Derrick Rose i jego złote usta powracają. Tym razem nowy rozgrywający New York Knicks kierował się rzekomą opinią otoczenia, które twierdzi, że drużyny z Big Apple oraz Golden State stoją na tym samym poziomie – poziomie „super-zespołów”. Internet rzecz jasna bardzo szybko chwycił całą historię i zaczął z zawodnika kpić.
Rok temu, przed rozpoczęciem jak się okazało swojego ostatniego sezonu dla Chicago Bulls, Derrick Rose stwierdził, że myślami jest już przy off-season 2017 i jego nowej umowie. Zarząd i koledzy z drużyny nie do końca wiedzieli jak się do deklaracji rozgrywającego odnieść. Rose próbował się potem tłumaczyć, że priorytetem jest zapewnienie przyszłości jego synkowi – P.J.-owi. W obronie gracza stanął także Joakim Noah, starając się usprawiedliwić kolegę z jego braku odpowiedniego taktu.
W trakcie całego minionego sezonu każde słowo Rose’a było skrupulatnie analizowane przez media w Chicago. Zawodnik musiał uważać za każdym razem, gdy stawał przed mikrofonami dziennikarzy. Teraz jego złotych myśli będą wysłuchiwali reporterzy z Nowego Jorku. Zawodnik już wydaje się być w formie. Podczas rozmowy z NBA.com przyznał, że słyszał w swoim otoczeniu głosy twierdzące, iż New York Knicks i Golden State Warriors to super-zespoły na tle pozostałych drużyn. Interesujące.
Uwierzcie, że nie ma sensu doszukiwać się w tym niczego, oprócz zbyt dużej pewności w możliwości swojego zespołu i próby przedstawienia go ponad miarę. Rose’a nie obchodzi to, co ludzie sobie pomyślą o jego wypowiedziach; jak zareagują. Jest przekonany, że Knicks w kolejnym sezonie mogą odnieść sukces i będzie to powtarzał nawet w chwili, gdy szanse pozostaną iluzoryczne. – Ciągle nie przegraliśmy walki i liczymy się w grze – mówił pod koniec zeszłorocznego sezonu, gdy bezradni Bulls starali się o awans do play-offów.
– Przechodzę do miasta, gdzie koszykówka jest kulturą, a ludzie uwielbiają tych, którzy grają twardo. Myślę, że do tego pasuję – przyznał. Nie zawsze Rose plecie głupstwa. W zupełnie innym tonie, pełnym refleksji, wypowiadał się na temat możliwości gry w triangle-offense. – Chyba po raz pierwszy trójkąty miałyby tak atletyczną jedynkę. Kto wie. Muszę się do tego dobrze przygotować, popracować nad moim rzutem – dodał.
Potem Rose zaczął wymieniać wszystkie atuty rotacji swojej nowej drużyny w kontekście wspomnianej ofensywy. Przyznał również, że rozmawiał ze specjalistami, którzy opowiadali mu o charakterystyce tego typu ataku. O wszystkim będzie decydował nowy szkoleniowiec. Derrick nie ukrywa swojego podekscytowania na myśl o współpracy z Jeffem Hornackiem. Podczas pracy trenera w Phoenix, ten ustawiał wiele gry na swoich obwodowych – Brandona Knighta, Gorana Dragicia, Isiaha Thomasa czy Erica Bledsoe. – Jestem przede wszystkim koszykarzem i zawsze znajdę sposób, by wykonać swoją pracę. Bez względu czy gram z piłką czy bez niej – mówi.
Podczas letniej pracy dla Rose’a kluczowe pozostaje przygotowanie kondycyjne oraz praca nad swoim rzutem z półdystansu. – Rywale bardzo często zostawiają mi tam miejsce – stwierdził. – Liczy się także tempo. Popatrz jak grali Warriors i Cavaliers. Cały czas napędzali grę. Musisz więc pracować nad fundamentalnymi sprawami – praca nóg czy kozioł, starasz się to cały czas doskonalić – kończy. Zatem oprócz tej napiętnowanej niefrasobliwości D-Rose’a, zawodnik potrafi również opowiadać o koszykówce tak, jakby była całym jego życiem.
Rose w minionym sezonie nie był nawet cieniem zawodnika sprzed kontuzji.Szkoda jego talentu-jeden z tych,których zmasakrowały kontuzje.
Ego natomiast zostało mu jak
z najlepszych lat.Kluczem do potencjalnej przyszłości NYK jest Porzingis,który może stać się wybitnym zawodnikiem na miarę przewyższającą Nowitzkiego.Oby taki Rose lub Noah nie wywarli na niego zgubnego wpływu.
Paweł ty masz coś do LJ , to jest jakaś masakra! Ktokolwiek napisze cokolwiek o kim lub czymkolwiek ty zawsze łączysz to z LJ. Niedługo ktoś napisze, że zrobił kupę a ty napiszesz, że to nic bo LJ miał sraczkę przed czymś. Weź człowieku wyluzuj. A tak na marginesie to co piszesz o LJ i Wigginsa to totalna bzdura!
No i te decyzje doprowadziły do tego że Cavs zdobyli mistrzostwo. I to chyba kończy całą dyskusję.
Wydawało mi się że artykuł jest o NYK i Rosie a nie o CLE i LBJ’u…
Paweł być może dla Ciebie zachowanie Rose’a to pewność siebie a LBJ to ego.
Ja się z tym nie zgadzam,zresztą jak spojrzę na dorobek zespołowy i indywidualny LBJ’a i Rose’a to w ogóle nie ma o czym mowić.
Sens mojego wpisu jest taki-Rose był wybitnym koszykarzem,gdyby nie piekło kontuzji prawdopodobnie byłby w TOP5 graczy rozdających karty w lidze.Niestety,kontuzje go zmasakrowały,mentalnie tego nie wytrzymał i jest toksyczny,co było swietnie widać w zeszłym roku w CHI.
Życzę mu tego by się trochę odbudował bo oglądanie jego gry było przyjemnością.
Co do Noah-był i jest komediantem,nic więcej.
Rose jeszcze rozumiem, warto zaryzykować, ale Noah? Przecież on jest tak przereklamowany i totalnie bez rzutu że nie wiem po co im taki gracz. A to że odszedł Wiggins to oczywiście że była wola LeBrona i nikogo innego.
Noah ma zapewne lepszy rzut niz ty. A druga sprawa to w Chicago był sercem tej drużyny. I zapewne bedzie tez na manhattanie skad pochodzi.
dzieciaki wyluzujcie!!!!!!!!!!!! każdy lubi co innego.
zgadzam się Adamem, Noah ma serce do gry ale rzut komiczny, to już wolałem jak Manute Bol rzucał za 3 dwoma rękami za głowy:)
Jego ojciec był tenisistą mama jakaś tam miss więc facet miał dojście do menedżerów a potem to już z górki …
https://www.youtube.com/watch?v=iwbHjAQiaeM
Sezon zweryfikuje na razie nie ma powodów do wielkiego podniecania.