obu ekip. Jaylen Brown zdobył 46 punktów, a Julius Randle 35. W innym meczu na szczycie Denver Nuggets pokonali Phoenix Suns pomimo nieobecności kontuzjowanego Jamala Murraya. Zwycięstwo odnieśli też Philadelphia 76ers, którzy bez pomocy Bena Simmonsa ograli New Orleans Pelicans. Po niezwykle interesujących końcówkach Sacramento Kings pokonali Portland Trail Blazers, a Charlotte Hornets Indianę Pacers.

Charlotte Hornets – Indiana Pacers 123:122

Statystyki na ESPN

  • Koszykarze Indiana Pacers rozpoczęli spotkanie od mocnego uderzenia, wygrywając pierwszą kwartę 11 punktami (38:27). Nie byłoby takiego rezultatu, gdyby nie znaczący wkład Domantasa Sabonisa, który już w pierwszej odsłonie zdobył 14 punktów.
  • W drugiej kwarcie podopieczni Ricka Carlisle’a powiększali przewagę, a kolejny raz fantastycznie prezentował się litewski lider klubu z Indianapolis, który zdobył m.in. osiem punktów z rzędu (w tym dwie trójki). Pacers wygrali w tej części spotkania 5 punktami (37:32), a po pierwszej połowie ich przewaga wynosiła 16 oczek (75:59).
  • Obraz gry zmienił się zupełnie w drugiej połowie. W trzeciej kwarcie Pacers łapali mnóstwo przewinień i pudłowali dużo rzutów, a fantastycznie dysponowany dzisiejszego dnia LaMelo Ball wraz z kolegami stopniowo odrabiali straty. Po celnej trójce Oubre’ego na 3:07 przed końcem trzeciej kwarty, Hornets pierwszy raz w tym meczu przejęli prowadzenie (85:84). Szerszenie totalnie zdominowali Pacers, wygrywając przedostatnią odsłonę meczu aż 33:13.
  • W czwartej kwarcie Hornets powiększyli przewagę nawet do 8 punktów (102:94), ale Pacers stopniowo odrabiali straty i na 4:33 przed końcem, po celnej trójce Brogdona, odzyskali prowadzenie (110:109). Jednak fantastyczna seria Gordona Haywarda (10 punktów w ostatnich minutach) pozostawiła Hornets w grze. O wyniku tego wyrównanego spotkania zadecydowały dwa celne rzuty wolne Washingtona. Losy meczu w ostatnich sekundach mógł zmienić Sabonis, ale jego rzut okazał się niecelny.
  • Bohaterem spotkania został LaMelo Ball, który zdobył 31 punktów (11/23 z gry, 48%), 9 zbiórek i 7 asyst. Rozgrywający Szerszeni fantastycznie trafiał aż 7 z 9 rzutów zza łuku, co daje fantastyczny wynik – 78% celnych rzutów. Lidera Hornets znakomicie wspierał Gordon Hayward, autor 27 punktów. Po 14 oczek dodali Kelly Oubre i Ish Smith.
  • Po stronie Pacers fantastyczne zawody rozegrał Domanstas Sabonis, autor double-double – 33 punktów (13/19 z gry, 68%) i 15 zbiórek, ale również 6 strat. Podwójną zdobycz (28 punktów i 11 asyst) zanotował również Malcolm Brogdon, a 27 oczek dodał Chris Duarte.

Autor: Mateusz Malinowski

Detroit Pistons – Chicago Bulls 88:94

Statystyki na ESPN

  • 76. sezon od wygranej rozpoczęli również koszykarze Chicago Bulls, którzy dzięki znakomitej drugiej połowie pokonali Detroit Pistons 6 punktami. Do zwycięstwa nad Tłokami poprowadził Zach LaVine, autor 34 punktów i 7 zbiórek. Lider Byków trafił wszystkich 11 rzutów wolnych. – Zach fantastycznie pracował na obu końcach parkietu – powiedział po meczu Billy Donovan.
  • 17 punktów i 7 zbiórek dołożył DeMar DeRozan, a double-double (15 punktów i 15 zbiórek) zanotował Nikola Vucević. Pochodzący z Czarnogóry center gości miał jednak problemy ze skutecznością trafiając 7 z 21 rzutów (33%). Zespół Bulls w dniu dzisiejszym nie zagrażał rzutami z dystansu, trafiając 7 z 23 prób (30%).
  • Byłem naprawdę szczęśliwy, że daliśmy sobie szansę na wygraną, nie grając zbyt dobrze w ofensywie – powiedział Donovan. – To było pozytywne. To będzie dla nas krzywa uczenia się. Mamy przed sobą dużo pracy, ale daję chłopakom uznanie za zaangażowanie w grę – stwierdził.
  • Dla Tłoków najwięcej punktów zdobył Jerami Grant (24). 13 oczek i 9 zbiórek dodał Saddiq Bey, a 12 punktów i 8 zbiórek dołożył Isaiah Stewart. W meczu z Chicago Bulls zabrakło jedynki tegorocznego draftu, Cade’a Cunninghama. Debiut w NBA 20-latka zostanie opóźniony przez skręcenie prawej kostki.

Autor: Mateusz Malinowski

New York Knicks – Boston Celtics 138:134 (po dwóch dogrywkach)

Statystyki na ESPN

  • Pierwszy oficjalny występ Kemby Walkera w barwach New York Knicks był zarazem jego pierwszym bezpośrednim starciem z poprzednim zespołem. Zgodnie z zapowiedziami analityków 31-latek rozpoczął mecz w wyjściowej piątce, choć w meczach przedsezonowych nieco lepiej prezentował się Derrick Rose. Do rotacji Boston Celtics po kilku dniach izolacji powrócił natomiast Jaylen Brown. Poza składem wciąż pozostaje Al Horford, z kolei Dennis Schroder swój debiut w „Koniczynach” rozpoczął z ławki rezerwowych. W wyjściowej piątce oprócz Tatuma i Browna pojawili się Marcus Smart, Grant Willliams i Robert Williams III.
  • Gospodarze rozpoczęli spotkanie od dwóch celnych trójek Juliusa Randle’a i prowadzenia 8:0, ale Celtowie momentalnie doskoczyli z wynikiem. Kapitalne zawody od pierwszej minuty rozgrywał Jaylen Brown, który po niespełna pięciu minutach meczu skompletował 14 punktów. Goście przejęli inicjatywę, ale Knicks w grze utrzymywały trafienia Randle’a i Evana Fourniera, który również debiutował dzisiaj w trykocie NYK.
  • W drugiej odsłonie swoje show kontynuował Brown, a trafienia dobrze dysponowanych Romeo Langforda i Roberta Williamsa III pozwoliły Celtics odskoczyć na 11 oczek (34:45). Początkowo przerwa na żądanie trenera Toma Thibodeau nie przyniosła oczekiwanych efektów i w dalszym ciągu lepiej prezentował się Boston. Gospodarze zacieśnili jednak szyki w defensywie, a po kolejnych trafieniach Walkera, Rose’a i kapitalnej serii punktowej Randle’a najpierw doprowadzili do remisu (50:50), by po chwili w efektowny sposób ponownie objąć prowadzenie. Przyjezdni lepiej zamknęli jednak połowę i do przerwy prowadzili czterema punktami (54:58).
  • Drugą połowę lepiej rozpoczęli Celtics, ale Knicks stale utrzymywali się w zasięgu kilku punktów. Zawodzili jednak w kluczowych momentach, kiedy to jeden rzut mógł pozwolić na złapanie bezpośredniego kontaktu. NYK dopięli jednak swego, kiedy na 2:50 przed końcem trzeciej „ćwiartki” trójka kiepsko dysponowanego do tamtego momentu RJ Barretta zniwelowała ich straty do jednego punktu, a po dwóch kolejnych pudłach Bostonu Obi Toppin wyprowadził ich na prowadzenie (79:78).
  • Knicks świetnie rozpoczęli ostatnią część gry (92:82) i wydawało się, że mogą przesądzić o swoim zwycięstwie z dużym zapasem czasu. Celtics kilkukrotnie próbowali nawiązać kontakt, ale nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na świetnie dysponowanego Randle’a i Obiego Toppina. Gorąco zrobiło się dopiero w końcówce. Przy 19,9 sekundy na zegarze i stanie 112:108 dla Knicks stratę przy wyprowadzaniu piłki popełnił Kemba Walker. Po wymianie trafień wydawało się, że Bostonowi zabraknie czasu. Wówczas kapitalnym trafieniem z dystansu popisał się Jaylen Brown, który zmniejszył tym samym stratę C’s do jednego oczka (114:113). Po dwóch rzutach z linii Randle’a przyjezdnym zostało jeszcze kilka sekund na ostatnie posiadanie. Knicks podjęli wówczas fatalną decyzję, by podwoić znajdującego się w okolicach własnego kosza Jaysona Tatuma. Piłka szybko trafiła do Marcusa Smarta, który doprowadził do dogrywki na równi z końcową syreną.
  • Dogrywka to już popis rzutów za trzy w wykonaniu obu ekip. Knicks zaczęli od czterech celnych trójek, na co Celtics odpowiedzieli trzema. Pierwszy rzut z gry w trzeciej minucie spudłowali NYK, czego tym razem goście nie byli w stanie wykorzystać. Po pięciu minutach żadna ze stron nie zdołała przechylić szali na swoją stronę. Druga dogrywka rozstrzygnęła się w ostatnich sekundach. Na 22,2s przed syreną Derrick Rose podwyższył prowadzenie Knicks do 4 punktów (138:134). W ostatniej akcji Celtowie oddali aż trzy rzuty zza łuku, ale pomylili się kolejno Brown, Schroder i Tatum.
  • Dwóch zawodników wcieliło się dziś w rolę liderów New York Knicks. Julius Randle otarł się o triple-double, kończąc mecz z dorobkiem 35 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek. Evan Fournier zdobył z kolei 32 oczka, 6 zbiórek, 3 asysty i aż 4 przechwyty (6/13 za trzy). RJ Barrett dorzucił 19 punktów, a double-double zanotował Mitchell Robinson (11 punktów, 17 zbiórek). Kemba Walker (10 pkt) i Derrick Rose (9 pkt) mieli natomiast problemy ze skutecznością, trafiając kolejno 3 z 8 oraz 3 z 11 prób.
  • Gwiazdą pierwszej świetności tej nocy był bez wątpienia Jaylen Brown. Skrzydłowy dwoił się i troił, ale nie był w stanie poprowadzić Celtics do zwycięstwa. W końcowym rozrachunku 24-latek zdobył 46 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst i 3 przechwyty (8/14 zza łuku). Double-double dorzucili Jayson Tatum (20 punktów, 11 zbiórek, 7/30 z gry, 2/15 za trzy) i Robert Williams III (16 punktów, 10 zbiórek). Cenną zdobycz z ławki dołożył Dennis Schroder (12 punktów, 8 asyst). Po 15 oczek dołożyli również Grant Williams i Marcus Smart.

Toronto Raptors – Washington Wizards 83:98

Statystyki na ESPN

  • Kolejne spotkanie tej nocy stojące pod znakiem debiutów w nowych barwach. Po raz pierwszy na parkietach NBA zameldował się 4. wybór tegorocznego draftu Scottie Barnes. U boku Bradleya Beala wystąpili natomiast Kyle Kuzma, Kentavious Caldwell-Pope i Montrezl Harrell, czyli zawodnicy, których Los Angeles Lakers wysłali do Waszyngtonu w zamian za Russella Westbrooka.
  • Washington Wizards już na samym początku przejęli inicjatywę i stosunkowo szybko odskoczyli z wynikiem. Toronto Raptors mieli ogromne problemy ze skutecznością i przez długi czas nie byli w stanie nawiązać walki z przyjezdnymi. Do przerwy „Czarodzieje” prowadziły różnicą 20 punktów (37:57), a najlepiej prezentowali się wspomniani już Bradley Beal, Kyle Kuzma i Montrezl Harrell.
  • W trzeciej i czwartej odsłonie gospodarze zdołali wrzucić wyższy bieg, ale Wizards stale utrzymywali względną kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Goście, podobnie z resztą jak Raptors, mieli co prawda ogromne problemy ze skutecznością zza łuku, ale zawodnikom Toronto zwyczajnie zabrakło dziś umiejętności.
  • Najlepiej punktującym zawodnikiem w zespole trenera Wes Unseld Jr’a. był dziś Bradley Beal, zdobywca 23 punktów, 4 asyst i 4 przechwytów. Wyjątkowy występ ma za sobą również Montrezl Harrell, który skompletował 22 punkty i 9 zbiórek. Spencer Dinwiddie do 13 oczek dołożył 5 asyst, a Kyle Kuzma zanotował double-double w postaci 11 punktów i 15 zbiórek.
  • Po stronie Raptors najlepiej wypadli OG Anunoby (11 punktów, 10 zbiórek; 3/17 z gry), Scottie Barnes (12 pukntów, 9 zbiórek) i Fred VanVleet (12 pkt; 1/9 za trzy). O double-double otarł się wchodzący z ławki Khem Birch (9 punktów, 9 zbiórek). Gary Trent Jr. zdołał skompletować tylko 6 oczek (2/9 z gry). Szansę na rehabilitację Raptors będą mieli w nocy z piątku na sobotę, kiedy to zmierzą się z Boston Celtics.

Memphis Grizzlies – Cleveland Cavaliers 132:121

Statystyki na ESPN

  • Pojedynek dwóch utalentowanych ekip z ogromnymi ambicjami na kolejne lata. Memphis Grizzlies już w tym roku chcą włączyć się do walki na zachodzie, co widać było już w pierwszych minutach gry. Szczególnie wyróżniali się Ja Morant i Desmond Bane, ale Cleveland Cavaliers trafiali ponad 60% swoich rzutów, przez co po 12 minutach gry na tablicy wyników widniał remis 32:32.
  • „Niedźwiadki” odskoczyły nieco w drugiej kwarcie, trafiając 7 z 11 rzutów za trzy (2/4 Jarena Jacksona Jr’a. i 3/3 De’Anthony’ego Meltona). Po przerwie jednak do głosu znowu doszli Cavs, bo zawodnicy Memphis mieli sporo problemów z odnalezieniem drogi do kosza. Kluczowa była zatem ostatnia odsłona, w której obie strony trafiły ponad 50% swoich rzutów z gry i zza łuku. Na 1:53 przed końcową syreną Grizzlies prowadzili tylko jednym oczkiem (119:118). Od tamtego momentu rozpoczęli jednak serię punktową 11:0, która przesądziła o rezultacie starcia.
  • Ja Morant po raz kolejny eksplodował i zakończył dzisiejszy mecz z dorobkiem 37 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. Młodego rozgrywającego wspierali przede wszystkim Desmond Bane (22 pkt), De’Anthony Melton (20 pkt) i Jaren Jackson Jr. (13 pkt). Bliski double-double był Steven Adams (8 punktów, 14 zbiórek), dla którego był to pierwszy występ w barwach Grizzlies.
  • Po stronie Cavaliers na szczególne wyróżnienie zasłużył Jarret Allen, który trafił dziś wszystkie 11 oddanych prób z gry. Środkowy skompletował ostatecznie 25 punktów, 4 zbiórki, 3 przechwyty i 3 bloki. Bliski efektownego double-double był debiutujący na parkietach NBA Evan Mobley, autor 17 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst. Collin Sexton również dołożył 17 oczek, natomiast wchodzący z ławki Cedi Osman 15. Podwójną zdobyczą pochwalić mogą się natomiast Darius Garland (13 punktów, 12 asyst) i Ricky Rubio (12 punktów, 10 asyst).

Minnesota Timberwolves – Houston Rockets 124:106

Statystyki na ESPN

  • Losy tego spotkania były w zasadzie przesądzone już po pierwszej połowie. Chwilę przed przerwą Minnesota Timberwolves prowadzili różnicą 29 punktów (72:43) i nic nie wskazywało na to, by w trzeciej kwarcie obraz gry miał ulec zmianie. „Rakiety” poprawiły nieco swoją skuteczność z gry, ale pozwoliło im to jedynie zniwelować rozmiar porażki.
  • „Wilki” do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim trzon zespołu w osobach Karla-Anthony’ego Townsa (30 punktów, 10 zbiórek), D’Angelo Russella (22 punkty, 7 asyst) i Anthony’ego Edwardsa (29 punktów, 6 zbiórek). Z pozostałych zawodników tylko Malik Beasley (9 pkt) zdobył więcej niż 6 punktów, choć na wzmiankę zasłużył rezerwowy Jordan McLaughlin, którego wskaźnik +/- wynosił +20.
  • Dla sympatyków Houston Rockets najistotniejszą kwestią był dziś debiut 2. wyboru tegorocznego draftu – Jalena Greena. 19-letni obrońca spędził na parkiecie 32 minuty, ale zdobył tylko 9 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty (4/14 z gry, 1/6 za trzy; wskaźnik +/- na poziomie -37). Lepiej wypadli m.in. Christian Wood (16 punktów, 9 zbiórek), Eric Gordon (15 pkt), Daniel Theis, Kevin Porter Jr. i kolejny debiutant Alperen Sengun (po 11 punktów).

New Orleans Pelicans – Philadelphia 76ers 97:117

Statystyki na ESPN

  • Sixers podeszli do tego spotkania bez zawieszonego Bena Simmonsa. Wciąż nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle Australijczyk powróci do rotacji „Szóstek”. Jego miejsce w wyjściowej piątce zajął Tyrese Maxey. New Orleans Pelicans musieli z kolei radzić sobie bez Ziona Williamsona, który wciąż dochodzi po siebie po utrzymywanej przez długi czas w tajemnicy operacji.
  • Od początku spotkania ofensywna Philadelphii 76ers skupiona była przede wszystkim na Joelu Embiidzie, przez którego przechodziła znaczna część ataków „Szóstek”. Środkowego wspierał m.in. Tobias Harris, ale po drugiej stronie regularnie odpowiadali Nickel-Alexander Walker i Devonte’ Graham. Dopiero drugi garnitur Philly wykorzystał niemoc strzelecką zmienników Pels i powiększył przewagę gości do 12 oczek (27:39), choć po dobrym okresie gry Brandona Ingrama i Jonasa Valanciunasa do przerwy mieliśmy remis po 53.
  • W trzeciej odsłonie Sixers byli lepszym zespołem i przy wsparciu Tyrese’a Maxeya zdołali odskoczyć z wynikiem. Wpadkę zaliczył jednak Embiid, który po nieudanej akcji w defensywie dał upust swoim emocjom i kopnął piłkę, za co sędzia ukarał go przewinieniem technicznym. Mimo przewagi dopiero pod koniec kwarty Philadelphia zdołała odskoczyć na więcej niż 10 punktów (70:81).
  • O końcowym rezultacie przesądził w głównej mierze słabszy fragment gry gospodarzy. Na przełomie czterech minut Pelicans trafili tylko raz, co pozwoliło Sixers na serię punktową 20:3 i przesądzenie o losach meczu. Najlepiej punktującymi dziś zawodnikami Philly byli Joel Embiid (22 punkty, 6 zbiórek, 5 asyst) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Furkan Korkmaz (22 punkty, 5 asyst). Double-double w postaci 20 oczek i 12 zbiórek dołożył Tobias Harris. Imponujące zawody rozegrał również zastępujący Bena Simmonsa Tyrexe Maxey, autor 20 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst.
  • Po stronie Pelicans najlepiej zaprezentował się duet Brandon Ingram (25 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst) – Nickel-Alexander Walker (23 pkt). Devonte’ Graham dorzucił 18 oczek, a o double-double otarł się Jonas Valanciunas (9 punktów, 12 zbiórek).

San Antonio Spurs – Orlando Magic 123:97

Statystyki na ESPN

  • Dwa zespoły, które choć przebudowują w pewien sposób swój skład, to znajdują się w nieco innym położeniu. Po wyrównanej pierwszej kwarcie San Antonio Spurs rozpoczęli mozolny proces budowania swojej przewagi. Kluczowa okazała się trzecia odsłona, w której to świetnie spisali się Devin Vassell (3/3 z gry), Derrick White (3/3) i Jakob Poeltl (3/3). Podopieczni Gregga Popovicha odskoczyli na 23 oczka, a w ostatniej „ćwiartce” kontrolowali przebieg gry i dowieźli bezpieczne prowadzenie do syreny.
  • Po obu stronach brakowało dziś jednego, wyróżniającego się lidera. Najlepiej punktującymi zawodnikami Spurs byli wchodzący z ławki rezerwowych Devin Vassell (19 punktów, 5 asyst) i Lonnie Walker IV (17 punktów, 6 zbiórek). Gracze wyjściowej piątki – Derrick White (16 pkt), Dejounte Murray (15 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek, 4 przechwyty), Keldon Johnson (15 pkt), Jakob Poeltl (12 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst), Doug McDermott (12 pkt) – zaprezentowali się równie solidnie.
  • W Magic kilku młodym gwiazdom zabrakło dziś skuteczności. Cole Anthony (10 pkt) trafił tylko 3 z 12 rzutów z gry, Jalen Suggs (10 pkt) – 5. wybór draftu 2021 – tylko 3 z 14. Dużo lepiej wypadł Mo Bamba, zdobywca 18 oczek (3/4 za trzy). Terence Ross dorzucił 15 punktów, a Wendell Carter Jr. otarł się o double-double (13 punktów, 8 zbiórek).

Utah Jazz – Oklahoma City Thunder 107:86

Statystyki na ESPN

  • Spotkanie, w którym nie trudno było o wskazanie wyraźnego faworyta. Utah Jazz mają w tym sezonie ponownie włączyć się do walki o tytuł mistrza zachodu, podczas gdy Oklahoma City Thunder znajdują się obecnie w środku całkowitej przebudowy i mogą pochwalić się najmłodszym składem w całej NBA. Zgodnie z oczekiwaniami to „Jazzmani” lepiej weszli w mecz, choć „Grzmoty” prezentowały odważny i otwarty basket. Dużo na siebie brał Darius Bazley, choć ciężar zdobywania punktów na swoje barki wziął na początku m.in. Luguentz Dort. Przewaga umiejętności gospodarzy była jednak widoczna i po 16 minutach prowadzili różnicą 19 punktów (43:24).
  • O ile w drugiej kwarcie gra Thunder nie wyglądała źle, o tyle po przerwie ich szyki poważnie się posypały. Widoczny już w pierwszej odsłonie problem z kreatywnością w ofensywie ponownie dał o sobie znać. Podopieczni Marka Daigneaulta kiepsko rzucali dzisiaj zza łuku (7/35, 20%), co miało bezpośrednie przełożenie na wynik. Jazz również nie błyszczeli pod tym względem, ale kontrolowali przebieg spotkania i mogli pozwolić sobie na kilka eksperymentów.
  • Dobry występ zaliczył Darius Bazley, który bez skrupułów atakował strefę podkoszową Jazz. Skrzydłowy zdobył ostatecznie 15 punktów i 7 zbiórek, ale trafił tylko 1 z 7 prób za trzy. Identyczną skuteczność zza łuku odnotował Shai Gilgeous-Alexander, który łącznie skompletował jednak 18 oczek. Ciekawie zapowiadający się debiutant Josh Giddey nie zaliczy swojego pierwszego meczu w NBA do udanych. Australijczyk trafił 2 z 7 rzutów z gry, notując ostatecznie tylko 4 punkty i 10 zbiórek. Solidnie zaprezentował się z kolei inny debiutant – Jeremiah Robinson-Earl (10 pkt).
  • Po stronie Jazz drobne problemy ze skutecznością mieli Donovan Mitchell (6/17 z gry; 16 punktów) i Mike Conley (4/12 z gry; 10 punktów). Ciężar odpowiedzialności za ofensywę wziął na siebie Bojan Bogdanović, który skompletował 22 oczka. Wspierali go również wchodzący z ławki rezerwowych Jordan Clarkson (18 pkt) i Joe Ingles (14 pkt). Rudy Gobert zanotował natomiast imponujące double-double w postaci 16 punktów i 21 zbiórek.

Phoenix Suns – Denver Nuggets 98:110

Statystyki na ESPN

  • Podopieczni Mike’a Malone’a poza wyraźnie przegraną drugą kwartą (38:25) nie mieli słabszych momentów w grze. W drugiej odsłonie przegrywali jednak różnicą 16 oczek (57:41) i musieli gonić wynik. Ostatecznie pokonali tegorocznych finalistów NBA, wygrywając 12 punktami. W czwartej kwarcie Phoenix Suns trafili tylko 2 z 11 rzutów za trzy, co w znaczący sposób przyczyniło się do ich porażki. Aż sześciu koszykarzy Denver Nuggets zaliczyło dwucyfrowy wynik punktowy.
  • Dobule-double (27 punktów i 13 zbiórek) zanotował lider Nuggets, Nikola Jokić. Drugim najlepszym strzelcem okazał się Will Barton, autor 20 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst. 15 oczek, 6 zbiórek i 5 asyst padło łupem Michaela Portera Juniora. 13 punktów dodał Jeff Green, a 12 oczek i 8 zbiórek dopisał Aaron Gordon.
  • Ciekawostką jest fakt, iż mimo porażki koszykarzy Suns, aż siedmiu podopiecznych Monty’ego Williamsa zanotowało minimum 10 punktów. Najwięcej punktów zdobył Mikal Bridges (16). Double-double (15 punktów i 10 asyst) zanotował Chris Paul. 15 punktów i 6 zbiórek dołożył Deandre Ayton. Zaledwie 12 oczek zdobył Devin Booker. Dla młodego gwiazdora Słońc było to słabiutkie spotkanie. Booker trafił zaledwie 3 z 15 rzutów z gry (20%). Po 11 punktów dodali Cameron Johnson i Landry Shamet.

Autor: Mateusz Malinowski

Portland Trail Blazers – Sacramento Kings 121:124

Statystyki na ESPN

  • Portland Trail Blazers chcieli dziś udowodnić, że kiepska postawa podczas presezonu to nieodzowny element przygotowań do rozgrywek zasadniczych po zmianie na stanowisku trenera i kilku roszadach w rotacji. Początek spotkania wskazywał jednak, że i dzisiaj ekipa z Oregonu może mieć sporo problemów. Sacramento Kings szybko odskoczyli na dziewięć punktów (9:18) i choć straty udało się w pewnym momencie zniwelować, to do przerwy przewagę mieli goście (49:62)
  • W drugiej i trzeciej odsłonie Blazers pozwolili Kings na zdobycie 38 punktów. Trudno w takich okolicznościach nawet o próbę powrotu do spotkania. Kiedy wydawało się, że gracze Portland rzeczywiście mogą złapać kontakt, to Sacramento odpowiadało trafieniem Harrisona Barnesa czy De’Aarona Foxa.
  • Jeszcze na początku czwartej „ćwiartki” Kings prowadzili różnicą 17 punktów. Blazers rozpoczęli wówczas swój powrót i na niespełna dwie minuty przed syreną zdołali zniwelować stratę do zaledwie 3 oczek (114:117). W kluczowej akcji przy 30 sekundach na zegarze wyprowadzający piłkę De’Aaron Fox zgubił lewego buta, a w konsekwencji stracił piłkę. Gospodarze nie wykorzystali w pełni kontrataku, który zakończył się tylko jednym trafionym rzutem osobistym (117:120).
  • Zawodnicy Portland zastosowali również taktykę natychmiastowych fauli, ale przy kolejnym wznowieniu Kings udało im się przejąć posiadanie i zdobyć łatwe punkty (121:122). Harrison Barnes wykorzystał kolejne osobiste, po czym rzut na remis minimalnie spudłował Damian Lillard.
  • To właśnie Barnes był dziś najlepszym zawodnikiem po stronie Sacramento Kings. Doświadczony skrzydłowy zdobył 36 punktów i 9 zbiórek, trafiając przy tym 8 z 11 prób za trzy. De’Aaron Fox dołożył 27 punktów, 8 asyst i 5 zbiórek, natomiast Richaun Holmes popisał się double-double w postaci 21 oczek i 11 zbiórek. Na wyróżnienie zasłużył też Buddy Hield, który wchodząc z ławki skompletował 17 punktów.s
  • Po stronie Blazers najlepiej na papierze wypadł dziś CJ McCollum autor 34 punktów. Damian Lillard dołożył co prawda double-double w postaci 20 punktów i 11 asyst, ale spudłował wszytkie 9 rzutów za trzy (8/24 z gry). Podwójną zdobycz skompletował też Jusuf Nurkic (20 punktów, 14 zbiórek), a Norman Powell dorzucił 14 oczek (3/9 z gry).

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    6 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments