Blisko rok po śmierci Kobe’ego Bryanta i chwilę po wygraniu mistrzostwa NBA w jego imieniu, zawodnicy Los Angeles Lakers przyznają, że wciąż trudno jest im myśleć o tragicznej śmierci legendy klubu z Los Angeles. Nie ma chyba w tym nic dziwnego – stracili nie tylko legendę klubu, ale i bliskiego przyjaciela.
– Mówią, że czas leczy rany. W tym druzgoczącym i tragicznym przypadku jedynie to może nam pomóc. To chwilę trwa. Każdy radzi sobie z tym na swój sposób – powiedział LeBron James po meczu z Chicago Bulls. Wielu ludzi związanych z klubem i bezpośrednio z rodziną Bryantów wciąż nie może przeboleć tej straty. W wypadku śmigłowca zginął nie tylko Kobe, ale też jego 13-letnia córka Gianna i siedem innych osób.
– Zbliżamy się do rocznicy jego śmierci i gdy tylko pomyślę o tym, że nie ma go z nami, ogarnia mnie ogromny smutek. Wciąż mam z tym problem, nie mogę sobie z tym poradzić – przyznał Anthony Davis. Jednak sam klub nie planuje w szczególny sposób uczcić tego dnia, nie będzie koszulek „Mamba Edition” w starciach z Cleveland Cavaliers i Philadelphia 76ers. Nie będzie również szczególnych obchodów tej tragedii – mogłoby to rozdrapać stare rany.
– Do dzisiaj naszym okrzykiem jest „Mamba na trzy”, chcemy wciąż czuć jego obecność, to, że dalej jest ważny dla naszego klubu. Od czasu tragedii wiedzieliśmy, że jest to sprawa ważniejsza niż my – dodał AD. Sam James był wielokrotnie pytany w poprzednim tygodniu o Kobe’ego, ale – jak sam przyznał – stara się o tym nie myśleć: – Staram się nie wchodzić w te odmęty mojej świadomość, jest tam zbyt mrocznie. Nie tylko dla mnie, ale dla klubu i wszystkich, których dotknęło to wydarzenie – przyznał LBJ.
Środkowy Lakers – Marc Gasol – którego brat – Pau – był bliskim przyjacielem Bryanta również nie chce rozmawiać o legendzie Jeziorowców: – Nie czuję się komfortowo mówiąc o tym. Przepraszam, ale od czasu tej tragedii tak naprawdę o tym nie rozmawiałem.
Jednocześnie LeBron zauważył, że Kobe był jedyny w swoim rodzaju, mimo, że często w jego grze można było zobaczyć podobieństwa do Michaela Jordana: – Oczywiście, że widać było sporo podobieństw, ale ja darzyłem szacunkiem Kobe’ego za jego grę. Imponowała mi jego kontrola piłki, rzut oraz wszystko, co wnosił do gry. Respektowałem go za to, co potrafił wnieść na parkiet. Wielu zawodników próbowało naśladować MJ-a, ale niewielu się to udawało. Nie mieli zdolności, aby wejść na podobny poziom. On potrafił to robić przez bardzo długi czas.
– Wiedziałem, że był znany, ale nie zdawałem sobie sprawy, że odcisnął piętno na życiu tak wielu osób. Od piłkarzy, poprzez futbolistów, a na zwykłych ludziach kończąc. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, ile ludzi, nawet ze spoza środowiska koszykarskiego, wzorowało się na nim – dodał Davis. W tym roku Lakers nie ukrywają, że chcą obronić tytuł mistrzowski. – Kiedy dowiedzieliśmy się o wypadku, naszym celem było wywalczenie tytułu dla Kobe’ego. Chcieliśmy zrobić to dla jego rodziny i na końcu znaleźliśmy motywację, aby dopiąć swego – zakończył Davis.
– Wielu ludzi umiera, ale legendy będą żyć wiecznie i on jest dokładnie kimś takim – dodał LBJ.
Obserwuj autora
Obserwuj PROBASKET