W  minionych siedmiu dniach nie oglądaliśmy zbyt wielu „historycznych” popisów zawodników, jednak przynajmniej dwa występy zasługują na uwagę. W podsumowaniu poprzedniego tygodnia skupię się bardziej niż dotychczas na statystykach sezonowych, oraz na dość niecodziennych seriach graczy, które trwają od początku sezonu, lub właśnie się zakończyły. 

  • Zacznę od godnego uwagi występu weterana – LeBron James w poniedziałek rzucił 46 punktów (19/26 z gry, 7/11 za trzy), dokładając też 8 zbiórek, 6 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki. Był to jego najlepszy pod względem zdobyczy punktowych mecz od listopada 2018 – wtedy rzucił 51 punktów w wyjazdowym meczu w Miami. Poniedziałkowy występ zasługuje na wspomnienie, ponieważ w historii było tylko czterech graczy rzucających tyle punktów co LeBron, którzy skończyli 36 lat: Kobe Bryant w 2016 (60 punktów w wieku 37 lat), Jamal Crawford w 2019 (51 punktów, 39 lat), Michael Jordan w 2001 (51 punktów, 38 lat) i Kareem Abdul-Jabbar w 1986 (46 punktów, 38 lat).
  • Ciekawym wyczynem popisał się też Jaylen Brown, który zaliczył 33 punkty w 19 minut spędzonych na parkiecie (13/20 z gry) – to najwięcej punktów w historii NBA, zdobytych przez gracza, który zakończył mecz, grając w nim mniej niż 20 minut. Poprzednie najlepsze wyniki: Kevin Durant w 2014 (30 punktów w 19 minut), John Drew w 1981 (29 punktów w 19 minut), Sam Jones w 1961 i Kiki Vandeweghe w 1982 (po 28 punktów, w odpowiednio 18 i 12 minut).

Przechodzimy do trwających serii.

  • Bradley Beal zanotował w tym tygodniu mecz z 47 rzuconymi punktami, ale oprócz wybitnych spotkań w ataku (zaliczył już przecież mecz 60-punktowy), na uwagę zasługuje fakt, że w żadnym ze swoich pierwszych 14 spotkań sezonu nie zszedł poniżej granicy 26 punktów. Ostatnim zawodnikiem z tak regularnym początkiem sezonu był Michael Jordan w sezonie 1988-89, a przed nim 14 meczów z rzędu od początku rozgrywek z minimum 26 punktami zaliczali w latach sześćdziesiątych Rick Barry, Elgin Baylor oraz dwukrotnie Wilt Chamberlain.
  • Beal ze średnią blisko 35 punktów w meczu jest zdecydowanym liderem punktowym w NBA. Ma szansę (a właściwie jest to bardzo prawdopodobne) na przekroczenie średniej 30 punktów w sezonie po raz drugi w karierze, co udawało się naprawdę niewielu graczom.
  • Trwające od początku rozgrywek serie meczów z double-double były udziałem Nikoli Jokicia (seria wciąż trwająca) i Domantasa Sabonisa (seria przerwana). Litwin nie dokończył meczu z Toronto Raptors, co nie pozwoliło zaliczyć mu 17 z rzędu meczu z podwójnymi dwucyfrowymi zdobyczami. 16 takich spotkań to i tak jedna z dłuższych takich serii w NBA. W ciągu ostatnich 40 lat dłuższe mieli jedynie Giannis Antetokounmpo (w poprzednim sezonie) i Moses Malone w sezonie 1981-82. 
  • Wynik Sabonisa poprawił Nikola Jokić, ale w odróżnieniu od gracza Indiany, Serb double-double notuje na różne sposoby – zawsze kiedy uzbierał tylko jednocyfrową liczbę zbiórek, nadrabiał asystami. W tym sezonie Jokić zagrał 19 meczów, zawsze z double-double. Jest to wyrównanie wyniku Giannisa z zeszłego roku i jednocześnie najdłuższa seria od 1977 roku (Bill Walton).
  • Skoro jeden akapit został poświęcony Sabonisowi, to nie można pominąć też jego kolegi z Indiana Pacers. Myles Turner jest w tym sezonie najlepiej blokującym graczem NBA, jego aktualna średnia to 4,1, a jego sezonowy rekord kariery to „tylko” 2,7 sprzed dwóch lat. Jest też zdecydowanie najlepszym blokującym ligi jeśli przeanalizujemy procent posiadań rywali kończących się jego blokiem. Niemal co 9 rzut za dwa przeciwników skutkuje blokiem Turnera, w czasie kiedy przebywa on na parkiecie. Daleka jeszcze droga do zakończenia sezonu, ale warto odnotować, że średnią co najmniej 4 bloków w meczu na koniec rozgrywek osiągało tylko 18 graczy w historii, ale nikt w ciągu ostatnich 25 lat, czyli od Dikembe Mutombo w 1996 roku. Powyżej 10% rzutów za dwa rywali blokowało na przestrzeni całych rozgrywek tylko ośmiu graczy, gdzie cztery najlepsze wyniki w historii to Manute Bol: 10.6-10.8%, czyli mniej niż aktualny wskaźnik BLK% Turnera.
  • Na koniec nieco osobliwe osiągnięcie Tristana Thompsona, który w poniedziałek zaliczył 10 zbiórek, nie oddając przy tym ani rzutu z gry, ani z linii rzutów wolnych, podczas 17-minutowego pobytu na parkiecie. Po raz 26 w historii gracz nie oddał żadnego rzutu i miał dwucyfrową liczbę zbiórek. W ostatnich pięciu latach, tak dziwne linijki statystyczne w NBA zaliczyli też Quincy Acy w 2019 i Amir Johnson w 2018 roku. Rekord zbiórek w meczu bez oddanego rzutu dzierży od wielu lat Dennis Rodman z roku 1994. Niewiele wskazuje na to, że ktoś zbliży się do jego wyniku, czyli 20 zbiórek bez próby z gry i rzutów wolnych.

Na podsumowanie ciekawostek statystycznych z nachodzących dni, jak zawsze zapraszam za tydzień!

Więcej moich artykułów na PROBASKET znajdziecie tutaj.

PROBASKET – https://twitter.com/probasketpl

Grupa dyskusyjna PROBASKET – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ 

PROBASKET na Facebooku – https://www.facebook.com/probasketpl/

PROBASKET na YouTube – https://www.youtube.com/c/PROBASKETLIVE/videos

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments