Młodzi Suns nie mieli pojęcia jak bronić piekielnie skutecznej ofensywy Warriors. Oracle Arena po raz kolejny było świadkiem popisu, tym razem zakończonego na 138 punktach. Szczególnie dobrze wyglądali Splash Brothers notując wspólnie 57 oczek. Mimo 28 punktów i 16 zbiórek Hassana Whiteside’a, Heat nie byli w stanie zaskoczyć na wyjeździe Blazers, którzy wygrali trafiając 40% z gry. Z kolei Gordon Hayward i jego 32 oczka poprowadziły Jazz do zwycięstwa z Nuggets. Bulls po pokonaniu Cavaliers pojechali do Teksasu, gdzie zostali rozbici przez Harrisona Barnesa i Wesleya Matthewsa. Z kolei Lou Williams wyprodukował dla Lakers aż 40 punktów. To ostatecznie nie wystarczyło, by ograć osłabionych Grizzlies. W zdecydowanie jednym z najciekawszych meczów dnia, Celtics na wyjeździe grali z Sixers i skończyli mecz z wynikiem 107:106, m.in. dzięki znakomitej grze Isaiah Thomasa (37 punktów). Równie dobre widowisko oglądaliśmy w Charlotte. Goście z Minnesoty zaliczyli szalony run w czwartej kwarcie, ale dopiero po dogrywce ograli miejscowych Hornets. To szósta wygrana w sezonie Wolves – każda przychodzi z wielkim trudem. Kolejnego upokorzenia doznali Hawks, przegrywając różnicą aż 44 punktów z Raptors! To rekordowa różnica w historii ekipy z Kanady. Natomiast Bucks obronili parkiet przed Nets, głównie dzięki zbalansowanej grze pierwszej piątki.
MINNESOTA TIMBERWOLVES – CHARLOTTE HORNETS 125:120 OT
W ostatnich dniach zawodnicy Minnesoty Timberwolves byli na siebie wściekli za to, że mimo posiadania tak utalentowanej rotacji, nie są w stanie wygrywać meczów. To prawda, że talentu tam wiele, ale może to bardziej kwestia doświadczenia? Poprzedniej nocy podopieczni Toma Thibodeau dali z siebie 110% i odnieśli bardzo ważną dla ich motywacji wygraną z Charlotte Hornets po dodatkowych pięciu minutach gry. To szósta wygrana zespołu z Minneapolis w sezonie. Poprowadził ją do niej duet Karl-Anthony Towns – Andrew Wiggins.
Rozpoczynając czwartą kwartę, Wolves przegrywali z gospodarzami tego spotkania 10 punktami. Wszystko zatem wskazywało na to, że Szerszenie będą kontrolować przewagę i odeślą Leśne Wilki do domu bez większych dramatów. Jednak gości rzucili się do ataku i odrobili całą stratę. – Wróciliśmy i trafiliśmy kilka niezwykle ważnych rzutów pod koniec kwarty – mówił Zach LaVine. – Takie rzeczy dzieją się, gdy nie przestajesz walczyć. My nie przestajemy i mamy nadzieję, że wyjdziemy z dołka. Teraz czujemy się znacznie lepiej – dodał.
Na minutę przed końcem czwartej odsłony Hornets prowadzili 104:97 i mieli właśnie przypieczętować swoją czwartą wygraną w ostatnich pięciu meczach. Jednak Wiggins, Rubio i LaVine trafili trzy trójki w przekroju 39 sekund! Po doprowadzeniu do remisu 106:106 przez Andrew na 8,9 sekundy przed końcem, miejscowi nadal mieli czas na wygraną, ale swoją próbę przestrzelił Kemba Walker, autor 22 punktów (9/22 FG, 2/6 3PT) i 8 asyst. Pomagał mu m.in. Frank Kaminsky – 21 oczek (8/16 FG, 3/7 3PT), 9 zbiórek, 5 asyst.
– W końcówce popełniliśmy sporo błędów po bronionej stronie parkietu – twierdził Walker. – Brakowało nam odpowiednio szybkiej reakcji – dodał. Wolves przerwali tym samym serię czterech porażek z rzędu. Na 21 sekund przed końcem dogrywki przewaga gości urosła do 6 oczek po dobitce Townsa. Ten sam zawodnik przypieczętował wygraną swojej drużyny trafiając w ostatnich sekundach dwa rzuty wolne. Drugoroczniak skończył spotkanie z dorobkiem 27 punktów (10/22 FG, 7/7 FT), 15 zbiórek, asysty, przechwytu i 2 bloków. Natomiast Wiggins zapewnił od siebie 29 oczek (11/20, 2/7 3PT), 4 asysty oraz 3 przechwyty.
Thibs grał przeciwko Hornets 9-osobową rotacją. W dogrywkę goście z Minneapolis weszli runem 7:0 i prowadzenia już nie oddali. – Wiecie, to zawsze wyglądali lepiej, gdy rzuty wpadają do kosza – stwierdził Thibodeau. – Jest o wiele lepiej, gdy dzielimy się piłką i wybieramy dobre pozycje – skończył. Czy młodzi Wolves będą w stanie pociągnąć sukces? W kolejnym meczu zmierzą się z najlepszą wyjazdową drużyną ligi – San Antonio Spurs. Ekipa z Teksasu ma bilans 11-0 poza własną halą. Hornets zagrają z Dallas Mavericks.
[ot-video][/ot-video]
BOSTON CELTICS – PHILADELPHIA 76ERS 107:106
Isaiah Thomas jest coraz pewniejszym siebie graczem – liderem z krwi i kości. Brad Stevens zaufał mu już bardzo dawno temu, teraz zawodnik odpłaca się dbając o to, by jego drużyna każdej kolejnej nocy dawała z siebie absolutnie wszystko. Tym razem Boston Celtics wyzwanie rzuciła Philadelphia 76ers grająca bez odpoczywającego Joela Embiida. Szóstkom niewiele zabrakło, by obronić własnego parkietu. Kto wie – może właśnie tych 28 minut, jakie spędza na parkiecie Embiid.
To było jednak show Thomasa. W czwartej kwarcie zawodnik zdobył 12 punktów z rzędu prowadząc swoich kolegów w crunch-timie. – Po prostu uwielbiam czwarte kwarty – przyznał. – Niektórzy gracze się tego obawiają, ale ja traktuję to jak szansę, chcę być świetny w tych momentach. Chcę, by moi koledzy mogli się na kimś opierać, gdy sytuacja tego wymaga – dodał autor 37 punktów (11/19 FG, 2/3 3PT, 13/15 FT), 4 zbiórek, 7 asyst i przechwytu. Celtics wygrali z Sixers po raz dziewiąty z rzędu.
Brad Stevens po meczu radził wszystkim zakupienie League Passa i oglądanie rozgrywającego Celtics ile tylko można, bo to ogromna uczta dla oczu. Trudno się z trenerem Celtics nie zgodzić. Niski, ale niezwykle zwinny i dynamiczny Thomas potrafi się odnaleźć w trudnych sytuacjach trafiając naprawdę szalone rzuty. Na minutę przed końcem Sixers przegrywali tylko dwoma oczkami (98:100). Wjazd pod kosz Isaiah został zablokowany przez Jahlila Okafora i po drugiej stronie do remisu doprowadził Dario Sarić.
Po przerwie na żądanie Stevensa, Thomas nie mając żadnych obaw wjechał pod kosz i przywrócił C’s 2-punktowe prowadzenie na 30 sekund przed końcem meczu. – Tak to jest z All-Starami grającymi na pozycji rozgrywającego – niezwykle trudno ich pokryć – mówił trener Brett Brown. Oprócz Thomasa, 20 punktów (9/16 FG), 9 zbiórek i 2 asysty zapisał na swoje konto Avery Bradley. Goście w całym meczu rzucali na 50% skuteczności z gry. Natomiast Szóstki jeszcze w pierwszej połowie prowadziły 11 punktami…
Zdecydowanie najlepszym graczem gospodarzy był wychodzący z ławki Dario Sarić notując na swoje konto 21 oczek (7/12 FG, 3/6 3PT), 12 zbiórek, 2 asysty i przechwyt. Ma za sobą dopiero 20 meczów w NBA, ale już wygląda jakby był gotowy na każde wyzwanie, jakim liga w niego rzuci. 18 punktów, 6 zbiórek weterana – Ersana Ilyasovy. Szóstki w kolejnym meczu zagrają u siebie z Denver Nuggets. Natomiast podopiecznych Brada Stevensa czeka ciężka przeprawa z Houston Rockets.
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS – MILWAUKEE BUCKS 103:112
[ot-video][/ot-video]
ATLANTA HAWKS – TORONTO RAPTORS 84:128
[ot-video][/ot-video]
LOS ANGELES LAKERS – MEMPHIS GRIZZLIES 100:103
[ot-video][/ot-video]
CHICAGO BULLS – DALLAS MAVERICKS 82:107
[ot-video][/ot-video]
DENVER NUGGETS – UTAH JAZZ 98:105
[ot-video][/ot-video]
MIAMI HEAT – PORTLAND TRAIL BLAZERS 92:99
Wideo wkrótce…
PHOENIX SUNS – GOLDEN STATE WARRIORS 109:138
[ot-video][/ot-video]