Tym razem zawodnicy Terry Stottsa postawili Golden State znacznie trudniejsze warunki. W pewnym momencie prowadzili już różnicą 17-stu punktów. Mimo to goście znowu byli bezradni wobec popisów Stephena Curry’ego, który zaaplikował im 37 punktów prowadząc zespół Wojowników do drugiego zwycięstwa w serii.
GOLDEN STATE WARRIORS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 114:111 (2-0)
– Blazers pokazali się z dużo lepszej strony niż w poprzednim spotkaniu. Zabrakło im jednak konsekwencji w działaniu. W pierwszej połowie wyglądało to jednak naprawdę dobrze. Przede wszystkim imponowała ich skuteczność zza łuku. Zawodnicy Terry Stottsa w ciągu pierwszych 24 minut trafili 11 z 22 rzutów za trzy punkty. Goście zmusili również Warriors do popełnienia 10 strat. Dzięki temu ich przewaga wynosiła nawet 17 punktów.
– Role odwróciły się zaraz po przerwie. Golden State wyglądali na bardziej skoncentrowanych oraz znacznie agresywniejszych po obu stronach parkietu. Obrońcom mistrzów udało się przede wszystkim ograniczyć popisy Blazers na obwodzie. I tak, w ciągu 12 minut Portland trafiło tylko jedną próbę wartą 3 pkt.
– Grą w ataku dyrygowali jak poprzednio Splash Brothers. Z letargu nareszcie wybudził się Klay Thompson. Zawodnik w pierwszej połowie trafił tylko 3 z 11 oddanych prób. Podczas trzeciej kwarty obrońca zaaplikował rywalom 13 punktów (4/6 FG). Po trzech kwartach 30 oczek na koncie miał już Stephen Curry. Postawa Wojowników sprawiła, że przed czwartą kwartą na tablicy widniał remis.
– Blazers znowu wróciło do gry. Run 10-2 dał im 8-punktowe prowadzenie, którym mogli szczycić się jeszcze na 4.5 minuty przed końcowym gwizdkiem arbitra (108:100). Warriors po raz kolejny dokręcili jednak śrubę zaliczając run 14-3.
– Na 2 minuty przed końcem po trzech rzutach osobistych Curry’ego, Wojownicy najpierw doprowadzili do remisu, a następnie wyszli na 2-punktowe prowadzenie (110:108). W odpowiedzi na próby brata, Seth trafił z zimną krwią zza łuku (110:111).
– Kilka sekund później Kevin Looney wykorzystał podanie od Draymonda Greena i popisał się efektownym alley-oopem (112:111). Blazers postanowili wziąć czas. Po krótkiej przerwie C.J. McCollum próbował wynieść swój zespół na prowadzenie, lecz jego floater nie znalazł drogi do kosza. Chwilę potem po dwójkowej akcji z Currym kolejne punkty zdobył Draymond Green (114:111). Szansę na odwrócenie losów spotkania miał Damian Lillard. Rozgrywający został jednak dokładnie przykryty przez Andre Iguodalę. Skrzydłowy Warriors najpierw wybił mu piłkę w trakcie dryblingu, a następnie zablokował heroiczną próbę za trzy punkty.
– Najlepszym zawodnikiem na boisku ponownie był Stephen Curry. Rozgrywający zdobył 37 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst trafiając wszystkie 11 prób z linii. Dla rozgrywającego Warriors było to trzecie kolejne spotkanie z minimum 30 oczkami na koncie. Dobre zawody rozegrał również Draymond Green, który odegrał kluczową rolę w trakcie końcowych minut meczu. Skrzydłowy zanotował linijkę na poziomie 16 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst.
– Po stronie Blazers tradycyjnie pierwsze skrzypce grali naprzemiennie C.J. McCollum (22 pkt) oraz Damian Lillard (23 pkt). Obydwóm Panom brakowało dzisiaj precyzji przy rzutach- 15/39 FG (38 %).
– Ważna informacja! Kevin Durant nie zagra w meczach numer 3 i 4 w Portland.