Vince Carter ma na swoim koncie wiele znakomitych występów, które są prawdziwymi perełkami. To była jednak noc wyjątkowa. Toronto Raptors na własnym parkiecie grali przeciwko Phoenix Suns. Gdy Carter złapał rytm, nic nie było w stanie go powstrzymać.
To był mecz transmitowany ogólnokrajowo, co dla Toronto Raptors oznaczało możliwość zaprezentowania swojej marki na wielką skalę. Wcześniej zespół z Kanady często narzekał, że amerykańskie telewizje nie chcą ich pokazywać, bo faworyzują amerykańskie drużyny. Jednak w tamtym sezonie Raptors pokazywano aż 27 razy, głównie za sprawą Vince’a Cartera.
Ten mecz miał miejsce na 14 dni przed słynnym konkursem wsadów Cartera. Vince naruszał przestrzeń powietrzną, ale zależało mu na tym, by zaprezentować coś więcej niż tylko i wyłącznie umiejętność spektakularnego wsadzania piłki do kosza. Mecz z Phoenix Suns był tego najlepszym przykładem. Na trybunach siedziało prawie 20 tys. widzów, to był czas Vince’a.
Rzucał z każdej pozycji, wykorzystywał każdy błąd defensywy i obrona rywala nie miała bladego pojęcia, jak go powstrzymać. Wyglądał, jakby urządził własny konkurs H.O.R.S.E. Zrobił wtedy wsad po obrocie o 360 stopni, który znajduje się w niemal każdej wideokompilacji Cartera. Skończył mecz z dorobkiem 51 punktów, co pozostało najlepszym wynikiem w jego karierze, choć powtórzył to kilka lat później przeciwko Miami Heat.
Nie pozostaje nam nic innego, jak gorąco zachęcić na klasykę NBA…