Sixers zrehabilitowali się za wpadkę w game 1 i pokonali dziś przez własną publicznością Atlantę Hawks. Philly do zwycięstwa poprowadził Joel Embiid, który ustanowił nowy rekord kariery w play-offs. Na zachodzie swoją rywalizację rozpoczęli z kolei Utah Jazz i Los Angeles Clippers. Jazzmani pomimo nieobecności kontuzjowanego Mike’a Conleya zdołali pokonać zespół Tyronna Lue po efektownym występie Donovana Mitchella.
PHILADELPHIA 76ERS – ATLANTA HAWKS 118:102 (1-1)
- Po dosyć niespodziewanej porażce w meczu numer jeden 76ers nie mogli pozwolić sobie na kolejną wpadkę przed własną publicznością. Świadomi zagrożenia gracze „Szóstek” kapitalnie rozpoczęli dzisiejsze spotkanie i już po nieco ponad 6 minutach gry prowadzili różnicą 16 punktów (20:4). Od początku nie do zatrzymania był Tobias Harris, który w samej pierwszej odsłonie zdobył 16 oczek. Wspierali go Joel Embiid i Seth Curry, dzięki czemu Philadelphia utrzymywała stosunkowo bezpieczną przewagę (33:20).
- Sytuacja zmieniła się, kiedy do gry wkroczyli rezerwowi. Duet Danilo Gallinari – Kevin Huerter fantastycznie wszedł w mecz i momentalnie sprawił, że przewaga gospodarzy stopniała. Przed przerwą obaj zdobyli po 15 punktów i gdyby nie świetny w drugiej odsłonie Embiid, gospodarze mieliby poważny problem. Sixers nie mogli jednak liczyć na wsparcie swoich zmienników. Pierwsze punkty z ławki dopiero w końcówce trzeciej kwarty zdobył Matisse Thybulle, przez co m.in. do przerwy podopieczni Doca Riversa prowadzili zaledwie dwoma oczkami (57:55).
- Od początku drugiej połowy ciężar gry na swoje barki ponownie wziął Embiid. 27-letni środkowy świetnie odnajdywał się pod koszem i gdyby nie kiepska skuteczność zza łuku Danny’ego Greena, Sixers mogliby znów odskoczyć na kilkanaście punktów (75:65). Kiedy nastał jednak pierwszy moment słabości gospodarzy, a Kameruńczyk i Harris spudłowali kilka kolejnych rzutów, do gry wrócili Hawks. Powrót „Jastrzębi” dwiema „trójkami” podsumował Bogdan Bogdanović, a po chwili z linii rzutów wolnych gości na prowadzenie wyprowadził Trae Young (79:80). Sixers szybko odzyskali jednak przewagę, cztery z rzędu osobiste trafił Embiid, z kolei Shake Milton, który kilka minut wcześniej po raz pierwszy pojawił się na parkiecie, zamknął trzecią odsłonę imponującym trafieniem zza łuku na równi z syreną (91:84).
- Po fatalnym początku rezerwowi kontynuowali swoje popisy w czwartej „ćwiartce”. Cztery punkty spod kosza Dwighta Howarda i celny rzut Miltona z sześciu metrów podwyższyły prowadzenie Sixers do 13 oczek (97:84) i zmusiły Nate’a McMillana do wzięcia przerwy na żądanie. Po powrocie na parkiet ponownie szalał Milton i wówczas to on był nie do zatrzymania. Hawks trafili zaledwie 1 z pierwszych 9 rzutów w tej części. Gospodarze odskoczyli na 21 punktów (110:89) i wszystko wskazywało na to, że mecz jest już rozstrzygnięty. W międzyczasie Matisse Thybulle w efektowny sposób zablokował Trae Younga, a wspomniany przed chwilą Milton, podobnie jak później Embiid, odtrzymał od zgromadzonych w Wells Fargo Center sympatyków 76ers owacje na stojąco. Podopieczni Doca Riversa bez problemów dowieźli bezpieczną przewagę do końcowej syreny.
- Bohaterem Philly był dziś bez wątpienia Joel Embiid, autor 40 punktów i 13 zbiórek (12/16 z linii). Kameruńczyk ustanowił tym samym swój nowy rekord pod względem zdobytych punktów w meczu fazy play-offs. Świetne zawody rozegrał też szczególnie aktywny przed przerwą Tobias Harris (22 punkty, 6 zbiórek). Podobną zdobycz dorzucił Seth Curry (21 pkt). Na szczególne wyróżnienie zasłużył Shake Milton, którego impuls z ławki rezerwowych przypieczętował zwycięstwo 76ers. Nieco gorzej po atakowanej stronie parkietu zaprezentował się Ben Simmons, zdobywca 4 punktów i 7 asyst.
- Po stronie Hawks najlepszymi punktującymi byli dzisiaj Danilo Gallinari (21 punktów, 9 zbiórek) i mający problemy ze skutecznością Trae Young (21 punktów, 11 asyst; 6/16 z gry, 1/7 za trzy). – Wygranie jednego spotkania tutaj to minimum, które chcieliśmy osiągnąć. […] Musimy wprowadzić pewne korekty w grze i będzie dobrze – mówił po meczu Young. Z odnalezieniem rytmu strzeleckiego kłopotów nie miał za to Kevin Huerter, autor 20 oczek (8/10 z gry). Wsparcie dla tej trójki stanowili przede wszystkim Bogdan Bogdanović (14 pkt), Clint Capela (10 punktów, 11 zbiórek) i John Collins (8 punktów, 10 zbiórek).
- Po dwóch spotkaniach w Filadelfii mamy remis 1-1. Hawks udało się zatem zrealizować plan minimum i odebrać 76ers przewagę własnego parkietu. Rywalizacja przenosi się teraz do State Farm Arena w Atlancie. Mecz numer trzy odbędzie się 12 czerwca o godzinie 01:30 czasu polskiego.
UTAH JAZZ – LOS ANGELES CLIPPERS 112:109 (1-0)
- Utah Jazz podeszli do dzisiejszego spotkania osłabieni nieobecnością Mike’a Conleya, którego z gry wykluczył uraz ścięgna udowego. Jego miejsce w wyjściowej piątce Jazzmanów zajął Joe Ingles, który w pierwszym meczu serii z Memphis Grizzlies zastępował kontuzjowanego Donovana Mitchella.
- Po dobrym początku i dwóch celnych „trójkach”, które przyczyniły się do prowadzenia 10:2, Jazz zaliczyli katastrofalną serię pod atakowanym koszem. W pierwszej kwarcie podopieczni Quina Snydera trafili jedynie 5 z 28 prób z gry (5/20 zza łuku), pudłując w międzyczasie 19 rzutów z rzędu. Los Angeles Clippers nie mieli problemów ze znalezieniem odpowiedzi na nieregularne punkty przeciwnika i choć ofensywny marazm Jazzmanów w porę przerwał Jordan Clarkson, to po pierwszej części goście prowadzili 18:25.
- W drugiej odsłonie gospodarze w dalszym ciągu mieli problemy ze skutecznością. Miye Oni czy Joe Ingles nie trafialia z czystych pozycji, rzut Rudy’ego Goberta zablokował natomiast DeMarcus Cousins. Środkowy Clippers szybko złapał jednak trzy faule, ale mimo to Jazzmani nie byli w stanie zniwelować straty (30:43). „Trójkę” w międzyczasie trafił nawet Rajon Rondo, świetnie spisywał się Luke Kennard (11 pkt w pierwszej połowie), z kolei celna próba zza łuku Nicolasa Batuma niemal na równi z syreną dała LAC 13-punktowe prowadzenie do przerwy (47:60).
- Od początku drugiej połowy wyższy bieg wrzucił Donovan Mitchell. 24-latek trafił cztery kolejne rzuty, a piąty, dzięki pomocy Bojana Bogdanovicia i Royce’a O’Neale’a, pozwolił Jazz zbliżyć się na dwa oczka (64:66). Gospodarze kontynuowali swoje show, wykorzystując przy okazji mnogie błędy Clippers i po punktach wspomnianego O’Neale’a objęli pierwsze prowadzenie (72:71) od stanu 12:11. Podopieczni Quina Snydera wygrali ostatecznie trzecią „ćwiartkę” 32:19 i o wszystkim przesądzić miała ostatnia odsłona. Ta stała pod znakiem wymiany ciosów. Na „trójkę” Paula George’a tym samym odpowiedział Bogdanović. Dzięki Mitchellowi i Clarksonowi Utah odskoczyli, ale do głosu wciąż próbowali dojść Clippers. Na 6 minut przed końcem z szóstym faulem na koncie parkiet opuścił Reggie Jackson. To utrudniło zadanie przyjezdnym, którzy chwilę później przegrywali już różnicą 10 oczek (103:93). LAC próbowali jeszcze nawiązać walkę, a trafienia Leonarda i George’a zmniejszały prowadzenie gospodarzy (112:109). W ostatniej akcji piłka była w posiadaniu Clippers. Kluczowy okazał się wówczas blok Rudy’ego Goberta, który na sekundę przed końcem uniemożliwił Marcusowi Morrisowi próbę wyrównania rezultatu i doprowadzenia do dogrywki.
- Prym w szeregach Jazz wiódł Donovan Mitchell. 24-letni obrońca zakończył spotkanie z dorobkiem aż 45 punktów. Zrównał się tym samym z Karlem Malonem pod względem ilości występów z co najmniej 40 punktami w play-offs. Po 18 oczek dołożyli Bojan Bogdanović i wchodzący z ławki Jordan Clarkson. Rudy Gobert skompletował z kolei double-double w postaci 10 punktów i 12 zbiórek.
- Po stronie Clippers najlepiej punktował duet Kawhi Leonard – Paul George, autorzy odpowiednio 23 i 20 punktów. Drugi z wymienionych miał jednak ogromne problemy ze skutecznością, trafiając tylko 4 z 17 rzutów z gry (9/10 z linii). Gości przez dłuższy czas w grze utrzymywali zmiennicy. Świetny występ zaliczył Luke Kennard, zdobywca 18 punktów (4/6 za trzy). 11 punktów i 6 zbiórek dołożył Ivica Zubac. Nienajgorsze 4 minuty na wysokiej intensywności dał od siebie DeMarcus Cousins (6 pkt). Po 9 oczek dorzucili Reggie Jackson i Marcus Morris.
- Utah Jazz obejmują prowadzenie w serii pomimo nieobecności Mike’a Conleya. Clippers szansę na rehabilitację będą mieli już 11 czerwca o godzinie 04:00 czasu polskiego na kiedy zaplanowano mecz numer dwa.
Tak wygląda „drzewko” play-off NBA 2021 po wtorkowych spotkaniach: