Niesamowite emocje towarzyszyły pojedynkowi TBV Startu Lublin ze Stelmetem Zielona Góra. Przez całe spotkanie żadna ze stron nie dominowała, a w najważniejszym momencie na wysokości zadania stanęli lublinianie. Sprawili sporą sensację pokonując mistrza Polski 82:81.
Motywem przewodnim pierwszej kwarty stały się rzuty trzypunktowe. Oba zespoły nie krępowały się kiedy nadarzała się okazja do spróbowania swoich sił zza łuku – trafiły po trzy razy. Co ciekawe, zarówno Start, jak i Stelmet, nie są znane z wybitnej skuteczności w tym elemencie. Dzięki temu koszykarskie widowisko było jednak bardziej zróżnicowane. To, co nie wpadło z obwodu, można było naprawić pracując pod koszem. W ekipie gospodarzy dobrze, zwłaszcza na początku starcia, spisywał się Roman Szymański. Jego rywalem był Adam Hrycaniuk, który dorzucił też co nieco z linii rzutów wolnych. Pierwsze 10 minut gry należy zapisać na remis – po 19. Żadna z drużyn nie mogła osiągnąć wyraźnej przewagi, a miejscowi wcale nie wyglądali blado na tle aktualnych mistrzów Polski.
[ot-video][/ot-video]
Intensywność gry zaczęła nieco spadać. Koszykarze coraz częściej pudłowali i nie narzucali sobie już takiego tempa jak wcześniej. W kolejnym już meczu dobrą zmianę w szeregach Startu dał Darryl Reynolds. Środkowy stopniowo przystosowuje się do ligowego grania i jego wejścia są już niemal gwarantem tego, że zobaczymy przynajmniej jeden efektowny wsad. Gospodarze napędzani przez amerykański tercet Washington–Lewis–Reynolds objęli skromne prowadzenie – 28:24 – i zmusili Artura Gronka do przywołania swoich zawodników do ławki. Pojawienie się na parkiecie Martynasa Geceviciusa, a potem Przemysława Zamojskiego nie było wystarczającym remedium na problemy zielonogórzan – czerwono-czarni ciągle byli tym uciekającym zespołem. Mistrzowie kraju mieli jednak w składzie Borisa Savovicia, który był poważnym zagrożeniem w ofensywie. W dużej mierze dzięki niemu trzymali się blisko rywali. Przed przerwą drużyny zrównały się punktami – 42:42 – taki wynik dużo mówi o wyrównanej rywalizacji jaką toczył Lublin z Zieloną Górą.
Festiwal nieskuteczności i błędów to nie jest to, co kibice lubią oglądać. Tak właśnie wyglądała gra po powrocie na boisko. Niemoc przerwał James Washington trafiając „za trzy”, a chwilę później odpowiedział mu Łukasz Koszarek. Lublinianie podbudowani skutecznymi akcjami po obu stronach parkietu złapali wiatr w żagle i zaczęli uciekać przeciwnikom. Cierpliwość Artura Gronka wyczerpała się przy stanie 47:54. „Czas” miał uspokoić rozgrzane głowy jego podopiecznych. Ten plan nie był jednak tak łatwy w realizacji – Stelmet coraz rzadziej trafiał do kosza, ale na ich szczęście nieskuteczność udzielała się też gospodarzom. Przez to nie mogli zbudować dwucyfrowego prowadzenia. Im bliżej końca kwarty, tym lepiej spisywali się zielonogórzanie. Jarosław Mokros napsuł sporo krwi obrońcom i był jednym z głównych aktorów w tej części spotkania. Mistrz Polski wygrywał 64:60 przed decydującą odsłoną.
Trudno taką przewagę nazwać komfortową i boleśnie przekonali się o tym goście. Czerwono-czarni błyskawicznie odrobili straty z nawiązką. Co więcej, koszykarze Stelmetu musieli się mocno pilnować, bo w niecałą minutę złapali 4 faule. To na pewno nie ułatwiło im zadania w obronie. Widać było, że nie radzą sobie z tercetem Amerykanów. Na 40 sekund przed końcem meczu Martynas Gecevicius dał mistrzowi kraju prowadzenie 81:79. Potem scenariusz tego spotkania przypominał film z niespodziewanymi zwrotami akcji – wszystko zadziało się bardzo szybko. Podczas przerwy na żądanie David Dedek rozpisał zagrywkę swoim zawodnikom. Po kilku sekundach piłka trafiła w ręce amerykańskiego środkowego Startu, który spróbował zapakować ją nad głową Hrycaniuka. Trafił jednak w obręcz. Posiadanie po stronie Stelmetu, starcie Thomas Kelati kontra Chavaughn Lewis wygrywa ten drugi. Sędziowie odgwizdują faul w ataku. Artur Gronek wyskakuje z ławki na środek parkietu i za ten wyczyn zostaje „nagrodzony” przewinieniem technicznym. Washington trafia „za jeden”. Piłka wprowadzona do gry z linii środkowej ląduje znowu w jego rękach, krótkie rozegranie i podanie do Reynoldsa, który rekompensuje się za wcześniejszą nieudaną akcję. Start prowadzi 82:81. Kropka. Stelmet miał jeszcze co prawda szansę na wyrwanie zwycięstwa, ale rzut Łukasza Koszarka zatrzymał się tylko na obręczy.
[ot-video][/ot-video]
TBV Start Lublin – Stelmet BC Zielona Góra 82:81 (19:19, 23:23, 18:22, 22:17)
Start: Dutkiewicz 14, Washington 14 (10 as.), Szymański 4, Mirković 5, Lewis 21 – Ciechociński 2, Zalewski 2, Czerlonko 2, Gospodarek 2, Reynolds 16, Kowalski
Trener: David Dedek
Stelmet: Moore 3, Gecevicius 8, Savović 20, Hrycaniuk 12, Koszarek 10 (10 as.) – Matczak 4, Mokros 13, Kelati 6, Zamojski 5
Trener: Artur Gronek