To była noc pełna wrażeń. W jednym z najciekawiej zapowiadającym się pojedynku Golden State Warriors ograli Boston Celtics, a świetny występ zaliczył Stephen Curry. W innym pełnym emocji starciu Denver Nuggets zdołali zatrzymać rozpędzonych Oklahoma City Thunder, którzy przegrali tym samym swój pierwszy mecz w tym sezonie. Wpadkę zaliczyli również Los Angeles Lakers, choć 39 punktów zdobył LeBron James. Bezbarwny wystep zaliczył Victor Wembanyama, a San Antonio Spurs bez Jeremy’ego Sochana przegrali z Houston Rockets. Paul George wrócił do Los Angeles, gdzie jego Sixers zmierzyli się — i przegrali — z Clippers.
Charlotte Hornets – Detroit Pistons 108:107
- Bardzo wiele emocji przyniosło starcie Charlotte Hornets z Detroit Pistons. Mecz może nie stał na szczególnie wysokim poziomie, ale był bardzo zacięty. Po trzech kwartach minimalną przewagę mieli gospodarze (77:76).
- Finisz spotkania był natomiast niezwykle emocjonujący. W czwartej kwarcie mieliśmy prawdziwą wymianę ciosów i bardzo częste zmiany prowadzenia. Wydawało się jednak, że za sprawą LaMelo Balla, który był w tej części spotkania nie do zatrzymania (15 punktów w czwartej kwarcie) i trafiał ważne rzuty za trzy końcówka należy do Hornets.
- Na 20 sekund przed końcem gospodarze prowadzili 106:105 i to oni byli w posiadaniu piłki. Szerszenie przy wyprowadzaniu piłki z linii bocznej popełniły jednak bardzo kosztowną stratę. Brandon Miller nie mógł opanować piłki, którą przejął gracz pistons i zdobył łatwe punkty dla drużyny z Detroit. Do końca zostało tylko 6 sekund i Hornets przegrywali 106:107. W ostatniej akcji meczu Grant Williams spudłował rzut z dystansu, ale piłkę w powietrzu zebrał Miller i równo z syreną zdobył punkty na wagę zwycięstwa.
- Pistons mieli 12 asyst więcej, lepszą skuteczność z gry (49 proc.) i zdobyli 64 punkty z pomalowanego (Hornets tylko 44). Różnicę zrobiły jednak trafienia za trzy (Hornets trafili 16 trójek a Pistons tylko 10) oraz 100-proc. skuteczności gospodarzy na linii rzutów wolnych (16 na 16)
- Ball zakończył spotkanie z dorobkiem 25 punktów, 6 zbiórek i 8 asyst, a Miles Bridges dodał 27 punktów i 7 zbiórek. Po stronie Pistons Cade Cunningham zanotował triple-double (20 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst), a Jaden Ivey miał 21 punktów i 5 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Indiana Pacers – Orlando Magic 118:111
- Podopieczni Ricka Carlisle’a odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu, a czwarte w sezonie (bilans 4-4). Kluczowym momentem meczu była trójka Tyrese’a Haliburtona na 34 sekundy przed końcem spotkania, która wyprowadziła Pacers na pięciopunktowe prowadzenie (116:111). W odpowiedzi z dystansu spudłował Caldwell-Pope, a wynik spotkania ustanowił Mathurin, trafiając oba rzuty wolne (118:111).
- — Uważam, że zagraliśmy dobrze w obronie. To trochę wytrąciło ich z rytmu – powiedział po meczu Franz Wagner. — Graliśmy szybką koszykówkę. Przegraliśmy, ale był to jeden z naszych najlepszych meczów. Mamy wiele do poprawy – dodał. Dla Orlando Magic była to piąta porażka z rzędu, a czwarte z kolei spotkanie bez kontuzjowanego Paolo Banchero.
- W szeregach Indiana Pacers sześciu graczy zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najwięcej oczek (28) zdobył Benedict Mathurin, który dodał 11 zbiórek. Czterech koszykarzy Pacers dołożyło po 17 punktów (Siakam, Turner, Haliburton, Walker). 15 punktów i 5 asyst w 17 minut uzyskał TJ McConnell.
- Po stronie Magików brylował Franz Wagner, autor 28 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. 15 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst dodał Jalen Suggs. 13 oczek zgarnął Kentavious Caldwell-Pope, zaś double-double zaliczył Goga Bitadze (10 punktów, 12 zbiórek).
Autor: Mateusz Malinowski
Atlanta Hawks – New York Knicks 121:116
Autor: Piotr Zarychta
Boston Celtics – Golden State Warriors 112:118
- Powstrzymanie koszykarzy Boston Celtics w obecnym sezonie jest sporym wyzwaniem, a zwłaszcza gdy grają u siebie. Taka sztuka udała się podopiecznym Steve’a Kerra, którzy przechylili szalę zwycięstwa w ostatnich minutach gry. Wojowników do triumfu poprowadził Stephen Curry, autor 27 punktów, 7 zbiórek i 9 asyst. Po 16 punktów zdobyli Andrew Wiggins i Buddy Hield (6 zbiórek).
- Po stronie Bostonu najlepiej prezentował się Jayson Tatum, zdobywca 32 punktów. Lider Celtics trafił 10 z 20 rzutów, w tym 5/10 za trzy. 26 punktów i 6 zbiórek zanotował Derrick White. Po raz drugi w karierze w wyjściowym składzie znalazł się Neemias Queta. Portugalczyk uzyskał 14 punktów i 8 zbiórek. 10 punktów i 7 zbiórek dołożył Al Horford. 16 punktów z ławki dodał Payton Pritchard.
- Po porażce Oklahomy z Nuggets, Wojownicy mają taki sam bilans jak gracze Thunder (7:1) i wskoczyli na pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej. Natomiast Celtowie (7-2) znajdują się tuż za Cleveland Cavaliers, którzy nadal są niepokonaną drużyną w lidze.
Autor: Mateusz Malinowski
Houston Rockets – San Antonio Spurs 127:100
- Na długo przed rozpoczęciem spotkania Shams Charania z ESPN poinformował, że Jeremy Sochan będzie musiał przejść operację kciuka i wypada tym samym z gry na okres kilku tygodni. Jego miejsce w wyjściowej piątce Ostróg zajął debiutant Stephon Castle.
- San Antonio Spurs nie rozpoczęli tego pojedynku najlepiej i wynik trafnie to odzwierciedlał. Podopieczni Mitcha Johnsona, który w dalszym ciągu zastępuje walczącego o zdrowie Gregga Popovicha, trafiali w pierwszej kwarcie 38,9% wszystkich swoich rzutów, co przy zdecydowanie lepszej skuteczności Houston Rockets (56%) i świetnej dyspozycji Freda VanVleeta, szybko pozwoliło Rakietom objąć dwucyfrowe prowadzenie (31:19).
- Druga odsłona była niemal lustrzanym odbiciem pierwszej. Spurs ponownie nie mogli się wstrzelić, znów zaliczyli sześć strat i raz jeszcze nieznacznie przegrali walkę na tablicach (63:38). Ofensywa Ostróg przebudziła się po przerwie, kiedy to zza łuku zaczęli trafiać m.in. Julian Champagnie i Chris Paul, ale gospodarze nie mieli zamiaru zdejmować nogi z gazu (94:71).
- W czwartej „ćwiartce” pojedynku Ostrogi nie były w stanie stworzyć realnego zagrożenia i nie zbliżyły się nawet z wynikiem. — Fizyczność, przykucie większej uwagi do podstaw i detali — te dwie rzeczy doprowadziły do naszych problemów ze stratami — mówił po meczu Mitch Johnson. Jego podopieczni zaliczyli tej nocy aż 19 strat.
- Dobre zawody rozegrał Fred VanVleet, autor double-double w postaci 21 punktów i 10 asyst (10/11 z gry). Również 21 „oczek” padło łupem Jalena Greena, choć ten był zdecydowanie mniej skuteczny (6/14). Alperen Sengun dorzucił 16 punktów, a po 12 zapisali na swoim koncie Jabari Smith Jr. i Tari Eason.
- Po stronie Spurs trudno wskazać zawodnika, który był tej nocy motorem napędowym zespołu. Victor Wembanyama miał najgorszy wskaźnik +/- i spędził ostatecznie w grze jedynie 25 minut (15 punktów, 6 zbiórek; 6/14 z gry). Chris Paul, Sandro Mamukelashvili, Keldon Johnson oraz Malaki Branham dorzucili po 10 „oczek”. Julian Champagnie odnotował z kolei 13 punktów.
Memphis Grizzlies – Los Angeles Lakers 131:114
- Los Angeles Lakers musieli tej nocy radzić sobie bez Anthony’ego Davisa. Od początku problemy ze skutecznością mieli Austin Reaves i D’Angelo Russell i choć wstrzelić nie mógł się również Ja Morant, to Memphis Grizzlies zdołali wykorzystać błędy rywala (35:27).
- W drugiej odsłonie odpowiedzialność za zespół wziął na swoje barki niewidoczny jak dotąd LeBron James. Skrzydłowy Jeziorowców dwoił się i troił, zdobywając ostatecznie aż 16 punktów w tej części (z 26 Lakers). Brakowało mu jednak wsparcia, w tym przede wszystkim zza łuku (1/10). W międzyczasie swoje problemy ze skutecznością mieli też gospodarze, ale to oni w dalszym ciągu utrzymywali się na prowadzeniu (59:53).
- Po powrocie na parkiet Jaylen Wells oraz Jay Huff zaprezentowali nam popis swoich możliwości strzeleckich, trafiając łącznie pięć trójek (5/5). Po jednej dołożyli również Jake LaRavia, Scotty Pippen Jr. oraz Morant i to wystarczyło, by odskoczyć walczącym z ofensywną niemocą Lakers (95:81).
- Na początku czwartej kwarty po serii punktów Jarena Jacksona Jr’a. oraz Luke’a Kennarda Memphis powiększyli swoją przewagę do 22 „oczek”. Sytuację próbował poprawić LeBron, a zza łuku zaczęli trafiać m.in. Cam Reddish czy Gabe Vincent, jednak gospodarze nie mieli większych problemów, by utrzymać prowadzenie do końcowej syreny.
- Trzech zawodników wyjściowej piątki Grizzlies zdobyli tej nocy dokładnie 20 punktów. Byli to Ja Morant (do tego 5 asyst, 4 zbiórki), Jaylen Wells oraz Jaren Jackson Jr. (6 zbiórek; 8/13 z gry). Skromne double-double w postaci 11 punktów i 12 zebranych piłek odnotował Santi Aldama.
- Prym w ekipie Jeziorowców wiódł LeBron James, który zaaplikował rywalom 39 „oczek”, dokładając do tego siedem zbiórek i sześć asyst (15/24 z gry, 6/11 za trzy). Austin Reaves dołożył 19 punktów, z kolei Cam Reddish zapisał na swoim koncie 15 punktów, sześć zbiórek i dwa przechwyty. Pięć minut na parkiecie otrzymał Bronny James Jr. (2 punkty; 0/2 za trzy, 2/2 z linii).
New Orleans Pelicans – Cleveland Cavaliers 122:131
- Cleveland Cavaliers pokonali na wyjeździe New Orleans Pelicans, dokonując tym samym rzeczy historycznej. Cavs po raz pierwszy w historii klubu wygrali dziewięć meczów na otwarcie sezonu. Po wyrównanej pierwszej połowie spotkania mieliśmy remis 59:59.
- O zwycięstwie przyjezdnych z Cleveland zadecydowała trzecia kwarta. Podopieczni Kenny’ego Atkinsona byli w tej części meczu nie do zatrzymania, zdobywając aż 40 punktów. Cavaliers zbudowali dwucyfrowe prowadzenie i przed rozpoczęciem decydującej, czwartej kwarty mieli 11 punktów przewagi (99:88).
- Pelicans kilkukrotnie zmniejszali przewagę rywali, ale nie potrafili doprowadzić do wyrównania. Cavs za każdym razem odpowiadali i bez większych przeszkód dowieźli 9. zwycięstwo z rzędu.
- Cavaliers dominowali na tablicach (13 zbiórek więcej), grali bardziej zespołowo notując 33 asysty (Pelicans tylko 21) i imponowali skutecznością (54 proc. z gry i 48,6 za trzy). Pelicans często stawali na linii rzutów wolnych i mieli znakomitą skuteczność (25 na 28 z linii rzutów wolnych), ale to nie wystarczyło do odniesienia zwycięstwa.
- Graczem meczu był Donovan Mitchell, który zdobył 29 punktów. Świetne spotkanie rozegrał także Jarett Allen. Środkowy dominował pod koszami, notując 16 punktów i 14 zbiórek. Po stronie Pelicans najlepszy był Zion Williamson, który zaliczył 29 punktów i 8 zbiórek. Jose Alvarado dołożył 27 punktów i 5 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Dallas Mavericks – Chicago Bulls 119:99
- Bardzo pewne zwycięstwo w rywalizacji z Chicago Bulls odnieśli Dallas Mavericks. Już do przerwy prowadzili różnicą 11 punktów, po czym rozpoczęli trzecią kwartę od zdobycia 13 bez żadnego ze strony gości, a największa przewaga jaką zbudowali wyniosła 30 punktów.
- Luka Doncic zanotował double-double złożone z 27 punktów i 13 asyst. Po 17 punktów dołożyli Daniel Gafford i Kyrie Irving. Było to dla nich ważne zwycięstwo, bo odniesione bez odpoczywający ze względu na urazy Derecka Lively’ego i P.J. Washingtona.
- Wśród gości, którzy przegrali trzecie spotkanie z rzędu na wyróżnienie zasłużył jedynie debiutant Matas Buzelis. Pierwszoroczniak w poprzednich meczach łącznie zdobył 5 punktów, tym razem był bliski double-double, kończąc spotkanie z 13 punktami i 9 zbiórkami.
- Nieco na usprawiedliwienie graczy Bulls może świadczyć gra w osłabieniu. Drugi mecz z rzędu nie grał bowiem ich najlepszy strzelec – Zach LaVine, narzekający na kontuzję mięśni przywodziciela.
Autor: Piotr Zarychta
Denver Nuggets – Oklahoma City Thunder 124:122
- Pierwszą porażkę w nowym sezonie NBA odnieśli minionej nocy Oklahoma City Thunder. Najlepsza jak dotąd ekipa Konferencji Zachodniej musiała uznać wyższość Denver Nuggets, którzy zrewanżowali się za klęskę w meczu inaugurującym rozgrywki.
- Do przerwy Grzmoty cieszyły się 11-punktowym prowadzeniem, a po powrocie na parkiet i serii trafień Cheta Holmgrena oraz Shaia Gilgeous-Alexandra powiększyły one nawet swoją przewagę (62:78). Wówczas inicjatywę przejęli jednak gospodarze, którzy za sprawą przede wszystkim Nikoli Jokicia oraz Michaela Portera Jr’a. w niespełna osiem minut zdobyli 33 punkty i doprowadzili tym samym do remisu (95:95).
- W losach spotkania miała rozstrzygnąć końcówka, ale zanim weszliśmy w ostatni etap meczu, to Nuggets zdołali odskoczyć delikatnie z wynikiem (123:115). Na 1:06 odpowiedział Jalen Williams, którego dwa trafienia z rzędu zbliżyły OKC na trzy „oczka”. Przyjezdni mieli kolejną okazję, bo błąd popełnil Jokić, ale swojej okazji nie wykorzystał Luguentz Dort.
- Na linii rzutów wolnych stanął po chwili Jokić, który wykorzystał tylko jedną z dwóch prób, co natychmiast po drugiej stronie parkietu wykorzystał Shai (124:122). Thunder raz jeszcze celowo sfaulowali rywala i ponownie przyniosło to efekty, bo dwukrotnie spudłował Peyton Watson. Młody skrzydłowy naprawił jednak swój błąd, kiedy to niemal na równi z końcową syreną zablokował ostatnią próbę Gilgeous-Alexandra.
- Nikola Jokić popisał się fantastycznym triple-double w postaci 23 punktów, 20 zbiórek oraz 16 asyst (9/20 z gry). Michael Porter Jr. oraz Christian Braun dorzucili po 24 „oczka”. Występ w swoim starym stylu ponownie zaliczył Russell Westbrook, autor 29 punktów, sześciu zbiórek i sześciu asyst (10/15 z gry, 3/4 za trzy).
- Po stronie Thunder wyróżniali się przede wszystkim Jalen Williams (29 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst) oraz Shai Gilgeous-Alexander (28 punktów, 6 asyst). Podwójną zdobycz zapisał na swim koncie Chet Holmgren (15 punktów, 10 zbiórek; 5/14 z gry).
Phoenix Suns – Miami Heat 115:112
- Phoenix Suns notują fantastyczny początek sezonu i po wpadce Oklahoma City Thunder legitymują się oni obecnie najlepszym bilansem w Konferencji Zachodniej (7-1), który dzielą z Grzmotami i Golden State Warriors. Minionej nocy podopieczni Mike’a Budenholzera ograli Miami Heat. Losy spotkania rozstrzygnęły się w ostatnich fragmentach gry.
- Na 33 sekundy przed końcową syreną akcją 2+1 popisał się Haywood Highsmith, zmniejszając tym samym stratę przyjezdnych do dwóch „oczek” (112:100). Phoenix zwlekali z wykończeniem swojego ataku, by po chwili odpowiedzieć trafieniem Kevina Duranta. Po chwili punkty dorzucił jednak Tyler Herro i znów zrobiło się gorąco.
- Faulowany celowo Devin Booker wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów wolnych na 4,1 sekundy przed końcem. Po zebraniu piłki Erik Spoelstra poprosił o przerwę na żądanie, by przygotować swój zespół na ostatni atak, który mógł dać im dogrywkę. Miami mieli całkowicie otwartą drogę do kosza, ale potrzebowali jednak trójki i nie zdążyli ostatecznie w porę oddać rzutu.
- Świetną noc ma za sobą Kevin Durant, autor 32 punktów i ośmiu zbiórek. Efektownym double-double popisał się Jusuf Nurkić, który zapisał na swoim koncie 20 „oczek” i 18 zbiórek. Nieco mniej skuteczny był Devin Booker (22 punkty, 9 asyst; 9/17 z gry). Swoje robił Tyus Jones, który do ośmiu asyst dorzucił pięć punktów.
- Po stronie Heat dwoił się i troił Tyler Herro, zdobywca 28 punktów i sześciu asyst (5/9 zza łuku). Wspierali go przede wszystkim rezerwowy Haywood Highsmith (19 punktów, 7 zbiórek; 7/8 z gry), Jimmy Butler (15 punktów, 7 zbiórek) czy Bam Adebayo (12 punktów, 12 zbiórek, 6 asyst, 5 przechwytów; 5/21 z gry).
Los Angeles Clippers – Philadelphia 76ers 110:98
- Dla Paula George’a był to dopiero drugi oficjalny występ w barwach Philadelphia 76ers i od razu przyszło mu mierzyć się ze swoim byłym zespołem — Los Angeles Clippers. Skrzydłowy szybko zapisał na swoim koncie dwa trafienia zza łuku, a dzięki temu, że swoje dołożyli również Tyrese Maxey oraz Caleb Martin, przyjezdni mogli cieszyć się nieznacznym prowadzeniem po pierwszej kwarcie (24:27).
- Ofensywa Sixers natrafiła jednak na problemy i momentami nie była w stanie znaleźć optymalnego sposobu na sfinalizowanie akcji. Doszły do tego straty, których podopieczni Nicka Nurse’a popełnili do przerwy aż 12. Clippers ze świetnie dysponowanymi Normanem Powellem i Ivicą Zubacem na czelę wykorzystali niemoc rywala i wyprowadziły swój zespół na prowadzenie. Do przerwy mieliśmy jednak remis, choć prowadzić mogli Sixers, ale Caleb Martin niemal na równi z syreną wykorzystał tylko jeden z trzech rzutów osobistych (51:51).
- W dalszym ciągu wstrzelić się nie mógł James Harden, ale to do Philly należały prawdziwe problemy ze skutecznością. LAC zaczęli w końcu skuteczniej wykorzystywać niemoc rywala i zdołali zbudować dwucyfrową przewagę. Kiedy podopieczni Tyronna Lue nabrali już tego rozpędu, to 76ers nie byli w stanie ich zatrzymać do samego końca.
- Świetny mecz w ofensywie rozegrał Norman Powell, autor 26 punktów i sześciu asyst (6/8 zza łuku). Bliski double-double był Ivica Zubac (15 punktów, 9 zbiórek). James Harden miał problemy ze skutecznością, ale skompletował ostatecznie 18 „oczek”, sześć asyst i trzy przechwyty (5/15 z gry, 1/6 za trzy).
- Paul George spędził na parkiecie 24 minuty i był najlepszym punktującym swojego zespołu (18 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty; 7/9 z gry). Takim samym dorobkiem popisał się Kelly Oubre Jr. (18 punktów, 3 asysty; 8/12 z gry). Zawiódł Tyrese Maxey, który był tylko 1/6 za trzy i skompletował ostatecznie 12 punktów.
Sacramento Kings – Toronto Raptors 122:107
- Świetnie w mecz wszedł Keegan Murray, który utrzymywał w ryzach ofensywę Sacramento Kings, podczas gdy jego partnerzy nie mogli odnaleźć swojego rytmu strzeleckiego. Po drugiej stronie bezbłędny w pierwszej kwarcie (5/5) był jednak RJ Barrett, który przy wsparciu Chrisa Bouchera (3/3 za trzy) utrzymywał Toronto Raptors na prowadzeniu (30:33).
- Duet ten kontynuował swoje popisy strzeleckie, kompletując do przerwy łącznie 28 „oczek”. Szybko jednak inicjatywę przejęli gospodarze, Punktować zaczęli m.in. Keon Ellis, Domantas Sabonis oraz Kevin Huerter, dzięki czemu Kings zniwelowali straty i objęli następnie prowadzenie do przerwy (57:54).
- Po powrocie na parkiet obie strony kontynuowały wymianę ciosów. Do zabawy dołączyli m.in. DeMar DeRozan czy De’Aaron Fox, którzy przez znakomitą większość nocy mieli problemy z odnalezieniem drogi do kosza. Wyższy bieg wrzucili również Davion Mitchell oraz Ochai Agbaji i w dalszym ciągu wynik oscylował w granicach remisu (89:93).
- Czwarta kwarta należała już jednak do Sacramento. Gospodarze rozpoczęli ją od serii 27:9, dzięki której odzyskali prowadzenie i zbudowali komfortową, dwucyfrową przewagę. Przyjezdni z Kanady nie byli już w stanie podnieść się po tym ciosie.
- DeMar DeRozan był ostatecznie najlepszym punktującym zawodnikiem Kings z dorobkiem 27 „oczek”. Triple-double w postaci 17 punktów, 13 asyst i 11 zbiórek odnotował Domantas Sabonis. Podwójną zdobyczą popisał się Keegan Murray (22 punkty, 12 zbiórek), z kolei De’Aaron Fox pomimo kiepskiej skuteczności (5/17) zaaplikował rywalom 21 „oczek”.
- Po stronie Toronto prym wiedli przede wszystkim RJ Barrett (23 punkty, 3 asysty, 3 zbiórki) oraz Davion Mitchell (20 punktów, 6 asyst; 8/11 z gry). Dobrze wypadł też wchodzący z ławki rezerwowych Chris Boucher (17 punktów; 7/11 z gry).